Najpierw antyszczepionkowcy, identyfikujący się jako „polskie żółte kamizelki”, zaatakowali punkt szczepień w Grodzisku Mazowieckim. Tydzień później w Zamościu podpalono mobilny punkt szczepień i siedzibę sanepidu.

Wzmożenie tego typu osób, dotychczas widoczne głównie w internecie, teraz zmaterializowało się w postaci fizycznych ataków i obelg. W Grodzisku pobito ochroniarza i grożono ratownikom, którzy chcieli go opatrzyć. Na miejscu interweniowała policja, dwie osoby zatrzymano, a protesty przeniosły się pod miejscową komendę. Atak ostro potępił minister zdrowia Adam Niedzielski – dziękując funkcjonariuszom, powiedział, że „tu nie ma z kim dyskutować. Tu trzeba piętnować”. Osoby, które broniły punktu szczepień, zostały odznaczone, a sam minister próbował później zachęcać do szczepień w gminie Jeżowe na Podkarpaciu, gdzie sprzeciw wobec szczepionek jest największy. Jeszcze ostrzejsze słowa padły po wydarzeniach z Zamościa, które Niedzielski określił jako „akt terroru wymierzony w państwo”.

[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2020/09/08/trzeci-obieg-koronawirus-i-alt-internet-w-polsce/” txt1=”Trzeci obieg. Koronawirus i alt-internet w Polsce” txt2=”Przeczytaj tekst Jakuba Bodzionego” pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2020/09/image1-11-550×393.jpg”]

PiS wyhodował ekstremizm

Problem w tym, że ten terroryzm po części jest efektem pobłażliwego podejścia prawicy do ruchów antyszczepionkowych. Autorytet Niedzielskiego jest podkopywany przez członków rządowej koalicji, na co pozwala słaba polityczna pozycja ministra – dość wspomnieć działania posła Janusza Kowalskiego z Solidarnej Polski i posłanki Anny Siarkowskiej z Prawa i Sprawiedliwości. Interweniowali oni w jednym z domów dziecka, gdzie dzieci miały być rzekomo zmuszane do szczepień, pomimo że wszyscy podopieczni mieli wymagane zgody opiekunów. Apel dyrektorki placówki o działanie Rzecznika Praw Dziecka spotkał się z wymownym milczeniem.

PiS ma zresztą tradycję nonszalanckiego stosunku do obostrzeń sanitarnych wprowadzanych przez własny rząd. Wszyscy pamiętają zdjęcia Jarosława Kaczyńskiego, który jednego dnia „bez żadnego trybu” odwiedzał zamknięte cmentarze, a później jako jedyny na uroczystości zaprzysiężenia na wicepremiera pojawił się bez maseczki.

Uderzająca jest również w tej kwestii bierność prezydenta. W przeddzień kolejnej fali zachorowań Andrzej Duda jest zajęty urlopem, który przerwał na wizytę na igrzyskach w Tokio i reklamowanie odzieży patriotycznej. W temacie szczepień wykazał się jeszcze podczas kampanii prezydenckiej, kiedy wykorzystał suflowane przez pracowników TVP pytanie, aby puścić oko do antyszczepionkowców i powiedzieć, że „nie szczepi się na grypę, bo uważa, że nie”, i chwilę później dodać, że „absolutnie nie jest zwolennikiem jakichkolwiek szczepień obowiązkowych”.

O ile zachowanie Dudy możemy łatwo podciągnąć pod ogólną apatyczno-urlopową tendencję, którą charakteryzuje się jego prezydentura, to trudno uznać, że działania Kowalskiego i Siarkowskiej mają miejsce bez milczącej aprobaty prezesa Kaczyńskiego.

Cyniczny dwugłos prawicy

Ten swoisty dwugłos prawicy – gdzie po jednej stronie znajduje się premier Morawiecki i minister Niedzielski, a po drugiej członkowie koalicji rządzącej, w najlepszym razie wykazujący się wiele mówiącym milczeniem w sprawie szczepień – zdaje się politycznie zamierzonym działaniem. Pozwala to, po pierwsze, na utrzymanie oficjalnego kursu o konieczności szczepień, a po drugie – na utrzymanie radykalnej części elektoratu, która kwestionuje oficjalną politykę rządu.

