Donald Tusk zwykle podśmiewa się z intelektualistów, ale wydaje książki częściej od nich. Rok temu ukazał się jego pamiętnik polityczny pod tytułem „Szczerze”. Teraz do rąk czytelników trafiła wspólna książka złożona z jedenastu rozmów między szefem Platformy Obywatelskiej a pisarką polityczną Anne Applebaum. Łącznie daje nam to całkiem niezły wgląd w aktualny sposób myślenia Tuska o sprawach politycznych. Z kolei Applebaum ma okazję rozwinąć w rozmowie niektóre wątki z bardzo ciekawego i osobistego eseju politycznego „Zmierzch demokracji. Zwodniczy powab autorytaryzmu”, który również niedawno ukazał się w Polsce.
Niebezpieczne Chiny, naiwne Niemcy
Wydana właśnie książka duetu nazywa się „Wybór”, a tytuł pierwszego rozdziału brzmi „Brukselski spleen”. To może sugerować, że w treści znajdziemy głównie rytualne narzekania na PiS. Ale wcale tak nie jest, a wspomniany spleen wynika z obecnej sytuacji międzynarodowej, czego dotyczy większość rozmów umieszczonych w książce.
Jak wyjaśnia Tusk: „Gdybym chciał kiedyś napisać książkę o najbardziej dramatycznych momentach w historii dwóch pierwszych dekad XXI wieku, pewnie zacząłbym właśnie od tego momentu: początek pandemii, amerykański prezydent ogłasza de facto wystąpienie Stanów Zjednoczonych ze wspólnoty zachodniej, jednocześnie Unia zaczyna się sypać – bo brexit – Rosja wraca do swojej bardzo agresywnej strategii z użyciem sił militarnych, serbski prezydent publicznie oświadcza, że Chiny i Rosja to – w przeciwieństwie do Unii – prawdziwi przyjaciele, we Włoszech skrajna proputinowska prawica rozpoczyna marsz po władzę, a Warszawa i Budapeszt zaczynają rozmontowywać ustrój polityczny Europy”.
Każdy ze wspomnianych wątków jest szerzej omówiony w kolejnych rozmowach. Szczególną uwagę zwraca sformułowana przez Tuska jednoznaczna i ostra ocena Chin. Applebaum mówi, że „prędzej czy później Chiny będą tak silne, że to one ustanowią reguły gry”, a jeśli Europa nie będzie miała „własnego, wspartego siłą i znaczeniem głosu, to znajdzie się de facto w strefie chińskich wpływów”. Tusk odpowiada, że jest to uprawniona teza, a „Chiny nie wybierają się na wojnę z resztą świata. Chiny będą światem, kiedy inne cywilizacje i potęgi zaczną się nieuchronnie zapadać”. Szef PO dodaje następnie, że „wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że Chińczycy właśnie kończą budować strategiczną przewagę nad resztą świata”, a starcie z USA jest nieuniknione. Jednak Europa, zamiast się do tego szykować, „zachowuje się jak Niemcy, które chcą bez przeszkód kupować swoje porsche w Chinach i kupować gaz od Rosji”.
Temat Niemiec powraca w kilku miejscach. Tusk krytykuje zachodniego sąsiada również w kontekście kryzysu migracyjnego z 2015 roku. Applebaum przypomina, że Angela Merkel zatrzymała kryzys uchodźczy, ponieważ zawarła porozumienie w sprawie zamknięcia szlaku migracyjnego z tureckim prezydentem, ale Tusk twierdzi, że to nie takie proste. Jak wyjaśnia, „Merkel nie jest symbolem powstrzymania fali migrantów, przeciwnie – widzi się w niej sprawczynię kryzysu; tę, która do Europy chciała wpuścić wszystkich chętnych”. Następnie opowiada o swojej wizycie w obozie na granicy syryjskiej, gdzie spotkał profesora, który poprosił Tuska, aby ten „przeprosił panią, że my jeszcze nie przyjechaliśmy. Bo my wiemy, że ona na nas czeka, tylko że nie mamy jeszcze pieniędzy na bilety”.
Inny ważny wątek to zmiana w polityce Stanów Zjednoczonych, która miała miejsce w ostatnich latach. Rozmówcy zgadzają się, że w obliczu rosnącego zagrożenia chińskiego Stany Zjednoczone nie są w stanie prowadzić szerszych działań równocześnie na dwóch frontach i w krytycznej sytuacji mogą całkowicie wycofać się z Europy.
Putin wyciąga wykresy
Istotnym tematem jest również zagrożenie ze strony Rosji. Tusk wspomina swoją pierwszą rozmowę z Władimirem Putinem w 2008 roku. Spotkanie poprzedzało śniadanie z ówczesnym prezydentem Medwiediewem, przy stole zastawionym wódką i szampanem. Prezydent nie chciał rozmawiać o poważnych sprawach, więc Tusk miał nadzieję, że konkretniejsza będzie rozmowa z Putinem. Ale – jak wyjaśnia – „nic z tych rzeczy”. Zamiast tego, Putin wyciągał „co parę minut jakieś mapy i wykresy ilustrujące militarną przewagę Rosji nad Europą”, a w jego głosie słyszał „pretensję, a może nawet żal, że ma tyle rakiet, a i tak wszyscy wokoło się stawiają”. Rosyjski przywódca miał kilka minut „perorować o różnicy w potencjałach i że prawdziwa polityka to zdolność i gotowość wykorzystania takiej różnicy przez silniejszego”.
Applebaum wyjaśnia, że Rosja „nienawidzi Unii” z dwóch powodów. Po pierwsze, UE ogranicza jej możliwości – kiedy Rosja nałożyła sankcje na polskie mięso, to odpowiedziała cała Unia, a nie pojedynczy kraj. Po drugie, UE ucieleśnia „niebezpieczne idee”, a Putin obawia się, że mogą one zainspirować Rosjan. Dlatego chce osłabienia zjednoczonej Europy. W tym kontekście Tusk i Applebaum jednoznacznie podkreślają, że biorąc pod uwagę proces wycofywania się Ameryki z Europy oraz rosnącą agresję ze strony Rosji, w interesie Polski jest bliższa integracja w obrębie Unii Europejskiej. Do tego Unia potrzebuje bardziej zdecydowanej wspólnej polityki, aby kieszonkowi autokraci nie wyglądali w porównaniu z UE na silnych i sprawczych. Na przykład, Applebaum proponuje właściwe europejskie rozwiązanie w sprawie kryzysu uchodźczego: „Unia mogłaby wyjść z kryzysu wzmocniona. Przecież można mieć granice, na których o tym, kto jest wpuszczany, a kto nie, nie decydują rasistowskie uprzedzenia. Można zadecydować, ilu uchodźców możemy wpuścić, ilu azylantów przyjąć. Możemy mieć jasne kryteria imigracji, wolne od mowy nienawiści. Myślę, że tak powinna wyglądać odpowiedź centroprawicy i centrolewicy na problem migracji”.
Lęk, samotność, imigranci i geje
Do tego w książce pojawia się pewna ogólna opowieść, dotycząca nakładających się na siebie lęków współczesności. Applebaum wyjaśnia, że „świetnie to ilustruje najnowsza historia emancypacji osób LGBT+, symbol zmieniającej się moralności, której starsi nie rozumieją lub za którą nie nadążają. I znów – nie bez racji. Trzydzieści lat temu w Polsce nie było kwestii LGBT+. To oczywiście fikcja, homoseksualizm był, ale w ukryciu, w zamkniętych społecznościach. Jednak starsze pokolenie tak właśnie chce pamiętać przeszłość. Liberalna polityka powinna ludziom pomóc w uznaniu tej zmiany i odnalezieniu się w niej. To nie oni wymyślili sobie taki świat. Zmiana ich zaskoczyła. Ich miasteczka się wyludniły, dzieci wyjechały. Poczuli się odrzuceni i zapomniani. A symbolami ich osamotnienia stali się imigranci, geje i wszystkie te nowinki, które przyniosła ze sobą zmiana”.
Jak mówi Tusk, „głównym zmartwieniem jest globalna trauma, tak charakterystyczna dla XXI wieku, i niepokój, że następne pokolenia wyrastać będą w ciągłym lęku: przed katastrofą klimatyczną i ekologiczną, przed władzą sztucznej inteligencji, przed przyszłością bez Boga i bez wolności, przed migrantami, przed wirusami i tak dalej. Zła władza wzmacnia te lęki, a co gorsza – one mają swoje poważne racjonalne uzasadnienie. To nie są psychozy, to są prognozy”.
Co ciekawe, mimo powracających w książce szerszych diagnoz sytuacji politycznej, właściwie nie ma w niej mowy o nierównościach ekonomicznych. Tusk wspomina niemniej, że chociaż przez lata towarzyszyła mu duma z Polski, to jednak przesłaniała ona „inną prawdę, którą zrozumiałem pewnie za późno, że nie wszyscy odnajdują się w tym procesie, że za mało było wysiłku na rzecz włączenia tych najbardziej zagrożonych i zagubionych. Nie udało się zbudować wspólnoty na rzecz przyszłości i wolności. Pozytywny przełom nie był doświadczeniem wyraźnej większości”.
Salman czeka na myśliwce
Lider Platformy Obywatelskiej wymienia też szereg anegdot z ostatnich lat ukazujących kulisy polityki. W 2019 roku miał zapytać Donalda Trumpa o pomysł zbudowania w Polsce Fort Trump, co proponował prezydent Andrzej Duda, jednak amerykański prezydent nie wiedział, o co chodzi. Tusk wspomina, jak Barack Obama zadzwonił do niego w czasie francuskiej interwencji w Libii. Prosił, żeby Polska dozbroiła Francuzów, ponieważ „po trzech dniach ich myśliwce nie miały z czego strzelać”. Innym razem, wkrótce po brutalnym zabójstwie Khashoggiego przez Arabię Saudyjską, premier Kanady Justin Trudeau miał powiedzieć w czasie międzynarodowego spotkania, że dla Kanady działania Saudów są nieakceptowalne. Wtedy przywódca Arabii Saudyjskiej Mohammed bin Salman miał spojrzeć na niego ze złowrogim uśmiechem i zapytać: „A co mi zrobisz? Wyślesz przeciw nam myśliwce? Czekam”. Opisana została również scena symbolicznego rozstania Viktora Orbána z Europejską Partią Ludową. Węgierski premier miał przybyć na pojednawcze spotkanie z Tuskiem, ale nie stawił się na miejscu, a jedynie zostawił w recepcji książkę pt. „Cnota nacjonalizmu”.
Jeśli chodzi o autorów, do których odnosi się Tusk, najczęściej pojawia się Timothy Snyder, można również znaleźć nawiązanie do Jacka Dukaja, gdy polityk mówi o odchodzeniu w przeszłość pisma jako narzędzia komunikacji. Fani popkultury znajdą w książce odniesienia do „Gry o Tron” i „House of Cards” (okazuje się, że polityka nie przypomina rzeczywistości przedstawionej w tych serialach i jest dość nudna; „marzenie, żeby chociaż częściowo…” – mówi tęskno Tusk), a także „Homeland”, który ogląda szef Platformy.
Empatia, a nie argumenty
Oczywiście, w wielu miejscach powraca temat antyliberalnego zwrotu politycznego, którego skutki odczuwamy również w Polsce. Rozmówcy opowiadają szeroko o nacjonalistycznej międzynarodówce, a szczególnie Tusk ubolewa nad tym, że jest ona lepiej zorganizowana i ma więcej energii do zmieniania świata niż polityczne centrum.
W kontekście polskiej polityki szef Platformy odnosi się do kilku kwestii, które prawica wykorzystywała w przeszłości do grania przeciwko niemu. Opowiada o przebiegu rozmowy z Putinem na molo w Sopocie w 2009 roku, która miała być okazją dla fotografów – panowie rozmawiali ponoć zdawkowo na temat uciążliwości prowadzenia życia pod ochroną służb. W innym miejscu Tusk przedstawia ciekawą opowieść na temat politycznych źródeł PiS-owskiej narracji o zamachu w Smoleńsku.
