„Śledztwo” jest powieścią detektywistyczną. Dopiero jednak lektura książki odkrywa ukrytą dwuznaczność takiego sformułowania. Jeśli czytamy „Śledztwo” powierzchownie, może ono sprawiać wrażenie tradycyjnego kryminału, w którym narrator prowadzi czytelnika śladami prywatnego detektywa, a na koniec ukazuje rozwiązanie zagadki kryminalnej, czyli odkrywa tożsamość seryjnego mordercy. W rzeczywistości książka Saera jest jednak błyskotliwą zasadzką – detektywistyczną powieścią, w której rozwiązanie łamigłówki nie polega na odgadnięciu, kim jest morderca, lecz odkryciu, że proza Argentyńczyka jest czym innym, niż nam się pierwotnie wydawało. Czytelnik tym samym sam zamienia się tu w detektywa.
Kryminalna zagadka
Juan José Saer urodził się w 1937 r. w prowincji Santa Fe w Argentynie. W 1968 r. wyjechał na stypendium do Francji. Wykładał tam na Uniwersytecie w Rennes i mieszkał aż do śmierci w 2005 r., ale jego proza nie zdobyła popularności na Starym Kontynencie. Inaczej niż w Argentynie, w której jego książki są znane i szanowane. Prawdopodobną przyczyną braku zainteresowania dorobkiem Saera w Europie jest – paradoksalnie – europejski charakter jego pisarstwa. Cecha ta sprawia, że nie wpisuje się ono w konwencjonalny obraz literatury latynoamerykańskiej, kojarzonej przede wszystkim z książkami pełnymi lokalnego kolorytu, pisanymi w stylu realizmu magicznego. Saer akcję powieści umieszcza zazwyczaj w Paryżu (rzadziej w rodzinnym Santa Fe) i nawiązuje do zupełnie innych gatunków literackich, np. klasycznej powieści detektywistycznej, kojarzonej najczęściej z literaturą brytyjską, francuską lub amerykańską.
Jak już wspominałem na początku, „Śledztwo”, pierwszą wydaną po polsku powieść Argentyńczyka, można czytać jak tradycyjną powieść detektywistyczną. Główny bohater książki, detektyw Morvan, śledzi seryjnego mordercę odpowiedzialnego za wyjątkowo brutalne morderstwa starszych paryżanek. Tego dochodzenia dotyczy zasadnicza część powieści, ale pewien fragment akcji dzieje się także w Argentynie, gdzie spotykają się dwaj starzy przyjaciele, którzy prowadzą swoje własne śledztwo. Są to mieszkający w Argentynie Tomatis i Pichón, który przed laty wyjechał do Paryża, oraz trzeci kompan, Soldi. Próbują oni zidentyfikować autora tajemniczego manuskryptu odnalezionego w mieszkaniu innego dawnego przyjaciela, Washingtona.
„Śledztwo” można czytać, zwracając uwagę wyłącznie na to, co jest wypowiedziane wprost. Czytelnik, który pozostanie przy tej metodzie, nie powinien czuć się zawiedziony. Jest to bowiem bardzo sprawnie skonstruowany kryminał i w miarę podążania wraz z detektywem Morvanem tropem mordercy akcja staje się coraz bardziej wciągająca.
Dziwne to jednak śledztwo. Działania Morvana próbującego schwytać seryjnego zabójcę nie są autentycznie prowadzonym dochodzeniem i nie wiążą się z uruchomieniem jakichkolwiek czynności policyjnych. Detektyw nie podejmuje też żadnych kroków na własną rękę ani nie wyprowadza serii logicznych wniosków, które pozwoliłyby mu wyeksponować swoje umiejętności dedukcji. Morvan zachowuje się niczym w półśnie i niemal przez całą powieść jest pogrążony we własnych niezwiązanych z dochodzeniem refleksjach. Wpatruje się w okno i rozmyśla nad mitologicznym sensem pozbawionych liści platanów, włóczy się po ulicach i analizuje relacje z ojcem, szczegółowo odtwarza swe wieloznaczne sny. Fabuła jest zaplątana w łańcuch dygresji o różnorodnym charakterze, a główny wątek akcji niemal nie posuwa się do przodu.
Filozoficzny palimpsest
Ta dziwna narracja pozwala jednak Saerowi zwrócić uwagę czytelnika na ukrytą warstwę powieści. Okazuje się ona krętym labiryntem możliwych interpretacji i rozwiązań, łamigłówką jeszcze ciekawszą niż śledztwo prowadzone przez detektywa Morvana. W książce co i rusz pojawiają się elementy kojarzone tradycyjnie z powieściami postmodernistycznymi – motyw tekstu w tekście, wątek poszukiwania tożsamości autora, zacieranie różnicy pomiędzy rzeczywistością i fikcją, wprowadzenie narratora odkrywającego w toku powieści swoją tożsamość itp. W ten sposób Saer wyraźnie eksponuje przywiązanie do znaków, którymi można nieustannie się bawić i dowolnie je zestawiać, oraz nieustannie podkreśla konwencjonalny charakter połączenia znaków i ich znaczeń.
