Nataliya Parshchyk: Jest pani poetką i pisarką, pracuje jako prezenterka audycji „Niespieszny Poranek z Natalką Marynchak” oraz wtorkowych i piątkowych programów w charkowskiej stacji radiowej Nakypilo.

Natalka Marynchak: Pochodzę z Charkowa, urodziłam się tutaj, jestem piątym pokoleniem, które tu mieszka. Pierwszy raz napisałam dziecięcą rymowankę, gdy miałam cztery lata. A potem, odkąd sięgam pamięcią, pisałam wiersze. Na początku były to próby naśladowania różnych poetek i poetów, aż do momentu, kiedy skończyłam szesnaście lat.

Kogo chciała pani naśladować? 

Jestem osobą, która niestety wychowała się na literaturze rosyjskiej i to widać w pierwszych tekstach, bo było to naśladowanie Mariny Cwietajewej i Anny Achmatowej. Dlatego z jednej strony chciałam wzorować się na poetach Srebrnego Wieku, a z drugiej zawsze czytałam Tarasa Szewczenkę, Iwana Frankę i Łesię Ukrainkę. Nie wiem, skąd mi się to wzięło, bo nikt mnie tego nie nauczył. Literatura ukraińska była w domu, ale nikt nie podkreślał, że jest ona osobna, inna. Wręcz przeciwnie, kultem otaczaliśmy wszystko, co było wielkie, czyli rosyjskie. Ale później zdałam sobie sprawę, że wcale nie interesuje mnie rosyjska literatura.

W którym momencie przestawiła się pani na pisanie po ukraińsku?

To były moje nastoletnie lata. Do pewnego momentu pisałam w dwóch językach. Na drugim roku studiów stwierdziłam: „Jestem ukraińskojęzyczną poetką z Charkowa”. To była absolutnie świadoma decyzja zadeklarowania tego, kim jestem i co przekazuję, kiedy wychodzę do publiczności. Był rok 1999. W tamtym czasie, delikatnie mówiąc, było to niepopularne. Mój ojciec – Viktor Marynchak – jest księdzem Ukraińskiej Cerkwi Prawosławnej, proboszczem cerkwi apostoła i ewangelisty św. Jana Teologa i spowiednikiem Majdanu. Podczas Rewolucji Godności w 2014 roku był na Charkowskim Majdanie prawie codziennie, wygłaszając przemówienia. Ponadto, ma własny dorobek naukowy, nakręcono o nim kilka filmów dokumentalnych. W pierwszym roku inwazji na pełną skalę przy cerkwi znajdował się duży ośrodek humanitarny, którym się opiekowałam. Teraz przeniósł się do mojego domu. Uświadomiłam sobie, że jeśli mój ojciec budował niepodległą Ukrainę i nadal to robi, to mój głos coś znaczy, więc ja też będę budować niepodległą Ukrainę na wszystkie dostępne mi sposoby. Potem to jasno określone stanowisko pomagało mi trzymać się swojej linii.

Fot. Igor Zagorodny, Kirill Zagorodny

Czy udało się pani utrzymywać ze swojej twórczości poetyckiej?

Ukończyłam dziennikarstwo na Wydziale Filologicznym Charkowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Wasyla Karazina, ale kolejne dziesięć lat zajęło mi dochodzenie do tego, że jestem przede wszystkim poetką i pisarką. To był rok 2016. To, co do tej pory robiłam dla zarobku jako dziennikarka, co również nie jest zbyt opłacalne w Ukrainie, nagle zaczęło przekształcać się w projekty literackie i artystyczne. Na samym początku mojej drogi zawodowej wybrałam dziennikarstwo telewizyjne. Przygotowywałam wiadomości do wydania na zapomnianym już dziś kanale Orion. To była moja pierwsza praktyka. Potem zaczęłam pracować w Kanale 7, tworzyłam różne programy telewizyjne.

Czy te programy były w języku ukraińskim?

