Szanowni Państwo, w związku z rychłą publikacją relacji z debaty „Miłosz vs Kisiel. Polskość do remontu!” pragniemy polecić szczególnej uwadze najnowszy numer „Zeszytów Literackich” pt. „I książki mają swój los” [Numer specjalny 1/2011].

Na okładce zatroskana twarz Noblisty, zaś w środku mnóstwo smakołyków. Dość powiedzieć, że tom otwiera pierwodruk wiersza „Do Heloizy”, którego jakość każe zadać pytanie, jakim cudem nie znalazł się on wcześniej w żadnym z regularnych tomików. Co więcej, nie znalazł się we właśnie opublikowanych wierszach zebranych Miłosza (sic!). Oznacza to, że w przyszłości ukaże się wydanie II poprawione, bo o Heloizie Miłosz ledwie luźno wspominał w swoim wierszu „Na trąbach i na cytrze”.

Trudno wymienić wszystkie literackie delicje przypomniane przez „ZL”, a ułożone wedle kilku kluczy. W „I książki mają swój los” znajdujemy, jak zawsze interesującą, korespondencję Jerzego Stempowskiego, a także splecione z biografią Miłosza listy m.in. Józefa Wittlina. Poznajemy kulisy powstania „Mojego wieku”. Miłosz w rozmowie z Leonardem Nathanem przekazuje daleki od brązowienia, uczciwy obraz Aleksandra Wata. O zrozumieniu wagi dzieła wśród polskich czytelników zaświadczają teksty Leszka Kołakowskiego oraz Jana Tomasza Grossa. „ZL” przypominają o zdumiewającej biografii Wacława Solskiego. Na zakończenie otrzymujemy, równie daleką od brązowienia opinię Józefa Czapskiego o autorze „Rodzinnej Europy”.

My, z oczywistych powodów, chętnie wracamy do „zderzenia” Giedroycia z Miłoszem w sprawie Stalińskiego-Kisiela. W 1973 przyszły Noblista tak pisał do Redaktora:

„Co do Stalińskiego, to przypomina mi anegdotę o góralu, który powiedział: »Bo to wicie ja tok lubię godoć, ino nie wim co«. Z jego książek wynika, że gdyby w Polsce zdjęto cenzurę, nic by i tak nie mieli do powiedzenia. »Romans zimowy« to taka nuda, że niepodobna tego czytać. Cenzura dostarcza alibi, ale to bynajmniej nie znaczy, że jeśli coś tam nie może przejść przez cenzurę, musi być godne druku” [ZL, s. 128].

Na co Giedroyc odpowiedział:

„Rzadko się z Tobą tak nie zgadzam jak w ocenie Stalińskiego. To wielkiej klasy dokument epoki. Obrazujący bezradność inteligencji. Ma się rozumieć jako powieść nie jest to wstrząsające. Ale tak między nami, czy »Zdobycie władzy« – doskonały dokument – literacko były znakomite?” [s. 129].

Między korespondentami iskrzyło nie po raz pierwszy. Tym razem Miłoszowi w gardle stanął… Kisiel, którego on sam przecież w czasie wojny zachęcił do napisania pierwszej powieści. Czas jednak pokazuje, że – na przykładzie tego sporu – literackie wyczucie Noblisty równoważy polityczny zmysł Redaktora.

Redakcja