0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Czytając > KACZMAREK: Czy jesteśmy...

KACZMAREK: Czy jesteśmy na froncie? O „Reakcji. Niewypowiedzianej wojnie przeciw kobietom” Susan Faludi

Emilia Kaczmarek

Czy jesteśmy na froncie?

Susan Faludi ReakcjaTytuł wydanej niedawno w Polsce książki Susan Faludi to tłumaczenie znanego socjologicznego terminu backlash. Jak pisze Agnieszka Graff, tytułowa „reakcja” oznacza „zmasowany kontratak konserwatywnej kultury, REAKCJĘ na drugą falę feminizmu, (…) gwałtowne cofnięcie” [1]. Jak pisze sama Faludi: „Reakcja nie jest spiskiem, nie ma ani swojej rady, ani centrali rozsyłającej agentów” [2]. O jakiej więc wojnie z kobietami pisze autorka? I czy nadal jesteśmy na froncie?

Tekst Faludi jest drobiazgową analizą amerykańskiej kultury lat 80. Po co wydawać dziś w Polsce taką książkę? Z dwóch powodów. Po pierwsze, dzieło Faludi jest uważane za klasykę feministycznej literatury (ukazało się w serii Biblioteka Kongresu Kobiet). Po drugie, większość opisywanych w nim problemów pozostaje aktualna.

Faludi analizuje amerykańskie filmy, seriale, publicystykę i kampanie reklamowe. Wszystkie te zjawiska interpretuje przez pryzmat sytuacji kobiet. Czy ta jednowymiarowość opisywanego przez Faludi świata wynika z jej przewrażliwienia? Czy ocenianie każdej reklamy pod kątem wizerunku przedstawianych w niej kobiet to ograniczenie, obsesja? A może brak dystansu lub poczucia humoru? Nie. Jest to po prostu rzetelna, dziennikarska robota. Tylko przez zebranie pojedynczych przypadków możemy uzyskać całościowy obraz. Jak pisze Faludi: „Wszystkie te szyfry, perswazje, szepty, pogróżki i mity prowadzą potraktowane całościowo zdecydowanie w jednym kierunku: starają się wepchnąć kobiety z powrotem w «akceptowalne» role – córeczki tatusia, rozszczebiotanej romantyczki, aktywnej budowniczki gniazda lub biernego przedmiotu miłości” [3].

Jak działa reakcja?

Backlash przypomina kulę śnieżną. Jedne zdarzenia pociągają za sobą następne. Reakcyjny przekaz przybiera na sile, mimo że nie jest przez nikogo sterowany. Faludi rozpoczyna swoją opowieść od weryfikacji kilku popularnych statystycznych mitów. W 1986 roku gazety publikują nierzetelne badania socjologiczne na temat kobiet. Wynika z nich, że wykształcona kobieta po trzydziestce ma zaledwie 20 procent szans na znalezienie męża. „Statystyki znalazły się na pierwszych stronach niemal wszystkich gazet, w niemal wszystkich serwisach informacyjnych i programach talk show. Pojawiały się w serialach komediowych, (…) w pismach kobiecych, (…) w dziesiątkach poradników, w serwisach randkowych, na wieczorowych kursach poświęconych związkom i na kartkach świątecznych. Magazyn reklamowy „The Street Fare Journal” umieścił te wyniki badań w autobusach miejskich w całym kraju, dzięki czemu niezamężne pasażerki mogły w drodze do pracy studiować wizerunek samotnej dziewczyny w ślubnym welonie i umieszczony obok wykres przedstawiający jej żałośnie niskie szanse na zamążpójście” [4]. Kłamstwo powtarzane tysiąc razy staje się oczywistością. Sprostowania samych naukowców nikogo nie interesują (w końcu 60 procent szans na wyjście za mąż to żadna sensacja).

Pseudonaukowy przekaz kształtuje wizerunek kobiet w popkulturze. Niezależni mężczyźni ukazywani są najczęściej jako cieszący się życiem i zafascynowani swoją karierą kawalerowie. Niezależna kobieta nie ma przyjaciół, jest znerwicowana i przemęczona, cierpi z powodu braku męża i bezpłodności. Jest niczym bohaterka „Fatalnego zauroczenia” – filmu, którego scenariusz został całkowicie zmieniony przez producentów. Opowieść o egoistycznym mężczyźnie ponoszącym moralną odpowiedzialność za własne czyny (w pierwotnej wersji scenariusza oszukana kochanka popełnia samobójstwo) zamienia się w historię ukarania kobiety-monstrum i ocalenia rodziny mężczyzny-ofiary. Faludi przytacza setki przykładów tego typu stereotypowych obrazów.

