
W kwietniu w „Kulturze Liberalnej” pojawiły się rozmowy dotyczące rynku książki i zmian, które postulowało środowisko literackie – począwszy od pisarek i pisarzy, przez osoby tłumaczące, aż po wydawnictwa.
Rozmowy, które przeprowadziłam z przedstawicielkami i przedstawicielami różnych grup interesariuszy tak zwanego pola literackiego, możecie przeczytać tutaj:
- ze specjalistą od prawa autorskiego Łukaszem Kowalczykiem
- z pisarką, członkinią zarządu Unii Literackiej Joanną Gierak-Onoszko
- z tłumaczem, prezesem Stowarzyszenia Tłumaczy Literatury Rafałem Lisowskim
- z prezeską Polskiej Izby Książki Magdaleną Hajduk-Dębowską.
Od tego czasu minęło kilkanaście tygodni, a sama debata – początkowo mająca dość wysoką temperaturę – nieco ucichła. W tym czasie odbywały się jednak prekonsultacje i konsultacje w ramach spotkań zespołu do spraw pola literackiego, który powołała Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Środowisko duże nadzieje pokłada również w Instytucie Książki, który od ponad roku ma nowego dyrektora. O tym, jakie zadania i zmiany przeszła ta instytucja oraz jak wyglądają obecne i planowane działania na rzecz wspierania literatury, a tym samym osób piszących czy instytucji, rozmawiamy z Grzegorzem Jankowiczem – dyrektorem Instytutu Książki.
Sylwia Góra: Mija rok, odkąd przejął pan, w dość trudnym momencie, Instytut Książki. Jest to nowy początek znanej już instytucji, tym razem jest wynikiem połączenia z istniejącym w latach poprzednich Instytutem Literatury. Myślę, że to dobry czas na pierwsze refleksje i podsumowania. Przyszedł pan jako dyrektor z pewną wizją, pomysłami – czy udało się je nie tyle zrealizować, bo na to jeszcze za wcześnie, co raczej zacząć wdrażać?
Grzegorz Jankowicz: Może warto przypomnieć, co wydarzyło się nieco wcześniej. W lutym 2024 roku zostałem ustanowiony pełnomocnikiem Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a moją misją było wspomniane przez panią połączenie starego Instytutu Książki i Instytutu Literatury. Ten skomplikowany proces zakończyłem z końcem maja, kiedy dawne instytucje utraciły byt prawny. 1 czerwca powstał nowy Instytut Książki. Zgodnie z podstawą prawną fuzji nowa instytucja została sukcesorką poprzednich – przejęła ich mienie, zobowiązania, wierzytelności, a także programy. W praktyce oznaczało to, że od pierwszych dni musieliśmy działać na kilku poziomach jednocześnie. Na jednym powstawała infrastruktura prawno-formalna, czyli wszystkie instrumenty, które umożliwiają instytucji kultury prowadzenie działalności, takie jak na przykład regulaminy czy instrukcje. Na drugim robiliśmy przegląd tego, co działo się w obu jednostkach przez ostatnie lata, by dokonać adekwatnych korekt. Na trzecim realizowaliśmy przejęte programy, dokonując zarazem ich ewaluacji. Połączenie nastąpiło w połowie roku budżetowego, pewne zadania obu instytucji trzeba było kontynuować w trosce o stronę społeczną, która – co zrozumiałe – oczekiwała skutecznego prowadzenia spraw, na przykład obsługi programów własnych czy ministerialnych. Już wcześniej, decyzją resortu, Instytut zyskał statut definiujący jego misję, a w czerwcu powołana została rada IK, czyli organ doradczo-opiniujący, który składa się z przedstawicielek i przedstawicieli różnych segmentów pola literackiego. Wyzwaniem była restrukturyzacja kadrowa, niezbędna w sytuacji, która wyłoniła się po połączeniu.
Etap wdrażania pierwszych pomysłów mamy już dawno za sobą. W swoim programie przedstawiłem Instytut Książki jako instytucję pola literackiego. Jest to formuła socjologiczna, termin techniczny, który w naszej codziennej praktyce oznacza, że IK wspiera różne podmioty działające w przestrzeni literackiej, uzależniając charakter oraz zakres interwencji od ich sposobu funkcjonowania i relacji, jakie między nimi zachodzą. Do najważniejszych zadań statutowych IK należy promowanie czytelnictwa i piśmiennictwa w kraju oraz literatury polskiej za granicą. Wsparcie trafia do pisarek i pisarzy, środowisk księgarskich i bibliotecznych, tłumaczek i tłumaczy polskiej literatury, instytucji wydawniczych, wreszcie – do czytelniczek i czytelników (od tych najmłodszych do najstarszych). Działamy na rzecz dobra wspólnego poprzez literaturę i związane z nią aktywności społeczne, kierując ofertę IK do wszystkich, bez względu na indywidualne preferencje ideowe czy polityczne.
W telegraficznym skrócie przedstawię najważniejsze przedsięwzięcia IK z tego roku. Uruchomiliśmy nową platformę krytyczno-literacką, „Dziennik literacki”, by wspierać krytyczki i krytyków, a także umożliwić czytelnikom orientację w uniwersum książki, na które składa się 35 tysięcy tytułów ukazujących się rocznie w Polsce. Jak wskazuje tytuł, materiały są publikowane w rytmie codziennym. Powołaliśmy do istnienia nowy program wydawniczy, „Inne Tradycje”, którego zadaniem jest wsparcie finansowe wysokojakościowych publikacji książkowych, a także humanistycznych czasopism naukowych. Ma on formułę open call, więc składane wnioski rozpatrujemy stale, a dofinansowania przyznajemy co miesiąc do wyczerpania środków. Instytut jest wydawcą i współwydawcą dziewięciu pism – „Akcentu”, „Dialogu”, „Odry”, „Literatury na Świecie”, „Teatru”, „Teatru Lalek”, „Toposu”, „Nowych Książek” i „Twórczości”. W sześciu, za które wydawniczo odpowiadamy w pełni, zorganizowaliśmy konkursy na stanowiska redaktorów naczelnych, w dwóch spośród współwydawanych w porozumieniu z partnerami zewnętrznymi również doszło do zmiany na stanowisku redaktora naczelnego. Pracujemy nad kolejnymi rozwiązaniami dla tej grupy. Wprowadziliśmy zmiany w odziedziczonym programie „Mała Książka – Wielki Człowiek”. Celem tego zadania jest rozwijanie kompetencji czytelniczych wśród najmłodszych od urodzenia do okresu szkolnego. W ramach programu zestawy bookstarotwe trafiają do 800 tysięcy dzieci w trzech grupach wiekowych. Najważniejszym elementem naszych wyprawek jest – rzecz jasna – książka. Wcześniej Instytut Książki był wydawcą tych książek. Od tego roku organizujemy konkursy, do udziału w których zapraszamy wydawców. Wyłaniamy najlepsze oferty książkowe, nie tylko wspierając proczytelniczo młodych ludzi, lecz także stymulując polski rynek książki dziecięcej.
Nieustannie realizujemy i rozwijamy programy własne IK. Wspieramy finansowo i organizacyjnie około 2 tysięcy Dyskusyjnych Klubów Książki w całym kraju. Dwa tygodnie temu ogłosiliśmy wyniki Certyfikatu dla Małych Księgarni (to wsparcie finansowe dla księgarni i antykwariatów).
Dbając o obecność naszej literatury za granicą, organizujemy stoiska polskie na międzynarodowych targach książki (w ostatnim roku byliśmy we Frankfurcie, w Szanghaju, Guadalajarze, Angoulême, Tajpej, Londynie, Lipsku, Bolonii, Paryżu, Turynie oraz Pradze). Rozwijamy Program Translatorski „©POLAND”, w ramach którego dofinansowujemy przekłady książek rodzimych autorów i autorek na inne języki – i tu pojawiła się zmiana, bo przywróciliśmy dwa nabory, w których w tym roku złożonych zostało ponad 500 wniosków. Nową dynamikę ma teraz „Kolegium Tłumaczy”, czyli nasz program rezydencjalny dla tłumaczek i tłumaczy polskiej literatury (przyznaliśmy 53 stypendia). Stworzyliśmy dwa nowe stypendia rezydencjalne: im. Andersa Bodegårda – dla tłumaczy zagranicznych przekładających z polskiego na szwedzki lub francuski (lub na szwedzki i francuski), a także im. Adama Wodnickiego dla tłumaczy polskich przekładających z francuskiego lub zajmujących się przekładem książek o sztuce (bez ograniczenia językowego).
Do tej listy chciałbym jeszcze dołożyć dwie gale Nagrody Transatlantyk, którą IK przyznaje za popularyzację polskiej literatury za granicą. Jako operator czterech programów ministerialnych – „Literatura”, „Czasopisma”, „Promocja czytelnictwa” i „Partnerstwo dla książki” – procedujemy aktualnie 1213 dotacji dla podmiotów z całego kraju. Poza tym wspieramy projekty budowy i modernizacji bibliotek w ramach Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa (jesteśmy operatorem Priorytetu 2: infrastruktura bibliotek). W tej edycji zakończono już 27 inwestycji, a 34 są w toku. Stworzyliśmy też nową identyfikację wizualną Instytutu Książki, by sprawnie komunikować się ze stroną społeczną. To oczywiście tylko część naszych działań realizowanych przez świetny zespół pracowniczy.
Chciałabym dopytać o czasopisma. Skąd decyzja, by akurat teraz przeprowadzić konkursy na stanowiska redaktorów naczelnych?
Przede wszystkim zależało nam na tym, by relacja między IK jako wydawcą i poszczególnymi pismami wspierała się na fundamencie określonej wizji programowej, zweryfikowanej w trybie konkursowym przez powołane i znane opinii publicznej grono eksperckie. Teraz wiadomo, co dana redaktorka czy dany redaktor planuje zrobić, dzięki czemu możemy obserwować, jak ta wizja jest realizowana, do jakiego stopnia odpowiada ona na aktualne literackie, kulturalne i społeczne potrzeby. Umożliwia to również lepszą komunikację z odbiorcami. Poza tym Instytut jest operatorem wspomnianego programu ministerialnego „Czasopisma”, do którego rocznie zgłasza się sto kilkadziesiąt instytucji, przedkładając zespołowi sterującemu koncepcje programowe na dany rok. Jeśli stała weryfikacja zachodzi w ramach tak szeroko zakrojonego programu, to potrzebna jest również wśród pism wydawanych przez IK. Decyzje dotyczące tych dziewięciu pism muszą być podejmowane z uwzględnieniem sytuacji panującej w całym obszarze, w którym działają czasopisma kulturalne.
Skoro wspomniał pan już o programie „Czasopisma”, to chciałam dopytać o pozostałe, czyli: „Promocję czytelnictwa”, „Partnerstwo dla książki” czy „Literaturę”. Od wielu lat małe podmioty narzekają na to, że tak zwany próg wejścia, czyli wkład własny w wysokości 20 procent wnioskowanej kwoty, który jest niezbędny, aby aplikować o dofinansowanie, to dla nich problem. Czy w tym aspekcie jest szansa na jakiekolwiek zmiany? I druga kwestia – dobór ekspertów, którzy oceniają wnioski. W poprzednich latach te decyzje budziły ogromne kontrowersje. Od 2024 roku miało być to bardziej transparentne.
Oczywiście, dążymy do tego, by podmioty aplikujące miały jak najlepsze warunki do realizacji zadań. Jeśli chodzi o programy ministerialne, za które odpowiada IK, wkład własny nie jest obligatoryjny. Preferowane są projekty, w których wnioskodawca zapewnia 20 procent wkładu własnego, ale podmioty aplikujące mogą ubiegać się o zmniejszenie tego udziału, zamieszczając we wniosku stosowne uzasadnienie. Dodatkowo jako wkład własny wykazane mogą zostać nie tylko środki finansowe pochodzące bezpośrednio od wnioskodawcy, ale również pozyskane przez niego z innych źródeł, na przykład od jednostek samorządu terytorialnego, sponsorów lub innych podmiotów czy ze źródeł niezaliczanych do sektora finansów publicznych. W przypadku programów „Literatura” i „Czasopisma” wkład własny mogą stanowić też przychody osiągane z efektów realizacji zadania w okresie jego trwania.
Jeśli chodzi o dobór ekspertów, to Instytut Książki po konsultacji proponuje składy osobowe zespołów sterujących do wszystkich programów, zaś Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego je zatwierdza. W przypadku zeszłorocznego naboru, za który odpowiadał już nowy Instytut Książki, dołożyliśmy starań, by grono eksperckie odzwierciedlało różne środowiska i było w stanie ocenić projekty o różnym charakterze (od projektów wydawniczych po organizację wydarzeń literackich). Zatwierdzenie ekspertów odbyło się bez żadnych ingerencji ze strony resortu. Pojawiła się też poważna zmiana: zlikwidowana została ocena strategiczna, która w przeszłości wielokrotnie wpływała na pozycję danego wniosku na liście dotacyjnej. Punkt ciężkości został przeniesiony na ocenę ekspercką, co uważam za rozwiązanie merytorycznie i społecznie najlepsze.
To chyba dobry moment, aby zapytać o kompetencje czy możliwości Instytutu Książki, bo jednak są one nieco inne niż te Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a mam wrażenie, że trochę nam się one na siebie nakładają.
Jak wspomniałem wcześniej, IK jest instytucją kultury wspierającą różne podmioty pola literackiego i będącą jego częścią. Nasze zadanie polega również na uczestnictwie w opracowaniu konkretnych rekomendacji i rozwiązań systemowych, a także badaniu pola literackiego i pozyskiwaniu wyników badań od innych instytucji. Zdobytą wiedzę, wnioski, idee, rozwiązania przekazujemy innym, na przykład ministerstwom czy jednostkom samorządowym. Jesteśmy w stałym kontakcie z różnymi podmiotami, zapewniamy im miejsce spotkania i wymiany doświadczeń. Nie mamy inicjatywy ustawodawczej, ale wszelkie działania z tym związane możemy wspierać z poziomu eksperckiego.
Przy okazji tych wszystkich kwestii związanych z przestrzenią literatury, trudno jest zapomnieć, że rozmawiamy w kontekście niezbyt imponującego poziomu czytelnictwa. Choć może jestem niesprawiedliwa, bo tak naprawdę nie wiemy, jakie to czytelnictwo jest. Raport Biblioteki Narodowej nie jest do końca wiarygodny i warto byłoby przemyśleć jego metodologię. Choć jest grupa czytelniczek i czytelników, która moim zdaniem wyróżnia się – i są to osoby osadzone w zakładach karnych. Tam czyta prawie każda i każdy. Sam prowadził pan klub czytelniczy w zakładzie karnym w Krakowie i stworzył program temu poświęcony. Oczywiście można składać projekty na dyskusyjne kluby książki w zakładach karnych, ale czy Instytut Książki nie myślał o stworzeniu programów kierowanych wyłącznie do grup wykluczonych, takich jak na przykład ta?
Od wielu lat zajmuję się badaniami socjologicznoliterackimi. Doświadczenie podpowiada mi, że aby uzyskać więcej informacji o czytelniczkach i czytelnikach, powinniśmy prowadzić kilka badań, najlepiej komplementarnych. Potrzebujemy więcej wiedzy na temat praktyk czytelniczych i udziału osób czytających w kulturze (nie tylko literackiej).
Grup wyróżniających się pod względem aktywności czytelniczej jest więcej, między innymi ludzie młodzi, ale też kobiety. Fakt, że jakieś zbiorowości czytają więcej, nie oznacza, że wśród nich nie należy prowadzić intensywnych działań proczytelniczych. Musimy działać stale, w oparciu o badania, konsultacje społeczne, na dodatek ciągle reagując na zmieniające się warunki komunikacji społecznej. Ta misja nigdy się nie skończy i nigdy nie powinniśmy zakładać, że wygrywamy, nawet jeśli czytać będą wszyscy. Z praktykami społecznymi jest tak, że angażują nas tylko wtedy, gdy jakaś grupa je pielęgnuje. Bez wsparcia mogą bardzo szybko zaniknąć.
