Pierwsza edycja festiwalu, która odbyła się w marcu, skupiała się na problemach wywołujących najbardziej emocjonalne dyskusje o estetyce miast wypełnionych reklamami wielkoformatowymi, dylematach wynikających z ogromnej liczby „galerii” handlowych, roli rzeki w mieście oraz na efektach rewitalizacji. Druga edycja, którą zorganizowano między 28 a 30 listopada, miała jeden przewodni temat – Europejskiej Stolicy Kultury. Festiwal podzielono na trzy wyraźne segmenty: partycypacja w kulturze, blokowiska w krajobrazie Europy Wschodniej oraz przestrzenie kultury. Festiwalowe projekcje i debaty były więc dla uczestników okazją do budowania miasta obywatelskiego: odpowiedzialnego za przestrzeń i potrzeby mieszkańców. Kto jednak naprawdę skorzystał z tej szansy?

Facebook Miasto Movie
Debata: KULTURA W BETONOWYM MIEŚCIE

Wrocław: open-source?

Czy technika wpływa na sposób uczestnictwa w kulturze? Film „Wciśnij Pauzę. Wciśnij Play” Davida Dworsky’iego i Victora Köhlera skupia się na zmianie, jaka nastąpiła w tworzeniu sztuki wskutek rozwoju technologii. Poznajemy historię kompozytora, który łącząc muzykę poważną i pop, stworzył nowy gatunek, a udostępniając nagrania przez Internet, stał się sławny w przeciągu kilku miesięcy; blogera, który został pisarzem i jedną z najważniejszych dla siebie książek wypuścił do obiegu poza systemem wydawniczym, korzystając z możliwości open-source; filmowców, którzy bez wykształcenia, skupiając się głównie na utrwalaniu swojej pasji, założyli własne studio. Z drugiej strony film przedstawia zaplecze Red Studio w Hollywood, które jest jedną z najnowocześniejszych pracowni nagraniowych na świecie. Pracują tam najlepiej wykształceni specjaliści, dzięki czemu poznajemy profesjonalnych muzyków i opinie „starych wyjadaczy”, a każdy z nich ma inne poglądy na rozwój sztuki.

Wcisnij Pauzę Wciśnij Play [2]
„Wciśnij Pauzę. Wciśnij Play”

Ten dokument, przedstawiający pluralistyczny obraz współczesnej sztuki, stał się inspirującym przyczynkiem do pofilmowej dyskusji. Rozpoczął ją przytoczony przez moderatora debaty – Michała Syskę, dyrektora Ośrodka Myśli Społecznej im. F. Lassalle’a – wpis internetowy Mateusza Kokoszkiewicza z lokalnego oddziału Gazety Wyborczej, który proponował, by repertuar ośrodków kultury dobierać na drodze społecznego referendum. Kwestia kształtowania oferty kulturalnej przy udziale mieszkańców Europejskiej Stolicy Kultury to podstawowe narzędzie aktywizacji obywateli i budowania poczucia odpowiedzialności za wspólnotę. Czy jednak oznacza to, że każdy mieszkaniec, niezależnie od tego, w jakim stopniu udziela się kulturalnie, powinien decydować o doborze repertuaru? Można zgodzić się z opinią Krzysztofa Mieszkowskiego (dyrektora artystycznego Teatru Polskiego we Wrocławiu): głosować na wydarzenia powinniśmy biletami i obecnością, nie zaś referendalnie, jak postulują niektórzy. Zły spektakl, który gra dla pustej sali, zejdzie z afisza raczej prędzej, niż później.

Martwi, że podczas debaty nie wykorzystano obecności Zoltana Majora z Peczu – węgierskiego miasta, który okres Europejskiej Stolicy Kultury ma za sobą. Obserwując wrocławskie środowisko artystów offowych, można odnieść wrażenie, że boi się swoistego „syndromu budapesztańskiego”, czyli powtórzenia sytuacji, która miała miejsce na Węgrzech, gdzie organizacja ESK została najpierw niemal w całości przeniesiona do Budapesztu, a później zlecona w ramach outsourcingu firmie prywatnej, która skutecznie zabiła ducha tej imprezy i kreatywność uczestników wydarzenia.

