Łukasz Jasina

Ostatni dworek

Pan Grzegorz Rąkowski, autor przewodników, udał się lat temu dwadzieścia w podróż po „Polsce Egzotycznej”. Opisywał tak naszą drogą ziemie, na która turyści w zasadzie nie przyjeżdżali. No chyba że mieli jakieś porachunki z przeszłością. Czasem zjechał więc przybysz z Izraela, kombatant AK albo nawet i UPA, albo i historyk filozofii wielki – prof. Świeżawski – wnuk lokalnej dziedziczki, w majętności której powstała fabryka taniego wina.

W każdym razie u nas turystów było mało, a w takim Zamościu – zatrzęsienie. Pan Rąkowski jednak przyjechał i zabytki odkrył. Okazały się nimi nie barokowy kościół i kopiująca Moskwę cerkiew, ale modrzewiowe miejskie dworki. Różne, różniste… Jeden z czasów około napoleońskich, inny – saskich, a jeszcze inne z wieku XIX. Niektóre ładne (Hrubieszów bywał miejscowością numer dwa województwa lubelskiego), inne bidne (zazwyczaj był jednak miejscowością numer dziesięć i dalej). Czasem modrzewiowe, a niejednokrotnie kryte gontem.nW Śródmieściu i na Wójtostwie, na Żeromskiego i Piłsudskiego – tuż obok figury Matki Boskiej upamiętniającej rewolucję 1905 roku (co na to nasza odzyskująca podobno tożsamość sprzed wieku intelektualna lewica?).

Oczywiście gdy pan Rąkowski do Hrubieszowa dotarł, dworki przeszły już przez kilka hekatomb. Najpierw niszczyła je wojna. Potem w latach sześćdziesiątych zabytkowe lochy pod miastem zalano betonem, a na miejscu drewnianych budowli postawiono coś na kształt warszawskiego Osiedla Za Żelazną Bramą. Trochę tam wyżej, ale zawsze gdy idę przez Bagno czuję się bardzo po domowemu.

Ostatni etap walki z drewnianymi budowlami zaczął się jednak w połowie lat dziewięćdziesiątych. W  Hrubieszowie również nastała wolność i zaczęto się bogacić. Oczywiście nie dotyczyło to większości obywateli bo pod tym względem z „cudem gospodarczym” u nas krucho, ale awansujący w społecznej piramidzie lekarze, samorządowcy i handlowcy musieli gdzieś swoje wille postawić. Były to wille porządne: z garażem, kilkoma łazienkami i kolorowym tynkiem. Taki dom to spełnienie marzeń i duma. Wykształceni potomkowie podhrubieszowskich chłopów nie mieszkają już w drewnianych chałupach, ale w domach większych od murowanego dworu pańszczyźnianego właściciela z czasów ich prapradziadków. Drewniane budowle musiały ustąpić. Nikomu nie śniło się wpisywanie ich na listę zabytków – zresztą konserwator zajęty ratowaniem zabytków zamojskich i tak by pewnie tego nie uczynił. Okoliczne społeczeństwo też na destrukcję przyzwalało. Budynki to były w końcu „brzydkie i stare” – choć ci sami ludzie płacili spore pieniądze za oglądanie podobnych budynków w podlubelskim skansenie, w Kazimierzu czy Nałęczowie.

W ten sposób w ciągu piętnastu lat w samym Śródmieściu Hrubieszowa zniknęło kilkadziesiąt budynków. Na ich miejscu stoją obecnie duże betonowe landary. Głosy protestu odezwały się tylko raz. Lat temu dziesięć spłonęło pokaźne gmaszysko przy ulicy Targowej. Było lato i z braku newsów przyjechała to pokazać lubelska telewizja. Sprawa zrobiła się zbyt głośna i budynku już nie zburzono.

Nie ma pardonu. Nieważne czy w budynku mieszkał dawny dziedzic czy kupiec chrześcijański albo też jego żydowski współobywatel. W jednym z budyneczków mieszkał pewien poeta – niejaki Leśmian. I co… Nie ma budyneczku – jest za to rozkoszna łączka, z której można sobie poobserwować miejski stadion.

Jeden dworek jeszcze stoi. Tez pisał o nim pan Rąkowski:

 

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10152050886100611&set=a.10152050861475611.909846.768550610&type=1&theater

http://www.facebook.com/photo.php?fbid=10152050861510611&set=a.10152050861475611.909846.768550610&type=1&theater.

 

Dworek na ulicy Kruczej to już zupełna ruina, a do tego od dawna nikt tu już nie mieszka. Wszelkie klasyczne dworko-chałupowatości są jednak na niej widoczne. Dookoła dworku wznosi się już kilkanaście dużych domów w „nowym stylu”, wypełnionych sytymi ludźmi pielęgnującymi kwiaty doniczkowe. To prawie centrum miasta, a na nowe domy brakuje miejsca. Jedynej pustej przestrzeni w okolicy – kirkutu – przecież się nie zabuduje. Pod tym względem Hrubieszów zachował się inaczej niż wiele okolicznych miejscowości. W tamtych na kirkutach stoją już domki.

Na dworku wisi ogłoszenie sprzedawcy nieruchomości. Chętny na posesję pewnie się znajdzie. Pozostaje problem budynku. Jeśli nikt się o niego nie upomni, zniknie chwilę po sprzedaży. Jeśli taka będzie decyzja – no cóż – drewno płonie szybciej niż cegła.

 

 * Łukasz Jasina, doktor nauk humanistycznych, członek zespołu „Kultury Liberalnej”. Mieszka w Hrubieszowie.

 „Kultura Liberalna” nr 190 (35/2012) z 28 sierpnia 2012 r.