Mimo że inspirująca, wydana w ubiegłym roku głośna książka Christophera Clarka „The Sleepwalkers. How Europe Went to War in 1914” [Lunatycy. Jak Europa poszła na wojnę w roku 1914 – przyp. tłum.], niespecjalnie pomogła tak historykom, jak i politykom w zrozumieniu dynamiki rozwoju nacjonalizmów i skomplikowanego splotu wydarzeń prowadzących do I wojny światowej. Myślenie o rzeczywistości sprzed stulecia wciąż ogranicza się do ekonomii i geopolityki, bądź czyni z nich prawdziwe dei ex machina. Teleologiczny charakter tej mechanistycznej wizji każe dziś serbskim nacjonalistom i ich zwolennikom widzieć w zabójcach z Sarajewa narodowych bohaterów. Franciszek Ferdynand Habsburg i jego żona Zofia zostają natomiast odsunięci na bok jako konieczne ofiary biegu historii. Dołączają do milionów osób widzianych dziś jako ofiary, podczas gdy sława bohaterów blaknie – choć z pewnymi wyjątkami. Jednym z tych wyjątków jest Gawriło Princip.
Tymczasem, na nieszczęście dla wszystkich nacjonalistów, morderstwo w Sarajewie opowiada historię dokładnie odwrotną. Obie śmierci miały charakter przypadkowy. Młodzi terroryści byli słabo wyszkoleni i chwiejni psychicznie, często z rodzinnym obciążeniem. Rosyjscy podżegacze wojenni, a także serbskie tajne służby pragnęły wywołać wojnę w odpowiedzi na pierwsze oznaki uległości ze strony serbskiego premiera. Zaś organizator całego morderstwa, szef wywiadu Sztabu Generalnego Serbii, „Apis” [Dragutin Dimitrijević – przyp. tłum.], został skazany przez sąd wojskowy pod fałszywym zarzutem próby zamachu na życie króla i zorganizowania zamachu stanu w 1917 r., kiedy jego zwierzchnicy rozważali zawarcie osobnego pokoju z Ententą. Serbska Jugosławia, utworzona po 1945 r., nie była wynikiem działania heglowskiego ducha dziejów, ale – między innymi – kuriozalnych kalkulacji francuskiej elity politycznej, dokonywanych na przekór francuskiej marynarce, która pragnęła Jugosławii osobnej od Serbii, by zapewnić łatwy dostęp do morza w Europie Środkowej.
Serbscy nacjonaliści i ich zwolennicy widzą w zabójcach z Sarajewa narodowych bohaterów. Tymczasem morderstwo w Sarajewie opowiada historię dokładnie odwrotną. | Paul Gradvohl
Los Jugosławii nie został jeszcze wtedy przypieczętowany. Jednak przybierające coraz to nowy kształt ceremonie odbywające się w miejscu morderstwa w Sarajewie przez sto lat po strzałach Principa pokazały, że treść serbskich mitów rzadko odpowiada oczekiwaniom pozostałych Słowian południowych. A także, że nigdy nie szukano sposobu, by pogodzić je z negatywnymi reakcjami nie-Serbów (oraz części Serbów) w 1914 r. Długotrwałe kontrowersje pokazują, że wizje narodów w byłej Jugosławii i Europie z trudem rywalizują z ambiwalencją narodowych uczuć (w 1914 r. i później) oraz niepewnym losem państw.
W niedawno przeprowadzonych wywiadach z członkami rodziny Franciszka Ferdynanda i Gawriły Principa, uderzające było, że dla żadnej z nich nacjonalizm nie jest wyznacznikiem działania. Tak jak córka Tito pozostała w Sarajewie, by prowadzić fundację na rzecz wszystkich sprawiedliwych tego świata, tak starsze serbskie damy pozostały w podbitym mieście, zaś Anita von Hohenberg wspominała, jak sieroty pozostawione przez arcyksięcia i Zofię przebaczyły mordercom swoich rodziców jeszcze podczas wojny.
Przestrzenie publiczne w Europie zostały z kolejnymi dekadami wypełnione wzajemną nienawiścią i asymetrycznymi pojednaniami. Jednak sfera prywatna czasem opierała się odwiecznemu poszukiwaniu przez państwa własnej legitymizacji. To jedno z wyzwań, któremu, jak słusznie zauważył Martin Luter King, ludzkość musi stawić czoła. Unikanie jednostronnych miraży bohaterów lub ofiar – pomimo masowych śmierci podczas pierwszego nowoczesnego konfliktu świata industrialnego – mogłoby pomóc dzisiejszemu Sarajewu w wyjściu z historycznego impasu i skłonić europejską naukę o państwie do przemodelowania zawartych w niej do tej pory wszechogarniających planów pojednania.