Zapowiedzi dialogu wskazywały, iż premier Nawaz Sharif zdoła zyskać choć minimalne zaufanie islamskich radykałów, którzy władają właściwie niepodzielnie na terenach plemiennych na pograniczu pakistańsko-afgańskim, i którzy otwarcie współpracują z talibami z Afganistanu.

Stało się inaczej, a talibowie z ugrupowania Tehrik-e-Taliban zapowiedzieli, że podejmą kolejne ataki na cele wojskowe i policyjne na terenie całego Pakistanu. W specjalnym oświadczeniu podkreślili jednak, że celem ich głównych ataków będzie prowincja Pendżab, z której wywodzi się premier Sharif, i w którym to regionie ma największą liczbę zwolenników. Wyjaśnili także, iż nie będą to ataki skierowane przeciw ludności cywilnej, nie będzie ataków na bazarach czy w okolicy meczetów i medres. Celem będą wyłącznie wojskowi, policja oraz politycy rządzącej partii.

Cóż wywołało tak gniewną reakcję wojowników Proroka wywodzących się z plemiennych społeczności pakistańsko-afgańskiego pogranicza, którego terytoria od wieków pozostawały we władzy lokalnych plemion i klanów, a nie władz centralnych z Kabulu, Islamabadu czy jeszcze wcześniej – z Delhi?

Talibowie zdecydowali się ogłosić zerwanie jakichkolwiek rozmów z Islamabadem po zabiciu przez rakietę wystrzeloną z amerykańskiego samolotu bezzałogowego ich przywódcy Hakimullaha Mehsuda. Stało się to na przedmieściach miasta Miranashah, stanowiącego swoiste centrum logistyczne pakistańskich talibów. Mehsud był w ostatnich latach jednym z wrogów numer jeden wojsk sojuszniczych w Afganistanie, a jego bojownicy niejednokrotnie wspierali talibów z Afganistanu. Był oczywiście wpisany na listę najbardziej poszukiwanych terrorystów na świecie, a kierowane przez niego ugrupowanie odpowiadało za dziesiątki samobójczych ataków skierowanych przeciw pakistańskim władzom w Islamabadzie.

Mimo to rząd Pakistanu chciał podjąć dialog, uważając, iż rozbicie Tehrik-e-Taliban przy pomocy rozwiązań siłowych jest mało realne i wymagałoby w trudnych warunkach geograficznych pogranicza dużego wysiłku militarnego, pociągnęłoby za sobą wiele ofiar, a co najistotniejsze nie zyskałoby istotnego poparcia społeczeństwa Pakistanu. Po zabiciu Mehsuda talibowie uznali jednak, iż jakiekolwiek negocjacje ze zdradzieckim – jak uważają – rządem w Islamabadzie są bezprzedmiotowe, ponieważ rząd ten godzi się na ataki amerykańskich dronów przeprowadzane od lat na terytorium Pakistanu. Właśnie ataki bezzałogowców już od kilku lat budzą zdecydowany sprzeciw pakistańskiego społeczeństwa, a rząd, który co prawda protestuje co jakiś czas przeciw tym akcjom, uważany jest za nieskuteczny i uległy wobec Waszyngtonu, ponieważ Amerykanie nadal prowadzą wojnę, wykorzystując do tego pakistańską przestrzeń powietrzną.

Ataki dronów budzą zresztą nie tylko gniew Pakistańczyków, wywołują także wiele wątpliwości wśród obserwatorów wydarzeń w Azji Południowej. Oczywiście prawdą jest, iż rakiety odpalane z bezzałogowców na rozkaz płynący z centrum znajdującego się o tysiące kilometrów od miejsca ataku zabiły wielu talibańskich dowódców. Prawdą jest jednocześnie, że wielokrotnie dochodziło do pomyłek, strzelano w domostwa ludności cywilnej, ginęli niewinni ludzie. Właśnie to bezkarne zabijanie niewinnych ludzi wywołuje największy gniew w pakistańskim społeczeństwie i jest oceniane, jako ewidentna agresja na kraj. Przed tą agresją terytorium kraju nie broni słaby i zależny od Waszyngtonu rząd w Islamabadzie – tak uważają coraz liczniejsi lokalni krytycy władz Pakistanu. W tej sytuacji, po zabiciu przywódcy Tehrik-e-Taliban trudno byłoby uwierzyć, iż talibowie zechcą usiąść do stołu rokowań.

Ich nowy przywódca, Mułła Fazlullah, znany wcześniej ze swej radykalnie islamskiej postawy w dolinie Swat, gdzie żądał wprowadzenia prawa szariatu, wie ponadto, iż twarda postawa talibów jest coraz bardziej akceptowana także wśród niższych rangą wojskowych pakistańskich, a antyamerykanizm staje się udziałem coraz większej części społeczeństwa. Posiadając tę wiedzę i deklarując, iż ataki talibów omijać będą ludność cywilną, a dotkną jedynie przedstawicieli politycznych i wojskowych elit Pakistanu, może liczyć na wzrost popularności ruchu talibańskiego nie tylko na ziemiach plemiennego pogranicza, ale także i na innych terytoriach wchodzących w skład Islamskiej Republiki Pakistanu.

Zerwanie dialogu wewnętrznego w Pakistanie to zła wiadomość. Próby siłowego rozwiązania konfliktu zarówno w Pakistanie, jak i w Afganistanie nie przyniosły jak na razie pozytywnych rezultatów. Dialog wydaje się jedyną drogą do osiągnięcia choćby minimalnej stabilizacji w regionie objętym konfliktem i wojną. Lecz aby do takiego dialogu miało dojść, potrzebne są kompromisy i pewien rodzaj politycznej subtelności, która powstrzyma wojskowych przed zabijaniem niemal w przeddzień rozpoczęcia rozmów jednego z głównych aktorów negocjacji.