Recenzje najnowszego filmu Tarika Salaha ,,Chłopiec z niebios” nie pozostawiają wątpliwości, że polski widz nie do końca ma możliwość odczytania tego wielowarstwowego i niejednoznacznego w swojej wymowie dzieła, które może być odczytane na różne sposoby, od zwykłego thrillera politycznego po muzułmański moralitet o bogatej symbolice i niejednoznaczni interpretacji. Niezbędna jest tu wiedza o islamie, zwłaszcza współczesnym i o relacjach władzy we współczesnym świecie muzułmańskim.
Co z tą władzą w islamie?
W orientalizującej wizji, dominującej w naszej rodzimej narracji, świat islamu jest kopią i cieniem Europy, oczekującym na swoje zbawienie i oświecenie (koniecznie z rąk Zachodu, albo przez ,,interwencje”, albo bardziej pacyfistycznie – przez pokojowe szerzenie liberalnych poglądów). Zachodni odbiorca, ze względu na swoje uwarunkowania historyczno-kulturowe utożsamia religię z Kościołem, który był, a w wielu miejscach Europy nadal pozostaje, liczącym się graczem politycznym i który dla wielu stanowi uosobienie instytucji przemocy i wyzysku, antagonistycznej wobec emancypacji jednostkowej i zbiorowej. W tej projekcji wszystko staje się czytelnym układem szachowym, gdzie po stronie czarnych umieszczona jest religia (związane z nią struktury władzy, konserwatyzm, zło, opresja), podczas gdy po stronie białych mamy wolność, emancypację, modernizację, dobro i postęp. Takie nakładanie europocentrycznej, wyobrażonej historii jako modelu na tkankę życia społecznego i politycznego świata islamu zdecydowanie nie ułatwia odbioru filmu.
Do religii odwołują się społeczeństwa żądające sprawiedliwości społecznej, a religia w świecie muzułmańskim była i jest narzędziem oporu przeciw tyranii i bazą budowy alternatywnego społeczeństwa. | Abdallah-Krzepkowska
Tymczasem relacja religii i władzy w islamie ukształtowały się całkiem inaczej niż w chrześcijaństwie. W islamie sunnickim (większościowym, to 87 procent muzułmanów) słowem Boga jest tekst świętej Księgi, którego przesłanie każdy człowiek, jako istota obdarzona rozumem, może pojąć. W tak racjonalistycznie i egalitarystyczne pojmowanym Objawieniu nie ma miejsca na pośredników, kapłanów, namaszczonych i pomazańców – ani w aspekcie interpretacji pisma, ani władzy. Konieczność ciągłej egzegezy tekstu doprowadziła do pojawienia się warstwy uczonych, specjalistów prawa i egzegezy, ale ich pozycja wynika nie z boskiego nadania, a jedynie wiedzy, którą zdobywają. Uczeni byli kimś w rodzaju (dość) niezależnych ekspertów, nie tworzyli struktury ani hierarchii. W istniejącym ponad 1300 lat kalifacie byli też aktorami gry politycznej, która toczyła się między nimi, władcą, elitami a różnymi grupami społecznymi.
Również władza w islamie nie ma charakteru religijnego. Kalif nie był autorytetem religijnym, odpowiednikiem papieża, a jedynie politycznym przywódcą muzułmanów. U zarania islamu leży właśnie spór o władzę – dla stronnictwa nazwanego później szyitami władza miała należeć do rodziny Proroka, dla innej grupy (która została nazwana sunnitami) władca wiernych miał być obieranym demokratycznie człowiekiem godnym tego stanowiska ze względu na swoją pobożność, szlachetność charakteru i umiejętności przywódcze. Później jednak, w toku rozgrywek politycznych, władza kalifa stała się dziedziczna, co ostatecznie przypieczętowało rozłam islamu na sunnizm i szyizm.
Wyzwania nowoczesności
Nowoczesność, wraz z powstaniem na gruzach kalifatu narodowych lub quasi-narodowych państw, przyniosła instrumentalizację islamu i jego upolitycznienie. Rządzący, często wyalienowani od społeczeństwa, próbują przejąć całkowitą kontrolę nad narracją religijną (procesy te zaczęły się już wcześniej, ale nie miały tak dramatycznego charakteru). Osiągnięcie tego celu jest jednak praktycznie niemożliwe, ponieważ islam jest religią interpretacji tekstu, a ta jest z założenia procesem nieskończonym i niejednorodnym. Obok więc nurtów ,,rządowych” potężną falą płynie islam nieoficjalny, ludowy, islam mas, przyjmując różne formy – od progresywnych, mistycznych, purytańskich, reformatorskich, po fundamentalistyczne i radykalne. Islam bywa też często językiem protestu, buntu i emancypacji mas, językiem opresjonowanych i uciśnionych. Do religii odwołują się społeczeństwa żądające sprawiedliwości społecznej, a religia w świecie muzułmańskim była i jest narzędziem oporu przeciw tyranii i bazą budowy alternatywnego społeczeństwa.
Choć reżyser deklaruje, że w filmie bardziej od religii interesuje go polityka, to ten wielowymiarowy, niepoddający się jednoznacznym interpretacjom film, może być odczytywany jako muzułmański moralitet o głęboko religijnym przesłaniu. | Abdallah-Krzepkowska
Egipt stanowi modelowy i bardzo szczególny przykład tych procesów. Liczący sobie ponad tysiąc lat najważniejszy teologiczny ośrodek sunnickiego islamu – czyli uniwersytet al-Azhar sportretowany w filmie Saleha – od czasów Nasera walczy o niezależność od władzy. Arabska wiosna w Egipcie miała uwolnić tę i inne instytucje spod kontroli rządzących, jednak po przegranej rewolucji przyszły (wraz z reżimem generała Sisiego) najgorsze dla uczelni czasy. Reżim podporządkował sobie uniwersytet, czyniąc go częścią rządowej machiny władzy, a jego uczonych marionetkami. I choć muzułmanie nadal cenią wiedzę uczonych al-Azharu, to nie mają złudzeń co do ich legitymacji moralnej. Nie dziwi więc popularność w świecie współczesnego islamu uczonych niezależnych od ośrodków władzy.
Muzułmański moralitet
„Chłopiec z niebios” nie jest wbrew oczekiwaniom i nadziejom (co widać w wielu recenzjach) filmem o wymowie antymuzułmańskiej czy antyreligijnej. Choć reżyser deklaruje, że w filmie bardziej od religii interesuje go polityka, to ten wielowymiarowy, niepoddający się jednoznacznym interpretacjom film, może być odczytywany jako muzułmański moralitet o głęboko religijnym przesłaniu. „Życie tego świata jest tylko grą i zabawą” – recytują studenci słowa sury ,,Trzody”, uczeni na wykładach przestrzegają przed hipokryzją, mocno potępianą przez Koran i przed czczeniem złotych cielców i bałwanów tego świata.
Tymczasem o przemijające dobra tego świata rywalizują i grają tu wszyscy – uczeni Al-Azharu, studenci, Bractwo Muzułmańskie, rząd Egiptu i służby bezpieczeństwa, grają organizacje i jednostki, nawet konkurs recytacji Koranu staje się okazją do ostrej rywalizacji. Ludzie religii ,,kupują dobra tego świata za życie wieczne”, w swoim pragnieniu władzy, zaszczytów, seksu, łatwego życia i dostatku stają się zwykłymi hipokrytami, hołdującymi idolom przed którymi przestrzegają innych.
Saleh pokazuje, że prawdziwa wiara jest nie tam, gdzie modlą się w swoich śnieżnobiałych szatach w meczetach z kości słoniowej hipokryci – ludzie Faraona. | Abdallah-Krzepkowska
Motyw Faraona stanowi w imaginarium muzułmańskim symbol tyrana i władzy tego świata, która korumpuje i niszczy, ale która wraz z tym światem ginie. Zanim jednak zginie, należy stawić jej czoła w imię sprawiedliwości. Być może jedynym sprawiedliwym w środowisku „ludzi Faraona” jest szejch Negm, który jako jedyny, głęboko wierząc, zachował wolność i niezależność i którego, jak powiedział główny bohater filmu, student Adam, doktryną jest prawda. „Ślepy szejch” nie boi się śmierci, bólu, cierpienia, upokorzenia i niesławy i jest gotowy zapłacić najwyższą cenę w imię sprawiedliwości, przyznając się do zbrodni po to, aby obnażyć kłamstwa reżimu (nie wiem, czy reżyser nie odwołał się tu celowo do postaci jednego z niezwykle popularnych uczonych, egipskiego szejcha Kiszka, występującego przeciw opresji władzy i więzionego w czasach Nasera). Jedna z kluczowych w filmie scen, czyli rozmowa szejcha Negma z Adamem w więzieniu, oraz jego ostateczna decyzja, może być różnie interpretowana. Szejch przytacza słynne słowa Abu Bakra, wypowiedziane do zebranych muzułmanów po śmierci Proroka: ,,Jeśli wierzycie w Muhammada, to Muhammad umarł, a jeśli wierzycie w Boga, to Bóg jest wieczny”, które mogą być odczytane jako odrzucenie wszystkiego poza Bogiem, w tym i walki o zachowanie moralnej czystości i niezależności Al-Azharu.
Saleh pokazuje, że prawdziwa wiara jest nie tam, gdzie modlą się w swoich śnieżnobiałych szatach w meczetach z kości słoniowej hipokryci – ludzie Faraona. Prawdziwa wiara wymaga zaświadczania o niej swoim życiem: można ją znaleźć tu, z dala od pięknych wnętrz meczetu i uczonych głów, na egipskiej ulicy. To brzuchaci, brzydcy mężczyźni, kiepsko i biednie ubrani, z reklamówkami w dłoniach, modlący się na ulicach Egiptu w trakcie rewolucji nazwanej „arabską wiosną”, podczas której ryzykują życiem, zdrowiem, rodziną, pracą w imię ideałów godności, równości, wolności, sprawiedliwości społecznej i walki z tyranią. Faraon nie ma władzy nad wierzącymi.
Podróż bohatera, czyli kto nie dotknął ziemi ni razu, ten nigdy nie może być w niebie
W postaci i przeżyciach głównego bohatera widz może odnaleźć symboliczne tropy. Arabski tytuł filmu to ,,Chłopiec z Raju”. Główny bohater nosi imię Adam, czyli imię i archetyp pierwszego człowieka i pierwszego proroka. Muzułmańska historia Adama nieco się różni znaczeniem od tej, którą znają chrześcijanie. Bóg wybaczył pierwszemu człowiekowi jego występek (według islamu ludzie rodzą się bezgrzeszni), który i tak stanowił część boskiego planu – Adam musiał zejść na ziemię, aby Bóg mógł zostać poznany przez niedoskonałych i śmiertelnych ludzi.
Historia głównego bohatera może przypominać muzułmańskiemu widzowi ponadto dzieje dwóch muzułmańskich proroków, Mojżesza i Józefa. Główny bohater wychodzi z idyllicznej rybackiej wioski, jak Adam z Raju; jak Mojżesz, znaleziony jest w kolebce unoszącej się na wodach Nilu, gdzie umieściła go matka. Jest jak Józef – mocno związany emocjonalnie z ojcem, który uważa go za wyjątkowego wśród swoich synów. Każdy z tych bohaterów mocno dotyka ziemi: przybywa do miasta (Egiptu), gdzie traci niewinność przez zetkniecie się z władzą. Na ich drodze pojawiają się wydarzenia, ludzie i znaki trudne do odczytania i zrozumienia; nasz Adam jest tak samo zagubiony w świecie jak Mojżesz i Józef. W filmie Saleha pojawiają się wprost kolejne motywy znane z historii obu proroków – nasz Adam, będący, podobnie jak Mojżesz i Józef człowiekiem ,,znikąd”, dostępuje zaszczytów i otwiera się przed nim droga kariery. Podobnie jak Józef, jest niewinnie więziony; podobnie jak Mojżesz – jest oskarżony o zabójstwo i ostatecznie w więzieniu dokonuje cudu. Bohater, początkowo nieświadomy i niewinny, jest zmuszony do podjęcia gry, a życie stawia go przed wyborami moralnymi, które sprawiają, że dojrzewa do misji proroczej. Po dotknięciu ziemi powraca do domu, do Raju. Do jakiej jednak misji tak naprawdę dojrzał Adam?
Dla kogo ten film ?
W przeciwieństwie do wyświetlanego niedawno na naszych ekranach filmu ,,Holy Spider” Alego Abbasiego, wyraźnie przeznaczonego dla widza zachodniego, ,,Chłopiec z niebios” jest filmem, który trafić może przede wszystkim do wielu muzułmanów. Zarówno dlatego, że do jego odbioru potrzebny jest pewien rodzaj wiedzy, której brak osobom spoza świata islamu, jak i przez jego przesłanie. Saleh uderza w tyranię ,,faraońskich” reżimów świata muzułmańskiego, a bezpośrednio w egipskiego dyktatora generała Al-Sisiego, człowieka, który po przeprowadzeniu w 2013 zamachu stanu uwięził demokratycznie obranego prezydenta, przy okazji skazując na śmierć lub więzienie dziesiątki tysięcy politycznych oponentów. Al-Sisi jest symbolem klęski nadziei milionów biorących udział lub kibicujących arabskiej wiośnie. Ten potężny filmowy prztyczek w nos dany systemowi jest tym milszy dla wielu, że odbył się przy aplauzie (czy końca świadomym?) tak zwanego ,,świata Zachodu” i że otrzymał go (przypominając słowa Delano Roosevelta) ,,nasz sukinsyn”, którego nawet najbardziej odrażające posunięcia wobec własnego społeczeństwa nie stanowią zazwyczaj okazji do wszczynania moralnej paniki przez media; jedynie organizacje praw człowieka przypominają światu o jego ofiarach. Na taki gest mógł pozwolić sobie wyłącznie twórca z zewnątrz, posiadający mocną gwarancję nietykalności, czyli w wypadku Saleha – szwedzkie obywatelstwo (choć włoskie obywatelstwo nie uchroniło młodego studenta Giulio Regeniego przed bestialskim zamordowaniem przez reżim generała).
Być może w tym filmie odnajdą się miliony zwykłych muzułmanów, kneblowanych w swoich krajach cenzurą, których głos nic nie znaczy dla rządzących, wyalienowanych od władz i elit? Może trafi on do nieufnych wobec upolitycznionego islamu, będącego narzędziem opresji, rozczarowanych postawą tych uczonych, którzy wybierają sojusz z tronem?
Sam reżyser deklaruje, że chciałby dotrzeć z filmem do widza niemuzułmańskiego. W tym celu chyba wielokrotnie nazywa w wywiadach Al-Azhar Watykanem, a imama Al-Azharu papieżem. Saleh ulega tu pokusie łatwych, ale i mocno fałszywych analogii, lecz można też sobie wyobrazić, że muzułmanin sunnita wychowany w laickiej, luterańskiej Szwecji nie do końca zdaje sobie sprawę z tego, czym jest w sensie teologicznym papież dla katolika. W istocie jednak, pomimo odmiennych podstaw sunnickiego islamu i katolicyzmu, temat instrumentalizacji i zawłaszczenia wiary przez władzę, problem utraty zaufania i wyalienowania mas od elit religijnych powinien być szczególnie bliski polskiemu odbiorcy.