Szanowni Państwo, w słynnym filmie „Wszyscy ludzie prezydenta” przystojny Robert Redford oraz sprytny Dustin Hoffman przypominali, w jaki sposób doszło do ujawnienia afery Watergate. Zakulisowe rozgrywki w końcu trafiły do prasy. Upór w ujawnianiu brzydkich sekretów państwa, zwykle ukrywanych pod rozmaitymi wersjami „racji stanu” i nadzwyczajnych okoliczności jest konieczny. Istnieją tematy, które nie powinny znikać z mediów. Istnieją tematy, które nie powinny zależeć od mody czy wyborów. Niezależne media powinny o nich przypominać.

Żaden Lewiatan nie jest wolny od nieeleganckich pokus. „Państwo łajdackie to takie, którego władza wykonawcza funkcjonuje, lekceważąc zasady rządów prawa i międzynarodowe prawa człowieka. System polityczny i demokracja w Stanach Zjednoczonych znajdują się dziś w takim kryzysie” – to słowa amerykańskiego intelektualisty Richarda Wolina z wywiadu dla „Kultury Liberalnej” dwa lata temu.

W filmie „Essential Killing” Jerzego Skolimowskiego schwytany w Afganistanie więzień zostaje przewieziony do jednej z tajnych baz CIA w Polsce. Czy wyobraźnia reżysera ma zastąpić prawdę? A może na serio powinniśmy zadawać nieprzyjemne pytanie o naturę „państwa łajdackiego” w kontekście… naszego kraju – w związku ze sprawą tak zwanych tajnych więzień CIA i pytaniem o to, czy torturowano tam więźniów, podejrzanych o działania terrorystyczne? Wczoraj polska opinia publiczna dowiedziała się, że tajne śledztwo w sprawie domniemanych więzień CIA w Polsce powinno zostać zakończone w przyszłym roku. Poinformował o tym prokurator Waldemar Tyl z prowadzącej śledztwo Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie Prokuratury Apelacyjnej w Warszawie.

Tymczasem o samej sprawie wciąż wiemy bardzo niewiele. Choć i tak zdecydowanie więcej dzięki osobom, wypowiadającym się w dzisiejszym Temacie tygodnia: dziennikarzowi „Panoramy” Telewizji Polskiej Adamowi Krzykowskiemu, dawniej eurodeputowanemu, a dziś senatorowi Józefowi Piniorowi, a także Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka pod kierownictwem Adama Bodnara polska opinia publiczna dowiedziała się o tym, że w Szymanach rzeczywiście lądowały samoloty, a także, ile i jakich osób nimi sprowadzano. W Europejskim Trybunale Praw Człowieka złożone zostały z tego powodu skargi na Polskę za łamanie praw człowieka. Chodzi o stosowanie tortur, które jest, jak podkreśla inny nasz dzisiejszy autor, znawca praw człowieka Ireneusz Kamiński, najcięższym przewinieniem państwa demokratycznego zaraz po zagrożeniu życia własnych obywateli.

Pytamy dziś naszych Autorów: jakich środowisk politycznych dotyka sprawa więzień CIA i z jakich powodów żadne z nich nie jest zainteresowane jej wyjaśnieniem? Czy można się spodziewać, że w sprawie nastąpi przełom w następstwie śledztwa dziennikarskiego? Jakie znaczenie ma fakt, że żadnej w tej chwili z partii politycznych nie zależy, by wyjaśnić kwestię więzień? Dlaczego temat ten nie pojawił się w zasadzie w kampanii wyborczej – czy jest to znak, że w gruncie rzeczy nie interesuje on również w ogóle społeczeństwa? I pytanie najważniejsze: jakie sprawa więzień CIA w Polsce ma znaczenie dla siły/słabości tego państwa?

Temat tygodnia uzupełniamy wywiadem Adama Bodnara z Benem Wiznerem, głównym prawnikiem American Civil Liberties Union.

Autorami koncepcji niniejszego tematu tygodnia są Adam Bodnar, Jarosław Kuisz i Karolina Wigura.

Zapraszamy do lektury!