Ten sam mechanizm działa w przypadku historii o kobietach, które próbują pogodzić macierzyństwo z pracą zawodową. W latach 80. amerykańskie media trąbiły na temat szkodliwości zostawiania dzieci w przedszkolach lub w domach z nianią. Z okładek gazet krzyczały takie tytuły jak: „Mamo, nie zostawiaj mnie tu!” [5]. Bohaterki niezliczonych filmów, niczym Hope z serialu „Życie zaczyna się po trzydziestce”, rezygnowały z pracy, twierdząc, że „nie mogą mieć wszystkiego”. Reakcja każe kobietom wybierać – praca albo rodzina. W amerykańskich mediach lat 80. nie słychać ani słowa na temat systemowych zmian, które mogłyby pomóc kobietom łączyć macierzyństwo z pracą zawodową. To kobiety mają z czegoś zrezygnować, a jeśli wybiorą karierę to postąpią „wbrew własnej naturze”.

Faludi porównuje badania opinii kobiet z lat 70. i 80. Lęk przed samotnością i bezdzietnością pojawia się u młodych kobiet dopiero w latach 80. – pod wpływem medialnych kampanii.

Architekci reakcji

Reakcja ma wiele różnych źródeł. Pierwszym są oczywiście ugrupowania polityczne o konserwatywnych poglądach. W latach rządów Reagana liczba kobiet u władzy drastycznie się zmniejszyła, podobnie jak fundusze na wszelkie antydyskryminacyjne kampanie czy na pomoc finansową dla samotnych matek.

Jednak według Faludi to nie konserwatywni politycy wyrażający wprost swoje antyfeministyczne poglądy są największym zagrożeniem dla równouprawnienia kobiet. Równie niebezpieczne są „mass media i marketing – dwie instytucje, które od chwili powstania okazują się znakomitymi narzędziami ograniczania aspiracji kobiet, bardziej skutecznymi niż kary i zniewalające prawa. Panują, a ich berłem jest konformizm, nie cenzura; mienią się wyrazicielami opinii kobiet, nie zaś rzecznikami interesów wpływowych mężczyzn” [6]. Firmy kosmetyczne, farmaceutyczne i modowe zarabiają na reakcji. Kobieta nieustannie dbająca o swój wygląd to wzorowa konsumentka. W ciekawy sposób ilustruje ten fakt historia z damskimi garniturami. Ten typ ubrań był niezwykle popularny w latach 70. W latach 80. (mimo niesłabnącego popytu) damskie garnitury znikły ze sklepów. Przemysł modowy starał się przekonać kobiety do noszenia w pracy sukienek. „Oficjalne garnitury nie podlegają kaprysom mody i kobiety mogą poprzestać na noszeniu (podobnie jak zawsze robili to mężczyźni) jednego garnituru przez kilka dni, zmieniając jedynie bluzkę i dodatki – co jest bardziej ekonomiczne niż kupowanie innej sukienki na każdy dzień tygodnia” [7]. Co jest bardziej oszczędne dla kobiet, nie opłaca się firmom modowym – stąd zmasowany atak na damskie garnitury. Jednym ze źródeł reakcji jest chęć zysku – kult urody i młodości to maszynka do robienia pieniędzy.

Prezesi firm, domów mediowych, redaktorzy naczelni wpływowych gazet czy szefowie kanałów telewizyjnych to w przeważającej większości mężczyźni. Na podejmowane przez nich decyzje wpływają ich prywatne intuicje i przekonania na temat tego, czego potrzebują kobiety. Faludi cytuje znanego projektanta mody: „Większość kobiet nie wychodzi za mąż (…). Niezależność zdominowała ich życie osobiste, a ich życie osobiste jest przerażająco niedobre. Przekraczają trzydziestkę i wciąż są niezamężne, czują się tak, jak gdyby nie osiągnęły tego, czego pragnęły jako kobiety” [8]. Cytowany projektant stara się ocalić kobiety za pomocą bardzo obcisłych dżinsów.