Wrocławskie ESK już ma swoje problemy – po odejściu współdyrektora Krzysztofa Czyżewskiego, wszystkie strategiczne decyzje pozostały w rękach Krzysztofa Maja, który z kulturą niewiele miał dotychczas wspólnego. Kilka ciekawych przedsięwzięć zostało wstrzymanych, a sam projekt – w oczach ekspertów z Panelu Monitorującego Komisji Europejskiej – nie jest realizowany najlepiej. W debacie na MiastoMovie#2, chociaż ciekawej, zabrakło więc wspólnej analizy problemów, z jakimi boryka się projekt wrocławskiej ESK, jasnych diagnoz i konkretnych propozycji, co zrobić, by 2016 był zdecydowanie rokiem Wrocławia. I jakich błędów unikać, żeby kultury offowej, jak na Węgrzech, przy okazji nie uśmiercić.

W domach z betonu nie ma wolnej twórczości?

Drugiego dnia uczestnicy mieli okazję obejrzeć trzy dokumenty prezentowane pod hasłem „Wielka Płyta” – i chociaż żaden film do budynków stawianych dosłownie w tej technologii się nie odnosił, to przekaz był oczywisty. Każdy z nich prowokował do pytań: czy przestrzenie blokowisk są dobre do życia? Czy wymagają rewitalizacji i czy – jako dominujący element przestrzenny w Polsce – mogą być częścią Europejskiej Stolicy Kultury? W kinie Nowe Horyzonty pokazane zostały filmy analizujące doświadczenie różnych krajów: getta dla czarnoskórej ludności w St. Louis oraz blokowisk na Słowacji i w Polsce.

Romowie jako tkanka napływowa mieszkać mieli drzwi w drzwi ze słowackimi policjantami i wojskowymi. Ci jednak bardzo szybko wyprowadzili się, niezadowoleni z sąsiedztwa. Architektura została skrzywdzona rykoszetem. | Tomasz Bojęć

„Superjednostka” Teresy Czepiec to 20-minutowy film, który odwołuje się do Corbusierowskiej idei „maszyny do mieszkania” i pokazuje życie w jedynej polskiej jednostce (zbudowanej na przełomie lat 60. i 70. w Katowicach). Tę architektoniczną osobliwość sfilmowano na tyle subtelnie, że realizator zdaje się nie narzucać interpretacji. Budynek może być odebrany z pewnego punktu widzenia jako miejsce dobre do życia, z innego zaś – negatywnie, choćby przez nieludzką w wielu aspektach skalę założenia architektonicznego.

Superjednostka [1]
„Superjednostka”

„Lunik IX” i „Mit Pruitt-Igoe” są świadectwem zupełnie innego doświadczenia niż krzyżówka Corbusierowskich idei i PRL-owskich realizacji. Oba mówią przede wszystkim o gettoizacji, standardach życia i prawach człowieka. Oba przedstawiają przeobrażenia przestrzeni miejskiej wskutek zmian społeczno-politycznych, dla których architektura była tłem. Oba również rodzą pewną wątpliwość: czy to blokowiska, jako założenie urbanistyczno-architektoniczne, są wynikiem patologii, które te przestrzenie trawiły? W przypadku słowackiego dokumentu „Lunik IX” owe wątpliwości są właściwie czysto retoryczne, bo to aspekt społeczny, nie przestrzenny, okazał się czynnikiem destrukcyjnym. Romowie w Luniku zostali przedstawieni jako tkanka napływowa, mieszkać mieli drzwi w drzwi ze słowackimi policjantami i wojskowymi, których sprowadzono tam w pierwszej kolejności. Ci jednak bardzo szybko wyprowadzili się z osiedla, niezadowoleni z sąsiedztwa. Architektura została skrzywdzona rykoszetem: podobnie negatywne konsekwencje spotkałyby Romów w razie przesiedlenia do wolnostojących domów parterowych. Pierwotnym problemem był przecież ich status społeczny. Marginalizacja była więc wynikiem równocześnie działań politycznych i ludzkich decyzji. Sam film prowokuje do dyskusji na temat gentryfikacji przestrzeni miejskiej – czy odgórnie sterowane mieszanie grup społecznych jest zjawiskiem pozytywnym, czy też zawsze wiązać się musi z wyparciem którejś z nich?