Dlatego Instytut wspiera między innymi kluby książki, także te, które organizowane są wśród osób mających utrudniony dostęp do kultury i niedoreprezentowanych. Natomiast nie działamy w instytucjach penitencjarnych. Ja wciąż prowadzę nie tyle kluby, ile warsztaty czytelnicze w aresztach czy zakładach karnych. Zaczęło się wiele lat temu. Podczas jednej z edycji Festiwalu Conrada, którego byłem dyrektorem programowym, doszedłem do wniosku, że powinniśmy sprawdzić, jak wygląda sytuacja czytelnicza w jednostkach penitencjarnych. Zorganizowałem debatę na ten temat, a także pilotażowe warsztaty w areszcie. Potem powołałem do istnienia Szkołę Czytania przy Krakowskim Biurze Festiwalowym, która działa do dziś i w jej ramach prowadzone są takie zajęcia. To niezwykle skuteczny i dlatego potrzebny sposób na resocjalizację. Uważam, że podobnych programów powinno być więcej. Jednak uważam, że lepiej sprawdzają się rozwiązania wdrażane na poziomie samorządów i realizowane przez lokalne instytucje kultury, mające więcej możliwości interwencyjnych i lepszy przegląd pola. By skutecznie osiągać takie cele, potrzebne są nie tylko pieniądze, ale też ludzie i zasoby instytucjonalne. Im krótsza droga między jednostką penitencjarną a instytucją, która się tego podejmuje, tym lepiej.
Bolączki rynku literackiego zebrał i pokazał zlecony przez Instytut Książki raport „Jeszcze książka nie zginęła?”, ale były też wcześniejsze, jak na przykład współtworzony przez pana „Pisać może dziś każdy. Raport z badania kondycji gdańskich pisarek i pisarzy” z 2024 roku. Tych problemów jest mnóstwo i każdy z interesariuszy pola literackiego ma własne. Dodatkowo czasem te interesy są sprzeczne. Jakie zatem zmiany na rynku książki są najpilniejsze, ale co ważniejsze – realne?
Według mnie najpilniejsze są dwa narzędzia – by tak rzec – ultrasystemowe: ustawa regulująca rynek książki oraz nowa edycja Narodowego Programu Rozwoju Czytelnictwa, która powinna się rozpocząć już w przyszłym roku. Jeśli chodzi o pierwszy instrument, to wyłącznie za jego pomocą można ustabilizować warunki społeczne służące stymulacji merytorycznej konkurencji między instytucjami działającymi w polu literackim. Merytorycznej, a nie finansowej. Powtarzam do znudzenia, że przy skali obecnej transformacji cywilizacyjnej, której kołem zamachowym jest sztuczna inteligencja, bez regulacji nie będziemy w stanie zabezpieczyć nie tylko interesów poszczególnych aktorów społecznych, ale także fundamentu ludzkiej kondycji. Samoregulujący się rynek książki to przestrzeń nieprzyjazna dla tych, którzy chcą eksperymentować i poszukiwać nowych języków do opisu rzeczywistości. Potrzebujemy jak powietrza inspirujących, niekomercyjnych i różnorodnych działań literackich. Potrzebujemy dobrze wynagradzanych pisarek i pisarzy, redaktorek i redaktorów, korektorek i ilustratorów… Potrzebujemy wydawców, księgarni i nowoczesnych bibliotek. Książka tylko do pewnego momentu powstaje dzięki zaangażowaniu jednostki. Potem zaczyna się proces przygotowania jej do druku, który nie jest jedynie czynnością techniczną. Każdy jego element, każdy etap jest ważny i kulturotwórczy. I wspólnotowy. Ma to ogromne znaczenie społeczne. Jeśli te procesy zostają podporządkowane mechanizmom czysto rynkowym, to – najdosłowniej – tracimy bezcenne elementy naszej kulturowej formy życia.
Na jakim jesteśmy etapie, jeśli chodzi o ustawę?