Lider Platformy mówi też pewne ważne rzeczy na temat strategii politycznej opozycji. Po pierwsze, tradycyjnie pojawia się wątek zjednoczenia opozycji, o czym Applebaum i Tusk rozmawiają szerzej na przykładach Stanów Zjednoczonych i Węgier. Na marginesie, Tusk słusznie wskazuje, że w Polsce partie polityczne budzą niesprawiedliwą niechęć – aktywność polityczna obywateli wzmacnia przecież demokrację i powinna być czymś normalnym.
Po drugie, lider Platformy definiuje problem, który ma z lewicą. Chodzi o to, że w celu wygrania z PiS-em opozycja potrzebuje większościowego projektu politycznego, a lewica proponuje w polityce mozaikę propozycji mniejszościowych. Jak mówi, „to jest dziś autentyczny problem lewicy w Polsce, zresztą nie tylko w Polsce: bardzo głębokie zaangażowanie w mniejszościowe projekty. Ja nie oceniam, czy są one słuszne. Po prostu bez względu na to, czy masz wolnościowe, czy autorytarne poglądy, chcąc wygrywać wybory, musisz dotrzeć do emocji, które budują poczucie wspólnoty wśród większości. Niektórzy uważają, że sport wystarczy, a niektórzy, że dopiero wojna może tę wspólnotę zbudować. Przesadzają. Jednak z całą pewnością emocjonalna więź jest niezbędna, żeby wygrywać”. Wyjaśnia to na przykładzie migracji: „Jeśli chodzi o imigrantów, przytłaczająca większość centrowego elektoratu ma te same albo podobne lęki co radykałowie. Więc nie możesz omijać tego problemu, bo oddasz swoich potencjalnych wyborców w ręce radykalnej prawicy”.
Po trzecie, a w związku z poprzednim, ważnym wątkiem rozmowy Applebaum i Tuska, są kwestie uznania potrzeb ludzi oraz emocjonalności polityki. Tusk mówi, że „polityczne centrum musi dać czytelny sygnał, że przeżywa te same emocje, co jego wyborcy. Że obawia się tego samego, co oni, tylko znajduje skuteczne sposoby, żeby pokonywać lęki i rozwiązywać problemy. Jeśli nie ma w tobie empatii, jeśli nie czujesz tego, co ludzie, możesz zaproponować genialne rozwiązania, ale i tak pozostaniesz dla nich obca. Będą szukali kogoś, z kim uda im się zidentyfikować na poziomie emocji, a nie tylko argumentów”. Jak dodaje nieco dalej: „Mnie interesuje, co naprawdę możemy zrobić, żeby tę część, która szuka schronienia w przeszłości i w tradycji, wyzwolić z lęku przed jutrem”. Zostajemy jednak z pytaniem: w jaki sposób takie myślenie przejawia się w polityce opozycji?
Tusk bierze oddech
Jak więc ocenić „Wybór” jako całość? To zależy, jakie były nasze oczekiwania. Jeśli warto zgłosić do książki zastrzeżenie, to może przydałoby się w niej trochę więcej napięcia między rozmówcami. Obok Tuska i Applebaum w pokoju mogłaby znaleźć się trzecia osoba, której zadaniem byłoby docisnąć duet w trudniejszych miejscach. Dyskomfort byłby większy, ale wynik nie byłby gorszy. Jest to jednak przypuszczalnie oczekiwanie czegoś, czego taka książka nie mogła dać.
Weźmy przykład. Applebaum przytacza standardową krytykę liberalnej polityki, zgodnie z którą radykałowie potrafią „budzić żarliwe emocje wokół polityki”, podczas gdy promowanie demokracji i wolności nie budzi porównywalnego entuzjazmu. Tusk mówi, że nie ma na to odpowiedzi, ponieważ entuzjazmu politycznego nie da się sztucznie wygenerować. Applebaum zwraca uwagę, że Bidenowi udało się wywołać entuzjazm w kampanii wyborczej. Tusk przyznaje: „Dobrze, więc można wzbudzić entuzjazm, lecz nie wobec wartości, które wydają nam się nudne i oczywiste”. Jednak już na następnej stronie znów mówi o emocjach, że „polityczne centrum musi dać czytelny sygnał, że przeżywa te same emocje, co jego wyborcy”. Applebaum odnotowuje sprzeczność: „Przed chwilą mówiłeś, że po liberalnej stronie nie ma emocji”. Na to Tusk: „Ale mogą być. I muszą”. A zatem możemy zapytać jako czytelnicy: w porządku – i co w związku z tym?
W takim razie sceptycy powiedzą, że wszystko to jest może trochę banalne, może spóźnione – i nie wiadomo, co konkretnie z tego wynika w sensie ideowym albo w odniesieniu do programu politycznego. Jednocześnie, jest jasne, że Tusk wyróżnia w tych rozmowach na tle zwyczajowego poziomu polskiej polityki. Oferuje w tej książce niezbędne minimum tego, czym powinien być dzisiaj w polityce ogólny kontakt z rzeczywistością – co jest w naszych warunkach wyjątkiem, a nie regułą. Bardzo dobrze robi mu to, że może wziąć oddech i ma trochę więcej miejsca na wyrażenie własnych intencji. Ludzie o bardziej życzliwym usposobieniu mogą zatem powiedzieć, że książka jest ogółem bardzo dobra i z pewnością pobudzi czytelników – przypuszczalnie w dużej mierze wyborców Platformy Obywatelskiej – do myślenia. Można założyć, że polska polityka byłaby w znacznie lepszym miejscu, gdyby na co dzień rozwijała tematy i argumenty wymienione przez rozmówców.
Nasuwa się więc pytanie, dlaczego tak się nie dzieje? Czynniki obiektywne na pewno mają tutaj istotne znaczenie. Ale też trudno nie odnotować, że szef Platformy wypada miejscami bardziej jak obserwator zmieniającego się świata, którego obraz przybiera z czasem barwy bardziej ponure, niż jako sprawczy aktor zmiany, wobec której wykazuje pewien intuicyjny sceptycyzm. W takich chwilach przypomina się, że Tusk był uważnym czytelnikiem Johna Graya, angielskiego filozofa o wrażliwości konserwatywno-liberalnej, który jest zwolennikiem przyjmowania w życiu raczej postawy kontemplatywnej, a nie aktywistycznej, a którego wpływ widać w wielu wypowiedziach polityka (czytaj mój wywiad z Gray’em tutaj). Jednocześnie, nie można powiedzieć, żeby postawa Tuska była fatalistyczna albo w pełni pasywna. Jeśli chodzi o antyliberalny zwrot, Tusk mówi następująco: „Jestem coraz bardziej przekonany, że wiele zdarzeń daje nam powody do optymizmu. Do myślenia w kategoriach przejściowych problemów. Ale w tej kwestii prawie wszystko zależy od polityki i polityków”.
W porównaniu z historiozoficznym łagodnym sceptycyzmem Tuska, Applebaum wygląda miejscami na myślicielkę bardziej idealistyczną. Mówi o tym, że istnieje realnie możliwość wyrzucenia Polski z UE z powodu kryzysu praworządności – co wydaje się wątpliwe, zważywszy choćby na bardzo bliskie powiązanie gospodarcze Polski z Niemcami. Jest również zdania, że dla USA jest ważne, aby Polska pozostała pełną demokracją – w odpowiedzi na co Mohammed bin Salman przypuszczalnie ponawia propozycję wysłania myśliwców nad Arabię Saudyjską. Applebaum i Tusk zgadzają się natomiast, że procesy historyczne nie są zdeterminowane, a wszystko jest w rękach polityków i obywateli.
Jeśli tego rodzaju deklaracja nie powinna wyrażać jałowego woluntaryzmu, to zadaniem polityków będzie przekształcenie owego wyznania wiary w ludzką sprawczość w realny plan działania. Wydaje się, że sobotnia rada krajowa Platformy Obywatelskiej, na której ogłoszono plan serii kongresów programowych, które miałyby dać partii podobny oddech, jaki Tusk wziął w jedenastu rozmowach z Applebaum, może być dobrym punktem wyjścia do zmiany na lepsze.
* Zdjęcie wykorzystane jako ikona wpisu: profil facebookowy Donalda Tuska.