Szanowni Państwo!
„Szansa na chwilę oddechu”, „zwycięstwo demokracji”, „wkurzenie salonów świata”, a nawet „kontynuacja dziedzictwa Jana Pawła II” – tak prawicowe media w Polsce przyjęły zwycięstwo Donalda Trumpa. Oczywiście pojawiają się wątpliwości związane z nazbyt przychylnym stosunkiem prezydenta-elekta do Rosji i nazbyt negatywnym do zobowiązań płynących z członkostwa w NATO. Zwykle bledną one jednak wobec radości z klęski Hillary Clinton.
Według Pawła Lisickiego z „Do Rzeczy” wygrana Republikanów to dowód triumfu „zdrowego rozsądku, który nie dał się zniszczyć progresywistycznym ideologom”, co biorąc pod uwagę daleki od konserwatyzmu styl życia Donalda Trumpa oraz sposób, w jaki prowadził kampanię wyborczą, budzi poważne wątpliwości. Z kolei Jacek Karnowski na łamach „wSieci” usiłuje kreślić egzotyczną oś Waszyngton–Budapeszt–Warszawa. W kwestii stosunków amerykańsko-rosyjskich spokojnie zakłada, że Trump nie jest człowiekiem naiwnym, w związku z czym Kreml może gorzko pożałować swoich nadziei na szybkie ocieplenie relacji z Waszyngtonem.
Czy sukces Trumpa to właśnie oznacza dla Polski? W rzeczywistości bardziej prawdopodobne jest niestety to, że nad Wisłą negatywnie odczujemy skutki politycznej zmiany w Waszyngtonie. Newt Gingrich, sojusznik Trumpa i główny kandydat na stanowisko sekretarza stanu, powtarza, że otwarcie NATO na wschód było nieprzemyślane, a Estonię określił niedawno jako „przedmieścia Petersburga”. Nawet takie wypowiedzi nie studzą jednak entuzjazmu wielu prawicowych publicystów. Maciej Pawlicki na stronach portalu wPolityce.pl otwarcie przyznaje, że Stany Zjednoczone pod wodzą Trumpa najpewniej porzucą Europę, ale… cieszy się z takiego obrotu sprawy, bo dzięki temu Polska będzie musiała szybko „wydorośleć” i stać się silnym państwem.
Wydaje się więc, że polska prawica, podobnie jak wielu wyborców Trumpa, w kandydacie bez politycznego programu szuka tylko tego, co chce w nim znaleźć. Nie jest w tym zresztą osamotniona – entuzjastycznie na rezultat wyborów w USA zareagowali też prawicowi populiści w innych państwach europejskich. Pierwsze gratulacje obok Viktora Orbána złożyła prezydentowi-elektowi Marine Le Pen, która określiła jego zwycięstwo jako ważny krok w procesie budowy „nowego świata, który z pewnością zastąpi obecny”. Pierwszym zagranicznym politykiem, który spotkał się z Trumpem po wyborach, był Nigel Farage, były szef eurosceptycznej partii UKiP i czołowy zwolennik Brexitu, który natychmiast po ogłoszeniu wyników brytyjskiego referendum… zrezygnował z przewodniczenia swojej partii. Podsumowaniem spotkania obu panów, walczących o interesy najbiedniejszych oraz klasy średniej, było opublikowanie wspólnego zdjęcia przy pozłacanej windzie nowojorskiej Trump Tower.
Czy zatem prezydentura Donalda Trumpa spełni oczekiwania jego prawicowych zwolenników – tak w Stanach Zjednoczonych, jak i na świecie? Niekoniecznie. Kilka dni po wyborze prezydent-elekt znacznie złagodził swoją retorykę i zapowiedział m.in., że nie planuje zakazania małżeństw osób tej samej płci, budowy pełnowymiarowego muru na granicy z Meksykiem czy uwięzienia Hillary Clinton. Nawet powszechny system ubezpieczeń zdrowotnych wprowadzony przez prezydenta Baracka Obamę, tzw. Obamacare, zostanie co najwyżej zmodyfikowany, a nie, jak zapowiadał Trump w kampanii, natychmiast zniesiony.
