0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > JASINA: O pożytkach...

JASINA: O pożytkach płynących z bycia hieną cmentarną. „Diana” Olivera Hirschbiegla

Łukasz Jasina

O pożytkach płynących z bycia hieną cmentarną.

Podobno nawet najgorszy film można sprzedać i skutecznie zareklamować. W wypadku filmu, który w założeniu ma być blockbusterem – jednym z najważniejszych filmów w jesiennej ofercie naszych kin – niebagatelną rolę odgrywa kinowy zwiastun, powtarzany przed premierą przez kilka tygodni. Nawet zły film, dzięki sprawnemu pocięciu i zmontowaniu, można znakomicie w tym krótkim dziele zaprezentować. Zwiastun „Diany” składał się jednak z kilku górnolotnych zdań i kilku oklepanych scen. Gdy przyszło do oglądania samego filmu – było jeszcze gorzej.

Zmarła szesnaście lat temu księżna Diana nie ma jakoś szczęścia do filmów i filmowców. Najlepszy film, w którym się pojawia – to zasadniczo dzieło, w którym występuje tylko w postaci wspomnień i zdjęć. Mam na myśli „Królową” (2006) Stephena Frearsa. Pozostałe produkcje to zalew filmów telewizyjnych zazwyczaj niskiego poziomu. Zainteresowanie losem brytyjskiej rodziny królewskiej jest jednak żyłą złota i brytyjsko-amerykańscy producenci wyczuwali to od bardzo dawna.  Diana1

Od początku jednak z filmowym obrazem Diany było całkiem jak z tym, który rozwijał się w tabloidach. Film pierwszy: „Królewski romans Karola i Diany” (1982) to urocza i tępa bajeczka o szczęśliwym życiu księcia i księżnej (zapada jednak w pamięć, ponieważ w aktorskich epizodach grali Stewart Granger czy Olivia de Haviland – że o Rayu Millandzie nie wspomnę). Kolejne filmy to już zupełnie inaczej opowiedziane historie – pełne bulimii, prób samobójczych i okrutnej rodziny królewskiej. Do kręcenia tego typu dzieł o Dianie zabierano się w chwilach kolejnych kryzysów w dynastii Windsorów oraz po śmierci księżnej. Widocznie jednak szperanie w życiu nieboszczki dalej przynosi dochód – skoro teraz zabrano się do tego ponownie.

Film Hirschbiegla – twórcy biegłego w serialowo-operowomydlanej narracji (ma w końcu na koncie kilka odcinków kultowego „Komisarza Rexa”) – odwołuje się do każdej ze sprawdzonych już recept. Po pierwszym filmie z cyklu „historyjki o Dianie” dziedziczy aktorską obsadę i czarno-biały scenariusz. Po kolejnych – mit księżnej jako ofiary. Nie na darmo jednak reżysera zapraszano kiedyś do Sundance Film Festival – są tu i elementy ambitne, mianowicie liczne sceny skopiowane z niegdysiejszych telewizyjnych newsów – z Dianą zafrasowaną, Dianą szukającą min gdzieś w Afryce. Reżyser filmu jest sprawnym kopistą, czego dowiódł swego czasu w „Upadku”, przejmując na zasadzie „kopiuj–wklej” całe sceny z „Wyzwolenia” Jurija Ozierowa. W „Dianie” zastosowano podobne sztuczki. Całość jest doskonale oświetlona i sfilmowana i pewnie całkiem nieźle by się to oglądało, gdyby nie poczucie, że „już to gdzieś widzieliśmy”.

Diana2

„Diana” wnosi jednak na rynek badań „dajanologicznych” dwie nowości w stosunku do poprzednich produkcji poświęconych nieboszczce-księżnej. Pierwszą z nich jest obsadzenie w roli zmarłej matki księcia Wiliama aktorki powszechnie znanej, a do tego cenionej za urodę i warsztat. Nie wydaje mi się jednak, aby była to rola, o której Naomi Watts będzie się wyrażać z radością w swoich przyszłych wspomnieniach. Diana w jej interpretacji ogranicza się do prób powielenia gestów, powłóczystych spojrzeń a’la Smosarska, westchnień i bezbrzeżnego smutku okazywanych poprzez skierowanie spojrzenia na bok. Mamy tu lalkę, a nie żywą postać. Aktorsko Watts ponosi klęskę.

Innym nowatorstwem jest nieodwoływanie się ani do wersji „dworskiej”, ani też do mitologii kreowanej przez rodzinę Al-Fayedów. Tym razem bohaterami filmu są Diana i jej niedawno odkryty przez brytyjskie piśmiennictwo plotkarskie kochanek – pakistański lekarz Hasnat Khan. Istnienie doktora Khana nie jest wprawdzie wielkim zaskoczeniem dla kogoś, kto choćby kilka razy w życiu czytał brytyjska prasę. Mam jednak świadomość, że nie jest to zajęcie przesadnie na świecie rozpowszechnione; w każdym razie – Pakistańczyk nie stał się elementem powszechnie znanego mitu Diany. Jego postać to zresztą jeden z lepszych elementów filmu – ludzka, bezpretensjonalna i unikająca sztuczności.

Diana3

Dokładne obejrzenie filmu prowadzi jednak do przerażającego, acz nie zaskakującego wniosku – nie wnosi on do dyskusji na temat Diany niczego ciekawego. Natrętnie towarzysząca mu reklama oraz konstrukcja filmu wydają się krzyczeć: „my chcemy zarobić”. Film pana Olivera H. wydaje się próbą podobną do działań niegdysiejszych „cmentarnych hien” – bezpardonowo wkracza się do życia kogoś nieżyjącego, kogoś, kogo już nie ma – tylko po to, by zdobyć jak najwięcej pieniędzy. Diana stała się ikoną ostatnich trzech dekad i tej pozycji nie traci. Zasłużyła sobie na coś więcej niż tylko kilka kiepskich filmów.

Kino posiada wielką siłę kreowania mitów. Mit Diany jednak nie został przez sztukę filmową dobrze rozegrany. Kino pokochało Elżbietę II i Jerzego VI, ale nie „czarną owcę” rodu Windsorów.

Film:

„Diana”, reż. Oliver Hirschbiegel, USA 2013.

*Łukasz Jasina, członek zespołu „Kultury Liberalnej”, pracownik naukowy Katedry Realizacji Filmowej i Telewizyjnej KUL

„Kultura Liberalna” nr 247 (39/2013) z 1 października 2013 r.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(41/2013)
1 października 2013

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj