Niezwykle mnie cieszy, że na polskim rynku pojawiła się kolejna książka Sary Lundberg, której twórczość od kilku lat obecna jest w naszym kraju. Zasługi w tym zakresie przypisać można po równo wydawnictwom Zakamarki i Wytwórnia, ręka w rękę wprowadzającym do księgarni kolejne publikacje artystki. „Zapominalski dzień” to druga w katalogu Wytwórni książka obrazkowa szwedzkiej autorki przetłumaczona, podobnie jak „Ten ptak, co mieszka we mnie, leci, dokąd chce”, przez Annę Czernow [1] i – podobnie jak wspomniany tytuł – trafia do nas kilka lat od swojej szwedzkiej premiery [2021].
Widoczne na okładce dwie postaci – dziecięca i dorosła – nie tylko stanowią zapowiedź fabuły, ale też w skondensowanym ujęciu prezentują jeden z głównych tematów opowiadania, czyli wyobrażenie na temat dzieciństwa i dorosłości. W warstwie wizualnej – głównej materii twórczej Lundberg – na pierwszy rzut oka dostrzec można więc centralny motyw „Zapominalskiego dnia”, a takimi znaczącymi przedstawieniami wypełniona jest książka obrazkowa szwedzkiej autorki. Drugi temat, ujawniający się pośrednio w tytule, zapowiada natomiast pierwsza rozkładówka, na której mama budzi syna przykrytego kołdrą ze wzorem pokręconej drogi przecinającej miasto: ilustracja to zapowiedź niełatwej drogi dwójki bohaterów, a także metafora pokręconego „zapominalskiego dnia”. Książka Lundberg to opowieść krótka i z pozoru całkiem zwyczajna – jak wiele skandynawskich utworów dla dziecięcej publiczności – a jednak dotykająca spraw ważnych, tak dla dzieci, jak i osób dorosłych.
Dzień Noego i jego mamy zaczyna się zwyczajnie, choć w pośpiechu: kobieta zapomniała o urodzinach Almy, koleżanki z klasy syna, więc szybko trzeba kupić dla niej prezent i jechać na przyjęcie. Kolejne przystanki na trasie odwiedzane są raptownie, mama niemal zawsze ciągnie syna, dosłownie i w przenośni („Pospiesz się!”, „Musimy się pospieszyć […]” itd.), podczas gdy on woli przysiąść i przyjrzeć się przedmiotom na wystawie, zostawiając przy tym a to swoją kurtkę, a to czapkę, a to wreszcie wybraną dla Almy koronę ze sklepu z przebraniami. Gdy wreszcie udaje im się dotrzeć do domu dziewczynki, okazuje się, że… „impreza jest dopiero za tydzień”, a jubilatka ma już na głowie złote nakrycie głowy, które Noe zostawił w autobusie. Po powrocie do mieszkania, chłopiec mówi do mamy: „Jesteś bardziej zapominalska niż ja”, po czym kobieta zasypia. Nie jest to jednak zakończenie „Zapominalskiego dnia” – na osoby czytające czeka bowiem jeszcze kilka scen wskazujących na sen mamy: czarno-biało-żółte ilustracje, utrzymane w innej stylistyce niż reszta książki, zostały podzielone na komiksowe kadry, które w baśniowy sposób – a na pewno, jak na sen przystało, oniryczny – pokazują, jak zgubiona w autobusie korona przechodziła z rąk do rąk: nieraz całkiem zwyczajnych, nieraz całkiem sławnych.
Przełamując konwencję recenzji, streściłem niemal w całości książkę obrazkową Lundberg, i mimo tego bezceremonialnego spoilera gorąco zachęcam osoby czytające, aby same sięgnęły po „Zapominalski dzień”, bo nie tyle w fabule, ile w sposobie prowadzenia słowno-obrazowej opowieści kryje się talent szwedzkiej artystki. Zaczynając od końca: oniryczna sekwencja wieńcząca publikację wskazuje na siłę nie tyle dziecięcej wyobraźni, ile fakt, że także osoby dorosłe mogą puścić wodze fantazji. To przewartościowanie kulturowych konstruktów dorosłości i dzieciństwa, które widzę jako jeden z głównych tematów książki, ujawnia się także na poziomie fabularnym, gdy okazuje się, że Noe musi podporządkować się „mamie, która zapomniała” [2]. Gdy pomyłka wychodzi na jaw, Lundberg wyraża niezręczność bez słów, jedynie za pomocą rozplanowanej na przestrzeni całej rozkładówki ilustracji: z obrazu siedzących w kuchni Noego i mamy oraz Almy i jej taty biją – karmione chwilą oddechu, kawą i ciasteczkami – cisza i spokój, tak potrzebne kobiecie (być może również mężczyźnie?).
Gdy to mama okazuje się zapominalska, zachowanie Noego odczytywać można na nowo przy kolejnej lekturze opowieści: bohater nie tyle nie może się skoncentrować i jest niefrasobliwy, ile skupia uwagę na otaczających go detalach, w istocie kontemplując otaczający świat. Nie można tego powiedzieć o ukazanych na ilustracjach dorosłych, odmalowanych – dosłownie i w przenośni – w kontrastujących z chłopcem barwach, wpatrzonych w ekrany telefonów, zasłuchanych w płynącą ze słuchawek muzykę i spieszących się w centrum handlowym, odciętych od tego, co wokół nich. O to właśnie apeluje na czwartej stronie okładki Lundberg: „Wokół jest tyle zadziwiających, dających do myślenia rzeczy, że łatwo zapomnieć, co się akurat trzyma w ręku. Nic nie szkodzi. A dorośli muszą nauczyć się to rozumieć”.
Bliskie mi przesłanie, które przyświecało Lundberg, trafia moim zdaniem bardziej do dorosłych osób czytających, choć niewątpliwie wspólna, międzypokoleniowa lektura „Zapominalskiego dnia” przyniesie sporo przyjemności dzieciom. Te – być może znajdując w historii Noego elementy z własnego życia – spojrzą inaczej na dorosłych, zarówno tych najbliższych, jak i obcych, którym nieraz zdarza się o czymś zapomnieć.
Przypisy:
[2] Nawiązuję do tytułu książki obrazkowej innej szwedzkiej autorki, Piji Lindenbaum, zob. Pija Lindenbaum, „Mama, która zapomniała”, przeł. Katarzyna Skalska, wyd. Zakamarki, Poznań 2010.
Książka:
Sara Lundberg, „Zapominalski dzień”, przeł. Anna Czernow, wyd. Wytwórnia, Warszawa 2025.
Proponowany wiek odbiorcy: 3+ (wskazanie wydawcy)
Rubrykę redaguje Paulina Zaborek.