Odbyły się – organizowane przez Polską Izbę Książki – konsultacje dotyczące ustaleń i rekomendacji zawartych we wspomnianym przez panią raporcie. Ministerstwo zorganizowało spotkanie przedstawicieli pola literackiego, na którym przedyskutowano te rekomendacje. Przed nami kolejne etapy. Potrzebne jest wypracowanie projektu regulacji. Wiadomo, że w przeszłości było już kilka takich propozycji. Część z nich zawiera wciąż adekwatne rozwiązania. Niestety, w związku z przemianami samego rynku książki, niektóre rzeczy trzeba opracować na nowo.
Jeśli chodzi o Narodowy Program Rozwoju Czytelnictwa, resort zorganizował trzy spotkania prekonsultacyjne, w których wzięło udział blisko sto różnych instytucji. Jedna z propozycji, która wydaje mi się bardzo dobra, to nowy priorytet przeznaczony dla organizacji pozarządowych. W jego ramach miałyby one realizować strategiczne zadania proczytelnicze i propiśmiennicze. Mamy w Polsce NGO-sy z dużym doświadczeniem, mogące podjąć się takiej misji. Przed nami jesienne otwarte konsultacje społeczne.
Konsultacje ze środowiskiem, jak pan wspomniał, mają miejsce przy okazji spotkań zespołu do spraw pola literackiego, który powołała Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Ministerstwo reprezentuje Agata Diduszko-Zyglewska, pan – Instytut Książki, ale mamy także reprezentację pisarek i pisarzy, osób tłumaczących, księgarń, bibliotek, wydawców. Dlaczego taki zespół powstał dopiero w lutym tego roku?
To konsekwencja kolejnych działań. W listopadzie ubiegłego roku odbył się współKongres Kultury. W jego programie znalazły się dyskusje o rynku książki, z których powstały listy zaleceń. Zaprezentowany na początku tego roku raport „Jeszcze książka nie zginęła?” przyniósł usystematyzowaną wiedzę na temat rynku książki. Wywołał także potężną dyskusję, która wykroczyła poza granice środowiska literackiego. Zespół jest zatem odpowiedzią na konkretne potrzeby, które wyłoniły się z rozmów między szeroko reprezentowaną stroną społeczną a Ministerstwem i Instytutem Książki.
Jako dyrektor Instytutu Książki złożył pan zawiadomienie do UOKiK-u, wskazując na przedstawione w raporcie dysfunkcje rynku książki. Jak zareagował urząd?
Jeszcze w marcu przesłałem do UOKiK-u pismo informujące, że zgodnie z raportem polski rynek książki znajduje się w kryzysie strukturalnym, charakteryzującym się postępującą oligopolizacją. Zaprezentowałem wnioski szczegółowe: cztery największe firmy dystrybucyjne kontrolują około 80 procent rynku hurtowego, co prowadzi do systematycznego wypierania mniejszych podmiotów; wysokie rabaty narzucane przez dominujących graczy zmuszają wydawnictwa do sztucznego zawyżania cen okładkowych; mniejsze podmioty na rynku systematycznie tracą możliwość konkurowania przez praktyki takie jak nieterminowe płatności, wymuszanie opłat dodatkowych oraz brak darmowego dostępu do danych sprzedażowych własnych produktów. Załącznikiem do pisma, kończącego się prośbą o podjęcie działań sprawdzających, był sam raport. W odpowiedzi UOKiK poinformował IK, że ustalenia przedstawione przez badaczy nie są wystarczające, by uznać, iż przedsiębiorcy działający na tym rynku mogą naruszać przepisy ustawy o ochronie konkurencji i konsumentów. Jednak doszedł do wniosku, że wskazują one na obecność w tym obszarze rynkowym innych niepożądanych zjawisk, w związku z czym prezes UOKiK-u uczynił go przedmiotem obserwacji. W kolejnym piśmie zwróciłem się do urzędu z pytaniem, o jakie zjawiska chodzi i w jakim segmencie rynku zostały one dostrzeżone. Dopytałem również, jakie czynności zostały podjęte przez UOKiK w związku z tymi obserwacjami.
Wydaje mi się, że jest pan optymistą, mimo bardzo niskiego poziomu debaty publicznej, który teraz obserwujemy, a także dramatycznie spadającej umiejętności czytania dłuższych tekstów przez społeczeństwo.
Jestem realistą z niepodważalnym przeświadczeniem o fundamentalnym znaczeniu literatury w życiu społecznym. Zmiany cywilizacyjne są nieuchronne, jednak ich oddziaływanie na życie jednostek i społeczeństw zależy w dużej mierze od sposobu, w jaki wykorzystujemy płynące z nich pożytki i zabezpieczamy się przed ich negatywnymi skutkami. Są państwa, w których – dzięki stosownym regulacjom – różnorodny rynek książki prężnie się rozwija. Ta różnorodność jest sprawą kluczową. Im więcej podmiotów konkurujących merytorycznie, tym lepiej dla nas wszystkich – nie tylko dla czytelniczek i czytelników. Literatura musi być stałym priorytetem państwa.
Ale może w związku z tym najpierw książka powinna stać się dobrem kultury?
Oczywiście, że powinna. Prowadząc działalność proczytelniczą i propiśmienniczą, zabezpieczamy nie tylko dziedzictwo kulturowe i nie tylko rozwijamy kulturowe kompetencje. Dzięki literaturze i lekturze społeczeństwo może rozwijać kompetencje poznawcze, emocjonalne, intelektualne, społeczne i egzystencjalne… Wszystko to dzieje się za sprawą języka, opowieści, za sprawą książki. W interesie państwa – w interesie nas wszystkich – jest dbałość o ten obszar. Według mnie ustawa o ochronie dóbr kultury powinna wskazywać książkę – czyli wartościową treść (pamiętajmy, że książki mogą być różne pod względem jakościowym) – jako przedmiot mający znaczenie dla dziedzictwa i rozwoju kulturalnego.
Na koniec chciałam zatem zapytać o plany Instytutu Książki. Skoro podsumowaliśmy pierwszy rok, to zaplanujmy też rok najbliższy.
Plany są już gotowe. Wspomnę o kilku. W przyszłym roku zamierzamy zorganizować Światowy Kongres Tłumaczek i Tłumaczy, na który z różnych zakątków globu przyjedzie przeszło dwieście osób zajmujących się przekładem polskiej literatury. Rozwiniemy program rezydencjalny, który w ostatnim roku cieszył się rekordowym zainteresowaniem (otrzymaliśmy przeszło 80 wniosków, stypendiów zaś mogliśmy przyznać – jak wspomniałem – 53). Szykujemy również podwaliny pod obecność Polski na zagranicznych targach książki w roli gościa honorowego. Zleciliśmy kolejne duże badanie, tym razem będziemy się zajmować kondycją osób tworzących książki w Polsce, a mówiąc ściśle: pisarek i pisarzy, tłumaczek i tłumaczy, a także ilustratorek i ilustratorów. Program „Inne Tradycje” ma charakter interwencyjny, co znaczy, że jego priorytety mogą się zmieniać w zależności od obserwowanych przez nas deficytów obecnych w przestrzeni literackiej. Odpowiadając na te deficyty, planujemy wsparcie polskiego dramatu i prozy, jeszcze większe wzmocnienie poezji, a także poszerzenie zadania, w ramach którego dofinansowujemy książki eseistyczne. Oczywiście o zgodę na wprowadzenie modyfikacji zawnioskujemy do Ministerstwa.
Konkurs wydawniczy towarzyszący programowi „Mała Książka – Wielki Człowiek” dotyczył w ubiegłym roku publikacji dla przedszkolaków. Teraz będziemy organizować konkurs na książki dla kolejnej grupy wiekowej: uczniów pierwszych klas szkół podstawowych. Pracujemy także nad nową stroną internetową IK oraz nową platformą „Books from Poland” w celu jeszcze lepszej komunikacji z odbiorcami – krajowymi i zagranicznymi – naszych działań. Premiera obydwu nastąpi wczesną jesienią.