Niestety, były mieszane, po ukraińsku i rosyjsku. W tamtym czasie byłam jedyną osobą w redakcji, która biegle władała ukraińskim i potrafiła cokolwiek napisać i powiedzieć w tym języku. Ten trend utrzymał się do 2019 roku [25 kwietnia 2019 roku Rada Najwyższa Ukrainy znaczną większością głosów (278 za, 38 przeciw) przyjęła ustawę o zapewnieniu funkcjonowania języka ukraińskiego jako państwowego, którą prezydent Petro Poroszenko podpisał 15 maja – przyp. red.]. Bardzo się cieszę, że w tej chwili nie mamy w radiu Nakypilo rozmówców niemówiących po ukraińsku. Kiedy chcę przeprowadzić z kimś wywiad, ta osoba musi mówić po ukraińsku.

Charkowskie radio „Nakypilo”. Fot. Svitlana Rezvan

W 2004 roku zrozumiałam, że praca w wiadomościach nie jest dla mnie, bo konieczność odcięcia się od emocji, aby zachować obiektywizm dziennikarski, wpływa na poezję, przeszkadza w jej tworzeniu. Codzienne zanurzenie w wiadomościach, które często są negatywne, jak na przykład o dzieciach, które ucierpiały w wypadku, sprawiało, że zamykało się we mnie coś poetyckiego. W poezji chodzi o szybkość reakcji, szybkość trawienia tego, co widzimy. Moim zdaniem jest to jedyna sztuka, która potrafi bardzo szybko przetworzyć informacje, refleksje i stworzyć coś, co pomoże przyswoić je innym. Tak właśnie jest z książkami poetyckimi o wojnie. Szybko przetwarzają pewne doświadczenia, które pomagają innym ludziom pogodzić się z tym, co mamy, z naszą teraźniejszością.

Potem pracowałam w wiadomościach radiowych, co nie było tak traumatyczne. Zaczęłam pracować w programie, który koncentrował się na zwierzętach. Najpierw jako dziennikarka, potem jako redaktorka naczelna. Pracowałam tam przez piętnaście lat. Ostatecznie ta praca zakończyła się wraz z początkiem pandemii. Potrzebne były nowe technologie, trzeba było rekrutować pracowników, a na to nie było pieniędzy. Program dotyczył kultury traktowania i utrzymania zwierząt. W tamtym czasie było to coś zupełnie szalonego. Nadal mamy ludzi, którzy karmią koty mlekiem, którego absolutnie nie wolno im podawać. Nie wiedzieliśmy, że zwierzęta można leczyć na pchły, kleszcze czy sterylizować. Istnieje wiele niuansów związanych z tym, jak robić to wszystko poprawnie, aby zwierzę mogło żyć godnie. Zwierzęta również mają swoje prawa, tak jak ludzie. Jako ich właściciele musimy im to zapewnić. Gdyby dano mi możliwość rozwijania się tam, pieniądze, żeby kupić na przykład trzy kamery, żeby kręcić jakościowe filmy, żeby to wyglądało jak w BBC czy Discovery, to pewnie nadal bym tam pracowała.

W ostatnich latach stworzyła pani kilka dużych poetyckich projektów: „Trzecie Dzieci” [2022], „Rozpacz zatrzymano. Głosy” [2023] czy dramat „Gniazdo” [2025].

Projekt „Trzecie Dzieci” trwa już od dwóch lat i będzie kontynuowany. Rozpoczął się 28 października 2022. Wraz z muzykami Serhijem Davydovym, Kyrylem Honcharem i grupą innych wspaniałych ludzi, stworzyliśmy wspólny performans. W 2022 roku w Charkowie mieszkało trzysta tysięcy ludzi. Przed pełnoskalową rosyjską inwazją miasto liczyło od półtora do dwóch milionów mieszkańców. Na nasz koncert-performans przyszło sto pięćdziesiąt osób.

To było dla pani zaskoczenie?

Wtedy po raz kolejny stało się oczywiste, że istnieje zapotrzebowanie na kulturę. Nic nie stanęło na przeszkodzie, aby ludzie przyszli na wydarzenie – ani brak transportu w mieście w tym czasie, ani kolejny blackout dzień wcześniej. Sto pięćdziesiąt osób chciało słuchać poezji. Wiersze zostały napisane nie tak dawno temu, były o wojnie.

