Joanna Kusiak
Solidarność miast: mieszczanie, mieszczuchy, mieszczanki łączmy się!
Na dwa dni przed ogłoszeniem wyników plebiscytu na Europejską Stolicę Kultury – plebiscytu, wokół którego organizowała się w ostatnich miesiącach przede wszystkim konkurencja między miastami, zanim media zaczną fetować zwycięzców i rozliczać lub pocieszać przegranych – mocno wyartykułowany został głos nie tyle przeciwny tego typu konkursom, co zwracający uwagę na niebezpieczeństwo, jakie za sobą niosą: niebezpieczeństwo, że rywalizacja między miastami przesłoni perspektywę współpracy. Wiele problemów, z jakimi borykają się polskie miasta, ma wspólne podłoże i wymaga rozwiązań politycznych na poziomie całego kraju.
To, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku lat w wiodących polskich miastach, jest imponujące. Ogromne tempo rozwoju, nowe inwestycje, odrodzenie klasy średniej, emergencja zupełnie nowych grup społecznych oraz stylów życia, rozkwit kultury miejskiej oraz – co nie mniej ważne – niezwykle silna fala promiejskiego entuzjazmu były i są decydujące dla tempa i kierunku rozwoju całego kraju. Jednocześnie ów uzasadniony optymizm niesie za sobą niebezpieczeństwo zapominania o dzielnicach i całych miastach, które mogłyby nieco zepsuć ten jednoznacznie pozytywny obraz. Oprócz wygranych jest także wielu przegranych, a przynajmniej zapomnianych miejskiej transformacji. Stawiając w miastach wyłącznie na rozwój reprezentatywnych centrów i bogatych dzielnic, sami sobie gotujemy problemy, które za kilka lub kilkanaście lat staną się niezwykle palące. Mimo wielu prób, tysięcy ekspertów i think-tanków oraz relatywnie dużej ilości poświęconych pieniędzy miasta zachodnie do tej pory nie wypracowały żadnych naprawdę skutecznych mechanizmów walki z polaryzacją w mieście. Tymczasem my dość lekkomyślnie zaprzepaszczamy jedną z być może niewielu zalet organizacji miasta komunistycznego: przemieszanie grup i klas społecznych w mieście, które tworzy miasto różnorodne, ciekawsze i wbrew pozorom dużo bezpieczniejsze od miast podzielonych między getta bogactwa i getta biedy.
Tego rodzaju polityka ma swój odpowiednik w skali ogólnopolskiej – miasta, które radzą sobie gorzej, miasta kurczące się i ekonomicznie wykluczone, są pozostawiane same sobie, nieobecne ani w mediach, ani w ogólnopolskich strategiach rozwoju kraju. Najbardziej drastycznym tego typu przypadkiem jest Łódź. Położone w geometrycznym centrum Polski, niegdyś drugie największe miasto w kraju, dziś kurczy się i – mówiąc zupełnie dosłownie – materialnie rozpada. Nawet, jeśli stan, w jakim znajduje się dzisiaj Łódź, wynika z wieloletnich zaniedbań jej władz oraz zwyczajnego pecha historii, zadziwiające jest to, że władze kraju wydają się zupełnie niezainteresowane rozpadem narodowego dziedzictwa. Użyta w raporcie „Polska 2030” (http://www.polska2030.pl/) metafora fali podnoszącej wszystkie łodzie jest w wypadku miast zupełnie nieprawdziwa – jeżeli nie zostaną wprowadzone dodatkowe mechanizmy wspierające zrównoważony rozwój, podczas gdy jedne łodzie będą mknąć na fali, inne zwyczajnie zatoną. Jeśli Łódź pozostanie dziurawą łodzią, żadna fala jej nie podniesie. Podobne obawy można mieć, myśląc np. o Wałbrzychu.
Solidarność społeczna ma wiele poziomów – od solidarności sąsiedzkiej aż po solidarność globalną, która każe nam wysyłać datki ofiarom trzęsienia ziemi w Japonii i popierać ruch prodemokratyczny w Egipcie. Solidarność miast wydaje się poziomem do tej pory niemal zupełnie pomijanym, nieco zaginionym w modzie na (niekiedy brutalną) konkurencję. Polskie miasta mają jednak ogromną siłę, której zaczynają być świadome. Wyrazem tej świadomości jest niniejszy apel, wystosowany przez uczestniczki i uczestników Kongresu Ruchów Miejskich i wysłany do prezydenta, premiera, posłów i posłanek, radnych oraz mediów. Mieszczanie, mieszczuchy, mieszczanki, jeśli chcemy lepszych miast – łączmy się!
„My, uczestnicy i uczestniczki Kongresu Ruchów Miejskich w Poznaniu, mieszkańcy i mieszkanki polskich miast deklarujemy międzymiejską solidarność. Nie zgadzamy się na podsycanie konkurencji między miastami. Mamy wspólne problemy i jesteśmy gotowi wypracowywać wspólne rozwiązania.
Zjawiskiem, które szczególnie nas niepokoi, jest systematyczne pomijanie w strategiach na poziomie kraju jednego z największych polskich miast – Łodzi. Tak jak Karta Lipska czyni rewitalizację jednym z dwóch podstawowych postulatów, tak polityka miejska w Polsce powinna uwzględnić rewitalizację obszarów problemowych jako jedno z podstawowych zadań.
Zmiana stosunku do problemów Łodzi może być punktem zwrotnym w myśleniu o polityce miejskiej w ogóle. W Łodzi ogniskują się negatywne konsekwencje zaniedbań epoki polskiej transformacji: bezrobocie, rozpad tkanki miejskiej, enklawy ubóstwa, brak współpracy administracji miejskiej ze wspólnotami lokalnymi. Doceniając ogromny pozytywny potencjał rozwojowy polskich miast, jednocześnie domagamy się uwzględnienia w strategiach rozwoju kraju miast i obszarów wykluczonych. Chcemy polityki solidarności społecznej – wewnątrz i między miastami”.
Uczestnicy i uczestniczki Kongresu Ruchów Miejskich w Poznaniu*
* Pełna lista podpisów na stronie organizatorów Kongresu: http://www.my-poznaniacy.org/images/stories/kongres/solidarnosc_miast.pdf.
** Joanna Kusiak, redaktorka „Kultury Liberalnej”, prezeska Stowarzyszenia DuoPolis, doktorantka na Uniwersytecie Warszawskim i Technische Universität Darmstadt, obecnie w drodze na City University of New York, pisze doktorat o miejskiej rewolucji. Uczestniczka Kongresu Ruchów Miejskich, jedna z inicjatorek apelu o solidarność miast.
„Kultura Liberalna” nr 128 (25/2011) z 21 czerwca 2011 r.