Pojęcie kina palestyńskiego dla wielu krytyków filmowych nadal jest zagadką — jako jedno z nielicznych kin narodowych pozbawione jest ono państwowości i ustalonych granic. Dlatego też tworzenie filmów palestyńskich rodzi więcej pytań niż odpowiedzi. Być może należałoby rozważyć, jak to jest, że naród bezpaństwowy tworzy kino narodowe — a kiedy już to robi, jakie jest to kino narodowe?
Edward Said twierdził, iż „cała historia walki palestyńskiej polega na tym, aby zostać dostrzeżonym” — kino palestyńskie pozostaje niezwykle charakterystyczne ze względu na fakt, iż powstaje w warunkach wewnętrznego wygnania w okupowanej Palestynie albo w wyniku emigracji do innych krajów. Jego rozwój związany jest nie tylko z oporem wobec polityki Izraela, ale także dążeniem do uznania Państwa Palestyny przez aktorów międzynarodowych. Poprzez kino palestyńskie niewidzialne staje się widoczne.
W tym kontekście można też patrzeć na tegorocznego palestyńskiego kandydata do Oscara. Na pierwszy rzut oka, „Tam gdzieś musi być niebo” opowiada o zdystansowanym wobec otaczającego go świata palestyńskim reżyserze, który szuka alternatywnego życia najpierw w Paryżu, a następnie w Nowym Jorku. Reżyser w rzeczywistości jednak podejmuje pewien rodzaj gry z widzem. Dzięki zestawieniu przypadkowych sytuacji otrzymujemy obraz pewnego rodzaju stereotypizacji świata, która może mieć polityczne konsekwencje. Nie tylko reżyserując film, ale i wcielając się w nim w postać reżysera, Elia Suleiman opowiada zarówno o różnorodności świata, jak i poszukiwaniu w nim miejsca dla treści narodowych Palestyny.
„Nie jest Palestyńczykiem z Izraela. Jest Palestyńczykiem z Palestyny”
Suleiman po raz kolejny wciela się w postać głównego bohatera swojego filmu; taki zabieg został wykorzystany przez reżysera w jego poprzednich filmach, między innymi w „Kronice zaginięcia” z 1996 roku, nagrodzonym na 53. Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Wenecji dla najlepszego debiutanta. Film ten również był opowieścią o relacjach międzyludzkich, z umieszczonym w tle wątkiem narodowym. W swoim najnowszym obrazie Suleiman, zmęczony codziennym życiem w Nazarecie, wyrusza w podróż, aby sprzedać scenariusz swojej nowej komedii o pokoju na Bliskim Wschodzie „Niebo może poczekać”. Przy tej okazji reżyser staje się obserwatorem groteskowych scen z życia Palestyńczyków, paryżan i nowojorczyków, dostrzegając dzielące ich różnice kulturowe. Palestyńscy sąsiedzi Suleimana prezentują pełen nonszalancji bliskowschodni styl życia. Paryżanie przedstawieni zostali jako powściągliwi i skrupulatni mieszkańcy stolicy mody, natomiast Amerykanie — jako ci, którzy choć nie do końca znają geografię świata poza Ameryką, są uzbrojeni od stóp do głów, gotowi na zagrożenia z każdej strony. O ile historia przedstawiona w filmie sprawia wrażenie satyrycznego i przerysowanego splotu zdarzeń, można w niej dostrzec krytykę powierzchownej świadomości Zachodu na temat sytuacji Palestyńczyków.
Przenikliwa, ironiczna obserwacja Suleimana nie wyłącza przy tym samych Palestyńczyków żyjących na Zachodzie, którzy, jego zdaniem, potrafią w określony sposób prezentować sprawę palestyńską na świecie. Przykładem może być scena zebrania palestyńskich aktywistów, którzy intensywnością oklasków grożą niedopuszczeniem mówców do głosu. | Joanna Sozańska
Przy okazji portretowania przerysowanych żartów sytuacyjnych Suleiman potrafi poruszać fundamentalne kwestie polityczno-społeczne. Podczas jednej z biznesowych wizyt zostaje wyjaśnione pochodzenie głównego bohatera: „Nie jest Palestyńczykiem z Izraela. Jest Palestyńczykiem z Palestyny”. Tym samym reżyser zdaje się odnosić do ograniczeń w świadomości społeczeństwa międzynarodowego na temat sytuacji w Palestynie oraz złożoności relacji z Izraelem. Przenikliwa, ironiczna obserwacja Suleimana nie wyłącza przy tym samych Palestyńczyków żyjących na Zachodzie, którzy, jego zdaniem potrafią w określony sposób prezentować sprawę palestyńską na świecie (przykładem może być scena zebrania palestyńskich aktywistów, którzy intensywnością oklasków grożą niedopuszczeniem mówców do głosu).