„Trzecie Dzieci”, 2022. Wydawca Oleksandr Savchuk (ukr. Видавець Олександр Савчук)

„Trzecie dzieci” [ukr. Треті діти] to my wszyscy, ponieważ każde pokolenie – pierwsze, drugie i trzecie, jest zaangażowane w wojnę w taki czy inny sposób. Nasi dziadkowie lub pradziadkowie brali bezpośredni udział w drugiej wojnie światowej, nasi rodzice żyli z widmem wojny lub z traumą wojenną swoich rodziców. I są także ci, którzy urodzili się lub dorastają w czasie wojny trwającej od jedenastu lat, czyli od 2014 roku.

Czy projekt taki jak „Trzecie dzieci” nazwać lepiej sztuką teatralną, spektaklem, performansem?

Nazywamy to spektaklem, choć bardziej przypomina performans. Za każdym razem, gdy muzycy improwizują, wydarza się coś innego, niepowtarzalnego. Jak dotąd, każdy występ był dostosowany do pomieszczenia, w którym się wtedy znajdowaliśmy – bezpiecznej sali YermilovCentre [ukr. ЄрміловЦентр], które w tamtym czasie służyło jako schron przeciwbombowy i w rzeczywistości było jedynym miejscem, w którym mogliśmy coś zrobić. W Charkowie nadal działają Art Area DK [ukr. Art Area ДК], Kharkiv Media Hub [ukr. Харківський Медіа Хаб], Skhid Opera [ukr. Cхiд Опера].

Zrobiliśmy też dwieście kopii płyt z zapisem „Trzecich dzieci”. Tworzyliśmy płytę przez około rok. Teraz jest już opublikowana książka, dostępna na stronie wydawnictwa Oleksandra Savchuka, która także jest częścią projektu.

Drugi projekt z 2023 roku to „Rozpacz zatrzymano. Głosy” [ukr. Відчаєспинне. Голоси], którego wydawcą jest również Oleksandr Savchuk. To moja książka, która została napisana w latach 2022–2023. Następnie wspólnie z radiem Nakypilo nagraliśmy jej wersję audio. Jest dostępna na stronie internetowej i we wszystkich kanałach naszego radia. Audiobook składa się z autorskiego wykonania wierszy ze zbioru, oryginalnego komponentu muzycznego oraz dźwięków Charkowa z linii frontu. Wszystko to oddaje brzmienie niezłomnego miasta i ujawnia atmosferę terytorium, które od początku inwazji na pełną skalę wykazuje prawdziwie heroiczny opór wobec wroga i aktywnie artykułuje swoje proukraińskie stanowisko. Ekskluzywna sekwencja wideo została stworzona w oparciu o grafiki ilustratora Kostyantyna Zorkina. Projekt powstał przy wsparciu Ukraińskiej Fundacji Kultury. Zrobiliśmy ten projekt w wersji audio oraz jako animację na YouTubie, specjalnie po to, aby ludzie na terytoriach deokupowanych mogli go posłuchać, ponieważ nie zawsze mogą kupić książkę, również nie mogliśmy dotrzeć do wszystkich. Kiedy ją zaprezentowaliśmy, udaliśmy się na niektóre terytoria deokupowane, odwiedziliśmy kilka wiosek i miast. To projekt wolontariacki. 

„Rozpacz zatrzymano. Głosy”, 2023. Wydawca Oleksandr Savchuk (ukr. Видавець Олександр Савчук)

19 marca 2025 roku w Charkowie odbyło się wydarzenie artystyczno-medialne „Poczuj swoich: teatr kontra wojna”. Pani przeczytała wtedy swój debiutancki dramat „Gniazdo” [ukr. Гніздо].

Dramat „Gniazdo” został zaprezentowany 19 marca w ramach inicjatywy „Poczuj swoich: teatr kontra wojna” realizowanej przez Kharkiv MediaHub. Opowiada o Charkowie i jego mieszkańcach, o jedności w czasie wojny. W „Gnieździe” rozgrywa się emocjonalny dramat, który eksploruje tematy straty, pamięci i tożsamości na tle wojny. Głównymi bohaterami są Alek – żołnierz ze znakiem wywoławczym „Wizard” i jego żona Sara, którzy próbują znaleźć swoje miejsce w świecie zmieniającym się przez konflikt. Kluczową postacią jest Barlih (legowisko), dom, który ma swój własny głos. Opowiada o swoim „życiu” i relacjach z mieszkańcami, przywołując wspomnienia tych, którzy kiedyś tam mieszkali. Jaskinia symbolizuje związek między przeszłością a teraźniejszością, odzwierciedlając zmiany, które zaszły w niej z powodu wojny.