Redakcja


1. ADAM BODNAR: Dynamika prawdy
2. ADAM KRZYKOWSKI: Gorzej jest tylko w Rumunii
3. JÓZEF PINIOR: Rechot czy liberalizm?
4. IRENEUSZ KAMIŃSKI: Więzienia CIA mogą zdyskwalifikować Polskę na arenie międzynarodowej


Adam Bodnar

Dynamika prawdy

Piątego grudnia 2011 roku minie dziewięć lat odkąd na lotnisku w Szymanach wylądował pierwszy samolot obsługiwany przez spółkę powiązaną z CIA. Wszystko wskazuje na to, że na jego pokładzie były dwie osoby podejrzewane o działalność terrorystyczną: Al-Nashiri oraz Abu-Zubaydah. Zostali przewiezieni z tajnego ośrodka w Tajlandii do Polski – państwa, w którym, jak uznało CIA, nie trzeba przejmować się obowiązującym w Stanach Zjednoczonych prawem. I można kontynuować program stosowania specjalnych technik przesłuchań poza granicami USA. Polska niestety została zaliczona do państw o podobnym statusie co Egipt lub Maroko, gdzie CIA nie musiało się niczym specjalnie przejmować od dawna.

Dziewięć lat to stosunkowo długi czas, teoretycznie pozwalający na wyjaśnienie wielu tajemnic. Ciekawe czy oficerowie CIA, którzy organizowali transport i więzienie w Polsce oraz w innych państwach Europy Środkowo-Wschodniej, mogli podejrzewać już w 2002 roku, że wszystko (lub prawie wszystko) się wyda – czy też działali przeświadczeni o swojej doskonałości w zacieraniu śladów. Czy polscy oficerowie wywiadu, i być może przymykający na ich działania oko politycy, także nie dopuszczali do siebie myśli, że coś może wyjść na jaw?

Więzienie CIA w Starych Kiejkutach działało do 22 września 2003 roku. Wtedy właśnie z Szyman odleciał ostatni samolot CIA. Do Polski przyleciał pusty. Odleciał z pasażerami. Tak wynika z danych Straży Granicznej. Jednakże opinia publiczna o niczym nie wiedziała. Przepływ informacji był szczelny. Dopiero ponad dwa lata później sprawę opisał Washington Post oraz Human Rights Watch. Ale polscy politycy byli skuteczni w przekonywaniu opinii publicznej, że nie ma źdźbła prawdy w amerykańskich opowieściach i były one tylko spiskiem, którego celem było skompromitowanie Polski. Taka wersja wydarzeń odpowiadała rządzącemu wtedy Prawu i Sprawiedliwości, któremu niezwykle zależało na poprawnych stosunkach z Amerykanami.

Co gorsza w tę wersję uwierzyli także dziennikarze – w przeważającej większości. Na niedawnej konferencji ciekawie to ujął Konstanty Gebert. Powiedział, że kilka lat temu uważano, iż gdyby więzienia CIA istniały naprawdę to przecież ktoś z Gazety Wyborczej musiałby o tym coś słyszeć lub wiedzieć. Przyznał, że takie myślenie było niezwykle hucpiarskie, ale mnóstwo ludzi naprawdę było przekonanych, że w Polsce przyzwyczajonej do ciągłych przecieków ze służb specjalnych nic nie mogło być tajne. Jak się okazało, w sprawach niezwykle ważnych i wrażliwy służby potrafią działać po cichu. Co więcej, do dzisiaj milczą jak zaklęte i darmo szukać jakiegoś „sygnalisty”, zaniepokojnego kondycją polskiego państwa.

W każdym bądź razie po pierwszej fali zainteresowania tematem nasi dziennikarze przestali śledzić, czy faktycznie w Polsce istniały więzienia CIA. Historia o Talibach w Klewkach, opowiadana przez Andrzeja Leppera, zwyciężyła i każde wspomnienie o więzieniach CIA przyjmowane było z uśmiechem politowania.

