Najpiękniejsze spektakle 2023 roku
Tematem dwóch najpiękniejszych spektakli teatralnych 2023 roku okazało się współuzależnienie. 20 maja w Teatrze Powszechnym im. Zygmunta Hübnera w Warszawie odbyła się premiera „Melodramatu” Anny Smolar – spektaklu dekonstruującego kultowy film „Pętla” Marka Hłaski i Wojciecha Hasa [1957] i jednocześnie rekonstruującego dramat osoby współuzależnionej. Z kolei 23 czerwca w Narodowym Starym Teatrze im. Heleny Modrzejewskiej w Krakowie Luk Perceval zrealizował „Pewnego długiego dnia”, na podstawie dramatu „Long Day’s Journey into Night” Eugene’a O’Neilla [1941]. Oba spektakle problematyzują dolę osób współuzależnionych – dotąd traktowanych po macoszemu, uważanych bowiem za drugorzędne vel drugoplanowe względem postaci uzależnionych od substancji psychoaktywnych.
Bohaterką Percevala jest urodzona w końcówce XIX wieku Mary (Małgorzata Zawadzka), która całe życie pozostaje zależna – wpierw od pijącego ojca, a potem od uzależnionego od alkoholu męża-aktora (Roman Gancarczyk). Mary rodzi dwóch synów (Łukasz Stawarczyk i Mikołaj Kubacki) i staje się morfinistką, skazując tym samym swoje dzieci na dalszą reprodukcję rodzinnej traumy oraz dramatu współuzależnienia. W podobnie tragicznej figurze losu – spirali tudzież pętli – grzęźnie bohaterka warszawskiego spektaklu, Krystyna (Karolina Adamczyk i inni aktorzy). I choć Smolar, inaczej niż Hłasko oraz Has, nie redukuje tej postaci do figury kochanki-ratowniczki alkoholika Kuby (Andrzej Kłak i inni aktorzy), a wręcz rozwija ją w jego życiową i zawodową partnerkę (oboje są aktorami), to również i w tym spektaklu Krystyna przegrywa z chorobą ukochanego. Z drugiej jednakże strony, podejmując decyzję o odejściu od Kuby, ratuje przynajmniej siebie.
Smolar pozwala zatem przekroczyć swoim bohaterom impas, z którego nie znajdują wyjścia postaci Percevala. Przy czym u Smolar jest to chwyt terapeutyczny oraz metateatralny – stanowiący (auto)krytykę środowiska artystycznego, w którym uzależnienie i współuzależnienie to jedne z większych bolączek. Nawiasem mówiąc, to właśnie z tego powodu raz po raz działalność sceniczna Krystiana Lupy bywa przedmiotem rozmaitych kontrowersji (vide dokument „Spróbujmy skoczyć do studni”, zrealizowany przez Piotra Stasika i Dorotę Wardęszkiewicz w 2020 roku).
Najważniejsze sceny teatralne 2023 roku
Podobnie jak w latach ubiegłych, teatr polski w 2023 roku stanowił teren polityczno-kulturowego agonu. Co prawda, nie bywało aż tak burzliwie, jak w poprzednich sezonach, kiedy „Dziady” Mai Kleczewskiej z Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie (premiera 19 listopada 2021 roku) zostały szeroko oprotestowane, a małopolska kurator oświaty Barbara Nowak nazwała je wręcz „obrazoburczymi”, zaś marszałek województwa małopolskiego Witold Kozłowski wszczął 17 lutego 2022 roku procedurę odwołania ze stanowiska Krzysztofa Głuchowskiego – dyrektora naczelnego i artystycznego tak zwanego Słowaka.
Od tamtej pory Głuchowski pozostaje najdłużej odwoływanym dyrektorem. I jakby tego było mało, na rok przed końcem jego kadencji, marszałek małopolski rozpisał konkurs na jego stanowisko, który z kolei, przez wzgląd na kwestie formalne, szybko unieważniono. Tymczasem teatr Głuchowskiego na przestrzeni 2023 roku odniósł ogromny sukces. Albowiem „1989” – musical Katarzyny Szyngiery, Marcina Napiórkowskiego i Mirosława Wlekłego, wyprodukowany we współpracy z Gdańskim Teatrem Szekspirowskim (premiera 19 listopada 2022 roku) – okazał się najżywiej oklaskiwanym tytułem ostatnich sezonów. Jest to spektakularne widowisko o herosach z lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych – Wałęsie, Frasyniuku, Kuroniu oraz ich żonach, współpracownikach, przyjaciołach. W przeciągu roku songi opowiadające o inspirowanej nimi rewolucji wolnościowo-godnościowej 1989 roku wydostały się z teatru na ulicę i stały się przyśpiewkami opozycji demokratycznej. Uczestnicy marszu, który 4 czerwca przeszedł pod przewodnictwem Lecha Wałęsy i Donalda Tuska ulicami Warszawy, co rusz skandowali pochodzącą z „1989” frazę „Ten tłum robi bum…”.
Podsumowując sezon 2022/2023, Głuchowski stwierdził: „Sprzedaliśmy w tym sezonie niemal 110 tysięcy biletów. Widownia każdorazowo wyprzedana jest do ostatniego miejsca, nie ma miesiąca, w którym nie otrzymalibyśmy jakieś nagrody. Staliśmy się jednym z najważniejszych teatralnych adresów w Polsce. Generujemy dochody na poziomie 11 milionów złotych w sezonie, w którym mieliśmy sobie nie poradzić. Program artystyczny, nasze działania, utrzymywanie instytucji finansujemy właściwie sami, z własnych dochodów – bo dofinansowanie z Urzędu Marszałkowskiego nie starczało w zeszłym roku nawet na pensje”. Nawiasem mówiąc, dyrektor „Słowaka” oficjalnie odwoływany jest z dwóch powodów – nierozpisania przetargu na sprzątanie teatru w czasie pandemii oraz zorganizowanie koncertu Marii Peszek. Jaki będzie finał tej trwającej dwa latach historii? Przekonamy się o tym dopiero w 2024 roku. Natomiast w odchodzącym roku bezsprzecznie obserwowaliśmy niezwykłe ożywienie artystyczno-organizacyjne scen małopolskich. Z pełną odpowiedzialnością mogę stwierdzić, że obecnie teatr polski ma swoje serce w „Słowaku”, a rozum – w oddalonym o kilkaset metrów Narodowym Starym Teatrze.
Najmocniejszy spektakl 2023 roku
W ostatnich sezonach teatr polski nie stronił od zaangażowania społeczno-politycznego, a czasem wręcz publicystki. W efekcie, łatwo prowokował obóz rządzący, choć przecież wcale nie to było jego celem. A jednak, reakcje polityków i działaczy Zjednoczonej Prawicy jednoznacznie wskazywały na miejsca dlań dotkliwe i sprawy im obojętne. I tak na przykład prawicę rozsierdziły spektakle „Śmierć Jana Pawła II” Jakuba Skrzywanka z Teatru Polskiego w Poznaniu (premiera 5 lutego 2022 roku) i „Ale z naszymi umarłymi” Marcina Libera z Teatru im. Stefana Żeromskiego w Kielcach (premiera 2 kwietnia 2022 roku) – przedstawienie, które, zdaniem polityków Solidarnej Polski, obraża pamięć o ofiarach katastrofy smoleńskiej. Z drugiej jednak strony, prawie żadnej reakcji nie wywarł na obozie władzy oraz jego sympatykach spektakl interwencyjny „Spartakus. Miłość w czasach zarazy” Jakuba Skrzywanka z Teatru Współczesnego w Szczecinie (premiera 13 maja 2022 roku). A przecież powinien! Wszak pierwsza jego część relacjonuje aktualny stan psychiatrii dziecięcej w Polsce – stan tak fatalny, że oddziały psychiatryczne dla dzieci i młodzieży zostały w nim zrównane z nienowocześnie prowadzonymi chlewniami, a z kolei druga część ma wymiar stricte performatywny i stanowi doskonałą okazję dla par LGBTQ+ do zawarcia nieważnego w świetle polskiego prawa ślubu. Notabene ze sposobności tej skorzystali Robert Biedroń i Krzysztof Śmiszek, którzy 27 września 2023 roku pobrali się w pokazie „Spartakusa” w ramach 5. Kieleckiego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego.
Jak łatwo policzyć, wspomniane wydarzenie było niemalże finałem kampanii wyborczej, w której, przypomnijmy, Jarosław Kaczyński startował do parlamentu właśnie z Kielc. W teatralnych zaślubinach znanych polityków Nowej Lewicy wzięli udział między innymi Włodzimierz Czarzasty oraz Joanna Scheuring-Wielgus – obecna sekretarza stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
Tymczasem najmocniejszym przestawieniem teatralnym minionego roku – a przy tym dziełem artystycznie spełnionym – okazał się bezsprzecznie spektakl „Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” Mateusza Pakuły (premiera 20 stycznia 2023 roku w Teatrze Łaźni Nowej w Krakowie i w Teatrze im. Stefana Żeromskiego w Kielcach).
Pakuła zaadaptował i wyreżyserował własną powieść autobiograficzną pod tym samym tytułem [Wydawnictwo Nisza, Warszawa 2021], w której zrelacjonował ostatnich miesiące życia kieleckiego architekta Marka Pakuły, czyli własnego – umierającego na raka trzustki – ojca. Jego książka jest to jednak coś więcej niż li tylko kolejna patografia. Jej stawką – a co za tym idzie: również i stawką przedstawienia – jest nie tyle zapis choroby, co wyrażenie emocji targających bliskimi umierającego. Ich afekt ma rozmaite źródła, lecz z pełną mocą wybucha, kiedy okazuje się, że nie są w stanie spełnić ostatniej woli chorego. Od pewnego momentu Marek Pakuła (Wojciech Niemczyk) życzy sobie już tylko jednego – godnej śmierci. Odejścia w spokoju – bez zbędnego cierpienia. W Polsce tymczasem nie istnieje taki tryb umierania – trzeba tu nacierpieć się do żywego. Konać w męczarniach. Z dala od bliskich, którzy w czasie pandemii koronawirusa nie mogli nawet odwiedzać opieką umierającego w szpitalu.
„Jak nie zabiłem swojego ojca i jak bardzo tego żałuję” to spektakl o supermocy, jaką jest miłość. To za jej sprawą syn tak dobrze opiekuje się swoim ojcem i tak bardzo wścieka się, że nie może spełnić jego ostatniej woli. Nawiasem mówiąc, adresatami jego gniewu są najczęściej duchowni kościoła katolickiego. Bohater Pakuły bywa bezradny, bezsilny, zmęczony, ale nawet na moment nie staje się nieczuły czy obojętny. Miłość do ojca nie pozwala mu usensawniać, idealizować czy choćby racjonalizować jego cierpienia. Pakuła nie ucieka przed realnością wypadków i stanów, których doświadcza wespół z własną rodziną. Podejmuje poważną rozmowę o życiu oraz śmierci – odnosząc się do „faktów, a nie wartości”. I co wcale nie mniej istotne – wyraża własne emocje. Najczęściej oddaje je wprost – uczciwie, z pasją, acz odpowiedzialnie.
Czytelnicy pokochali książkę Pakuły, a publiczność teatralna – nowohucko-kielecki spektakl. Z kolei gremia eksperckie doceniły zarówno dramaturgię oraz reżyserię Mateusza Pakuły, jak i fantastyczną grę Wojciecha Niemczyka, Szymona Mysłakowskiego, Andrzeja Platy, Jana Jurkowskiego i Marcina Pakuły – syna Marka, brata Mateusza oraz wykonawcy muzyki. Tę ostatnią skomponowała żona autora Zuzanna Skolias–Pakuła i jej brat Antonis Skolias. Doceniono także scenografię Joanny Elminowskiej, nawiązującą do co rusz zapychających się jelit Marka Pakuły i projektowanych przez niego w przeszłości aquaparkowych zjeżdżalni – czy też reżyserię światła Pauliny Góral i video Olgi Balowskiej. Spektaklowi przyznano między innymi Grand Prix 16. Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Boska Komedia w Krakowie. To jedno z wielu laurów dla twórców tego wzruszającego i jednocześnie niezwykle ciepłego oraz zabawnego widowiska. Równie często nagradzanym przestawieniem w 2023 roku był chyba tylko musical „1989”.
Największe nieszczęście teatralne 2023 roku
Największym rozczarowaniem 2023 roku okazała się w środowisku teatralnym dyrektura Moniki Strzępki w Teatrze Dramatycznym im. Gustawa Holoubka w Warszawie. Ceniona reżyserka objęła teatr przy placu Defilad we wrześniu 2022 roku i zadeklarowała kolektywne zarządzanie zespołem TD. Kilkuosobowy Kolektyw Dramatyczny miał pozostać wyczulony na potrzeby pracowników, chciał reformować vel uzdrawiać teatr od środka i przekształcić go z nieprzyjaznej instytucji, jaką ponoć był za dyrekcji Tadeusza Słobodzianka – poprzednika Strzępki, w opiekuńcze oraz przyjazne miejsce pracy. Jesienią 2023 roku wybuchł jednakże skandal. Okazało się, że trwająca w Dramatycznym „restrukturyzacja” – de facto zaś matriarchalno-waginiczna rewolucja, połknęła już część własnych dzieci, a reszcie stanęła kością w gardle. Niektórzy pracownicy zostali zwolnieni, inni odeszli sami, a część udała się na zwolnienia lekarskie. W dodatku, 13 grudnia Agnieszka Szpila zapowiedziała, że nie weźmie udziału w zaplanowanej na 15 grudnia premierę „Heks” własnego autorstwa i w reżyserii Moniki Strzępki. Decyzję o wycofaniu się z wydarzenia, które miało być zwieńczeniem wulwicznej przemiany w Dramatycznym i potwierdzeniem kompetencji menadżersko-merytorycznych słynnego już Kolektywu, pisarka tłumaczyła tym, że w toku prób była świadkiem „ogrom[u] cierpienia psychicznego i emocjonalnego, którego doznał zespół aktorski”. W ten oto sposób zapowiadany przez wiele tygodni hit teatralny pozostał niewybuchem tudzież bombą z opóźnionym zapłonem. Władze Miasta Stołecznego Warszawy wszczęły bowiem wobec dyrektorki, oskarżanej o mobbing i dyskryminację, procedurę odwoławczą. Z kolei Monika Strzępka uznaje się za ofiarę pomówień i nagonki medialnej, w związku z czym zapowiada podjęcie stosownych kroków prawnych – wpierw wobec Agnieszki Szpili.
Nadzieja teatralna na 2024 rok
Środowisko artystyczne od lat czeka na ustawę o artystach zawodowych. Wanda Zwinogrodzka – od 2015 roku podsekretarz stanu w Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego nadzorująca pracę departamentów odpowiedzialnych za szkolnictwo i uczelnie artystyczne, edukację kulturalną oraz narodowe instytucje kultury (w tym teatry, filharmonie oraz opery) – pracowała ponoć nad tym projektem przez całe dwie kadencje. Czas więc sfinalizować tę tak ważną wobec środowisk twórczych obietnicę. Zwłaszcza że pandemia koronawirusa z 2020 i 2021 roku szczególnie mocno dała się we znaki właśnie tej grupie zawodowej.