 

Mit Pruitt-Igoe [01]
„Mit Prutt-Igoe”

Na aspektach jakości życia w wielkich blokach skupiona była też debata. Osią sporu między panelistami były usługi na blokowiskach. Część uważała, że brak jest na tego rodzaju osiedlach lokali usługowych, często małych, umieszczonych w przyziemiach budynków. Inni uznawali takie rozwiązanie (łączenie funkcji usługowej z mieszkalną) za niepraktyczne z powodu ekstensywności wolnostojących bloków – choćby w porównaniu z kwartałem śródmiejskim z usługowymi parterami. Wszyscy jednak zgodnie docenili walory związane z taką zabudową: pełne przewietrzanie i możliwość obcowania z zielenią. Prawdopodobnie dlatego statystycznie najwyższym standardem życia we Wrocławiu cieszą się osiedla Gaj i Popowice, wybudowane właśnie w technologii wielkopłytowej.

W dyskusji zabrakło wątku animacji kultury na blokowiskach. Pytanie o rolę kultury w rewitalizacji blokowisk wydaje się aktualne nie tylko dziś i nie tylko we Wrocławiu. O ile nie ulega wątpliwości, że sypiące się śródmiejskie kamienice wymagają dzisiaj ożywienia w znacznie większym stopniu niż blokowiska, to degradacja społeczna jest problemem dotykającym również naszych osiedli blokowych.

Jednym z projektów związanych z wrocławską aplikacją ESK są Nowe Żerniki, czyli WUWA2 – modelowe osiedle neomodernistyczne projektowane przez ponad 40 najlepszych wrocławskich architektów, o którym pisałem na łamach Kultury Liberalnej kilka miesięcy temu.

To ze względu na ten fakt organizatorzy MiastoMovie zdecydowali się wątek blokowisk wpleść do festiwalu i poświęcić mu cały dzień – debata jednak o problem WUWA2 ledwie się otarła. Zbigniewowi Maćkowowi, kuratorowi architektonicznemu ESK2016, zarzucono, że osiedle znajduje się zbyt daleko od centrum (we Wrocławiu ok. 30 minut tramwajem). Dużo większym problemem dla ESK jest jednak, na jakim etapie będzie się znajdował projekt Nowych Żernik w 2016 i na ile rzeczywiście ze stolicą kultury jest związany?

Mit Pruitt-Igoe [02]
„Mit Prutt-Igoe”

Przestrzenie wolnych ludzi

Ostatni dzień festiwalu puentowało hasło „Przestrzenie Kultury”. Jednym z prezentowanych dokumentów było czeskie „Oko nad Pragą”, niewątpliwie najgorszy film w całym programie drugiej edycji MiastoMovie#2. Niezwykle ciekawy temat – wpływ polityki na architekturę – został pokazany wybitnie jednostronnie. „Oko nad Pragą” opowiada o perypetiach budowy dość kontrowersyjnego budynku publicznego w czeskiej Pradze. Cała narracja prowadzona jest z punktu widzenia projektanta, który po zwycięstwie w międzynarodowym konkursie miał szansę wybudować bibliotekę miejską, chociaż nie pozwalała mu na to nieprzychylność polityków.

Tyle dowiedzieć możemy się z filmu – tendencyjnego, pokazującego projektanta w krystalicznie czystym świetle, skonfrontowanego z niewzruszonym betonem urzędniczym, który odporny jest na punkt widzenia architekta. Film nie pozostawia miejsca, by ta „bezduszna maszyna” mogła się bronić. „Oko nad Pragą” budzi więc niesmak, który często bywa elementem sporów o architekturę w mieście. Przykład tego dokumentu może stanowić przestrogę dla zleceniodawcy projektów ESK2016 – aby nie zapomniały o opinii drugiej strony.

Oko nad Pragą [01]
„Oko nad Pragą”

Podczas debaty o budynkach instytucji kultury potrzeba egalitarystycznego podejścia do architektury i lokalizacji obiektów, która miała być głównym tematem dyskusji, została mocno przysłonięta przez pytania z sali, które były w większości krytyczne wobec wielkich inwestycji władz Wrocławia. Niesprawiedliwie, pretensje wycelowane zostały akurat w Dorotę Monkiewicz (dyrektorkę Muzeum Współczesnego Wrocław), której placówka bezsprzecznie potrzebuje nowego obiektu – mniej introwertycznego niż bunkier, w którym dziś rezyduje i w lepszej od niego lokalizacji. Problemem jest budzący wątpliwości części środowiska architektonicznego projekt, który wygrał konkurs na nową siedzibę MWW.

Co zaskakujące, wyjątkowo mało pytań skierowanych było do Marcina Majora czy dotyczyło jego projektu Przejścia Świdnickiego we Wrocławiu. Projekt ten wzbudzał przez wiele miesięcy ogromne emocje – zarówno wśród architektów, jak i poza środowiskiem. Część mieszkańców mówiła o chęci zachowania przejścia, inni krytykowali projekt, nazywając go „drogą wydmuszką ESK”, jeszcze inni wspominali o roli warunków konkursu, ze względu na które sąd nie miał formalnej możliwości wyboru pracy przygotowanej przez warszawską pracownię plus48 we współpracy z Michałem Dudą, kuratorem Muzeum Architektury we Wrocławiu. Proponowała ona przywrócenie dawnego charakteru ulicy i rozpoczęcie zabudowy środka Kazimierza Wielkiego.

Dyskusja publiczna została pominięta, a wydaje się potrzebna. Choćby dlatego, że ta pozorna „wydmuszka ESK” autorstwa Majora do projektu pracowni plus 48 jest w pewien sposób podobna, bo daje szanse na nawiązanie do dawnego charakteru ulicy, a w przyszłości realizacji funkcjonalnych budynków w miejscu instalacji architekta. Jednak, wbrew mojemu odczuciu,  wiele osób projekt Przejścia Świdnickiego przyrównuje do wrocławskiego stadionu na Euro 2012, przewidując, że instalacja ta będzie niepraktycznym, bezwartościowym wydatkiem.

Nowy Wrocław?

Czy Wrocław jest inny po MiastoMovie#2? Sądzę, że taki się stanie, chociaż nie od razu. Mógłby być już teraz, gdyby na sali, poza stale zainteresowanymi tematem aktywistami i naukowcami, zasiedli także urzędnicy oraz radni. Gdyby partycypacja w kulturze zaczynała się już na samej górze. W czasie gdy odbywał się festiwal, politycy zajmowali się głównie wyborami. W pewnym sensie jest to zrozumiałe, ale nie sposób pozbyć się wrażenia, że zarządzanie miastem traktują oni jak matematykę – naukę czysto ścisłą, która człowiekiem się nie przejmuje, nie musi rewidować poglądów w konfrontacji z potrzebami mieszańców. Póki co MiastoMovie stało się forum dla ludzi, którym zależy na dyskusji i partycypacji w zarządzaniu. Nie można liczyć na natychmiastową zmianę w przestrzeni miejskiej. Jednak festiwal daje nadzieję, że architekturę zaczniemy postrzegać jako społeczne wyzwanie. Wymaga to zmiany u podstaw, krok po kroku.

Festiwal:

MiastoMovie: Wro #2, Wrocław, 28-30 listopada 2014.