Szanowni Państwo!
Westchnienie ulgi dało się słyszeć wśród unijnych urzędników w Brukseli po pierwszej turze wyborów prezydenckich we Francji. Najgorszy możliwy scenariusz, czyli „dogrywka” z udziałem Marine Le Pen (skrajna prawica) oraz Jean-Luca Mélenchona (skrajna lewica) został zażegnany. Ostatecznie prezydenturę zdobył kandydat, który na pierwsze spotkanie z wyborcami po zwycięstwie wyszedł przy akompaniamencie europejskiego hymnu, „Ody do radości”.
Sukces Emmanuela Macrona ma być kolejnym dowodem na to, że coś, co komentatorzy przepowiadali jako początek końca UE – Brexit – okazało się być może jedynie głośnym „wypadkiem przy pracy”. Na blisko rok po brytyjskim referendum można już śmiało postawić tezę, że „brexitowski klocek domina” nie poruszył automatycznie następnych i (szczęśliwie dla Polski) nie wywołał reakcji łańcuchowej na Zachodzie Europy. Spójrzmy na ostatnie wyniki wyborów w krajach UE. W Austrii, po kontrowersjach związanych z nieprawidłowościami procedur wyborczych, ostatecznie zwyciężył Alexander Van der Bellen, euroentuzjasta i członek partii Zielonych. Holendrzy, na których antyunijna retoryka działała za sprawą Geerta Wildersa i jego prawicowo-populistycznej Partii Wolności, również zagłosowali w dużej mierze za polityką kontynuacji europejskiego kursu. W Niemczech już wiadomo, że dwa pierwsze miejsca we wrześniowych wyborach zajmą chadecy oraz socjaldemokraci, partie proeuropejskie, zaś eurosceptycy z Alternatywy dla Niemiec są w rozsypce.
Lecz na sytuację w Europie, jak i na zwycięstwo Macrona, można też spojrzeć z całkowicie odmiennej perspektywy i tam, gdzie inni widzą szklankę pełną, dostrzec naczynie przynajmniej w połowie puste. We wszystkich krajach „starej Unii” ugrupowania antyunijne i izolacjonistyczne przeszły już do mainstreamu i reprezentują znaczną część głosujących Europejczyków. Lider ruchu En Marche! co prawda wygrał, ale i Marine Le Pen znacznie powiększyła swój elektorat. Jeśli weźmiemy pod uwagę frekwencję oraz liczbę nieważnych głosów oddanych w drugiej turze, okaże się, że ponad jedna trzecia Francuzów nie miała w tych wyborach jednoznacznej preferencji. Dawno minęły czasy, gdy przeciwko kandydatowi Frontu Narodowego solidarnie głosowali zwolennicy wszystkich innych partii.
Rozbłysk proeuropejskiego entuzjazmu blednie też przy bliższej obserwacji unijnej kondycji. Jaka bowiem Francja przystąpiła do wyborów? Podzielona na dwa oblicza: otwarte, euroentuzjastyczne, liberalne oraz zamknięte, nieufne i pogrążające się w izolacji. Dawny podział prawica–lewica uległ dezaktualizacji, co wieszczono już od dawna. Nacisk w świecie zachodnioeuropejskiej polityki przeniósł się na płaszczyznę „globalizm kontra lokalizm”. Siły „izolacyjne” dziedziczą elektorat zarówno dawnej konserwatywnej prawicy, jak i lewicy – dawną klasę robotniczą niechętną imigrantom, a tym bardziej przenoszeniu miejsc pracy za granicę. Z oboma tymi grupami Macron spotkał się w swoim rodzinnym mieście, Amiens, skąd fabryka firmy Whirlpool ma powędrować do Polski.
To właśnie kwestia włączenia do debaty publicznej „wykluczonych” – tych, którzy członkostwa w Unii Europejskiej nie chcą – jest dla euroentuzjastów sporym problemem. Czy receptą jest w takim razie euroentuzjazm, którego uosobieniem jest gwiazda Macrona? Czy jego postać, zbudowana na wciąż nieco efemerycznym ruchu En Marche!, potrafi stworzyć nową jakość we francuskiej i europejskiej polityce? Istotnym prognostykiem okażą się nadchodzące wybory parlamentarne we Francji – jeśli ugrupowanie prezydenta nie zdobędzie większości, bądź nie zbuduje silnej koalicji, może się okazać, że zapowiadany kurs Macrona trzeba będzie zweryfikować. Nawet jeśli En Marche! – które do wyborów idzie pod nazwą La République En Marche – uda się skonstruować własny rząd, to czy będzie w stanie przeforsować reformy gospodarcze? Francuską politykę od dawna paraliżują masowe protesty, z którymi będzie musiał się zmierzyć także nowy prezydent. Zresztą Macron już raz poniósł na tym polu klęskę – jeszcze jako minister gospodarki w rządzie Manuela Vallsa. Wówczas w geście protestu odszedł z rządu, dziś nie będzie już miał dokąd uciec.
Blamaż na polu reformatorskim może doprowadzić do jeszcze silniejszego powrotu izolacyjnych resentymentów i krachu europejskiego projektu. Sukces zaś może dodać wiatru w żagle zwolennikom Unii, a tym samym postawić wreszcie tamę dla antyunijnych ugrupowań. Czy Macronowi się uda i – przede wszystkim – jakie wnioski płyną z niebywałego przebiegu francuskich wyborów dla Polaków?
„Zarówno Merkel, jak i Macron mówią bardzo wyraźnie – chcą ściślejszej integracji”, mówi znany francuski politolog i publicysta Guy Sorman w rozmowie z Łukaszem Pawłowskim. „Kraje takie jak Polska i Węgry dostaną taki sam wybór jak Brytyjczycy – albo jesteś w środku, albo na zewnątrz. Nie można być «pomiędzy»”.
O rosnącej presji na takie kraje jak Polska i Węgry mówi też Tom Nuttall, korespondent tygodnika „The Economist” w Brukseli. Podobnie jak Sorman, Nuttall dostrzega jednak trudności, z jakimi będzie się musiał zmierzyć nowy prezydent. „Macron wie, że aby uzyskać niemieckie wsparcie dla reform w ramach Unii Europejskiej, musi najpierw wprowadzić reformy we Francji, przede wszystkim te obejmujące rynek pracy”. A to w obliczu oporu ze strony związków zawodowych i zwykłych Francuzów może być bardzo trudne.
Z drugiej jednak strony Macron już osiągnął przynajmniej kilka celów, które do tej pory wydawały się niemożliwe – nie tylko wygrał wybory prezydenckie, stworzył od zera własny ruch polityczny, który dziś liczy ćwierć miliona członków i – wreszcie – skutecznie stawił czoła populistycznej retoryce.
„Wybory francuskie pokazują, że inną politykę można robić i wygrać. Jeśli tylko ma się odwagę, wiedzę i szczerą wiarę w demokrację. Ciekawe, że «tylko» tyle potrzeba było, by pokonać diabelnie skuteczną Marine Le Pen”, pisze redaktor naczelny „Kultury Liberalnej”, Jarosław Kuisz. „Wniosek jest jeden: czekamy na polskiego Macrona”.
Polecamy także komentarz nadzwyczajny francuskiego analityka i doradcy kilku francuskich rządów François Heisbourga, z którym rozmawiał Adam Puchejda.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”
Stopka numeru:
Koncepcja Tematu Tygodnia: Redakcja.
Opracowanie: Łukasz Pawłowski, Adam Puchejda, Filip Rudnik, Jagoda Grondecka.
Korekta: Marta Bogucka, Dominika Kostecka, Kira Leśków, Ewa Nosarzewska, Anna Olmińska.
Ilustracje: Bartosz Mamak.