Szanowni Państwo!
Kiedy w roku 2004 Polska przystępowała do Unii Europejskiej, przeciwnicy integracji ostrzegali przed zagrożeniami, jakie niósł ze sobą wspólny, europejski rynek oraz związany z nim swobodny przepływ kapitału, towarów, usług i ludzi. Pojawiały się tezy, że polskie firmy zostaną przejęte przez zachodnich konkurentów albo wykupione i natychmiast zamknięte. Straszono również masowym wykupem ziemi i nieuczciwą konkurencją dla polskiego rolnictwa ze strony hojnie dotowanych rolników z zachodu Europy. Po 12 latach członkostwa w UE większość z tych czarnych przepowiedni się nie spełniła, a Polacy należą do najbardziej euroentuzjastycznych społeczeństw Wspólnoty. Mało tego, kiedy w obliczu Brexitu Wielka Brytania zapowiada wprowadzenie ograniczeń w swobodnym przepływie ludzi, wielu Polaków głośno wyraża swój sprzeciw, opowiadając się za utrzymaniem wszystkich czterech podstawowych unijnych swobód.
Gdy tylko jednak tematem dyskusji staje się wprowadzenie podobnych rozwiązań w relacjach z Kanadą i Stanami Zjednoczonymi w ramach umów CETA i TTIP, powracamy do narracji przeciwników integracji europejskiej z roku 2004. Co ciekawe jednak, sprzeciw wobec podpisania tych porozumień najsilniejszy jest nie we wciąż relatywnie ubogiej Polsce, lecz w znacznie bogatszych krajach Europy Zachodniej.
Wicekanclerz Niemiec, Sigmar Gabriel, 28 sierpnia w wywiadzie dla publicznej telewizji ZDF powiedział, że trwające od kilku lat negocjacje dotyczące umowy o partnerstwie handlowo-inwestycyjnym między Stanami Zjednoczonymi a Unią Europejską (TTIP) zakończyły się fiaskiem. We wtorek 18 października z kolei ratyfikacja umowy CETA pomiędzy Kanadą a Unią Europejską została zablokowana przez parlament Walonii. Przedstawiciele liczącego niewiele ponad 3 mln mieszkańców regionu Belgii obawiali się, że po wejściu w życie umowy wysokie unijne standardy żywnościowe zostaną obniżone, prawa pracownicze – ograniczone, a międzynarodowe korporacje będą wykorzystywały nowy mechanizm rozwiązywania sporów między państwami i firmami, by pozywać kraje unijne za każdym razem, gdy pogorszą się warunki do inwestycji. Sprzeciw to o tyle znaczący, że rząd federalny Belgii potrzebuje zgody regionów i wspólnot językowych kraju, by umowę podpisać – zaś bez zgody chociażby jednego z państw UE negocjowane od lat porozumienie, nie zostanie uchwalone.
Organizacje obywatelskie zrzeszające przeciwników zarówno CETA, jak i TTIP już świętują zwycięstwo. Czy słusznie?
Obie umowy stały się przyczyną wielotysięcznych protestów w wielu miastach Europy. Opór przeciwko porozumieniom prowadził także do stworzenia egzotycznych koalicji lewicy z niekiedy skrajną prawicą. W Warszawie kilkutysięczna demonstracja przeciwników CETA zgromadziła obok siebie polityków partii Razem i Kukiz’15.
Mimo to wśród politycznych elit w Europie panuje niemal powszechny konsensus na rzecz podpisania porozumienia z Kanadą; popiera je m.in. socjalistyczny prezydent Francji, chadecko-socjalistyczny rząd Niemiec, centrolewicowy premier Włoch, a także, powtarzający hasła obrony interesu narodowego, rząd Prawa i Sprawiedliwości.
Zwolennicy liczącej 1598 stron umowy argumentowali, że CETA wzmocni transatlantyckie relacje gospodarcze, nie zagrażając przy tym w żadnym stopniu obowiązującym w Unii Europejskiej standardom produkcji żywności, bezpieczeństwa czy ochrony praw pracowniczych. Odrzucali także obawy związane ze wspomnianym już mechanizmem arbitrażu w sporach pomiędzy państwami a korporacjami, ISDS (Investor-State Dispute Settlement). Żaden z tych argumentów nie trafił jednak do przeciwników liberalizacji handlu z Kanadą. Kto w tym sporze ma rację?
Paweł Zerka w swoim tekście przekonuje, że argumenty przeciwników tak CETA, jak i TTIP były bardzo często podawane w sposób stronniczy, zaś próby odpowiedzi Komisji Europejskiej na zarzuty protestujących pozostały niezauważone. Tak było chociażby w przypadku krytyki tajnego charakteru negocjacji. „Komisja Europejska dokonała w listopadzie 2014 r. prawdziwej rewolucji w sposobie komunikowania przebiegu negocjacji prowadzonych z Amerykanami. Ujawniła swój mandat negocjacyjny i publikowała swoje pozycje negocjacyjne przed kolejnymi rundami rozmów. Regularnie informowała o przebiegu poszczególnych rund, a także umożliwiała wszystkim posłom Parlamentu Europejskiego wgląd do tych dokumentów negocjacyjnych, które miały klauzulę «EU restricted» lub «limited»”, pisze Zerka. Żadne z tych działań nie uspokoiło jednak nastrojów, a szansa na podpisanie porozumienia najpewniej przepadła na lata.
Argumenty przeciwników CETA i TTIP krytycznie oceniają także Joanna Tyrowicz i Jan Hagemejer. W rozmowie z Łukaszem Pawłowskim przekonują, że – wbrew powszechnie powtarzanym opiniom – „umowy takie jak CETA czy TTIP to nie przejaw walki o interesy jednej czy drugiej korporacji, tylko walka o zachowanie pozycji gospodarek rozwiniętych w bardzo szybko zmieniającym się otoczeniu”. Otoczeniu, w którym kraje mniej zamożne, na czele z Chinami i państwami afrykańskimi, integrują się w znacznie szybszym tempie niż kraje rozwinięte. Zdaniem Tyrowicz i Hagemejera, także z perspektywy polskiej gospodarki, zniesienie barier w handlu transatlantyckim nie tylko nie zagroziłoby większości lokalnych firm, ale mogłoby być dla nich bardzo korzystne.
Inaczej skutki CETA i TTIP ocenia Ha-Joon Chang, słynny południowokoreański ekonomista, wykładający na Uniwersytecie w Cambridge. Zdaniem Changa bezpośrednie skutki gospodarcze obu umów byłyby niewielkie, ponieważ obecnie istniejące bariery handlowe już dziś są bardzo ograniczone. Niebezpieczeństwo leżało jednak w przyznaniu globalnym korporacjom zbyt dużych możliwości wywierania presji na państwa. „Arbitraż w formie proponowanej w CETA i TTIP będzie prowadził do powoływania malutkich sądów złożonych w zasadzie z kilku prawników korporacyjnych. Korporacje zyskają potężne narzędzie blokowania wszelkiego ustawodawstwa, które, w ich przekonaniu, będzie zagrażało ich zyskom”, przekonuje Chang.
Jeśli jednak zarówno CETA, jak i TTIP groziła poważnym ograniczeniem władzy europejskich polityków, dlaczego to właśnie wśród nich umowy te cieszyły się i cieszą tak dużym poparciem?
Zapraszamy do lektury!
Redakcja
Stopka numeru:
Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja.
Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Jakub Bodziony, Jan Chodorowski, Konrad Kamiński, Joanna Derlikiewicz .
Ilustracje: Magdalena Walkowiak.