Ana Brzezińska
Disney w mieście kobiet
Właściwie pisząc o „Alicji w Krainie Czarów”, powinno się pisać o kilku filmach, a przynajmniej o kilku historiach połączonych postacią głównej bohaterki. Fabularnie film dzieli się na cztery rozdziały, z czego tylko jeden wykazuje dalekie pokrewieństwo z powieścią Lewisa Carolla. Okalające go epizody, otwierający i końcowy, to odrębna struktura – zarówno pod względem estetycznym, jak i narracyjnym. Można wprawdzie dostrzec między nimi pewne pomosty znaczeniowe, lecz ich obecność wcale nie oznacza niczego dobrego.
Sen o ojcu
Noc. Księżyc oświetla dom rodziny Kingsleigh. W bibliotece ojciec Alicji, młody, charyzmatyczny przedsiębiorca, dyskutuje ze wspólnikami. Spotkanie przerywa wejście jasnowłosej dziewczynki w białej koszuli nocnej. Alicja budzi się z męczącego, powracającego snu. Ojciec przerywa rozmowę i – wypowiadając powtarzane wielokrotnie słowa – zapewnia córkę, że nie musi bać się swych snów i obecnego w nich szaleństwa: „Jedynie ludzie obłąkani są coś warci”.
Ojciec Alicji, mimo iż pojawia się tylko w pierwszej scenie filmu, jest kluczową postacią opowieści Burtona. To klasyczna figura baśniowa: młody, odważny i kochający mężczyzna, gwarantujący córce wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. Jego nieobecność kształtuje jej osobowość równie mocno, jak jego bliskość. Alicja mówi o swej tęsknocie za ojcem, który stanowił dla niej autorytet i wzór. W kluczowych scenach filmu powtarza jego słowa. Wreszcie przechodzi przemianę, która przywraca jej ojca – w niej samej. Pod koniec filmu Alicja STAJE SIĘ swoim ojcem, przejmując jego ambicje, zachowania i rolę w społeczeństwie.
Okres dojrzewania
Alicja ma 19 lat. Jej ojciec nie żyje, a ona ma wkrótce poślubić odpychającego, aroganckiego młodego lorda. Otoczenie nalega, aby bohaterka wstąpiła w korzystny związek oraz dla własnego dobra przestrzegała zasad obowiązujących w (uproszczonej na potrzeby producentów z Walt Disney Pictures) baśniowej odmianie wiktoriańskiego reżimu. Znajomy disneyowski styl nie pozostawia najmniejszych wątpliwości, kto jest dobry, kto zły, a kto ma jeszcze szansę. Widzimy złą teściową i bezradną matkę, złośliwe siostry, zakłamanego księcia i miejscową wariatkę. Chwilami bywa to nawet zabawne, chociaż ta sama stylistyka sprawia, że nieznośnie moralizatorskie zakończenie filmu budzi wstyd i rozczarowanie.
W parze z disneyowską konwencją unieważniania tego, co istotne, idzie też dziwna odmiana komunikatu feministycznego. Dziwna, ponieważ podparta klasycznym motywem wewnętrznej przemiany bohatera – w tym wypadku jednak nie dziewczynki w kobietę, a dziewczynki w… mężczyznę. I to nie byle jakiego mężczyznę, lecz rycerza i zdobywcę ruszającego w ostatniej scenie na podbój świata.
Feministyczne akcenty pojawiają się w „Alicji” na kilku płaszczyznach i w różnej skali. Nie sposób przeoczyć słów bohaterki o tym, że nie nosi gorsetu, ani tego, że na każdym kroku manifestuje swoją niezależność od męskiej dominacji. Jej zwrot ku fantazji i niestandardowe zachowania społeczne nie są działaniami per se, lecz sygnalizują protest wobec otaczającego ją świata pełnego zdradzanych, opuszczonych i ubezwłasnowolnionych kobiet. Jedynym sprawiedliwym jest ojciec Alicji, o którym poza tym, że był podobny do córki, nic nie wiadomo.
Przemiana
Alicja ucieka zatem z Krainy Ciasnych Gorsetów do Krainy Czarów, gdzie na jawie przeżywa powracający sen. Nie ma sensu opisywanie struktury animowanej rzeczywistości stworzonej przez Burtona, dość rzec, że wizualnie jest ona porywająca, mimo że fabularnie niewiele łączy ją z tekstem Lewisa Carolla. Różnica polega na tym, że w powieści wszelka celowość istnienia i działań postaci zostaje zawieszona, a narracja nie służy rozstrzygnięciom fabularnym. W wypadku filmu Burtona jest inaczej: Kraina Czarów to miejsce, gdzie czas płynie linearnie, Los i Przeznaczenie istnieją, gdzie toczy się walka o władzę pomiędzy dwoma stronnictwami, Kapelusznik jest ofiarnym partyzantem, a Kot – konspiratorem sabotującym egzekucję. Krainą Czarów rządzi uzurpatorka Czerwona Królowa, która jako powieściowa Królowa Kier była jedynie zabawną i krzykliwą FIGURĄ. U Burtona jest trójwymiarowym władcą, a słynny okrzyk „Ściąć go!” nabiera znamion realnego wyroku. Jej krwawe rządy może obalić jedynie Tryumfator, który mieczem zetnie głowę smoka i przywróci na tron Białą Królową – młodszą siostrę czerwonej despotki, ukochaną, choć nie w pełni wolną od szaleństwa władczynię uciśnionego ludu.
W realizacji Burtona widać wyraźne nawiązania do „Władcy Pierścieni”, „Gwiezdnych Wojen”, a nawet „Opowieści z Narnii”. Wybrańcem mającym ocalić Krainę Czarów od zagłady i niekończącego się cierpienia jest Alicja, która aby stanąć do walki z potworem, musi przejść przez piekło dojrzewania. Wreszcie, wewnętrznie i zewnętrznie uzbrojona, staje na czele białej armii. Z rozmachem Joanny d’Arc i oddaniem świętego Jerzego zabija smoka i z mieczem w dłoni staje na ruinach zniszczonego donżonu. Porządek zostaje przywrócony, a Alicja, silna tożsamością zyskaną w walce z demonami podświadomości, wraca do domu, aby przekazać swym bliskim garść życiowych prawd. W tym miejscu, na ostatniej prostej, film Burtona skręca w niebezpiecznym kierunku. Okazuje się, że fuzja wspaniałej lękowej wyobraźni reżysera, disneyowskiej pastelowej wizji świata i feministycznych snów o potędze to jednak zabieg dość ryzykowny.
Trudno powiedzieć, co stanowi dominantę „Alicji w Krainie Czarów” i który z licznych kontekstów najbardziej zapada w pamięć. Istnieje jednak obawa, że gdyby Tim Burton zrobił film w całości zbudowany ze scen takich, jak mroczny i oniryczny podwieczorek u Kapelusznika, to dystrybutorzy nie mogliby liczyć na zbyt spektakularne osiągi. Malowniczy i miejscami ujmujący film reżysera specjalizującego się w opisywaniu najdelikatniejszych rejonów ludzkiej wrażliwości został wzięty w gruby nawias (co najmniej) dwóch obowiązujących poprawności. Co dziwniejsze – poprawności oficjalnie się zwalczających. Trudno o tak zbudowanej stylistycznej matrioszce wypowiedzieć się w sposób jednoznaczny. Świat kobiet uciśnionych odbija się w antyświecie rządzonym przez despotki. Ich łącznikiem i rozjemcą jest androginiczna figura dziewczynki, która walcząc z lękiem, przyjmuje tożsamość wyśnionego ojca i wojownika. Znamienne jest jednak to, że żaden ze światów ukazanych w „Alicji” zdaje się nie mieć kontynuacji, choć wbrew baśniowej konwencji, wszystkie opisane rzeczywistości wydają się równie możliwe i znajome.
Film:
„Alicja w Krainie Czarów” (Alice in Wonderland)
Reż. Tim Burton
Walt Disney Pictures
Dystr. Forum Film Poland
* Ana Brzezińska, absolwentka MISH UW oraz PWST w Krakowie. Reżyser i tłumacz.
„Kultura Liberalna” nr 60 (10/2010) z 9 marca 2010 r.