Film Bartosza M. Kowalskiego jest wciągającym, lecz trudnym portretem dzisiejszej przemocy wśród nastolatków. Historia toczy się w niedużym mieście gdzieś w Polsce, ale może zdarzyć się wszędzie – inspiracją były zresztą podobne wydarzenia, do których doszło w Wielkiej Brytanii. Reżyser przedstawia więc nie miejsca, lecz światy: rodzin, relacji rówieśniczych, realiów szkolnych. Światy te oferują nam pewne szkice do portretu, podpowiadając częściowe odpowiedzi na boleśnie zadawane przez widza w ciągu filmu pytanie: dlaczego? Co sprawia, że młodzi ludzie dopuszczają się zachowań najbrutalniejszych? Czemu, odrzucając empatię, przekraczają granicę psychopatycznej przemocy?

Dzieciństwo w pustce

Przedstawiony świat kończących właśnie podstawówkę dwunastoletnich dzieci, ukazany przede wszystkim na przykładzie dwóch chłopców, pełen jest samotności, frustracji i pustki. Szymek opiekuje się niepełnosprawnym ojcem. Robi mu kanapki, przenosi z łóżka na wózek, pomaga w toalecie. Widać, że ciężar opieki spoczywający na niedojrzałym jeszcze chłopcu jest ogromny, przytłaczający. Widać, że to nie jednorazowa pomoc, ale stały element życia Szymka, który pod nieobecność pracującej mamy zamienia się rolami z dorosłym. Budzi to jego frustrację, z którą nie ma jak sobie poradzić – brak mu kogoś, kto to uczucie mógłby jakkolwiek konstruktywnie przyjąć. Szymek uderza ojca, a ten nie reaguje – być może przyjmuje ciosy, identyfikując się z ogromem tej frustracji. To jednak tylko krótkie wyładowanie; nie na długo starczają także wypalane pokątnie papierosy mające dać kilka wdechów ulgi.

Fot. materiały prasowe Next Film
Fot. materiały prasowe Next Film

Polska badaczka zjawiska, prof. Katarzyna Schier w swej książce „Dorosłe dzieci – psychologiczna problematyka odwrócenia ról w rodzinie” pokazuje, że taka zamiana ról – parentyfikacja – może prowadzić do silnych zaburzeń regulacji emocji, w tym do niemożności ich przeżywania czy rozpoznawania w sobie – aleksytymii. Być może kolejnym, głębszym stadium uniewrażliwienia staje się więc wycofanie empatii, konieczne do psychopatycznej agresji? To jednak tylko element szkicu.

Historia drugiego bohatera, Czarka, jest bowiem opowieścią o ciągłych odrzuceniach i o braku emocjonalnego odzwierciedlania. Matka zajęta młodszym bratem, dominujący, bo już pracujący i utrzymujący rodzinę, przemocowy starszy brat i trudne warunki socjalne – oto obraz codziennego trudu. To także rodzi frustrację, na którą nie pomaga ciągłe międlenie plastelinowej kuli.

Brak uwagi, odrzucenie, nieadekwatność względem potrzeb to zresztą psychologiczne szkice obecne i w innych scenach filmu: pustki między dobrą uczennicą Gabrysią a jej odwożącą ją do szkoły matką, z którą dziewczynka nie zamienia przez całą drogę słowa; patetycznej i kompletnie ignorującej potrzeby dwunastolatków szkoły; ignorancji świata dorosłych, którzy w filmie wyraźnie zawodzą jako opiekunowie. Prawie ich nie ma. Jak przekonuje James Garbarino, badacz młodocianych sprawców przemocy, autor książki „Understanding Abusive Families: An Ecological Approach to Theory and Practice”, to właśnie zaniedbanie przez opiekunów jest często wspólnym mianownikiem życiorysów młodych przestępców.

Fot. materiały prasowe Next Film
Fot. materiały prasowe Next Film

Korzenie przemocy

Młodym ludziom nikt tu więc nie pomaga przeżyć bardzo trudnego wieku, z którym wiążą się również ogromne różnice rozwoju wewnątrz grupy. Chłopcy i dziewczęta muszą poradzić sobie nie tylko z własnymi zmianami, lecz także z tym, że wśród rówieśników przebiegają one w różnym tempie. Na odrzucenie przez grupę narażone są np. wcześnie dojrzewające dziewczęta lub późno dojrzewający chłopcy. W dobie ponownej dyskusji o sensowności gimnazjów pojawia się tu ważne pytanie: czy system, który pozwala dzieciom w tak trudnym wieku rozwojowym, przeżywającym tak duże napięcia, poczuć się „dorosłymi” absolwentami, nie pogłębia tylko ich trudu? Czy wyznaczanie końca szkoły – i często związana z tym zmiana otoczenia – na ten moment nie pokazuje naszego głębokiego niezrozumienia dla roli relacji i więzi w trudnym okresie młodej adolescencji?

