„Serce miłości” Łukasza Rondudy idealnie testuje poziom empatii widzów. To opowieść o czasem desperackim poszukiwaniu własnej ścieżki przez dwójkę artystów – Zuzannę Bartoszek i Wojciecha Bąkowskiego. Do pewnego stopnia to także historia miłości między dwoma osobami, dla których ważny jest indywidualizm, okazującymi sobie wsparcie i równocześnie zazdrosnymi o wzajemne osiągnięcia. Poziom oderwania bohaterów od rzeczywistości jest jednak tak duży, że dopiero ogromna chęć zrozumienia ich działań pozwala widzom przebić się przez pretensjonalną postawę duetu – najlepiej widoczną w scenach wspólnych spacerów po ulicach Warszawy albo galeriach – wobec rzeczywistości.

Ronduda na szczęście omija pułapkę, jaką może być mówienie o sztuce w sposób hermetyczny i nie wpada w zachwyt tym specyficznym duetem. Zamiast tego sprawia, że chociaż widzowie po wyjściu z kina niekoniecznie chcieliby mieć w swoim życiu jakąkolwiek styczność z Bartoszek i Bąkowskim, będą w stanie docenić ich ogromne poświęcenie dla sztuki.

Ludzie (z) przyszłości

Autorem scenariusza do „Serca miłości” jest Robert Bolesto, co naturalnie – i wydaje się, że słusznie – pozwala porównywać film Rondudy do „Ostatniej rodziny” Jana P. Matuszyńskiego. Chociaż dialogi napisali wspólnie ze scenarzystą Bąkowski i Bartoszek, znowu zadziałał chwyt polegający bardziej na pokazaniu relacji wewnątrz związku niż skupienie się na samym procesie twórczym. Z tą różnicą, że w tym przypadku te dwie sfery – codzienna i artystyczna – przenikają się niemal zupełnie. Beksiński wydawał się radosnym człowiekiem, szczególnie w porównaniu ze swoim synem, bo pogodził się z absurdem, jakim wydawało mu się życie, i własną depresją. Z kolei Bąkowski i Bartoszek starają się wyciągnąć ze swojej codzienności inspirację, ale żeby uczynić supermarket, imprezę czy zwykły spacer ulicami Warszawy niecodziennym doświadczeniem, muszą przesuwać granice własnego zachowania.

Materiały prasowe Gutek Film.
Materiały prasowe Gutek Film.

Wyrazisty styl i ekscentryczne zachowanie artystów wobec innych ludzi nie tylko prowadzą często do poczucia izolacji i samotności, stają się ponadto w pewnym momencie zabójcze także dla łączącej ich relacji. Skazani w pewien sposób na siebie – kojarzeni jako para nie tylko życiowa, ale też twórcza – nie mogą już funkcjonować normalnie, a uzależnienie od wyjątkowego intelektualnego porozumienia, jakie między nimi istnieje, nie rozwiązuje problemów emocjonalnych, znanych zapewne wszystkim parom. Równocześnie, co widać najlepiej w scenach ognistych awantur, stają się coraz bardziej zazdrośni o swoje pomysły. W końcu są swoją konkurencją, a każde z nich marzy o rozgłosie, czemu nie zaprzeczają, bo nie pochodzą z pokolenia, w którym sztuczna skromność była ceniona.

W wirtualnej rzeczywistości oczywiście znacznie lepiej odnajduje się Zuzanna, która ma 24 lata. Wojciech, który niedługo skończy 40 lat, jest o wiele bardziej przywiązany do analogowego świata. | Mateusz Góra

Popołudnie w dziale z lampami

W rolę Bąkowskiego wcielił się Jacek Poniedziałek, w rolę Zuzanny – Justyna Wasilewska. W zbudowaniu wiarygodności na pewno w dużej mierze pomogły im dialogi napisane przez samych bohaterów, jednak też ich sztuki – bazującej przecież właśnie na doświadczeniach i emocjach płynących chociażby z wizyty w supermarkecie. Ich wyjścia do centrów handlowych z jednej strony mają charakter quasi-socjologiczny – obserwują mężczyzn, oceniają ich atrakcyjność (wyłącznie mężczyzn, bo podczas gdy Bąkowski nie jest – lub udaje, że nie jest – zadrosny, Bartoszek jest piekielnie zazdrosna). Z drugiej strony są to wyprawy o charakterze estetycznym, bohaterowie odnajdują piękno w miejscu uchodzącym za symbol powierzchownego konsumpcjonizmu. Podczas gdy inni artyści krytykują system, starając się pozostać na zewnątrz, na przykład przez odwołania do natury, Wojciech i Zuzanna ruszają w samo centrum. Tak jak Antonioni mówił kiedyś, że w „Czerwonej pustyni”, uznawanej za film pokazujący alienację wynikającą z postępu technologicznego i przemysłowego, chciał tak naprawdę pokazać równocześnie „piękno fabryk”, tak Bartoszek na setkach selfie skrupulatnie umieszczanych na Instagramie ostentacyjnie oddaje się samozachwytowi charakterystycznemu dla kultury lajków. Robi to, podobnie jak sami użytkownicy, z kilku powodów. Z jednej strony czuje się lepiej ze swoim ciałem, chorą skórą i łysą głową, czyniąc z niecodziennego wyglądu swój atut. Mówi nawet w rozmowie z kuratorką wystawy, że lubi mówić o chorobach.

