0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close
  • KLICKI
  • ŁUKÓW
  • SZLENDAK
  • WASZKIEWICZ

Nadzorować, karać i podglądać

Szanowni Państwo,

w filmach science-fiction podsłuchiwanie i podglądanie stanowiło jeden z ponurych wymiarów przyszłego świata. Tymczasem my beztrosko sprowadzamy do naszych domów kolejne nowinki techniczne, które ułatwiają nam życie, zapewniają rozrywkę, ale i umożliwiają śledzenie naszych poczynań. Historia Edwarda Snowdena uzmysłowiła nam zasięg globalnego programu inwigilacji. Pokazała, że upadek muru berlińskiego nie oznaczał końca „życia na podsłuchu”. Jeśli jednak zastanowimy się chwilę, zaskoczenie i oburzenie szpiegowanych polityków świadczy nie tyle o ich społecznej wrażliwości, co o hipokryzji. Sprzeciwiając się inwigilacji na szczeblu dyplomatycznym, politycy ci niejednokrotnie sami podpisują ustawy pozwalające na monitorowanie obywateli ich własnych krajów. Jaki jest cel owej – jak to określił Michel Foucault – „tresury dusz”? Czy jest nią „nadzorowanie i karanie”, dawanie złudnego poczucia bezpieczeństwa czy może po prostu zarabianie, kształtowanie gustów i zamiana konsumentów w towary?

Kamery, skanery, czytniki biometryczne, latające nad naszymi głowami drony (wkrótce ponoć narzędzia kuriersko-reklamowe), tworzenie „cyfrowych odcisków palców”, profilów konsumenckich na podstawie charakteru użytkowania internetu – to wszystko komplementarne oblicza tego samego procesu „informacyjnego tsunami”, którego ofiarą jest nasza prywatność.

Zygmunt Bauman pisał w „Kulturze Liberalnej”, że „państwo opiekuńcze przekształca się w rodzaj państwa policyjnego” [„Kultura Liberalna” nr 186], a zjawisko utraty prywatności nazwał „płynną inwigilacją” – systemem postpanoptycznym, którego funkcjonowanie nie wymaga już obecności nadzorców. Wystarczą kamery (a przynajmniej świadomość ich obecności) – czasem celowo eksponowane, czasem skrzętnie ukrywane, ale wszechobecne w każdej aglomeracji. Tę postać monitoringu oswoiliśmy tak, jak nasi pradziadkowie przywykli do widoku latarń elektrycznych.

W dzisiejszym numerze „Kultury Liberalnej”, przygotowanym wspólnie z Fundacją „Panoptykon” piszemy o monitoringu wizyjnym i potrzebie jego regulacji. W samej tylko Warszawie działa blisko 7000 kamer miejskich i niezliczone kamery prywatne. Pomimo że CCTV (closed-circuit television, czyli właśnie systemy monitoringu) obecne są w Polsce co najmniej od lat 90., wciąż nie doczekaliśmy się ustawy określającej prawne zasady funkcjonowania kamer. Pisze o tym Wojciech Klicki, prawnik Fundacji „Panoptykon”. I krytykuje projekt regulacji monitoringu, przygotowany przez Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, kierowane przez Bartłomieja Sienkiewicza, który swego czasu zapowiedział przecież zakończenie „monitoringowej wolnej amerykanki”. Dodatkowo, dynamiczny rozwój monitoringu opiera się głównie na mitach o wpływie kamer na ograniczenie przestępczości i wzrost bezpieczeństwa, a nie na faktach i konkretnej regulacji prawnej – pokazuje to w swoim tekście Paweł Waszkiewicz, specjalista w dziedzinie kryminalistyki.

A inwigilacja obywateli kosztuje i to nie mało. Tylko pięć największych miast w Polsce w latach 2002–2011 wydało na swoje systemy podglądania ponad 100 mln zł. Niestety nie nałożono na miasta obowiązku badań ewaluacyjnych. Nie podejmowano również prób odpowiedzi na pytanie, czy inwestowanie w monitoring wizyjny jest rzeczywiście najlepszą metodą podnoszenia subiektywnego poczucia bezpieczeństwa mieszkańców.

Problemem jest nie tylko rozbudowywanie inwigilacji w oparciu o niezweryfikowane przesłanki, ale również pominięcie negatywnych skutków społecznych, wiążących się z monitoringiem. Kamery to ingerencja w prywatność jednostki, która nie ze swojej woli podlega obserwacji „Wielkiego Brata”. Monitoring to wzrost nieufności i rozproszenie odpowiedzialności. O społecznym i etycznym aspekcie tej problematyki opowiadają w dzisiejszym numerze „Kultury Liberalnej” Tomasz Szlendak i Paweł Łuków.

Zapraszamy Państwa do odwiedzania strony naszego tygodnika także w kolejnych dniach tego tygodnia: codziennie będziemy publikować dalsze komentarze dotyczące regulacji monitoringu wizyjnego. Już jutro odpowiedź na argumenty zebrane w niniejszym Temacie tygodnia eksperta Departamentu Nadzoru MSW, Mariusza Cichomskiego. W następnych dniach głos zabiorą także Ewa Gawor, dyrektorka Biura Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Miasta Stołecznego Warszawy oraz Wojciech Engelking, który uważa, że negatywne podejście do kamer to wyolbrzymianie  zupełnie powszedniego zjawiska.

Zapraszamy do lektury!

Błażej Popławski i Wojciech Klicki

 


 

Stopka numeru:

Autorzy koncepcji numeru: Fundacja „Panoptykon” i Redakcja „Kultury Liberalnej”.

Współpraca: Wojciech Engelking, Viktoriia Zhuhan, Eliasz Robakiewicz, Marcin Żuraw, Błażej Popławski, Kacper Szulecki.

Autor ilustracji: Krzysztof Niemyski [www.facebook.com/chrisniemyski]

Nr 272

(12/2014)
25.03.2014

Wojciech Klicki

Kamery ponad paragrafami

„Ukrócenie monitoringowej wolnej amerykanki” szef MSW uznał za jeden ze swoich priorytetów. To dobra wiadomość. Kamery patrzą na nas wszędzie. Polska wciąż pozostaje państwem, w którym wolność zagwarantowana jest tylko osobom monitorującym, a nie monitorowanym – przekonuje Wojciech Klicki, ekspert Fundacji „Panoptykon”.

Tomasz Szlendak w rozmowie z Wojciechem Engelkingiem

Prywatny monopol na stosowanie przemocy

W Polsce trwa kryzys zaufania w sieci. Sieciowa hipertransparentność jest podbudową kontrolowanego zaufania. Jeśli nie mówimy o naszej intymności w mediach społecznościowych, ludzie nam nie ufają, przekonuje Tomasz Szlendak, socjolog.

Paweł Łuków w rozmowie z Viktoriią Zhuhan

Kamera to nasz współczesny kij

Pojęcie zaufania staję się względne, może nawet podrzędne, wobec sprawnie działającego systemu kontroli. Kiedyś stał ekonom i bił po łydkach. Teraz mamy kamerę. Idea jest ta sama: pilnuj, patrz na ręce. To nie jest ładny świat – mówi Paweł Łuków, etyk.

Paweł Waszkiewicz

Oczywiste oczywistości

Skuteczność kamer i systemów monitoringu wizyjnego jest o wiele bardziej dyskusyjna, niż zazwyczaj się uważa. Dotyczy to zarówno ich oddziaływania prewencyjnego, jak i możliwości wykorzystania w postępowaniu karnym, przekonuje Paweł Waszkiewicz, doktor kryminalistyki.

PATRZĄC
WIĘCEJ
CZYTAJĄC

Błażej Popławski

Przepiękny akordeonista. O prozie Binyavangi Wainainy

Feeria świateł, dźwięków, słów i języków czeka na czytelników „Kiedyś o tym miejscu napiszę” autorstwa kenijskiego pisarza Binyavangy Wainainy. Lektura tej książki wymaga dostrojenia naszej wrażliwości do wyobraźni pisarza – zaskakującej, kontrowersyjnej, ze wszech miar prowokującej niepoprawnością polityczną.

Piotr Kieżun

„Znaki szczególne” nie takie szczególne, czyli urodzeni w roku ‘80

Pamiętają PRL, lecz kształcili się już w nowej rzeczywistości. Nie starzy, ale już nie najmłodsi. Kim są dzisiejsi trzydziestolatkowie, dorastający w cieniu ustrojowej transformacji? Wspomnieniowa książka Pauliny Wilk miała być ich zbiorowym portretem. Wyszedł portret pojedynczy – i nie do końca udany.

Tomasz Pindel

Guy Delisle, rysunkowy kronikarz [KOMIKS]

Kanadyjski autor komiksów to nietypowy podróżnik, którego reporterskie oko i talent plastyczny tworzą mistrzowski zapis bolączek dnia codziennego w najdalszych zakątkach świata. O jego komiksach, wydanych w ostatnich latach w Polsce, pisze Tomasz Pindel.

WIĘCEJ
SMAKUJĄC
WIĘCEJ

FELIETONY

[Z miasta] O Nazwach. Elektrownia Powiśle kontra Copernicus Square

[Chiny] Tofu o stu twarzach

[Wyszehrad plus] Śniąc o słowackiej prezydenturze

[Przegląd prasy] Rosję ma boleć

KOMENTARZ NADZWYCZAJNY

Tajwan – na skraju obywatelskiej rewolucji

Koziołki ofiarne

Zwodnicze metafory