Konfrontacja wspomnień o spokojnym życiu przed wojną z rzeczywistością, która teraz otacza bohaterów, jest zintensyfikowana przez muzykę, która dodaje emocjonalny akcent do akcji scenicznej. W finale, podczas głębokiej refleksji nad stratą i nadzieją na odbudowę, bohaterowie zdają sobie sprawę, że ich życie stało się częścią większego procesu przywracania i pamięci. Akceptują swoją przeszłość, jednocześnie przyznając, że wojna odcisnęła niezatarte piętno na ich duszach i ścianach ich domów.

Nie każdy poeta/poetka potrzebuje formy audiowizualnej. Większość publikuje książki papierowe. Ale pani poezja jest często performatywna.

W 2009 roku, kiedy wyszłam na scenę po raz pierwszy, chciałam uciec. Ukryć się gdzieś za kurtyną i zza tej kurtyny czytać. Jednak wkrótce zrozumiałam, że jeśli chcę być widziana, słyszana i, co tu dużo mówić, popularna – muszę nauczyć się prezentować siebie. Mamy bardzo niewielu poetów, którzy potrafią czytać publicznie, dobrze się zaprezentować. Mnie siedem lat pracy zajęło to, abym mogła wyjść na scenę, do szerokiej publiczności. Teraz czerpię z tego radość. I myślę, że podobnie ludzie, którzy przychodzą mnie posłuchać.

Fot. Igor Zagorodny, Kirill Zagorodny

Od samego początku mojej kariery byłam zaangażowana w działania w telewizji, radiu, w wideo i audio, dlatego łączenie różnych środków przekazu w moich projektach jest dla mnie naturalne. Dodatkowo wpływa na to wyjątkowa struktura naszej przestrzeni artystycznej w Charkowie, gdzie popularna jest współpraca między muzykami i pisarzami. I wiem, że to nie jest aż tak rozwinięte w innych miastach. W Charkowie jest to rodzaj jedności artystycznej. Nie rywalizacja, a chęć wzajemnego wspierania się. To zawsze prowadzi do nieoczekiwanych rezultatów. Pojawia się nowa publiczność, powstają ciekawe projekty.

Czy ma pani wpływ na materiał, który puszczany jest w radiu na bazie pani projektów?

Od kilku lat określam się przede wszystkim jako poetka i pracuję w sektorze związanym ze sztuką. Moja praca w radiu jest jej częścią. Przyszłam do Nakypilo jako prowadząca, ale przede wszystkim poetka z własnym doświadczeniem i autorskim projektem. Prowadzę program pod tytułem „Niespieszny poranek z Natalką Marynchak”. Od razu wiedziałam, o co mi chodzi i dlaczego to robię, dlaczego ci, którzy mnie słuchają, tego potrzebują. Mam własną koncepcję niespieszności i tego, że wszyscy musimy jakoś przetrwać stan wojny i jednocześnie nie wypalić się, mieć później jakieś zasoby. Kiedy nadejdzie zwycięstwo, to będzie najwspanialszy, a jednocześnie najstraszniejszy czas, bo będzie trudnym wyzwaniem, znacznie gorszym niż pierwszy rok wojny. To będzie punkt zwrotny, czas na przyzwyczajenie się do nowych form naszego życia, bo ono się znowu zmieni. Chcę, żebyśmy dotrwali do tego czasu w nienajgorszym stanie psychicznym, fizycznym i intelektualnym. Bo kto to zrobi, jeśli nie my. Jak mówi przysłowie: Bóg nie ma żadnych rąk, oprócz naszych.

