Paweł Marczewski
11 września i czar teorii spiskowych
Nikt nie jest w stanie zrozumieć siły oddziaływania teorii spiskowych lepiej niż osoba, która uległa ich czarowi. Wśród zalewu artykułów, analiz i komentarzy usiłujących opisać Amerykę po dziesięciu latach od zamachów na WTC moją uwagę przykuł opublikowany na łamach „Slate” tekst Jeremy’ego Stahla „Why Trutherism Lives On”. Stahl opisuje liczne teorie spiskowe, jakie powstały po 11 września, i usiłuje zrozumieć, skąd się bierze ich moc oddziaływania. Poszukując odpowiedzi, rozmawiał między innymi z Charliem Veitchem, brytyjskim aktywistą, założycielem nieformalnej grupy Love Police („policja miłości”, czytelne nawiązanie do „Roku 1984” Orwella), mającej tropić przejawy „państwa autorytarnego” w Wielkiej Brytanii, i niegdyś aktywnym propagatorem teorii spiskowej, wedle której to amerykański rząd miał zaplanować i przeprowadzić zamachy 11 września.
Veitch porzucił te poglądy stosunkowo niedawno i uczynił to niechętnie. Twierdził, że wciąż jest przekonany o zdolności amerykańskiego rządu do zorganizowania zamachów, tyle że akurat w tym wypadku fakty okazały się inne. Veitchowi wystarczyło jednak dystansu, by w rozmowie ze Stahlem podjąć próbę odpowiedzi na pytanie o przyczyny tak silnego oddziaływania teorii spiskowych. „Świetnie przemawiają do ludzkiego ego – stwierdził. – Nagle czujesz ogromny przypływ energii płynący z poczucia, że posiadasz wiedzę tajemną.”
Stahl dowodzi, że naturalnej pożywki dla teorii spiskowych dostarczają nieprzejrzyste, nie dość zdecydowane działania władz. „Gdyby nie kłamstwa administracji Busha co do broni masowego rażenia w Iraku i niechęć do zeznań przed komisją badającą 11 września, teorie spiskowe nigdy nie zyskałyby takiego posłuchu” – powiada Stahl. Przywołuje dane z sondażu przeprowadzonego przez agencję badania opinii publicznej Angus Reid, wedle których 12 proc. ankietowanych nie wierzy w ustalenia komisji badającej zamachy z 11 września, a 22 proc. jest niezdecydowanych. To całkiem pokaźna liczba, świadcząca o braku zaufania wobec władz. Dla porównania badanie CBOS-u wykazało, że 41 proc. badanych uważa raport komisji Millera za nierzetelny.
Jeśli potraktować słowa Veitcha odpowiednio poważnie, to między bajki należy włożyć uspakajające przekonanie, że teorie spiskowe to wyłącznie erupcja irracjonalności, atawizm wybuchający gdzieś na krańcach cywilizowanego, liberalnego świata. Teorie są ostatecznie poszukiwaniem jakiegoś rodzaju wiedzy, mają wiele wspólnego z wiarą w siłę jednostkowego rozumu, a także ze zdolnością do samodzielnego rozwiązywania problemów i rozjaśniania niedopowiedzeń, którą Tocqueville nazywał kartezjanizmem i uznawał za istotny element społeczeństw demokratycznych. Wiara we własną przenikliwość każe obywatelowi demokracji podejmować próby rozwikłania dylematów, ożywia wiarę w doniosłość pojedynczego głosu. Zarazem jednak budzi niechęć wobec autorytetów i może utrudniać otwartą, racjonalną debatę. Skoro mój indywidualny rozum ma, przynajmniej potencjalnie, takie same możliwości, co umysł innego obywatela, niezależnie od jego zawodu czy klasy, to dlaczego miałbym rezygnować z własnego osądu sytuacji? Szczególnie jeśli, tak jak w wypadku 11 września czy katastrofy smoleńskiej, fakty okazują się dużo mniej prawdopodobne niż spekulacje o spisku, a działania komisji mających wyjaśnić rzeczywiste przyczyny tragedii – nie dość zdecydowane.
Veitch twierdzi, że podtrzymanie „konspiracyjnej bańki” wymaga, by spisek zataczał coraz szersze kręgi i stawał się coraz bardziej demoniczny, aż do granic absurdu. Jedynym remedium na teorie spiskowe jest zatem cierpliwe i całkowicie przejrzyste dyskutowanie o faktach, by ukazać absurdalność ich założeń. Oskarżenia o ciemnotę jedynie podtrzymują ową „konspiracyjną bańkę”. Pora zdać sobie sprawę, że teorie spiskowe, w Polsce czy w USA, nie są jedynie powrotem do pełnej zabobonów przeszłości. To czarny rewers demokratycznego, indywidualistycznego rozumu, szukającego odpowiedzi na własną rękę. Przed myśleniem „spiskowym” ocala tylko otwarta debata.
* Paweł Marczewski, historyk idei, socjolog. Doktorant w Instytucie Socjologii UW. Członek redakcji „Kultury Liberalnej” i „Przeglądu Politycznego”.
** O rocznicy 11 września czytaj również:
– „11 września” – felieton Józefa Piniora.
– „Obchody rocznicy 11 września ożywiają antyislamskie uprzedzenia” – rozmowa z ARJUNEM APPADURAIEM, antropologiem kulturowym i specjalistą w dziedzinie przemocy etnicznej.
– „Cywilizacja obrazkowa ocenia historię” – komentarz Ewy Serzysko z „Kultury Liberalnej”.
– „Obama zaniemówił” – komentarz Łukasz Pawłowskiego z „Kultury Liberalnej”.
„Kultura Liberalna” nr 140 (37/2011) z 13 września 2011 r.