W Sejmie przegłosowana została nowelizacja ustawy o Sądzie Najwyższym. Kolejne poprawki opozycji były odrzucane, a posłowie przyjęli wniosek o przejście do trzeciego czytania bez przesyłania tekstu do komisji. Jak pan ocenia rozwój tej sytuacji?

Bartłomiej Przymusiński: To brutalne przepychanie kolanem przez Sejm ostatniego etapu zamachu na polskie sądownictwo. Teraz będziemy obserwowali wojnę błyskawiczną o Sąd Najwyższy – zostaną tam zrzuceni spadochroniarze, czyli pokorni i ulegli wobec polityków nowi sędziowie, których nominuje upolityczniona Krajowa Rada Sądownictwa.

To oni będą mieli za zadanie spacyfikować pozostałych sędziów Sądu Najwyższego i wyrzucić pierwszą prezes, profesor Małgorzatę Gersdorf. Jak będą pojmować niezależność i bezpartyjność? Wystarczy obejrzeć przesiąknięte politycznymi wstawkami wystąpienie wiceministra Łukasza Piebiaka i popatrzeć na to, jaką zażyłość z obozem rządzącym demonstruje prezes Trybunału Konstytucyjnego, Julia Przyłębska. Ten plan zakłada błyskawiczne zakończenie prac, zatem Senat poprawek do ustawy nie wniesie, a prezydent ją podpisze, pomimo że z badań wynika, iż większość społeczeństwa negatywnie ocenia przeprowadzane zmiany.

Czy skrócenie urlopu przez pierwszą prezes Małgorzatę Gersdorf i powrót do pracy w Sądzie Najwyższym ma jakiekolwiek znaczenie, skoro nowelizacja najprawdopodobniej wejdzie w życie? Czy to w jakiś sposób zmieni sytuację i jak zareaguje na to środowisko sędziowskie?

Powrót pierwszej prezes ma znaczenie, ponieważ zwraca uwagę na skalę bezprawia forsowanego przez rząd – przecież ona zajmuje to stanowisko do 2020 roku. Można jednak spodziewać się tego, że policja nie wpuści jej do budynku sądu. Przypomnę więc policjantom rotę ślubowania, w którym przyrzekali „dochować wierności konstytucyjnym organom Rzeczypospolitej Polskiej”.

Prawnicy i organizacje międzynarodowe, takie jak Komisarz Praw Człowieka ONZ, Komisja Europejska czy Europejska Sieć Rad Sądownictwa nie mają wątpliwości, że nie można usunąć sędziów Sądu Najwyższego. Tylko nieliczni, pozbawieni autorytetu twierdzą inaczej – i to często dla własnych korzyści. Sędziowie będą dalej robić to, co do nich należy. Bez względu na konsekwencje będą bronić zasad i opierać się naciskom. Niemniej, ten parasol, którym sądy chroniły wolności obywatelskie, właśnie zaczyna być szarpany huraganowym wiatrem i nie wiem, jak długo wytrzyma. Wiem jednak, że ludzie nie chcą politycznych sądów i takich sądów nie zaakceptują.

Duże emocje wywołuje poprawka znajdująca się w ustawie ministra Gowina, która daje sędziom Trybunału Konstytucyjnego, Sądu Najwyższego i Naczelnego Sądu Administracyjnego prawo do dożywotniego zatrudniania na uczelniach. Czemu ma to służyć?

Wygląda to jak płacenie za usługę, jaką jest służenie określonemu układowi. Trudno mi znaleźć inne wytłumaczenie, ten przepis nie ma sensu. W państwach, w których władza odcina się od społeczeństwa, powstają kasty szczególnie uprzywilejowanych funkcjonariuszy, którzy każą sobie za to słono płacić. Niestety, rachunek za to płacimy my wszyscy.