Ta decentralizacja, która rozpoczęła się w Ukrainie, to najlepsze, co mogło się wydarzyć. Zawsze podaję przykład: kiedy przeprowadziłam się do własnego domu, nie miałam jeszcze samochodu, ale wzięłam łopatę i odśnieżyłam nie tylko moje podwórko i podwórko przed domem, ale także kawałek drogi. Sąsiedzi patrzyli na mnie jak na jakąś dziwaczkę. Piętnaście lat później wszyscy sąsiedzi, którzy mieszkają obok mnie, sprzątają swoją część drogi, ponieważ jest ona nasza, ponieważ wracamy tędy do domu, bo jeżdżą inne samochody, bo może to pomoże karetce przejechać. To niesamowite, że zaczęło się od małego gestu, a dziś tak to wygląda.

Na Zachodzie pojawia się coraz więcej głosów, że Ukraina powinna się poddać, że należy podpisać pokój, aby zakończyć tę wojnę.

W mojej osobistej opinii będziemy zadowoleni tylko ze zwycięstwa, ze zwrotu wszystkich naszych terytoriów. Prawdopodobnie jednak zaspokoi nas, przez pewien czas, zawieszenie broni. Chociaż ja w to nie wierzę. Myślę, że nawet jeśli wygramy, będziemy musieli być przygotowani na to, że nasz sąsiad wystrzeli w nas rakiety. Nie możemy zaprzestać mobilizacji. Kraj musi przynajmniej wiedzieć, ilu jeszcze zostało. Uważam, że prędzej czy później wszyscy pójdziemy na wojnę w takim czy innym charakterze. Teraz mieszkańcy Lwowa, Kijowa, Odesy, Mikołajewa, Zaporoża, Dniepru i Sum są pod tym samym ostrzałem, pociski mogą uderzyć wszędzie. Ale uparcie budzimy się następnego ranka i kontynuujemy pracę. Ta wojna wpływa na nas na różne sposoby, w zależności od tego, gdzie i kiedy się znajdujemy. Będąc w jednym momencie w tej samej kuchni, każdy z nas przechodzi przez zupełnie wyjątkowe doświadczenie. Możemy tylko warunkowo zrozumieć siebie nawzajem, ale kiedy człowiek znajduje się w krytycznej sytuacji, ta nieporównywalność doświadczeń jest pomnożona przez tysiące procent. Kiedy jesteś pod ostrzałem, kiedy jesteś na tej samej ulicy, gdzie rakieta trafiła w budynek, czy kiedy jesteś w tym budynku. Ale nie można dewaluować niczyjego doświadczenia. Każda z tych osób będzie miała własne, unikalne, bezcenne doświadczenie tej wojny. A to już jest kwestia styczna z dziennikarstwem. Należy te doświadczenia opisać, ale tak, aby ta różnorodność nas nie dzieliła, a jednoczyła.

Fot. Kateryna Perewerziewa

our embroideries
are like notches red on the bare flesh
like the wounds cut by glass
by fragments of iron
by pieces of concrete
look right here is a little bird
bloody-red
a shell hit right near me
the hit my great-grandmother remembers
here’s a stitch of black
such a long furrow
of the black burn of black turned earth
my great-great-grandmother’s black longing
for my own longing
and over there my roots speaking
above the slashed red
over the burnt black
as over a mutilated and murdered body
we’ll plant the best
the most painful flowers
and I resist awhile
then take a thread and a needle
and start embroidering

here is my land
this is my long journey
this is a hill in flowers
this is the water we had to make sure we stocked
this is the melted snow that we drank
this is the fire that gave us life
this is my blood
reaching the old world
this is my body
leaning over

Oh Lord
I will keep on
stitching
all the pains my people
have lived through
are all strung on this thread
here’s a red mark of my unbowed will
here’s a black mark of my strength
and all my victorious flowers
that can cover up both the earth and the heart
with their delicate petals
thin shoots soft stems
gossamer scrims
strong ribs

 

April 6, 2022. Natalka Marynchak, translated by Lada Kolomiyets

 

This issue was published as part of PERSPECTIVES – the new label for independent, constructive and multi-perspective journalism. PERSPECTIVES is co-financed by the EU and implemented by a transnational editorial network from Central-Eastern Europe under the leadership of Goethe-Institut. Find out more about PERSPECTIVESgoethe.de/perspectives_eu.

Co-funded by the European Union. Views and opinions expressed are, however, those of the author(s) only and do not necessarily reflect those of the European Union or the European Commission. Neither the European Union nor the granting authority can be held responsible.