Znowu spór o prawo do aborcji. Czy w Polsce będzie tak już zawsze?
Najgorzej byłoby, gdyby główną konsekwencją kolejnej dyskusji o aborcji było okopanie się wszystkich na swoich stanowiskach i ognista wymiana oskarżeń.
Najgorzej byłoby, gdyby główną konsekwencją kolejnej dyskusji o aborcji było okopanie się wszystkich na swoich stanowiskach i ognista wymiana oskarżeń.
Aborcja stała się zakładniczką permanentnej kampanii wyborczej. Z jednej strony są partie, które korzystają na tym, że obiecują legalizację przerywania ciąży, a z drugiej – takie, które zbijają kapitał na tym, że hamują w tej sprawie. W sprawie aborcji należy więc raczej oczekiwać nieustających obietnic, ale nie porozumienia.
Pytanie w referendum na temat aborcji to kwestia socjotechniki. Może być zadane na wiele sposobów, tak że ta sama treść w zależności od formy jej przedstawienia będzie odmiennie rozumiana i przez to uzyska różne odpowiedzi od tych samych respondentów. A to tylko jeden z sześciu powodów, które pokazują, że referendum w sprawie aborcji to zły pomysł.
Aborcja, związki partnerskie, definicja gwałtu nie są drugorzędnymi tematami obyczajowymi, tylko sprawami bardzo pilnymi, dotyczącymi życia i śmierci. Jeśli rząd będzie czekać z ich uregulowaniem, to straci wiarygodność.
Legalna aborcja była jednym z głównych tematów Koalicji Obywatelskiej i Lewicy w kampanii wyborczej. Jednak nie mają one w tej sprawie większości w parlamencie. Jakie scenariusze są w grze?
Wbrew opiniom, które można poczytać na twitterowej lewicy, Platforma Obywatelska nie jest partią fanatyków turbokapitalizmu. W sprawach gospodarczych różnice między partnerami przyszłej koalicji rządowej są mniejsze, niż się zwykle przyjmuje.
Po pierwsze – prezydent powinien jak najszybciej powierzyć misję tworzenia rządu premierowi, którego poprze Sejm. To nie jest dobre dla PiS-u, ale jest dobre dla państwa. Po drugie – rozliczanie teraz jednego z demokratycznych koalicjantów z tego, że nie zmienił zdania w sprawie aborcji, jest teraz dobre dla PiS-u, a nie dla państwa.
Radykalne działania PiS-u doprowadziły do tego, że w trakcie jego dwóch kadencji prawa kobiet przestały być tematem tylko dla zaangażowanych feministek i, sądząc po wielkości demonstracji, stały się co najmniej tak samo ważne, jak praworządność. PiS sprawiło, że o aborcji kobiety w Polsce zaczęły mówić z podniesioną głową, zaczęły żądać prawa do niej jako gwarancji swojej godności.
Kobiety straciły w Polsce prawo do siebie samych, tylko dlatego, że są w ciąży albo przeprowadziły aborcję. Nie jest to zapisane w żadnym kodeksie, jest to utrata domyślna, uzasadniania lękiem albo wewnętrznym przekonaniem innych osób, które przejmują życie i wolność kobiety w swoje władanie.
Równouprawnienie kobiet sprowadza się nie tylko do praw wyborczych czy parytetu w zarządach, ale do życia w ostatecznym i pierwotnym tego słowa znaczeniu. Bez równouprawnienia kobiety umierają w szpitalach, bo nie są traktowane jak ludzie.
Wraz z momentem zajścia w ciążę kobieta musi liczyć się z faktem, że w imię dbałości o jej ciążę może się zdarzyć, że ktoś skaże ją na „śmierć, skrzywdzenie lub cierpienie fizyczne, seksualne lub psychiczne”, właśnie dlatego, że jest kobietą (w ciąży). To jest kobietobójstwo à la polonaise.
Książka Karoliny Wigury i Tomasza Terlikowskiego stała się źródłem wielu przychylnych i krytycznych komentarzy. Czy warto rozmawiać? I co się w takiej rozmowie mówi, gdy już do niej dojdzie?
Często słyszeliśmy pytanie: „po co w ogóle rozmawiać z osobą, która się z tobą nie zgadza, przecież to jest tylko strata czasu” – mówi Karolina Wigura, wraz z Tomaszem Terlikowskim, współautorka książki „Polka ateistka kontra Polak katolik”.
„Nie ma głupszego pojęcia w naszej debacie publicznej jak «symetryzm». To pojęcie zakłada, że ludzie mają się określać nie wobec konserwatyzmuliberalizmu, czy choćby prawicy–lewicy, tylko wobec dwóch central partyjnych” – mówi były marszałek Sejmu i polityk prawicy Marek Jurek.
Film oparty na prozie Annie Ernaux to opowieść o samotnej walce kobiety o prawo do decydowania o własnym ciele i życiu. Bohaterka nie propaguje żadnej ideologii i nie narzuca nikomu własnych racji.