Szanowni Państwo,
kiedy późną jesienią 2013 r. poinformowano, że Uniwersytet w Białymstoku zamknie – ze względu na nierentowność – kierunek filozofia, na innych uczelniach zawrzało, a prawicowe, i lewicowe autorytety polskiego życia kulturalnego oraz intelektualnego podpisały list w jego obronie. Nie trzeba było wielkiej przenikliwości, by domyślić się, że problem stanu polskiej humanistyki, jeśli nawet nie zdominuje roku wyborczego 2015, to z pewnością w końcu wypłynie.
Tak też się stało. Przed wyborami parlamentarnymi z przedstawicielami utworzonego po wydarzeniach w Białymstoku Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej spotkali się przedstawiciele wszystkich partii z wyłączeniem Platformy Obywatelskiej. Od uważanego jeszcze w październiku 2015 r. za kandydata na ministra nauki i szkolnictwa wyższego Włodzimierza Bernackiego humaniści mieli usłyszeć, że ich postulaty i postulaty PiS-u dotyczące nauki zasadniczo się pokrywają.
Ale już kilka tygodni później szefem MNiSW został Jarosław Gowin, który powiedział jednemu z założycieli Komitetu, że przed wyborami umawiali się oni z PiS-em, a nie z nim. Wedle początkowych zapowiedzi Gowina najważniejsza dla jego polityki naukowej miała być kontynuacja działań Barbary Kudryckiej i Leny Kolarskiej-Bobińskiej, to jest – sprzężenie nauki z biznesem.
Zapowiedzi Gowina – w końcu filozofa z wykształcenia i wieloletniego redaktora naczelnego miesięcznika „Znak” – budziły zdziwienie. Dziś zdumienie budzi zmiana tonu wypowiedzi ministra. Na początku stycznia wicepremier udzielił wywiadu Polskiej Agencji Prasowej, zapowiadając, że humanistyka stanie się: „oczkiem w głowie ministerstwa. […] środowisko humanistyczne po raz pierwszy na znaczącą skalę będzie miało dostęp do funduszy strukturalnych”. Gowin zapowiedział programy uruchamiane z Ministerstwem Rozwoju (inteligentne specjalizacje) i Narodowym Centrum Badań i Rozwoju (ścieżki innowacji społecznych). „Nauka, a w szczególności humanistyka, ma ważne zadania społeczne. Buduje tożsamość kulturową, narodową, poczucie więzi z dawnymi pokoleniami, poczucie dumy z polskości” – stwierdził.
Pomysłów Gowina nie można tak naprawdę oceniać, dopóki pozostają na poziomie ogólnych zapowiedzi. Abstrahując zatem od oceny, warto jednak zauważyć coś innego: traktowanie nauk humanistycznych jako służebnych względem innych wartości – narodowych i ekonomicznych. To ten sam mechanizm, który Martha Nussbaum opisuje w książce „Nie dla zysku. Dlaczego demokracja potrzebuje humanistów” – poświęconej globalnemu kryzysowi nauk humanistycznych.
Głośna praca Nussbaum ukazała się właśnie w wydawnictwie „Kultury Liberalnej”. Wybitna amerykańska filozof przedstawia w niej wizję humanistyki jako elementu niezbędnego w przygotowaniu obywatela do życia w demokracji. Nie oznacza to bynajmniej całkowitej rezygnacji z myślenia w kategoriach rynkowych: „Dobrze rozwijająca się gospodarka potrzebuje tych samych umiejętności, które wzmacniają̨ obywatelskość” – pisze Nussbaum. „[Zdolności] do krytycznego myślenia, wykroczenia poza więzy lokalne i spojrzenia na globalne problemy z perspektywy «obywatela świata», wreszcie zdolność́ do współczucia i zrozumienia trudnej sytuacji drugiej osoby”.
„Nie dla zysku” jest pozycją wyjątkową, i to nie tylko z uwagi na rozgłos, jaki niemal natychmiast zdobyła na całym świecie – dodaje Jarosław Kuisz. – To rodzaj manifestu, wezwanie do przebudzenia. W czasach, gdy niemal wszyscy rozprawiają o kryzysie językiem nauk ekonomicznych, Nussbaum zwraca uwagę na głębsze źródło naszych problemów. To kompletna dezorientacja co do sensu kształcenia młodych pokoleń. W Polsce, gdzie od ćwierćwiecza edukacja jest nieustannie reformowana w nadziei na dogonienie Zachodu, ten głos tym bardziej powinien zostać wysłuchany.
Na już widoczne skutki opisywanego przez Nussbaum kryzysu zwraca uwagę Magdalena Środa. „Umiejętność krytycznego myślenia słabnie z każdym pokoleniem. Polacy jako obywatele są zwykle bierni; nie prowadzimy debat, nie mamy umiejętności formułowania własnych myśli oraz prowadzenia sporów, co sprawia, że kompetencje o charakterze obywatelskim są w zaniku”. Zmiany proponowane obecnie przez rząd, zdaniem Środy, nie tylko owej tendencji nie zatrzymają, ale szybko ją pogłębią.
Z amerykańską myślicielką polemizuje z kolei Jan Sowa. Z jednej strony zgadza się z diagnozą ostrzegającą przed podporządkowaniem nauki logice rynkowej. Z drugiej, zarzuca Nussbaum ignorowanie szerszego kontekstu tego kryzysu. „Nussbaum podziela typową dla liberałów wiarę, że wszystko da się załatwić, kształtując odpowiedni etos, a silna i niezależna humanistyka może współistnieć z silnym i dobrze prosperującym kapitalizmem” – pisze Sowa. „Jest to wiara naiwna – im silniejszy jest kapitalizm, tym bardziej skuteczną kontrolę może sprawować nad dowolnym obszarem życia społecznego, a z kontrolą ową nie da się walczyć inaczej, niż odnosząc się do podstawowych kwestii materialnych, a nie tylko do etosu”.
Dyskusję nad znaczeniem tez zawartych w „Nie dla zysku” w polskim kontekście kończą dwa bardzo odmienne teksty. Marcin Król chwali książkę Nussbaum, a swój komentarz podsumowuje konstatacją, że „bez wiedzy humanistycznej każde społeczeństwo staje się łatwym przedmiotem manipulacji”. Z kolei Aleksander Temkin – koordynator Komitetu Kryzysowego Humanistyki Polskiej – nie kryje swojej irytacji książką amerykańskiej filozof, która, jego zdaniem, w obronie humanistyki powinna być jeszcze bardziej radykalna. Według Temkina „prawdziwa obrona humanistyki powinna zamachnąć się nie tylko na pojęcie «zysku», lecz również pożytku «społecznego». Powinna pokazać wagę nauczania tego, co niepożyteczne i nieprzydatne”.
Zapraszamy do lektury!
Wojciech Engelking
Stopka numeru:
Autor koncepcji Tematu Tygodnia: Tomasz Sawczuk.
Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Piotr Kieżun, Joanna Derlikiewicz.