Życiem dwudziestotrzyletniej Rakel (Kristine Kujath Thorp) rządzi chaos: jej pokój określony jest jako „pierdolnik z tysiącem nieskończonych projektów”, jej zawodowe marzenia obejmują spektrum od astronautki, przez rysowniczkę i gajową, po testerkę piwa. Gdy spada na nią wiadomość o ciąży, niedookreślony zostaje zarówno jej początek, jak i współtwórca. Przekonanie o fundamentalnym życiowym chaosie zdaje się największym kontrargumentem dla wejścia w rolę matki i stanowić będzie główne wyzwanie dla bohaterki „Ninjababy”: choć pozornie najostrzejsze spory prowadzić będzie ze swoim nienarodzonym dzieckiem, tak naprawdę będzie musiała zmierzyć się z samą sobą.

Walorem filmu Flikke jest to, że proces ten został oddany w słodko-gorzkiej konwencji, która nie wpada w schematy światopoglądowych dyskusji wokół nienarodzonego dziecka. Wraz z Rakel przejdziemy kolejne etapy, które przemierzaliśmy także za nastoletnią „Juno” [2007] Jasona Reitmena: od rozważenia kwestii aborcji, przez adopcję, po warianty ułożenia sobie życia z dzieckiem i ewentualnym partnerem. Poznajemy tu nie tylko spektrum fizjologicznych stanów i emocjonalnych wahań, które niesie ciąża – od wyparcia, przez przerażenie, nadzieję na dobry scenariusz, ataki poczucia winy czy baby blues. Bezkompromisowy scenariusz oddaje też sprawiedliwość niuansom kobiecego pożądania: o ile jeden z potencjalnych ojców pociąga Rakel przede wszystkim maślanym zapachem („Mos Aikido”), inny zapada w pamięć przez skłonności do metafizyki oraz walory fizjonomiczne, którym bohaterka nie potrafi się oprzeć („Jezutas”). Zwarte dialogi fenomenalnie przekraczają przy tym granice flirtu i niezręczności: nieśmiałe zaproszenie Rakel na kawę może błyskawicznie przejść w poinformowanie zapraszającego, że jest sprawcą ciąży, na co ten zareaguje stoicko: „dużo się dzieje w tej rozmowie”.

Materiały prasowe dystrybutora Aurora Films.

Głosy mężczyzn

Portrety mężczyzn w „Ninjababy”, choć zarysowane ironicznie, nie sprowadzają ich do stereotypu demonów odpowiedzialnych za opresję bohaterki – choć ta, w chwili gniewu na swój los, nie zawaha się przed postulatem powszechnej wazektomii nastolatków. Trajektoria rozwoju męskich postaci pozostaje w filmie dość przewrotna. Na pierwszy rzut oka zdają się sprowadzeni do obsesji bzykania czy Warhammera; szybko jednak okazuje się, że to Rakel po trafieniu na rozrywkę długowłosych nerdów potrafi ich przebić zaangażowaniem w grę. O ile jej partnerzy reagują zakłopotaniem czy wyparciem na informację o prawdopodobnym ojcostwie, szybko jednak dorastają do przyjęcia tej roli. Jeden z najciekawszych dramaturgicznych momentów filmu pojawia się, gdy problemem bohaterki przestaje być osamotnienie w poszukiwaniu scenariusza na poradzenie sobie z dzieckiem, ale raczej nadmiar możliwych kierunków działania. Oczywiście nie zabraknie przy tym motywu rywalizacji potencjalnych ojców, znanego chociażby z „Bridget Jones: W pogoni za rozumem” [2004] czy wspomnianego przez same bohaterki „Mamma Mia” [2008]: w przypadku mężczyzn z „Ninjababy” walka pozostanie raczej ukryta i rozstrzygnięta przez decyzję o rozdzieleniu batoników. Z ust jednego z nich Rakel usłyszy kwestię analogiczną do tego, co zachwycało Juno w nastoletnim ojcu jej dziecka, Holym Bleekerze: kiedy na nią patrzy, nie skupia się na jej brzuchu, ale na niej samej. Drugi natomiast dostrzeże w rodzicielstwie szansę na rozwój i zacznie walczyć o przekonanie do niego Rakel: „Człowiek czuje się spełniony tak egzystencjalnie. Myślę, że dla mnie byłoby to zarąbiście dobre. Dla ciebie też”.

Materiały prasowe dystrybutora Aurora Films.

Głos dziecka

Najważniejsza rozgrywka dotyczyć będzie jednak konfrontacji Rakel z tytułowym „Ninjababy”. świat wewnętrznych przeżyć bohaterki poznamy przez dialogi z nienarodzonym dzieckiem. Zacznie je ona rysować jako podstępny byt, który wkradł się do jej brzucha i „bawi się tam w chowanego”, niebawem przyjmie on charakter wizji. Z kreskówkowej postaci bobas szybko przeistoczy się w równoprawnego partnera do rozmowy, który próbuje pokierować swoim rozwojem i decyzjami matki. Będzie on punktował psychologiczne deficyty, jakie przejawia jego domniemany ojciec, czy negocjował z Rakel wybór potencjalnych rodziców zastępczych (mocną kandydatką pozostanie Angelina Jolie). Stworzenie postaci „Ninjababy” okazało się ciekawym pomysłem na wybrnięcie z debaty o podmiotowość nienarodzonego dziecka: jego status pozostaje niedookreślony – choć zdaje się mówić własnym głosem, z drugiej strony pozostaje projekcją wewnętrznych napięć bohaterki. To właściwie uogólniony głos dyscyplinującej krytyki czy wcielonego poczucia winy, który sięga od wyrzutów o pozostawione pod łóżkiem kanapki, po wyliczanie strachów Rakel – chociażby o choroby, które mogła na nie sprowadzić w okresie, kiedy imprezowała nieświadoma ciąży. Kulminacją narastającego między postaciami napięcia staje się wyznanie Rakel: „Chcę się ciebie pozbyć, tak by nie czuć się winna do końca życia. Nie mam czasu na dzieci”, na co Ninja odpowie: „Ja też ciebie nie chcę”. Walorem filmu Flikke jest to, że moment narodzenia wcale nie musi przy tym stanowić magicznego rozwiązania tego konfliktu. Z drugiej strony, zagadkowości postaci Ninjababy przyda to, że ukazuje się on w metafizycznej wizji jednemu z potencjalnych ojców jako niezależny byt, czym przekonuje go do decyzji o przyjęciu rodzicielstwa.

Własny głos

Materiały prasowe dystrybutora Aurora Films.

Jedną z najciekawszych literackich narracji o lękach związanych z nieoczekiwanym macierzyństwem pozostaje „List do nienarodzonego dziecka” [1975] Oriany Fallaci. Narracja włoskiej pisarki rozlicza się z wieloma lękami, które dotykają także Rakel: za przyjęciem roli matki staje tu jednak fundamentalny argument – akceptacja przypadkowości, która wliczona jest być może w całe stworzenie: „Cóż mnie obchodzi, że zaczęłoś się przez przypadek i być może przez pomyłkę, czyż świat, w którym żyjemy, nie zaczął się również przez przypadek i może przez pomyłkę? Niektórzy twierdzą, że na początku nie było nic oprócz wielkiego spokoju, wielkiej nieruchomej ciszy, potem przeskoczyła iskra, nastąpił wybuch i to, czego nie było, zaczęło być”. Jak zauważa Fallaci, strach dotyczy nie tylko przyjęcia roli matki, ale i samego stworzenia, które pojawia się dzięki niej – od „pierwszej ludzkiej istoty”: „Prawdopodobnie gdyby owa istota, ona lub on, mogła wybierać, przestraszyłaby się i odpowiedziała: nie, nie chcę się urodzić. Ale nikt jej nie pytał o zdanie i tak urodziła się, żyła i umarła, urodziwszy inną ludzką istotę, której nie pytała o zdanie, ta zaś postąpiła podobnie i tak przez miliony lat, aż do nas dwojga”. Rakel pozostaje jednak sama zakładniczką poczucia winy – a także tęsknoty za uporządkowaniem własnego życia i wykluczeniem z niego władzy przypadku, którego kulminacją zdaje się pojawienie się dziecka. Nie przestaje żywić nadziei na pełnię życia, które być może na zawsze pozostanie gdzie indziej.

 

Przypis: 

Oriana Fallaci, „List do nienarodzonego dziecka”, tłum. Joanna Ugniewska, Świat Książki, Warszawa 2017.

 

Film: 

„Ninjababy”, reż. Yngvild Sve Flikke, prod. Norwegia 2022.