0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Słysząc > John Coltrane Quartet...

John Coltrane Quartet - Ballads (1963). [IV]

Jarosław Kuisz

Podejście czwarte, poboczne...

Koneserzy dżezu być może spurpurowieją z oburzenia. Płyta jednego z najważniejszych jazzman`ów – ba!, zdaniem wielu najważniejszego jazzman`a wszechczasów – znalazła się poza pierwszą trójką, proponowanych do odkrycia, płyt… Jest gorzej, niestety. Oto rekomendujemy „Ballads” – płytę, która uchodzi za wielkiego John`a Coltrane`a dokonanie pomniejsze, wręcz poboczne. Nie kryjmy, wiele w tym słuszności. Jak pisał recenzent płyty Gene Lees, Coltrane miał powiedzieć, iż nagrał ją dla zróżnicowania swojego repertuaru. Nie tędy przebiegał główny nurt jego poszukiwań. Zapewne chciał również uspokoić wytwórnię płytową, jak i dotrzeć do większej ilości odbiorców.

Zatem komercja? Wyłącznie, jeśli posługujemy się tym słowem bez obraźliwych zamiarów. To bowiem dzieło dojrzałego muzyka, który – nie po raz pierwszy zresztą – podjął się trudnego zadania ambitnego podejścia do urzekających, pierwotnie wręcz cukierkowych melodii. Otrzymujemy zatem wyłącznie liryczne standardy, wyłącznie ballady, ale ani jednego kompromisu. Płyta nie nuży. Trwa niewiele ponad 30 minut i może raczej u słuchacza owocować uczuciem niedosytu. Już od pierwszych taktów standardu „Say it (over and over again)” łagodne dźwięki czarują elegancją. Gdy McCoy Tyner gra solo, w zasadzie natychmiast wypadałoby rozejrzeć się za partnerką/partnerem do tańca i, czemu nie, do przytulania. A jeśli jeszcze słuchaczu, „You don`t know what love is” [tytuł drugiej kompozycji], to bez zgoła niepotrzebnego rozpraszania możesz docenić wykwintność interpretacji kolejnych utworów. Jak łatwo zgadnąć, szczególnych walorów longplay nabiera po zmierzchu, przy rozpalonym kominku, świecach i tak dalej…

W 1962 r. Coltrane to już dojrzały i ceniony twórca. Dżezmen był już m.in. po zakończonej współpracy jako sideman w kwintecie Milesa Davisa [patrz: lekcja nr 1] i w „Thelonious Monk Quartet”, nagrał już kilka płyt jako lider, uporał się z narkotykowymi problemami i jego kariera, szczególnie po sukcesie płyty „My favorite things”, rozwijała się znakomicie. To także z innego powodu moment ważny w karierze Coltrane`a. Zwróćmy uwagę na zmianę basisty. Po okresie poszukiwań właściwego muzyka na to odpowiedzialne stanowisko, Coltrane postawi na współpracę z Jimmy Garrisonem i w ten sposób uformuje się „klasyczny” kwartet Coltrane`a. Wkrótce powstaną arcydzieła tej formacji [do których jeszcze sięgniemy]. Będzie to nadzwyczaj krótka, ale jakże piękna artystyczna droga.

Odnotujmy, że „Ballads” w żadnym wypadku nie daje wyobrażenia o tym, jak „John Coltrane Quartet” prezentował się ówcześnie na koncertach. Grupa pozwalała sobie na odważne improwizacje, a sola lidera bywały niesłychanie drapieżne i wyrafinowane. Pamiętajmy, iż Coltrane to rewolucjonista, nie tylko w dżezie, ale w muzyce w ogóle. Te banalną prawdę wypada podkreślić markerem: nowości w jazzie były odkryciami dla Muzyki w ogóle. Prawdziwa Muzyka nie zna zresztą szyldów i sztucznych granic gatunku. Jednakże eksperymenty spotykały się gwałtownymi protestami odbiorców. Wyrażano sprzeciw wobec, jak pisano, „anty-dżezu” i – podobno – właśnie spokojniejsze nagrania z przełomu 1961/1962 r. miały załagodzić sytuację. Osobliwe zatem, że jeden z wybranych standardów nosi tytuł: „All or Nothing at All”.

Wracając na zakończenie do niereprezentatywności płyty „Ballads”… Jeśli jest ona epizodem w dyskografii Coltrane`a, to chyba wystarczający powód, by sięgnąć po perły z końca lat 50. i początku 60. Podpowiedzmy tylko: „Coltrane plays the blues”… Wspomniane „My favorite things”. I jeszcze „Giant steps”… I… może wystarczy. Bądźmy przez chwilę wierni filozofii Coltrane`a, a cenił on samodzielne poszukiwania.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(0/2009)
12 stycznia 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj