Szanowni państwo!

Najpierw mówiono o dwóch tygodniach. Później o miesiącu.

Za chwilę będziemy „świętować” dwa miesiące w izolacji. Wystawia to na ciężką próbę całe rodziny. I każdego z nas z osobna.

Przypomnijmy fakty. Od 16 marca, w związku z epidemią koronawirusa, zamknięte pozostają wszystkie placówki edukacyjne – przedszkola, szkoły i uniwersytety. W zeszłym tygodniu rząd zapowiedział kontynuację obostrzeń do 24 maja, z możliwością dalszego przedłużenia.

Te przepisy sprawiły, że edukacja milionów uczniów z dnia na dzień przeniosła się do domów, a nauczyciele, bez uprzedniego przygotowania, realizują podstawę programową za pomocą lekcji prowadzonych zdalnie. To sytuacja bezprecedensowa dla wszystkich – rodziców, uczniów i nauczycieli, którzy musieli dostosować swoje życia do warunków społecznej izolacji.

Minister edukacji Dariusz Piontkowski – zresztą w typowym dla siebie stylu – stwierdził, że „to jest szansa na to, aby nauczyciele także pokazali, że nie tylko potrafią strajkować i ubiegać się o wyższe wynagrodzenie, ale także są po prostu dobrymi wychowawcami i nauczycielami”.

Piontkowski nie wziął jednak pod uwagę pewnego „drobiazgu”. Pedagodzy nigdy nie byli szkoleni do prowadzenia zajęć w zdalnej formie, a wielu z nich nie ma dostępu do szybkiego internetu czy dobrego komputera, który pozwoliłby na prowadzenie efektywnej nauki w sieci.

Podobnie jest w przypadku uczniów, którzy często muszą się dzielić komputerem z rodzeństwem lub z rodzicami, którzy również zostali przeniesieni na pracę zdalną, podczas której muszą opiekować się dziećmi. Stłoczenie tych wszystkich grup oraz ich problemów na ograniczonej przestrzeni powoduje narastanie ogromnego napięcia i frustracji.

Dlatego w najnowszym numerze „Kultury Liberalnej” postaramy się odpowiedzieć na pytanie o to, jak pandemia wpływa na nasze zdrowie psychiczne i relacje rodzinne.

Jako pierwsza na to pytanie odpowiada psycholożka Zofia MilskaWrzosińska, która w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem oraz Izą Mrzygłód mówi o „zmęczeniu pandemicznym”, które „wiąże się z zaburzeniem zwykłego rytmu kontaktów z bliskimi. Większość z nas straciła niezbędną dla zdrowia psychicznego możliwość wycofania się, chwilowego odejścia, zrobienia czegoś innego, odizolowania się, kontaktu z innymi ludźmi niż ci najbliżsi. Mamy na to znacznie mniejsze szanse. Kiedyś dzieci wychodziły do szkoły, a rodzice do pracy”.

Sytuacja w wielu rodzinach stała się wybuchowa.

Oliwia Pogodzińska z Fundacji Dajemy Dzieciom Siłę, która na co dzień jest konsultantką w telefonie zaufania dla dzieci i młodzieży oraz dla rodziców i nauczycieli, opowiada nam, jak zmieniła się jej praca w czasie pandemii.

Pogodzińska w rozmowie z Jakubem Bodzionym wskazuje na to, że zwiększyła się liczba dzieci, które skarżą się na przemoc w rodzinie, nawet tam, gdzie dotychczas takie sytuacje nigdy nie występowały. Oprócz problemów związanych z radykalną zmianą warunków funkcjonowania, opowiada również o tym, jak bycie razem sprzyja dostrzeżeniu trudności, które były już wcześniej obecne w relacjach rodziców z dziećmi.

„Wcześniej rodzica mogło nie być w domu na tyle często, że nawet nie dostrzegał tego, że nie dogaduje się ze swoim synem lub córką. Część z nich dopiero teraz zauważyła, że ich dziecko czasem nie wstaje z łóżka przez cały dzień. Wiele problemów w relacjach było dotychczas przykrytych przez małą ilość rozmów i spędzanego razem czasu. Teraz przychodzi nam się z nimi skonfrontować”, mówi nam Pogodzińska.

Na szersze konsekwencje społeczne pandemii w swoim tekście zwraca uwagę Helena Anna Jędrzejczak z naszej redakcji. Jędrzejczak pisze o tym, że „życie każdej i każdego z nas zostało podporządkowane jednej, jedynej wartości: wypłaszczeniu krzywej zachorowań. Zapaść gospodarki, przemoc domowa, ogólny dobrostan społeczeństwa w tym rachunku zostały uznane za nieistotne”.

Autorka „Kultury Liberalnej” przypomina o tym, że „obywatelem każde z nas staje się formalnie w momencie narodzin. Jednak, aby stan formalny stał się faktycznym, konieczna jest odpowiednia socjalizacja. Pandemia i podjęte przez rząd decyzje sprawiają, że proces ten może zostać zachwiany i przełożyć się na postawy młodych obywateli. Warto dostrzec te zagrożenia”.

Nasze zdrowie fizyczne i psychiczne wystawione zostały na próbę po 1989 roku nie znaną. Z pewnością wyjdziemy z niej inni. Długoterminowe skutki pandemii odmalowywane są w czarnych barwach. Tym bardziej że według ekspertów druga fala zachorowań jesienią jest niemal pewna. O tym, jak powinniśmy się na nią przygotować, mówi prof. Antoine Flahault z Uniwersytetu w Genewie, w rozmowie, którą opublikujemy w środowym felietonie.

Na razie jednak musimy razem przetrwać najbliższe dni – w trudnym dla nas wszystkich odosobnieniu.

Zapraszamy do lektury!