W „Placu zabaw” nikt nie pomaga połączyć ze sobą elementów przywiązaniowych i destrukcyjnych. Obiektów rodzicielskich brak – lub są na tyle oddalone, że niedotykalne. Trzeba więc znaleźć dla agresji obiekty zastępcze. Można siebie i własne ciało, jak pokazywał w niedawnym „Baby Bump” Kuba Czekaj. Ale niestety można i inaczej

Wielu widzów może zadawać sobie pytanie, czy warto opowiadać o złu, portretując je jakby z oddali, na chłodno, bez rozbudowanego komentarza. | Bartosz Szymczyk

Dojrzewająca już Gabrysia postanawia wyznać Szymkowi skrywane uczucia. Prosi o pomoc koleżankę, która zdaje się wiedzieć nieco więcej o seksualności, bo używa wulgarniejszego języka i nosi nieodpowiedni do swojego wieku makijaż. Szymek nie jest jednak w stanie przyjąć uczucia Gabrysi. Być może jego dojrzewanie jeszcze się nie rozpoczęło, stąd okrutnie odrzuca to wyznanie. Dziewczynka desperacko próbuje go więc zatrzymać, seksualizując sytuację, przez co naraża się na upokorzenie i publiczne nawet ośmieszenie. Młodzież nie rozstaje się bowiem z telefonami, przez co groźba upublicznienia wstydu jest ogromna.

Wielu widzów po obejrzeniu „Placu Zabaw” może zadawać sobie pytania o to, czy warto opowiadać o naturze zła w ten właśnie sposób – portretując je jakby z oddali, na chłodno, bez rozbudowanego komentarza. Czy takie spojrzenie jest potrzebne? Przecież filmów fabularnych i dokumentalnych o naturze zła mamy wiele. Portretów takich namalowano setki. Odpowiedzi znajdziemy także w książkach psychologów społecznych (np. „Efekt Lucyfera” Philipa Zimbardo, który opisuje, jak dobrzy ludzie potrafią wejść na ścieżkę zła) czy psychoanalityków dziecięcych (np. Alice Miller pokazująca źródła zła w wychowaniu w książce „Zniewolone dzieciństwo. Ukryte źródła tyranii”). Czy film Bartosza M. Kowalskiego mówi nam o naturze młodocianego zła coś więcej? Szkice postaci nie dają nam jakichś wyraźnych odpowiedzi na pytanie „dlaczego”. Przecież znacznie więcej młodych ludzi cierpi z powodu gorszych odrzuceń, większych frustracji i zaniedbania, głębszej pustki.

Fot. materiały prasowe Next Film
Fot. materiały prasowe Next Film

Znudzeni mordercy

Na największej w Polsce konferencji psychoterapeutycznej, która odbyła się na przełomie października i listopada 2016 r., poświęconej właśnie problematyce wzrostu agresji społecznej, dr Cezary Żechowski przywoływał prace Jaaka Pankseppa. Ten neurobiolog i psycholog ewolucyjny rozróżnił zachowania agresywne na takie, które są kierowane gniewem i furią, a więc wiążą się z frustracją, niemożnością realizowania swoich pragnień i potrzeb, oraz takie, które kierowane są drapieżnictwem, polowaniem i w pewnym sensie poszukiwaniem doznań. Podstawowa różnica między nimi jest taka, że choć zachowania agresywne kierowane gniewem i furią mogą być związane z wyżyciem się na innym obiekcie, rozładowaniem i chęcią zadania mu cierpienia, to jednak są przeżywane jako nieprzyjemne. Nie lubimy na nikogo krzyczeć. Natomiast zachowania związane z polowaniem na doznania poprzez krzywdzenie ofiary pociągają za sobą uczucia przyjemne i zachęcają nas do kontynuacji.

Wydaje się, że film dotyka jednej ważnej prawdy o przemocy. Bezpośrednio przed okrutną zbrodnią jej sprawcy chodzą bez celu po galerii handlowej, nie mogą nawet pograć na konsoli z powodu zamknięcia sklepu. Są znudzeni, zupełnie nie wiedzą, co w tym kolorowym świecie ze sobą zrobić. Co prawda już wcześniej tego dnia byli sprawcami innej – mniejszej – przemocy, jednak właśnie nuda jest tu istotna. To ona popycha ich w stronę szalonego, okrutnego pomysłu. To ona powoduje, że przemoc staje się rozrywką. To prawda brutalna, bo pokazuje naszą zwierzęcą naturę. Drapieżniki, by zdobyć pożywienie i przetrwać, polują, by uczyć się polowania, ale polują także z nudy, dla rozrywki. Jako ludzie mamy jednak aparat, który powoduje, że działania takie nazywamy okrucieństwem i mamy możliwość się zatrzymać. Bohaterowie tego nie robią. Podglebiem dla ich przemocy były co prawda ich frustracje, ale sposób, w jaki znaleźli dla nich ujście, jawi się jako przyjemność dostarczania sobie doznań, przyjemność drapieżnika.

Bartosz M. Kowalski kreśli nie tylko portret przemocy adolescentów, portret zaburzeń zachowania o psychopatycznej skali i złożonym podłożu, ale też portret kultury, która poprzez zaniedbanie i opuszczenie oraz udoraślanie dzieci ponad miarę powoduje frustracje, odcięcia i nudę bycia pozostawionym samemu sobie. Nudę pełną pustki, która każe zapełnić się choćby w psychopatyczny sposób. Dla równowagi jednak warto ujrzeć i drugą stronę medalu: prof. Zimbardo, który wiele lat poświęcił na badanie źródeł zła, koncentruje się obecnie na poszukiwaniu wyznaczników codziennego bohaterstwa, a jedna z placówek prowadzących działania społeczne i edukacyjne na rzecz dzieci oraz badania naukowe w ramach Heroic Imagination Project została niedawno otwarta w Gliwicach. Jestem pewien, że pytania o to, skąd się bierze dobro, jak je wzmacniać, kształtować i promować, także zasługują na wiele filmów. Prawdopodobnie dużo więcej, niż dotąd powstało.

 

Film:
„Plac zabaw”, reż. Bartosz M. Kowalski, Polska 2016.

 

*Ikona wpisu: fot. materiały prasowe Next Film