„Jesteście jedyni, którzy piją, aby pamiętać”
Suleiman wpisuje się w określony etap kina palestyńskiego, które po okresie drugiej intifady (czyli od ponad 20 lat) zdaje się podnosić rolę produkcji fabularnych raczej niż dokumentalnych w dążeniu do tworzenia tożsamości narodowej. Zakres poruszanych przez Suleimana wątków jest szeroki, podobnie jak spektrum środków filmowych, którymi się one wyrażają. W jednej ze scen, podczas spotkania w szkole filmowej, droga Elia zostaje przedstawiona jako „od palestyńskiego nomada do obywatela świata”. W innej scenie z kolei rozmówca Suleimana (również Arab) komentuje bieżącą sytuację polityczną w Palestynie mówiąc: „Wy, Palestyńczycy, jesteście dziwni. Cały świat pije po to, aby zapomnieć. A Wy jesteście jedyni, którzy piją, aby pamiętać”. Można się w tym dopatrzeć nawiązań do następstw Nakby, czyli masowych wysiedleń z ojczyzny, przez które stali się oni przymusowymi emigrantami i uchodźcami [1]. W obliczu statusu politycznego Palestyny na arenie międzynarodowej pozostaje ona jedynie w pamięci Palestyńczyków.
Niektóre nawiązania do tematyki palestyńskiej są wyraźne, jak chociażby celowe umieszczenie symboli narodowych w scenie z „nowojorskim aniołem”; inne aluzje są nieco ukryte. Spostrzegawczy widz dostrzeże w filmie takie symbole konfliktu izraelsko-palestyńskiego, jak postać Ahed Tamimi — palestyńskiej aktywistki. W 2017 roku jako 16-latka została aresztowana przez izraelskie służby po tym, jak w Nabi Salih, jej rodzinnej miejscowości, odbył się protest przeciwko nielegalnej rozbudowie izraelskich osiedli na obszarze Zachodniego Brzegu. Wówczas ofiarą izraelskich oficerów stał się nastoletni kuzyn Ahed, Mohammed Tamimi. Na znak protestu Ahed wraz z mamą i kuzynką zaczęły krzyczeć i bić izraelskich żołnierzy, kilka dni później dziewczyna została aresztowana pod zarzutem napaści i w konsekwencji spędziła 8 miesięcy w izraelskim więzieniu. Nieproporcjonalny wymiar kary w stosunku do działań Ahed wywołał sprzeciw organizacji broniących praw człowieka, miedzy innymi Amnesty International i International Solidarity Movement. Dla Palestynek i Palestyńczyków Tamimi stała się symbolem walki o wolność i niepodległość — jej podobizna uwieczniona została na murze separacyjnym w Betlejem obok słynnych już grafik Banksy’ego. Postać Ahed Tamimi pojawia się w momencie, gdy Elia wyjeżdża z Palestyny — podczas jazdy samochodem, mija radiowóz policyjny, w którym policjanci podczas jazdy przymierzają okulary przeciwsłoneczne, a za nimi siedzi nastolatka w opasce na oczach.
Chrześcijański Allah
Warto zaznaczyć, że poza tematem sytuacji politycznej Palestyńczyków w „Tam gdzieś musi być niebo” nie brakuje nawiązań do różnorodności kulturowej Palestyny, która zazwyczaj umyka zagranicznemu widzowi. Reżyser przywołuję ją przy tym dzięki muzyce, która odgrywa w filmie istotną rolę, zważywszy, iż dialogi są tu rzadkością, zbliżając chwilami komedię do filmu niemego. Oprócz religijnych pieśni miłośnicy muzyki bliskowschodniej będą mieli okazję posłuchać libańskich utworów między innymi w wykonaniu Yasmine Hamdan czy też Yuriego Mrkadi.
Film rozpoczyna się sceną obrzędu religijnego chrześcijańskich ortodoksów — tłum wiernych niesie drewniany krzyż i śpiewa w języku arabskim religijne pieśni, w których co chwila przewija się słowo „Allah”. „Allah” to jednak po prostu „Bóg” w języku arabskim – słowem tym posługują się zatem także chrześcijanie, którzy stanowią najmniejszy procent w społeczeństwie w porównaniu do wyznawców islamu, czy też judaizmu. Elia Suleiman zdaje się sugerować, że niebo, które „gdzieś tam musi być”, może być bardzo pojemne.
Przypisy:
[1] Ustanowiony przez Yassera Arafata w 1998 roku dzień upamiętnienia Nakby (arab. tragedia) obchodzony jest 15 maja, czyli dzień po ogłoszeniu Niepodległości Izraela 14 maja 1948 roku.