Pierwsze decyzje personalne również nie zwiastują antysystemowej rewolucji, na którą liczyła duża część wyborców i komentatorów. Choć Trump od tygodni zapowiadał wyborcom „osuszenie waszyngtońskiego bagna”, najważniejsze stanowiska w nowej administracji Białego Domu prawdopodobnie zajmą prominentni republikańscy działacze, a głównym kandydatem na sekretarza skarbu jest aktualnie Steven Mnuchin, multimilioner, który 17 lat przepracował w – jakże krytykowanym przez Trumpa – banku Goldman Sachs.
Czy zatem wybór nowego prezydenta USA to zapowiedź realnej rewolucji oraz dowód „triumfu ludu nad elitami”, jak twierdzi prawica nie tylko w Polsce? „Coraz częściej przedstawia się politykę na populistyczną modłę jako konflikt między elitami i ludem”, mówi Jordi Vaquer, kataloński politolog, dyrektor regionalny w Open Society Initiative for Europe w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim i Jakubem Bodzionym. „Sam fakt, że analizujemy amerykańskie wybory i brytyjskie referendum w tych kategoriach, jest dowodem sukcesu populistycznej narracji”. Zdaniem Vaquera triumf Trumpa nie jest przejściową aberracją. Populistyczna retoryka zostanie z nami na dobre.
Jeśli jednak Trump nie będzie w stanie spełnić oczekiwań swoich wyborców, czy będzie w stanie uspokoić ogromne emocje, jakie rozbudził swoją kampanią? „To populista, a zatem pójdzie drogą innych populistów i spróbuje przekupić ludzi, subsydiując różne części elektoratu w zależności od potrzeb”, mówi Anne Applebaum w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. Zdaniem amerykańskiej dziennikarki będzie to „jedna z najbardziej skorumpowanych administracji w historii”.
Na pierwszy rzut oka tę diagnozę podziela… większość amerykańskich wyborców. 60 proc. – taki odsetek ankietowanych przed wyborami Amerykanów twierdził, że Trump nie nadaje się na urząd prezydenta, m.in. ze względu na brak doświadczenia i cechy osobowościowe. Dlaczego więc Amerykanie ostatecznie zagłosowali właśnie na niego?
„Najważniejszym czynnikiem, który doprowadził do wyboru Trumpa była moim zdaniem kwestia rasowa”, twierdzi w debacie „Kultury Liberalnej” Agnieszka Graff. Z kolei Piotr Tarczyński zwraca uwagę, że choć Partia Demokratyczna w ciągu ostatnich 25 lat uzyskała większość głosów w sześciu na siedem głosowaniach, mających na celu wybór prezydenta, to na skutek działania systemu elektorskiego aż trzykrotnie musiała uznać swoją porażkę. „Kiedy więc Trump twierdzi, że amerykański system polityczny jest «nieuczciwy», ma w pewnym sensie rację. Paradoksalnie jednak, ta nieuczciwość sprzyja przede wszystkim Republikanom”, mówi Tarczyński.
Piotr Zaremba tymczasem przyczyn sukcesu kandydata Republikanów szuka przede wszystkim w procesie prawyborów, tabloidyzacji polityki oraz obietnicach ochrony amerykańskiej gospodarki. „Trump był pierwszym kandydatem Partii Republikańskiej, który tak mocno opowiadał się za ochroną amerykańskiej gospodarki przed konkurencją z zagranicy”.
Problem polega na tym, że tego rodzaju postulaty są niezgodne z poparciem dla wolnego rynku, jaki charakteryzował Partię Republikańską przez co najmniej cztery ostatnie dekady. Czy zatem Trumpowi uda się zmienić swoją partię, czy może partii uda się zmienić Trumpa?
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”
Stopka numeru:
Koncepcja Tematu Tygodnia: Łukasz Pawłowski.
Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Jakub Bodziony, Julian Kania, Konrad Kamiński, Jan Chodorowski, Joanna Derlikiewicz.
Ilustracje: Marta Zawierucha.