Jednak świat zachodnich prawdziwych demokracji nie odpuszczał tematu. Z jednej strony organizacje pozarządowe i dziennikarze drążyli temat, domagali się coraz więcej informacji, poszukiwały niepokornych „sygnalistów“ z kręgów CIA, którzy chcieliby coś więcej powiedzieć, analizowali loty samolotów na całym globie, wymieniali się informacjami. Z drugiej – na laurach nie spoczęły organizacje międzynarodowe. Rada Europy miała szczęście, że znalazł się odważny i bezkompromisowy senator z Szwajcarii – Dick Marty. Kierowana przez niego komisja, stworzona w ramach Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy, przeprowadziła kompleksowe śledztwo, obejmujące całą Europę. Wyszło z niego, że problem współpracy z CIA przy programie tajnych więzień, porwań oraz przesłuchań dotyczy większości państw europejskich, nawet tak szanowanych jak Dania czy Szwecja (w ich przypadku chodziło o użyczanie swojej przestrzeni powietrznej lub lotnisk).

Polska nigdy nie przestała być wymieniana jako miejsce, gdzie znajdowało się jedno z więzień CIA. Lotnisko w Szymanach i miejsce więzienia – Stare Kiejkuty – były wymieniane we wszystkich raportach międzynarodowych. Także w tych stworzonych później przez Parlament Europejski oraz Specjalnych Sprawozdawców ONZ ds. Tortur.

Tymczasem władze polskie kontynuowały swoją politykę zaprzeczania. Prace sejmowej Komisji Specjalnej ds. Służb Specjalnych nie przyniosły żadnego efektu. Prawdopodobnie sprawę „załatwiono” na jednym posiedzeniu uznając, że nie ma co wyjaśniać. Polskie władze zdecydowanie negatywnie reagowały na wszelkie prośby komisji śledczych – zarówno tej Dicka Marty’ego jak i Parlamentu Europejskiego. Nieoceniona była w tym zakresie aktywność Józefa Piniora, członka komisji śledczej Parlamentu Europejskiego. Chyba jako jedyny uważał on, że państwo – spadkobierca dziedzictwa „Solidarności” oraz walki o prawa człowieka – powinno tę sprawę poważnie wyjaśnić.

Politycy polscy odmawiali jednak spotkań, przesyłania dokumentów, przedstawiania wyjaśnień. Zachowywali się tak jakbyśmy co najmniej zawiesili członkostwo w tych organizacjach. Z przykrością czyta się jeden z raportów, w którym opisana jest sytuacja, gdy na spotkaniu z przedstawicielami komisji śledczej pojawił się niski rangą urzędnik, na pytania o więzienia CIA i torturowanie więźniów czytający przedstawicielom delegacji przepisy Konstytucji zakazujące tortur i sugerował, że takie rzeczy nie mogą się zdarzyć w Polsce…

Jednakże kropla zaczęła drążyć skałę. Dick Marty napisał kiedyś, że sprawa więzień CIA rozwijać się będzie zgodnie z „dynamiką prawdy”. Z każdym dniem poznawać będziemy coraz więcej faktów, które jak puzzle układać się będą w coraz barwniejszy i pełniejszy obrazek. Działania komisji międzynarodowych, doniesienia ze Stanów Zjednoczonych, doprowadziły do tego, że uaktywnili się również polscy dziennikarze. Chyba najwięcej dla tej sprawy zrobili Mariusz Kowalewski, Adam Krzykowski oraz Edyta Żemła. Na łamach „Rzeczpospolitej” opublikowali oni wyniki pierwszego polskiego prawdziwego śledztwa dziennikarskiego, które do sprawy wnosiło więcej niż było już znane z opracowań międzynarodowych. Ale stało się to dopiero w 2009 roku. Niedługo później w sukurs przyszła Helsińska Fundacja Praw Człowieka, której udało się uzyskać – za pomocą wniosków o dostęp do informacji publicznej – kompleksowe informacje na temat lotów samolotów związanych z CIA, a co więcej na temat liczby osób przywożonych i wywożonych z terytorium Polski tymi samolotami. Te informacje można już było wiązać z tymi zdobytymi z innych źródeł i przekonywać, że politycy po prostu okłamują od lat opinię publiczną. „Dynamika prawdy” dotarła zatem także do Polski.