Tworzy to iluzję wewnętrznego dialogu – czym prawica chce powstrzymać wielomiesięczne niekorzystne tendencje w sondażach. Działanie to ma również swój zewnętrzny cel. Zdecydowany sprzeciw wobec szczepionkowych sceptyków wymagałby twardego postawienia się Konfederacji. A na to rząd, dysponujący niepewną większością, nie może sobie pozwolić. Szczególnie że Konfederaci mogą potencjalnie pomóc PiS-owi w uchwaleniu tak zwanego lex TVN, po tym jak Jarosław Gowin wykluczył głosowanie za tym projektem.

Ten stan rzeczy warto zestawić z dwoma informacjami. Po pierwsze, polski program szczepień stanął w miejscu. Dwie dawki przyjęło 45 procent społeczeństwa. Jednak, co bardziej znamienne, maleje liczba nowych osób, które przyjęły pierwszą dawkę. Grecja, Hiszpania, Portugalia, Włochy, Niemcy i Francja są na dobrej drodze, aby przekroczyć próg 60 procent zaszczepionych. W Danii w pełni zaszczepiono ponad 55 procent społeczeństwa, a kolejne 20 procent czeka na drugą dawkę. Tymczasem w Polsce kolejne punkty planują zamknięcie swojej działalności, a niewykorzystane szczepionki piętrzą się w szpitalnych magazynach.

„Wcześniej leczyliśmy głównie osoby, które nie zdążyły się zaszczepić. Teraz preparaty dostępne są od ręki, a ludzie, którzy lądują w szpitalu i umierają w ogromnej większości są niezaszczepieni. Jesienią będzie koszmar”, mówi mi lekarz współkoordynujący program szczepień w podwarszawskiej miejscowości.

Po drugie, przywołane powyżej kraje, które zmierzają w kierunku osiągnięcia tak zwanej odporności populacyjnej, uzyskały to poprzez zapowiedzi nowych obostrzeń. W Grecji, Francji, we Włoszech czy na Słowacji osoby niezaszczepione spotkają się z szeregiem restrykcji. Bez szczepionkowego certyfikatu niemożliwe będzie wejście do kina, teatru, restauracji, siłowni, a w niektórych przypadkach nawet do centrum handlowego Zgodnie z doniesieniami dziennikarzy RMF FM, polski premier nie planuje podobnych działań.

[promobox_wydarzenie link=”https://kulturaliberalna.pl/2021/08/03/obowiazkowe-szczepienia-na-covid-19-liberalizm-kasia-wigura//” txt1=”Czytaj także tekst” txt2=”Liberałki za obowiązkowymi szczepieniami na covid-19″ pix=”https://kulturaliberalna.pl/wp-content/uploads/2021/08/pexels-photo-5863334.jpg”]

To pokazuje, że rząd tradycyjnie pokazuje swoją siłę jedynie wobec słabych, kiedy sam pozostaje bezbronny wobec ekstremistów. Bo jak inaczej tłumaczyć fakt, że ani prezydent, ani premier lub jakikolwiek minister nie pofatygował się na Podlasie czy Podhale, aby tam namawiać do szczepień? Dlaczego możliwe są spektakularne akcje przeciwko protestującym osobom LGBT+ i kobietom, a nie wobec tych, którzy są rzeczywistym zagrożeniem dla społeczeństwa?

Nasuwa się jednoznaczna odpowiedź – to strach przed tym, że bardziej radykalna część elektoratu zwróci się ku Konfederacji. A na to PiS, które od miesięcy nie potrafi w ramach rządzącej koalicji przegłosować istotnych ustaw, nie może sobie pozwolić. Dla rządzącej prawicy wybór pomiędzy ryzykiem politycznym a epidemiologicznym jest jasny. Takie podejście, w połączeniu z niskim poziomem zaszczepionej populacji, jesienią najprawdopodobniej skończy się w jeden sposób – kolejnym lockdownem albo, co gorsze, trudnym do przewidzenia chaosem.