Saer wykorzystuje częste przemyślenia Morvana, jak również Tomatisa i Pichóna, by wprowadzić do tekstu szereg refleksji filozoficznych, socjologicznych i psychologicznych. A utwór przekształca się stopniowo, z każdą kolejną stroną, w niemożliwy do rozwiązania splot zazębiających się ze sobą idei. W konsekwencji „Śledztwo” staje się opowieścią o bezcelowości ludzkiego życia, utraconej miłości, samotności, powtarzalności i homogeniczności życia członków współczesnych społeczeństw, psychoanalizą głównego bohatera, esejem o materializmie i konsumpcjonizmie:
„Mimo wielu oświetlonych jeszcze barów i sklepów na ulicy nie było już prawie ludzi. I chociaż ostatni bóg Zachodu stał się, by tak rzec, ciałem na tym świecie i dał się ukrzyżować w wieku trzydziestu trzech lat po to, żeby galerie, supermarkety i sklepy z prezentami w dniu jego urodzin mnożyły obroty, jego wyznawcy, którzy zastąpili modlitwy zakupami na kredyt, a czczenie relikwii męczenników – zdjęciem z autografem jakiegoś piłkarza, którzy nie oczekują więcej cudów niż podróż dla dwojga osób wgrana w telewizyjnym losowaniu, z powodu złej pogody zbiegli z jedynych miejsc kultu, do których uczęszczają regularnie i bez cienia hipokryzji, czyli z centrów handlowych” [s. 85–86].
Wspomnienie wojskowej dyktatury
Poza wyraźnie wplecionymi refleksjami filozoficzno-społecznymi jest w książce Argentyńczyka jeszcze jeden ważny wątek – polityczny. Nawiązanie do argentyńskiej dyktatury wojskowej nie pojawia się wprost, ale Saer ciągle daje do zrozumienia, że tragiczna historia Argentyny ciąży nad wydarzeniami powieści, która staje się jeszcze bardziej tajemnicza. Pichón przylatuje do Argentyny na spotkanie z Tomatisem z Francji. To właśnie emigracja (polityczna?) Pichóna jest przyczyną wieloletniej rozłąki przyjaciół. Podążając za akcją powieści dowiadujemy się również, że brat Pichóna, Gato, zniknął w nieznanych okolicznościach ze swoją ukochaną, Elisą. Pichón i Tomatis wspominają o tym wątku mimochodem, narrator zupełnie go lekceważy, a zagadka zniknięcia Gata i Elisy pozostanie nierozwiązana. To wymowne niedopowiedzenie, zagadkowość, otaczająca zniknięcie kochanków i nadająca mu szczególną wagę, wskazuje na jeszcze inne śledztwo, które toczy się w powieści Argentyńczyka i które polega na mozolnym odkrywaniu jej politycznego wymiaru.
Pomimo niekonwencjonalnych zabiegów formalnych i poważnej tematyki „Śledztwo” jest przyjemną lekturą – bardzo rytmiczną i spokojną. Dzięki długim i miarowym zdaniom licznym powtórzeniom i subtelnym metaforom Saer nadał swojej powieści niemal kontemplacyjny charakter. Dobrą próbką są tutaj rozmyślania Tomatisa:
„To samo nieplanowane zamieszanie, które opanowało patio, wyobraża sobie Tomatis, musi teraz tworzyć się wokół wszystkich świateł w mieście, a pewnie i w całym regionie, ta sama skrzydlata larwa, drżąca i ślepa, powtarzająca się bez wyraźnej przyczyny, w zawrotnej teraźniejszości, w milionach i milionach osobników wylatujących nagle z nocnych bagnisk, by zadrgać na chwilę skrzydłami w bliskości światła, a potem spaść, wirując spazmatycznie wokół własnej osi, na ciemną ziemię i ostatecznie znieruchomieć. Jutro będą jak płachta wyschłych kwiatków, łamliwych, rozsypujących się, w niczym nieprzypominających żywej materii, którą kiedyś były, tej wegetatywnej, wibrującej substancji, uporczywej, powielonej formy, skrupulatnie odtworzonej według tego samego modelu, w którym przewidziano wszystko poza celem, a wyłonionej, jak tyle innych, z jedynego strumienia, który pod mylącymi pozorami wieczności, jest jednak nie mniej bezsensowny i ulotny” [s. 123].
Czym zatem ostatecznie jest powieść Saera? Kryminałem, filozoficznym palimpsestem czy politycznie zaangażowaną literaturą? Wszystkim tym po trochu, choć rozstrzygnięcie tego, jak pomiędzy tymi literackimi gatunkami rozkładają się proporcje, należy już do czytelnika. Samo „Śledztwo”, które traktuje przede wszystkim o bliskości prawdy i fikcji oraz o iluzji jasnego rozdziału wiedzy od pozorów, nie daje jednej poprawnej odpowiedzi na pytania pojawiające się w toku powieści ani jednego przesłania, do którego można by ją sprowadzić. Frajdę sprawia jednak sam proces rozszyfrowania tej literackiej zagadki, poszukiwania ukrytych znaków i pozostawionych przez autora wskazówek – niezależnie od ostatecznego rozwiązania.
Książka:
Juan José Saer, „Śledztwo”, przeł. Nina Pluta, wyd. Universitas, Kraków 2016.