Paweł Brożyński

Rich and sexy

Wyobraźmy sobie spacer po mieście, który rozpoczyna się od wizyty w starym zakładzie fryzjerskim, dalej wiedzie przez antykwariat, podupadające delikatesy, zakład szewski i fotograficzny, pracownię parasolnika, lokal dancingowy i wreszcie rzadko odwiedzaną cukiernię. Zwiedzamy skansen? Nie, spokojnie, zmieniamy tylko mapę miasta Krakowa.

Jeżeli małe punkty usługowe i stare, „kultowe” miejsca są solą miejskiej ziemi, to krakowskiej ziemi soli zdążyło ubyć już niemało. Dawna – przez mało kogo pamiętana – pięciopoziomowa księgarnia Odeon zmieniła się w popkulturowy Empik, na potrzeby budowy hotelu Andel’s i Galerii Krakowskiej zburzono legendarny bar mleczny Smok, w niemniej legendarnym kinie Wanda kupić można obecnie nabiał, słodycze i pieczywo. W ciągu ostatnich dwóch lat z mapy Krakowa zniknęły dwie ważne galerie sztuki – F.A.I.T (który działa nadal jako fundacja) oraz Delikatesy. Coraz częściej mówi się o możliwości likwidacji bądź przeniesieniu siedziby dwóch innych. Nie wolno jednak pogrążać się w żałobie ani tym bardziej fantazjować o męstwie stołecznych obrońców KDT. Należy bez uprzedzeń i sentymentów rozważać każdy z przypadków osobno, za każdym razem od nowa zadając sobie pytanie, dlaczego akurat to miejsce ma rację bytu? Perspektywy: finansowa, społeczna i kulturowa powinny ze sobą współgrać, a nie wzajemnie się wykluczać.

W Krakowie artyści próbowali już badać relacje między biznesem a kulturą. Nazwisk ich dzisiaj już się nie pamięta. Pozwolę sobie zatem przypomnieć wybiórczo duet Rahim Blak, tworzony przezeń art world™ oraz zbudowaną przezeń markę POKA POKA. Rahim Blak próbował połączyć środowisko biznesowe i artystyczne, zbratać deweloperów z twórcami, copywriterów z kuratorami. Wynikiem tej alchemii miał być nieznany dotąd w Krakowie intelektualny ferment, rozbicie zastanych schematów, otwarcie formy. Działaniom tym towarzyszyło nieskromne hasło – „sztuka, która naprawdę działa”. Czy zadziałała? Trudno powiedzieć, bo nie spodziewaliśmy się chyba niczego konkretnego: jak można spodziewać się konkretów po tak ogólnych deklaracjach? Trudno odczuwać zatem rozczarowanie, bezsens czy też upajać się krytyką owych poczynań. Lepiej jest pytać: czego chcemy się spodziewać? Jakie cele na tym polu są dla nas a) ważne, b) osiągalne?

Podobne pytania stoją u podłoża tworzonego przez Mateusza Okońskiego, Jakuba Skoczka, Jakuba Woynarowskiego oraz Anetę Rostkowską projektu SÓL. Ogniskując uwagę mieszkańców Krakowa na punktach handlowo-usługowych, które przetrwały polską transformację, galopujące podwyżki czynszów w centrum miasta oraz rynkową konkurencję, pomysłodawcy projektu raz jeszcze rozpoczynają debatę na temat relacji sztuki i pieniędzy. SÓL nie ma na celu bratania silnych, głodnych sukcesu pracowników agencji reklamowej z prężnie działającymi, głodnymi sukcesu młodymi artystami. Chodzi o przyjrzenie się działalności tych, którym się nie wiedzie, a którzy być może mają nam wiele do zaoferowania. Z tego, co mi wiadomo, projekt wolny jest od grania na „przewidywane rezultaty”. Nie grozi nam więc wizja tworzenia skansenu w centrum miasta, sztuce zaś nie grozi chyba wizja redukcji do roli maszynki wypracowującej wartość dodaną. Co stanie się z solą krakowską? Czy punkty usługo-handlowe przetrwają, czy upadną? Tego nie wiemy. Na razie powstaje alternatywna mapa miasta – poróżniona, ale i nieodłącznie związana z mapą dobrze nam wszystkim znaną. Spacerując po Krakowie i konsumując „sól” krakowską, bierzemy udział w socjologiczno-ekonomicznym eksperymencie oraz współtworzymy rozsiane i ciągle zmieniające się dzieło sztuki. Czego możemy spodziewać się po SOLi? Ważne dla nas jest to, żeby zdiagnozować, których kryształków soli na prawdę potrzebujemy. Skupmy się oczywiście przy tym na działaniach afirmatywnych, a nie na skreślaniu niepotrzebnych. Osiągalna jest odbudowa, a może tylko dowartościowanie mikrospołeczności tworzących się wokół punktów handlowo-usługowych. Osiągalne jest również zmniejszenie uprzedzeń wobec wizji kultury wypracowującej PKB. Chodzi o to, żeby pozwolić sobie na myślenie, że możemy być – odwracając slogan berliński – „Rich and sexy”. Jeżeli dopuścimy taki scenariusz, może się udać.

***

Autorzy projektu SÓL zachęcają do przesyłania na adres: [email protected] materiałów i informacji na temat zapomnianych i niedocenianych obszarów tkanki miejskiej Krakowa (fotografie, wspomnienia, historie), takich jak choćby zdjęcie poniżej.

Zakład naprawy wiecznych piór. Kraków, ul. Szpitalna (fot. Justyna Gryglewicz)

* Paweł Brożyński, prezes Fundacji SPLOT.

„Kultura Liberalna” nr 114 (11/2011) z 15 marca 2011 r.