Kamil Kamiński
Dokończona misja Zheng He. O nowym globalnym ładzie
Ostatnie podróże prezydenta Chińskiej Republiki Ludowej Hu Jintao po Europie i obietnice pomocy zagrożonym bankructwem rządom Portugali i Grecji po raz kolejny prowokują pytanie o przywództwo na scenie światowej geopolityki. Chińczycy finansują amerykański dług publiczny, kontrolując 11 proc. amerykańskich obligacji, a także zaczynają przejmować strategiczne europejskie przedsiębiorstwa. Czy można z tego wnioskować, że będą odgrywały w XXI wieku w polityce międzynarodowej taką rolę, jak Wielka Brytania w XIX, a Stany Zjednoczone w XX?
Państwo Środka już raz było bliskie osiągnięcia statusu globalnego supermocarstwa: w XV wieku, dzięki potędze floty stworzonej na rozkaz cesarza Yongle przez admirała Zheng He, z którą żadne europejskie państwo nie mogło się równać. Celem floty miało być nawiązywanie kontaktów handlowych i dyplomatycznych. Wysyłana co kilka lat w zamorskie podróże miała swoją potęgą zapewnić Chinom supremacje na morzach. Śmierć cesarza w 1424 roku położyła kres ambitnej polityce morskiej, gdyż jego następcy nie widzieli potrzeby utrzymywania kosztownej floty. Ostatecznie w 1433 roku rozpoczął się demontaż najpotężniejszej floty świata. Tak w przededniu rozpoczęcia epoki kolonizacji, Chiny dobrowolnie zrezygnowały z światowej supremacji. Krzysztof Kolumb wyprawiający się trzema statkami do Nowego Świata w 1492 roku mógłby tylko budzić niedowierzanie na pekińskim dworze cesarza Yongle, którego flota wysyłana w zagraniczne podróże zawsze liczyła kilkaset okrętów. Dziś – pięćset lat później – Chiny ponownie stanęły do rywalizacji o światowe przywództwo. Odkryte niedawno u wybrzeży Afryki wraki dżonek nabierają wymiaru symbolicznego w kontekście chińskich inwestycji na tym kontynencie.
W rozgrywce o to, kto będzie nadawał ton światowej geopolityce, sprzymierzeńcem chińskiego rządu jest globalny kryzys finansowy. Kryzys, który swój początek miał na amerykańskim rynku kredytów hipotecznych, poważnie zmienił równowagę sił na światowej scenie. Stany Zjednoczone wskutek keynesowskiej reakcji na kryzys, połączonej z prowadzeniem operacji wojskowych w Afganistanie i Iraku, osiągnęły dług publiczny rzędu 10,2 bilionów dolarów, przez co słynnemu licznikowi zadłużenia na Szóstej Alei zabrakło cyfr. Ostatnio, by sfinansować swoje wydatki, amerykański rząd uciekł się nawet do rozwiązania przez monetaryzację długu, czyli wykupu przez FED obligacji rządowych. Konsekwencją monetaryzacji będzie dewaluacja dolara, a zważywszy na rolę dolara w międzynarodowym obrocie finansowym, będzie to miało poważne reperkusje geopolityczne. W reakcji na te posunięcia Rosja i Chiny porzuciły dolara na rzecz juana jako waluty rozliczeniowej we wzajemnych stosunkach. Dalszy wzrost znaczenia juana dla rynków finansowych jest jedynie kwestią czasu, a to właśnie rola waluty danego państwa najlepiej odzwierciedla światowe tendencje ekonomiczne i, co więcej, jest najbardziej namacalnym dowodem początku i upadku Imperiów.
Kryzys uderzył również mocno w podstawy Unii Europejskiej. Stabilność strefy Euro jest kupowana za olbrzymie pakiety ratunkowe sięgające kwotami dziesiątek miliardów euro dla irlandzkiej i greckiej gospodarki. Euro od początku było projektem politycznym, kłopoty kolejnych państw z wypłacalnością pokazują, jak wątłe są fundamenty Wspólnoty. Kolejnym ważnym sygnałem świadczącym o granicach europejskiej integracji jest próba ograniczenia przez płatników netto unijnej perspektywy budżetowej na lata 2014 – 2020 przez redukcje wydatków. Europejskie potęgi gospodarcze pod wodzą Davida Camerona pokazują dobitnie, że w czasach kryzysu Unia Europejska musi ograniczyć swoje ambicje. W tym wypadku oznacza to, że żadna ambitna polityka zagraniczna prowadzona przez Brukselę nie wchodzi w rachubę. Przez co najmniej kilka najbliższych lat Unia Europejska nie będzie zatem w stanie podjąć rywalizacji z Chinami o prymat w międzynarodowej polityce.
Czy Chiny są skazane na bycie architektami XXI wiecznego ładu globalnego? Możliwe. Mają ku temu potencjał demograficzny i ekonomiczny. Rząd w Pekinie wydaje się kontynuować misję zamorskiej ekspansji Imperium Chińskiego rozpoczętej przez admirała Zheng He. Nie można jednak zbyt szybko przekreślać pozycji Ameryki. Uczy o tym lekcja z historii Imperium Brytyjskiego. Po wywalczeniu przez amerykańskie kolonie niepodległości, Wielka Brytania nie dość, że utraciła swoją pozycję w międzynarodowej polityce, to jeszcze zmagała się z ogromnym długiem publicznym. Dni Imperium – jak się wydawało – dobiegały końca. Niedługo później rozpoczęto jednak budowę nowego Imperium Brytyjskiego, co w dużej mierze zdeterminowało losy świata w XIX wieku.
W historii imperiów nic nie jest pewne. Poza tym, że żadne nie trwa wiecznie.
* Kamil Kamiński, prawnik, student historii na University of Cambridge.
Czytaj również wywiad o współczesnych Chinach z Bogdanem Góralczykiem: TUTAJ.
„Kultura Liberalna” nr 100 (50/2010) z 7 grudnia 2010 r.