Szanowni Państwo!
Wystąpienie ministra spraw zagranicznych Radosława Sikorskiego w ONZ zrobiło karierę w światowych mediach. Sikorski w niecałe pięć minut odpowiedział na kłamstwa rosyjskiego ambasadora przy ONZ na temat agresji Rosji wobec Ukrainy, a także historii Rosji. Jak podał serwis „Polityka w Sieci”, „pierwszy raz w historii polskiego Twittera jakikolwiek polityk szef MSZ odnotował pozytywny sentyment odbioru we wszystkich bańkach” – 75 procent wypowiedzi dotyczących jego wystąpienia w ONZ miało charakter pozytywny. Było to tylko jedno spośród wielu wystąpień polityka w trakcie ofensywy medialnej w anglojęzycznej debacie publicznej w ostatnich dniach, w których Sikorski konsekwentnie apeluje o wzmocnienie wsparcia dla Ukrainy.
Działania ministra Sikorskiego mają miejsce w ważnym momencie. Ukraina boryka się z brakiem amunicji, sprzętu i problemami kadrowymi na froncie, podczas gdy Rosja czyni tam powolne postępy. Tymczasem w Stanach Zjednoczonych amerykańska Partia Republikańska blokuje przyjęcie kolejnej transzy pomocy dla Ukrainy. Z pomocą ze strony Unii Europejskiej jest lepiej. Na początku lutego UE zapewniła w tym celu 50 miliardów euro na lata 2024–2027, które pomogą krajowi utrzymać stabilność finansów publicznych. Ale również Europa miała ostatnio problemy z uzgodnieniem źródła finansowania dla zakupów amunicji na rzecz Ukrainy. W tym kontekście wsparcie ze strony USA wciąż ma ogromne znaczenie.
Jak duże będzie owo wsparcie w przyszłości – nie jest jednak pewne. Jesienią w Stanach Zjednoczonych odbędą się wybory prezydenckie, w których szanse na zwycięstwo ma Donald Trump. Tymczasem polityk wygłaszał poglądy sceptyczne wobec NATO, a w czasie kampanii wyborczej nawet zachęcał Rosję do ataku na państwa, które nie płacą wystarczająco dużo na obronność. W Europie rodzi to naturalny niepokój o stabilność amerykańskiego zaangażowania w regionie, które nawet bez prezydentury Trumpa może mieć ograniczony zakres, ze względu na interesy w innych regionach świata.
To zaś prowadzi do pytania o skuteczność obronności Europy na wypadek, gdyby doszło do zmniejszenia obecności USA. W tym kontekście w ostatnich miesiącach można było przeczytać informacje o niewystarczającej gotowości wojskowej europejskich krajów, a także niewystarczających siłach produkcyjnych przemysłu zbrojeniowego. W tym obszarze widać jednak również pewne ożywienie. Coraz większa grupa krajów NATO przekracza obowiązkowy próg wydatków 2 procent PKB na obronność.
Wszystko to jest oczywiście istotne również z punktu widzenia bezpieczeństwa Polski. Kolejni politycy oraz przedstawiciele wojska i służb krajów europejskich przestrzegają, że w perspektywie kilku lat Rosja może zdecydować się na agresję wobec kraju NATO. Radosław Sikorski powiedział ostatnio, że musimy być gotowi na odparcie zagrożenia w perspektywie 2–3 lat. Natura owego zagrożenia nie jest w pełni jasna – nie musi chodzić tutaj o konwencjonalną wojnę. Ale nie można tego wykluczyć. Przebieg zdarzeń może zależeć od poziomu przygotowania Europy do odparcia Rosji. Nie ulega jednak wątpliwości, że im silniejszy sojusz Zachodu – zarówno w ramach NATO, jak i współpracy europejskiej – tym większe nasze bezpieczeństwo.
W nowym numerze „Kultury Liberalnej” piszemy o stanie europejskiej obronności i gotowości Europy do odparcia możliwego zagrożenia ze strony Rosji.
Zapraszamy do lektury!
Redakcja „Kultury Liberalnej”