Reakcja a feminizm liberalny

Największe polskie kobiece portale internetowe mają zazwyczaj około 8 działów – uroda, moda, gwiazdy, kuchnia, dziecko, seks, emocje i diety. Na męskich portalach przeważa – sport, biznes, seks, dziewczyny i gadżety. Stereotypy płciowe w mediach mają się świetnie. Tylko co z tego? Czy ludzie nie mają mózgu? Czy ktoś każe im klikać na horoskopy? Jednak, jak pokazuje Faludi, promowane przez media wzorce społeczne i powtarzane przez prasę „oczywistości” na temat natury kobiet są ważniejsze, niż mogłoby się wydawać. To fikcja, która kreuje rzeczywistość – kształtuje światopogląd mas, wpływa na samopoczucie kobiet, ich pozycję na rynku pracy oraz powstające prawa i regulacje.

Reakcja to dla feminizmu liberalnego twardy orzech do zgryzienia. Feminizm liberalny koncentruje się na stworzeniu formalnej równości, równości praw i szans kobiet i mężczyzn. Tymczasem większość działań reakcji dotyczy przekazu medialnego, polityki tożsamości. Feminizm liberalny nie pali się do cenzurowania mediów. Wolne media powinny być przestrzenią swobodnego wyrażania się jednostek. Liberalna feministka ma nadzieję, że gdy więcej kobiet znajdzie się na szczytach władzy, zaczną one mówić w swoim własnym imieniu. Dla Susan Faludi to za mało. Jak wyznała w wywiadzie dla „Wysokich Obcasów”, jest socjalistką i nie wierzy, by kobiety w zarządach korporacji były w stanie dokonać radykalnych zmian: „Chodzi nie tyle o wzięcie sobie możliwie największego kawałka tortu czy też umieszczenie kilku kobiet na szczycie, ile o całkowitą zmianę systemu dzielenia tego tortu” [9].

Czy system dzielenia tortu jest nadal niesprawiedliwy? Kobiety wciąż zarabiają mniej niż mężczyźni na tych samych stanowiskach i dłużej szukają pracy. Być może dzieje się tak za sprawą mechanizmu błędnego koła. Pracodawca niechętnie zatrudni kobietę, wiedząc, że może ona pójść na urlop macierzyński i wychowawczy. Jeśli już ją zatrudni, może zaoferować mniejszą pensję, aby zrekompensować sobie jej przyszłą nieobecność. Kiedy kobieta rodzi dziecko, jej partner teoretycznie może wziąć na siebie część tego urlopu. Jednak jeśli znacznie więcej zarabia, jego przejście na urlop będzie dla nich nieopłacalne. Błędne koło się zamyka – pracodawca dalej widzi różnicę w zatrudnieniu kobiety i mężczyzny, bo jest bardziej prawdopodobne, że to ona zostanie na rok w domu.

Niedawna decyzja rządu (obowiązkowy miesiąc urlopu wychowawczego dla drugiego rodzica) wydaje się krokiem w dobrym kierunku. Być może słuszne rozwiązanie proponuje Monika Zakrzewska: „Twarde zmuszenie do podziału urlopu na część tylko dla matki i część tylko dla ojca. Tak, by ojcowie rzeczywiście z tej swojej części korzystali, tzn. jeżeli by się nie zdecydowali, przeznaczona dla nich część urlopu przepadałaby” [10]. Gdyby mężczyźni i kobiety korzystali z urlopu rodzicielskiego w takim samym stopniu, zatrudnienie kobiety przestałoby być dla pracodawcy ryzykowne. Na taką zmianę w podziale tortu może się chyba zgodzić i socjalista i liberał.

Przypisy:

[1] Agnieszka Graff, „Backlash nad Wisłą – reakcja przed akcją?”, [w:] Susan Faludi, „Reakcja. Wstęp do wydania polskiego”, s. 10.

[2] Susan Faludi, „Reakcja…”, s. 57.
[3] Tamże, s. 57.

[4] Tamże, s. 70.

[5] Tamże, s. 123.
[6] Tamże, s. 135.
[7] Tamże, s. 319.

[8] Tamże, s. 349.

[9] „Cicho sza, idzie czwarta fala feminizmu”, wywiad z Susan Faludi w „Wysokich Obcasach”.
[10] „Dłuższe urlopy dla rodziców: Matka liberałka nie chce znieczulenia”, wywiad z Moniką Zakrzewską w „Gazecie Prawnej”.

Książka:

Susan Faludi, „Reakcja. Niewypowiedziana wojna przeciw kobietom”, przeł. A. Dzierzgowska, Czarna Owca, Warszawa 2013.

* Emilia Kaczmarek, absolwentka filozofii na Uniwersytecie Warszawskim.

Kultura Liberalna” nr 241 (34/2013) z 20 sierpnia 2013 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ

Nr 241

(34/2013)
20 sierpnia 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj