Jedyny argument Razem przeciwko ZL to sprowadzanie wielości kandydatów związkowych, ekologów, działaczy świeckich do Leszka Millera i Janusza Palikota. Razem uparcie odmawia debaty programowej, zasłaniając się dwoma nazwiskami z ponad tysiąca kandydatów w skali kraju. Mój – zignorowany – apel o debatę do Adriana Zandberga to próba podjęcia rzeczowej dyskusji na wizje i propozycje rozwiązań.

Fakt, że kandydaci partii Razem to głównie dwudziestolatkowie, nie czyni jej wiarygodną. Tylko przez ostatni rok kandydaci OPZZ, w tym ja, przeforsowali w Sejmie kilka propracowniczych ustaw i wnieśli kilkanaście kolejnych. Udało nam się wywalczyć m.in. ograniczenie umów na czas określony i wprowadzenie klauzul do zamówień społecznych. Wprowadziliśmy do Sejmu ustawę o minimalnej płacy godzinowej i o zwiększeniu kompetencji Państwowej Inspekcji Pracy, o bardziej progresywnych podatkach i o ograniczeniu umów cywilno-prawnych. Warto wybierać do Sejmu ludzi wiarygodnych. Wielu kandydatów Zjednoczonej Lewicy udowodniło swoją wiarygodność na wiele sposobów. Tymczasem Razem w znacznie większym stopniu atakuje właśnie Zjednoczoną Lewicę niż rząd, wielki kapitał czy Kościół. To działanie szkodliwe i oparte na błędnej diagnozie rzeczywistości.

W polityce, jeżeli chce się zmieniać rzeczywistość, trzeba umieć się porozumiewać. Partia Razem nie potrafiła dogadać się z nikim, nawet z Piotrem Ikonowiczem czy Partią Zieloni. Jeżeli nie chce z nikim rozmawiać, to jak chce wdrażać postępowe postulaty? Czy jeżeli Razem weszłaby do Sejmu, będzie przeciwna naszym projektom, chociażby minimalnej płacy godzinowej?

Kilka lat temu Adrian Zandberg nazwał związkowców OPZZ „garstką eseldowskich biurokratów, z roku na rok coraz mniejszą ze względów biologicznych grupką nostalgików Stalina”. Ta retoryka skądinąd świetnie wpisywała się w styl komunikacji rządzącego wówczas PiS-u. Chętnie spytałbym go, czy nadal gardzi setkami tysięcy pracowników zrzeszonych w największej polskiej centrali związkowej. Wydaje się, że czasem antykomunizm Zandberga przesłania mu w wielu wymiarach słuszne postulaty propracownicze. Czy gdyby Razem przejęło władzę, Zandberg atakowałby OPZZ? W tym kontekście trudno mi też zrozumieć często wyrażane totalne potępienie dla PRL-u i tzw. postkomunistów, połączone z pochwałami wobec ministra pracy i polityki socjalnej, Jacka Kuronia, który przyczynił się do gigantycznej pauperyzacji polskiego społeczeństwa.

Chętnie porozmawiałbym też z Razem o kwestiach programowych. Przykładowo w programie dostępnym na stronie partii nie ma nic ani o polityce zagranicznej, ani o polityce klimatycznej, ani o świeckości państwa, prawach kobiet czy mniejszości seksualnych albo polityce narkotykowej. Czyżby Razem nie miało opinii na ten temat albo uważało, że są to tematy zastępcze?

 


 

Czytaj także odpowiedź Justyny Samolińskiej z Partii Razem.