Donald Tusk, po tym jak objął stery rządzenia pod koniec 2007 roku, musiał zorientować się, że więzienia CIA mogą stać się „śmierdzącym jajem” dla jego polityki zagranicznej. Podejrzewam, że głównie tym motywowana była decyzja o wszczęciu śledztwa i – wreszcie – poważnym zajęciu się tematem. Dzięki temu władze polskie mogły odpowiadać na zarzuty organizacji międzynarodowych oraz pozarządowych, powtarzając że przecież śledztwo się toczy i w jego toku wszystko zostanie wyjaśnione. Ten argument do dzisiaj jest przedstawiany, aczkolwiek znów – „dynamika prawdy” dała znać o sobie.

Skoro różne śledztwa dziennikarskie oraz pozarządowe wykazały, że więzienie CIA jednak istniało, to ktoś musiał być w nich przetrzymywany. Z pewnością zaskoczeniem dla prokuratury musiało być przystąpienie do sprawy w charakterze pokrzywdzonych wspomnianych Al-Nashiriego oraz Abu-Zubaydah, reprezentowanych przez polskich pełnomocników. Paradoksalnie prokuratura zyskała dzięki temu sprzymierzeńców w swoich wysiłkach, bo dostarczyli oni sporo nowych materiałów oraz informacji, przydatnych do dalszego wyjaśniania sprawy.

Śledztwo nie jest jeszcze zakończone. 21 listopada 2011 roku prokuratura poinformowała, że zakończy się dopiero w 2012 roku. Wtedy być może poznamy jaki będzie jego prawdziwy finał. Choć wiele elementów puzzle zostało już poukładanych to sprawa musi wciąż zastanawiać, jeśli chodzi o jej przyszłość:

– czy śledztwo skończy się postawieniem komukolwiek zarzutów, czy też prokuratura je umorzy – wzorując się na kolegach z Litwy, którzy w ten sposób sprawę zamknęli?
– czy uda się przesłuchać wszystkie osoby, które coś mogą wiedzieć o sprawie i zwolnić je z obowiązku tajemnicy państwowej? Warto pamiętać, że Prezydent Bronisław Komorowski odmówił zwolnienia z tajemnicy Aleksandra Kwaśniewskiego;
– czy śledztwo zakończy się skierowaniem wniosku do Trybunału Stanu o pociągnięcie polityków do odpowiedzialności konstytucyjnej za zezwolenie na stworzenie eksterytorialnej bazy i przymknięcie oko na tortury?
– czy Stany Zjednoczone nawiążą współpracę z władzami polskimi w zakresie wyjaśnienia tej sprawy czy będą dalej konsekwentnie tej współpracy odmawiać?
– czy dowiemy się dlaczego polskie media przez tyle lat nie przeprowadziły rzetelnego śledztwa dziennikarskiego? Czy czasami dziennikarze zanadto nie uwierzyli w „polską rację stanu” a zapomnieli o swojej etyce i misji do spełnienia wobec społeczeństwa,
– czy Polska przegra sprawy przed Europejskim Trybunałem Praw Człowieka w związku z więzieniami CIA? Warto pamiętać, że pierwsza skarga została już wniesiona przez Al-Nashiriego?
– czy ktoś zarabiał pieniądze na więzieniach CIA w Polsce? Ktoś musiał przecież dostarczać oficerom CIA, tłumaczom, lekarzom oraz samym więźniom jedzenie, picie i inne materiały zaopatrzeniowe oraz obsługiwać ich pobyt przez ponad dziewięć miesięcy.
– czy podobne historie mogą się zdarzyć w przyszłości? Czy w tym kontekście Konstytucja RP jest traktowana jedynie jako mało ważny dokument, który w czasie niepokoju czy interpretowanej przez polityków „polskiej racji stanu” może być ignorowany?

Podobne pytania można mnożyć. Natomiast na koniec nasuwają się zagadnienia najważniejsze, bo dotyczące istoty naszego państwa:

Czy polska demokracja jest wciąż tak słaba, że mogła sobie pozwolić na takie wykorzystanie przez władze amerykańskie, na tak rażące naruszenie podstawowych praw jednostki jakim jest absolutny zakaz tortury? Czy też może jest już ona na tyle silna, że jest w stanie wyjaśnić nawet tak poważną sprawę i być jedynym państwem Europy Środkowo-Wschodniej, które poważnie traktuje swoją Konstytucję oraz zobowiązania międzynarodowe?

* Adam Bodnar, doktor nauk prawnych, adiunkt w Zakładzie Praw Człowieka WPiA UW oraz wiceprezesem zarządu Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka.

Do góry

***

Adam Krzykowski

Gorzej jest tylko w Rumunii

Od kiedy zacząłem się zajmować sprawą tajnych więzień CIA, bezustannie spotykam się ze sformułowaniem „polska racja stanu”. Przeciwnicy ujawniania czegokolwiek używają go, tłumacząc, że im więcej mówimy o domniemanym tajnym ośrodku CIA w Polsce, tym bardziej zapraszamy terrorystów do Polski. „A gdyby twoja córka/żona/siostra zginęła w zamachu, to co byś wtedy powiedział?” – to jeden z delikatniejszych komentarzy, jakich czasem muszę wysłuchiwać.

Zgoda. Tylko wtedy nasuwa się pytanie: kto zaczął? Kto pozwolił, żeby na terytorium Polski łamano wszelkie możliwe konwencje i prawa człowieka? Czy wtedy nikt nie myślał o konsekwencjach? Amerykanie nie stosowali przecież tortur na terenie Stanów Zjednoczonych, bo tam jest to zakazane! Żeby obejść zakaz, wydali rozporządzenie, że podtapianie to nie tortury, a jedynie wzmocniona technika przesłuchań. Ale nawet wówczas nie stosowali tych technik w swoim kraju.

I tu dochodzimy do argumentów używanych przez zwolenników wyjaśnienia całej sprawy. Nie po to przez lata walczyliśmy o wolność – mówią – nie po to ratyfikowaliśmy konwencje o ochronie praw człowieka i nie po to mamy konstytucję, żeby to wszystko naginać dla swoich celów. W 2002 i 2003 roku powodem łamania prawa była walka z terroryzmem, po ujawnieniu pewnych szczegółów całą prawdę wciąż ukrywano, zasłaniając się „polską racją stanu”. To z kolei może spowodować, że za kilka lat może nadejść taki czas, gdy tajne służby będą porywać niewygodnych dziennikarzy i opozycjonistów z ulicy w imię „dobra władzy”. Tak naprawdę zamiatając problem pod dywan, stajemy się pośmiewiskiem Europy.

Gorzej jest tylko w Rumunii. I nawet nie chodzi o postawienie przed sądem winnych, ale o rzetelne wyjaśnienie sprawy. Bo dziś można nam zarzucić, że mieszamy się w sprawy innych (vide Białoruś), a sami pozwoliliśmy na łamanie prawa i nic z tym nie zrobiliśmy.

Nie da się ukryć, że wielu osobom – i to nie tylko politykom – ujawnienie tej sprawy jest nie na rękę. W końcu grozi za to Trybunał Stanu. (Choć tak naprawdę tylko grozi, bo nie znam żadnego polityka, któremu włos spadłby z głowy). W cały proceder zamieszane są oczywiście służby specjalne, ale to przecież politycy rozdawali karty.

Zaczęło się 11 września 2001 roku, gdy rząd Jerzego Buzka deklarował, że atak terrorystyczny na jednego członka NATO zobowiązuje do działania wszystkich sojuszników. I trzeba przyklasnąć takiej interpretacji art. 5 konwencji NATO. Między innymi ze względu na to polscy oficerowie wywiadu pomagali Amerykanom w namierzeniu Al Kaidy. Tajne loty i domniemany ośrodek CIA w Starych Kiejkutach to już lata 2002–2003. Wtedy rządził Leszek Miller. Prezydentem był Aleksander Kwaśniewski. Czy wiedzieli o tym procederze? Zapewniają, że nie. Ale ktoś nadał tajnym lotom status lotów rządowych. Kto? Na to pytanie dziennikarze nie dostali odpowiedzi.

Kolejny rząd – Prawa i Sprawiedliwości – ukrywał informacje. Nie chciał współpracować z komisją Parlamentu Europejskiego, która przyjechała do Warszawy, nie wszczął też śledztwa. To rozpoczęło się dopiero w 2008 roku, gdy u władzy był Donald Tusk. Można gdybać, czy premier chciał – jak deklarował – wyjaśnienia sprawy, czy raczej nie można już było udawać, że nic się nie stało. Dziennikarze w tym wypadku dokładali coraz więcej informacji. Choć muszę przyznać, że niektórzy koledzy po fachu odsądzali nas od czci i wiary.

Dziś dziennikarzy piszących o więzieniach CIA jest jakby nieco mniej. W mediach ciszej, niewiele portali cytuje nowe doniesienia, rzecznik rządu za każdym razem odsyła do niezależnej prokuratury, a ta zasłania się klauzulą „ściśle tajne”. Zresztą patrząc po osobistych doświadczeniach, nie dziwię się, że już brakuje dziennikarzy, którym chce się zaryzykować rozwikłanie tej zagadki.

Śledztwa nie umorzono chyba tylko ze względu na zainteresowanie mediów i organizacji pozarządowych. Lawinę poruszyło dziennikarskie śledztwo Dany Priest. Również my, w Polsce, dołożyliśmy swoją cegiełkę, dostarczając wielu informacji. A także dowodów, które własnoręcznie rok temu przekazałem prokuraturze. Co ciekawe, dysk twardy z wieży kontroli lotów, który rzekomo został spalony, a który odnalazłem, cały czas jest w rękach biegłych, którzy starają się odczytać skasowane informacje. Trwa to już niemal rok! Trudno uwierzyć ostatnim zapewnieniom prokuratora, że w przyszłym roku zakończy śledztwo. Na razie wydaje się, że jest ono może nie narzędziem walki politycznej, ale takim straszakiem przeciwko politycznym rywalom. Choć z moich nieoficjalnych informacji wynika, że śledczy mają już wystarczającą ilość dowodów, by zamknąć śledztwo. Dziennikarze dostępu do tych dowodów są pozbawieni, więc trudno liczyć, by byli skuteczniejsi od prokuratorów.

* Adam Krzykowski, dziennikarz „Panoramy” Telewizji Polskiej. Bada sprawę domniemanych tajnych więzień CIA. Jako pierwszy dziennikarz w Polsce potwierdził lądowanie w Szymanach Boeinga 737 o numerze N313P. Odnalazł zaginioną księgę lotów i dysk twardy z wieży kontrolnej lotniska w Szymanach.

Do góry

***

Józef Pinior

Rechot czy liberalizm?

Kiedy w listopadzie 2005 roku pojawiła się po raz pierwszy informacja o ośrodkach śledczych CIA na terytorium państwa polskiego, byłem pewien, że sprawa wywoła lawinę oburzenia, że wokół niej uformuje się ruch obywatelski, że kwestia ta okaże się konstytutywna dla młodej lewicy. Tak stało się prawie wszędzie na świecie, na pewno w USA i w krajach zachodnioeuropejskich, gdzie problem metod walki z terroryzmem był przedmiotem debat parlamentarnych, specjalnych komisji śledczych, niekiedy postępowań sądowych oraz tematem przewodnim roztrząsanym w poważnych mediach.

Rozumowałem w sposób następujący: tak jak dla pokolenia Solidarności pod koniec lat 70. ubiegłego wieku kwestia cenzury, naruszania niezawisłości sędziowskiej czy monopolu politycznego PZPR i oficjalnych organizacji młodzieżowych stała się bodźcem do refleksji politycznej i buntu, doprowadzając do strajku generalnego robotników w 1980 roku, tak zaangażowanie instytucji państwa polskiego w brudną wojnę prowadzoną przez służby amerykańskie poza terytorium USA będzie zaczynem reformy państwa, doprowadzi do wzmocnienia społeczeństwa obywatelskiego, pobudzi przede wszystkim lewicę w Polsce do sformułowania nowej polityki.

A jednak w Polsce tajne ośrodki śledcze CIA, torturowanie więźniów, fundamentalne naruszenie rządów prawa nie stało się zasadniczym przedmiotem debaty publicznej. Co prawda kwestia ta była obecna nieustannie w mediach, zajmowali się nią dziennikarze, Helsińska Fundacja Praw Człowieka i Amnesty International, ale parlament w Warszawie i organa wymiaru sprawiedliwości milczały. Wokół problemu nie powstał żaden ruch obywatelski, który byłby w stanie zmusić do działania instytucje państwowe.

Na progu kampanii wyborczej media podjęły wątek odsunięcia od prowadzenia śledztwa w sprawie więzień CIA w Polsce prokuratora Jerzego Mierzewskiego. Sprawa wróciła ze zdwojoną mocą. W pewnym momencie kwestia odpowiedzialności premiera Leszka Millera za wydanie zgody na istnienie takich ośrodków na terytorium państwa polskiego oraz wiedzy na ten temat ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry stała się nawet tematem dnia. Tylko w samej „Kulturze Liberalnej” zajmowałem się różnymi aspektami tej sprawy w felietonach z 24 maja (Sojusznik czy marionetka?), 6 czerwca (Międzynarodówka prawników) i 18 lipca (Raport Human Rights Watch). I nic. Ani wymiar sprawiedliwości, ani parlament, ani rząd w żaden sposób nie odniosły się do doniesień mediów. Problem nie stał się także przedmiotem kampanii wyborczej. Polska liberalna i obywatelska przegrała z rechotem elity politycznej, z ksenofobicznie nastawioną publicznością i z ociężałością demokratycznych instytucji.

Jakie są powody tego antyliberalnego skrzywienia współczesnej polityki polskiej, sytuacji, w której zachowanie tajemnicy państwowej zarówno dla prokuratury, jak i dla polityków jest ważniejsze od przestrzegania konstytucji? Polska nigdy nie przeszła w swej historii rewolucji religijnej, która kształtowała narody europejskie w XVII wieku. Upadek Polski w czasach Oświecenia, rozkład i utrata państwa, potem walka o wolność, życie narodowe w warunkach zniewolenia – to wszystko prowadziło do fetyszyzacji państwa, do uformowania się polskiego paradoksu polegającego z jednej strony na umiłowaniu wolności, a z drugiej na zachowaniach stadnych, sprzyjających polityce autorytarnej.

Po roku 1989 myśl liberalna w Polsce miała często nastawienie antyzwiązkowe i antylewicowe, pozbawiała sama siebie zakorzenienia społecznego przy braku lokalnej burżuazji i silnych klas średnich. Zakorzenienie liberalne w Europie dokonywało się przecież po II wojnie światowej w dużej mierze przez związki zawodowe i partie socjaldemokratyczne. Po dwudziestu latach demokracji Polska jest krajem bez silnej, historycznej partii lewicowej, ze związkami zawodowymi, które nie mają jakiejkolwiek strategii w dziedzinie praw człowieka i praw obywatelskich.

Prawda o torturach, o ośrodkach śledczych CIA na polskim terytorium jest walką o państwo liberalne, o odzyskanie państwa przez społeczeństwo obywatelskie. Nowa kadencja parlamentu w Warszawie powinna sprzyjać podniesieniu na nowo problemu rządów prawa, wyjaśnieniu wszystkich okoliczności współdziałania państwa polskiego w akcjach naruszających prawo międzynarodowe i gwałcących konstytucję. Te więzienia pozostają ciągle wyzwaniem dla polityków, dziennikarzy i działaczy praw człowieka w Polsce.

* Józef Pinior, polityk, prawnik, filozof. W PRL działacz Solidarności, aresztowany w 1983 roku i skazany na cztery lata więzienia. Od 1987 roku uczestniczył w próbach reaktywowania PPS. Od 2004 do 2009 poseł do Parlamentu Europejskiego.

Do góry

***

Ireneusz Kamiński

Więzienia CIA mogą zdyskwalifikować Polskę na arenie międzynarodowej

Nie możemy już udawać, że sprawa tajnych więzień CIA w Polsce nas nie dotyczy. Wiemy, że ośrodek CIA istniał. Wiemy, że lądowały tam samoloty. Można określić daty przylotów, a także to, ile osób przywieziono do Polski. Jesteśmy nawet w stanie zidentyfikować niektóre przywożone osoby!

Dlatego skarga dotycząca ośrodka CIA, a precyzyjniej – pozbawienia wolności i traktowania osób, które były tam przetrzymywane, znajduje się już w Europejskim Trybunale Praw Człowieka. Postępowanie zostało rozpoczęte. Jeśli w Polsce doszłoby do wyjaśnienia wszystkich okoliczności i pociągnięcia do odpowiedzialności decydentów, skarga w Strasburgu nie musiałaby skończyć się wyrokiem. Jeżeli jednak tak się nie stanie, Trybunał w Strasburgu będzie zobowiązany skargę rozpoznać. A wówczas przeciwko Polsce będą rozważane bardzo poważne zarzuty – przede wszystkim naruszenie artykułu trzeciego Europejskiej Konwencji Praw Człowieka, który zabrania tortur i nieludzkiego oraz poniżającego traktowania. W wypadku osób, które były przetrzymywane w Szymanach, możemy być, niestety, przekonani, że poddawano je takim praktykom. Chodzi więc o niezwykle poważne naruszenie zobowiązań państwa polskiego, dotyczących praw człowieka: najpoważniejsze po naruszeniach prawa do życia. Potwierdzenie tych zarzutów nie przyniosłoby może ogromnych kosztów w sensie materialnym: chodziłoby może o 30, 40 tysięcy euro zadośćuczynienia finansowego. Jednak jeśli Polsce zostanie udowodnione, że dopuściła się praktyk tortur (stworzenia dla nich warunków w tajnym ośrodku), negatywnie zaważy to na wizerunku Polski jako państwa demokratycznego na arenie międzynarodowej.

Niestety, mimo tych zagrożeń sprawa więzień wciąż nie jest postrzegana jako istotna dla polskiego życia politycznego i publicznego. Możemy jedynie spekulować, dlaczego na polskiej scenie politycznej nie ma gotowości, by wyjaśnić kwestię tajnych więzień CIA. Dlaczego nie powołano na przykład komisji parlamentarnej, nie ustanowiono procedur, które były inicjowane w przeszłości w sprawach, które poruszały opinię publiczną? Można sobie wyobrazić, dlaczego nie znajdujemy ku temu woli. Jeżeli zastanowimy się, w kogo najbardziej uderzyłoby przeprowadzenie pełnego śledztwa, wystarczy popatrzeć, kto w owych ośmiu miesiącach, gdy ośrodek CIA istniał w Polsce, sprawował władzę. Uwikłanie dotyczy najprawdopodobniej ugrupowania, które wówczas rządziło – ale być może i prezydenta. Nie wiem jednak w pełni, czym tłumaczyć można powszechny brak entuzjazmu, gdy chodzi o wyjaśnienie tej sprawy, panujący na polskiej scenie politycznej.

Niewielkie postępy, gdy chodzi o wiedzę na temat ośrodka CIA, zawdzięczamy przede wszystkim dziennikarzom. Mimo że mają oni na pewno ograniczone możliwości prowadzenia śledztwa, to dzięki czwartej władzy oraz działaniom Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka ujawniono loty do Szyman, ich daty oraz liczbę przewożonych osób. Działania „piątej władzy”, czyli sektora pozarządowego, okazały się skuteczne przynajmniej jeśli chodzi o ujawnienie pewnych kontekstowych – ale ważnych – informacji (liczba i daty lotów, liczba przewożonych osób).

Natomiast gdy chodzi o polską opinię publiczną, obecnie bardziej zajmuje nas katastrofa smoleńska, jako coś, co zdarzyło się bardzo niedawno. Polacy, jak się wydaje, uważają też, że wypadek pod Smoleńskiem, w przeciwieństwie do sprawy ośrodka CIA, dotknął bezpośrednio Polski, Polaków i kluczowych postaci życia publicznego. To, że nie dyskutuje się o tej rangi wydarzeniu, kwestionującym praworządność i legalność działań naszych władz, świadczy jednak negatywnie o dojrzałości i sprawności polskiej demokracji.

* * Ireneusz C. Kamiński, adiunkt w Instytucie Nauk Prawnych PAN i na Uniwersytecie Jagiellońskim. Specjalizuje się m.in. w Europejskiej Konwencji Praw Człowieka.

** Opracowali Jakub Stańczyk i Karolina Wigura.

Do góry

***

* Autorzy koncepcji numeru: Adam Bodnar, Jarosław Kuisz i Karolina Wigura.
** Autor ilustracji: Wojciech Tubaja.
*** Współpraca: Jakub Stańczyk, Ewa Serzysko.

„Kultura Liberalna” nr 150 (47/2011) z 22 listopada 2011 r.