Materiały prasowe Gutek Film.
Materiały prasowe Gutek Film.

Równocześnie zarówno ona, jak i Bąkowski, płynąc z prądem zmian społecznych i tkwiąc w postironiczny sposób głęboko w rzeczywistości, pokazują ją w krzywym zwierciadle, doprowadzają do absurdu, obnażają emocjonalną pustkę. Nie mogą jednak zdjąć już masek, w których utkwili, dlatego mają tak wielką trudność w komunikacji. Wszystko ma stać się sztuką, więc nie ma w ich relacji miejsca na momenty wytchnienia, wolności od wiecznego procesu. Stają się więc z jednej strony groteskowi, ale także ich los jest tragiczny, co udaje się Rondudzie świetnie uchwycić.

Smutna dziewczyna z Instagrama

Ostatecznie „Serce miłości” nie jest filmem, który stawia Bąkowskiego i Bartoszek w pozytywnym świetle. Bohaterowie często kierują się próżnością, zazdrością i lękiem. Często atakują się wzajemnie, odpierając wyimaginowane oskarżenia, kiedy nie są pewni tego, co robią. W przypadku Zuzanny strach pojawia się zaraz przed wystawą, u Wojciecha w momencie kończenia nowej animacji. Byli jednak na tyle konsekwentni, że sami współtworząc dialogi, odsłonili całkowicie własną prywatność. Doprowadzili być może tym samym swoją sztukę do granicy ekshibicjonizmu wymagającej odwagi. W dążeniu do rozpoznawalności, co na pewno było jednym z powodów ich udziału w tym projekcie (i się udało – w końcu był to jeden z najbardziej obleganych filmów festiwalu Nowych Horyzontów), nie stracili autentyczności. Tak jak w swoich projektach artystycznych, tworząc nimb tajemniczości i niedostępności, równocześnie poruszyli bardzo wiele kwestii związanych z lękiem i egzystencjalną sytuacją każdego człowieka wychowanego w czasach internetowej rewolucji.

W spokojnej obserwacji świata tak awangardowego i alternatywnego, że właściwie niemieszczącego się nawet pod nadużywanym i już wychodzącym z mody hasłem „hipsterskie”, Ronduda jest mistrzem. | Mateusz Góra

W wirtualnej rzeczywistości oczywiście znacznie lepiej odnajduje się Zuzanna, która ma 24 lata. Wojciech, który niedługo skończy 40 lat, jest o wiele bardziej przywiązany do analogowego świata. Podczas gdy artystka robi zdjęcia na Instagram, który rzeczywiście staje się współcześnie ważnym narzędziem promocji swojej twórczości w świecie sztuki i mody, jej partner siedzi w czterech ścianach z imponującą kolekcją sprzętu sprzed lat, służącego mu do całonocnego tworzenia muzyki i animacji. Pozycja mistrz-uczennica szybko jednak przestaje mieć dla nich znaczenie, bo okazuje się, że pomysły przenoszą się między nimi niemalże przez powietrze, którym oddychają w swoim mieszkaniu. Każde z nich stosuje te same pomysły w swojej dziedzinie, chociaż często prowadzi to też do konfliktów. Jedynym, co chroni ich przed ostatecznym rzuceniem się sobie do gardeł, jest miłość.

Obserwacja alternatywnego świata

W spokojnej obserwacji świata tak awangardowego i alternatywnego, że właściwie niemieszczącego się nawet pod nadużywanym i już wychodzącym z mody hasłem „hipsterskie”, Ronduda jest mistrzem. Jego wieloletnie doświadczenie jako kuratora warszawskiego Muzeum Sztuki Nowoczesnej połączone z brakiem snobizmu i bardzo uważną obserwacją artystów pozwoliło mu zachować dystans. Widać to nawet w kadrach – w dużej liczbie statycznych planów, pełnych, budujących wrażenie oglądania sytuacji zza „czwartej ściany”. Emocje między bohaterami nie są oczywiste, trzeba się stopniowo nauczyć je rozpoznawać, tak jak w procesie poznawania człowieka. Dopiero wtedy początkowy brak zrozumienia dla Bartoszek i Bąkowskiego ustępuje zainteresowaniu.

SERCE_4
Materiały prasowe Gutek Film.

„Serce miłości” jest także kolejnym sukcesem Bolesto, wyrastającego na scenarzystę idealnie portretującego życie artystów. Nic dziwnego, że ostatecznie, po sukcesach na festiwalach, film trafił do dystrybucji i to nie tylko w kinach studyjnych, ale też multipleksach. Jedno jest pewne – po seansie tego filmu na pewno wielu widzów zapozna się bliżej z twórczością bohaterów, choćby po to, żeby przekonać się, na ile ich całkowite poświęcenie dla sztuki przekłada się na ich prace.

Film:
„Serce miłości”, reż. Łukasz Ronduda, Polska 2017.