Szanowni Państwo!
Jest gorąco – nie tylko w Polsce, ale i na świecie. Siedem najgorętszych lat w historii pomiarów od połowy XIX wieku przypada na czas od 2015 roku do teraz. Od 1980 roku każda kolejna dekada była gorętsza od poprzedniej. Z kolei lipiec 2021 roku był najgorętszym miesiącem w historii pomiarów. To skutki procesu globalnego ocieplenia, wynikającego z emitowania gazów cieplarnianych przez działalność człowieka.
Sytuacja ta stanowi jedno z najważniejszych wyzwań cywilizacyjnych, z którym ludzkość będzie się mierzyć przez wiele kolejnych dekad. Ma ona konsekwencje, o których wielokrotnie w przeszłości pisaliśmy w „Kulturze Liberalnej”. Zajmowaliśmy się choćby niezbędnymi zmianami w energetyce, problemami z dostępnością wody, handlem emisjami, smogiem czy zieloną filozofią.
Chociaż wiele z tych problemów wiąże się z koniecznością wprowadzania programów politycznych, których realizacja trwa lata albo dekady, na co dzień upał miewa dość przyziemne znaczenie. W wielu miastach jest nam po prostu za gorąco. A jest tak między innymi dlatego, że brakuje zieleni i cienia. Mimo to, wciąż zdarzają się projekty rewitalizacji placów miejskich, które tworzą z przestrzeni wypełnionej dotąd zielenią betonowe pustynie, co zwięźle określa się mianem „betonozy”.
W naszej polityce ścierają się zatem dwa przeciwstawne dążenia, które można również rozumieć jako dwie odmienne wizje nowoczesności albo podejścia do natury. Z jednej strony mamy dawniejszą wizję nowoczesności, w której postęp jest rodzajem podboju, a natura jest rodzajem podbijanego terenu – zgodnie z takim sposobem myślenia wybetonowanie placu jest w sumie sukcesem. Jest to po prostu uporządkowanie i opanowanie pewnej przestrzeni.
Z drugiej strony mamy natomiast zyskującą na popularności propozycję pokojowego współistnienia cywilizacji i świata natury. Zgodnie z tym sposobem myślenia kładzie się większy nacisk na ochronę przyrody, a niekiedy mówi się również o autonomicznej wartości bogatego i różnorodnego świata natury. Niekoniecznie chodzi tu o odrzucenie postępu czy rozwoju gospodarczego – wręcz przeciwnie, chcemy raczej, żeby nasze instytucje uwzględniały zarówno dbałość o naturę, jak i ludzkie potrzeby, takie jak potrzeba nieusmażenia się w słońcu. Jedno i drugie powinno i zwykle może iść w parze.
W aktualnym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o tym, jak stworzyć zielone miasta. Czy jesteśmy skazani na upiorny skwar na betonowych placach? A może istnieje lepsza alternatywa?
Joanna Erbel, aktywistka społeczna i autorka książki „Wychylone w przyszłość. Jak zmienić świat na lepsze”, w rozmowie z Tomaszem Sawczukiem mówi o przyszłości zielonej polityki w miastach. Tego rodzaju tematy często przedstawia się choćby w kategoriach konfliktu między ruchami miejskimi a kierowcami samochodów.
Jednak Erbel przed tym przestrzega: „To nie jest wybór między autem a zielenią. […] Wybór dotyczy tego, czy plac przed ratuszem będzie w całości wyłożony granitowymi płytami, czy te płyty będą tylko tam, gdzie jest to jest konieczne, aby mogło do niego dojechać zaopatrzenie albo mogła podjechać osoba, która porusza się na wózku. Poza tym wszędzie należy sadzić zieleń”.
Jak wyjaśnia, idea zielonego miasta ma również znaczenie z punktu widzenia naszej kultury demokratycznej: „Zupełnie inaczej myślisz o przyszłości i demokracji, jeśli żyjesz w mieście wyłożonym granitem, gdzie wszystko jest przystrzyżone pod linijkę, a inaczej w mieście, gdzie w jednym miejscu masz chabry, gdzie indziej maki, a tu rosną drzewa owocowe albo cykoria podróżnik, tak jak wzdłuż chodników w Katowicach”.
Kamil Dąbrowa, były rzecznik warszawskiego Ratusza, obecnie wicedyrektor biura marketingu miasta, w rozmowie z Katarzyną Skrzydłowską-Kalukin mówi o wyzwaniach zielonej polityki w stolicy. Dąbrowa odpiera zarzuty, że Warszawa wspiera betonozę. Przekonuje też, że dla Warszawy jest oczywiste, że miasto powinno stawać się bardziej zielone.
Zwraca jednak uwagę, że ograniczanie betonozy w miastach wcale nie jest oczywiste dla wszystkich i przy takich reformach pojawia się również opór. Mówi on, że Warszawa raczej „nie stanie się miastem-ogrodem, takim jakim jest na przykład Podkowa Leśna. Do tego byłaby potrzebna gigantyczna zmiana”. Podkreśla przy tym, że „Warszawa jest jedyną stolicą europejską, przez którą płynie całkowicie nieuregulowana dzika rzeka”.
Polecamy również nowy tekst Tomasza Sawczuka w jego poniedziałkowej rubryce, w którym autor pisze o relacjach między kierowcami, rowerzystami i pieszymi – i zastanawia się nad tym, czy zielona polityka może ulepszyć naszą demokrację. Jak podsumowuje, „zadanie polityczne nie polega na tym, żeby dopiec jednym, a pogłaskać innych, lecz na tym, żeby zorganizować porządek instytucjonalny w taki sposób, aby wyrażał on układ wartości najbardziej korzystny dla wszystkich zainteresowanych – a to jest po prostu kwestią umowy społecznej, normalnych negocjacji politycznych”.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”