Antologia wierszy dwunastu poetek słowiańskiego obszaru językowego daleka jest od apostołowania wybranej ideologii. Zbiór ten to żeński portret wielokrotny lub, gdy kto woli, „silva rerum kobiecości” komunikowanej zwłaszcza za sprawą przygód i przygodności ciała. Wszystkie poetki powracają do wątku schematów, w których uwięziona jest kobieta. Sytuację uwikłania zdaje się tu potęgować także kontekst „geograficzny”. Teksty poetyckie autorek wschodniej i południowej Słowiańszczyzny pozwalają odbiorcy wsłuchać się w niepokoje współczesnych Ukrainek, Czeszek i Słowenek. Tak rozpatrywana, ich twórczość da się postrzegać jako wyraz męstwa spod znaku Błękitnej Pończochy.
Antologie konceptualnie zwracają się przeciw prywatności doświadczenia, stanowią veto wobec absolutyzacji figury twórcy. Pozwalają – właśnie w polifonicznym strumieniu – dobitniej wyartykułować to, co samemu wypowiada się ściszonym głosem. Stąd między innymi dobra koniunktura na zbiory twórczości kobiecej na rodzimym gruncie. „Portret kobiecy w odwróconej perspektywie” jest efektem współpracy trzech tłumaczek – Zofii Bałdygi, Agnieszki Będkowskiej-Kopczyk i Anety Kamińskiej. Przedsięwzięcie to przypomina wydany w 2009 roku zbiór „Solistki” – antologię zredagowaną przez Marię Cyranowicz, Joannę Mueller i Justynę Radczyńską, zawierającą teksty polskich poetek, które debiutowały w ciągu ostatnich dwudziestu lat. Obydwa pomysły poprzedza znakomita prezentacja dwudziestu sześciu poetek amerykańskich zebrana przez Julię Hartwig pod tytułem „Dzikie brzoskwinie” (2003).
Każdy z portretów liryki kobiecej w „antologii słowiańskiej” opatrzony jest wstępem od tłumaczek, które motywują swoje wybory i pokrótce wprowadzają w tematykę twórczości prezentowanych autorek. O urodzie zbioru decyduje heterogeniczność spojrzeń na te same wymiary kobiecości, oglądanej to okiem czułym, to karcącym. Wielkim tematem antologii jest niewątpliwie ciało wraz z jego przemianami. Rozbrat z zasadą decorum w upoetyzowanym akcie kobiecym uznałabym za znak rozpoznawczy całej antologii. Pragnienie absolutnego stopienia się z materią, przesączenia w rytm przemian natury, tematyzuje czeska poetka, Kateřina Rudčenková w wierszu „Spacer po wydmach”. Wiersz ten to także obraz egzystencji, która nie pozostawia po sobie wyraźnej sygnatury. Proces starzenia się ciała często łączy się z postępującą przezroczystością kobiety w oczach mężczyzny, a powolne rozmywanie się konturu ciała niekiedy wręcz staje się gorzkim życzeniem kobiety.
Z kultem atrakcyjnego wyglądu rozprawiają się także poetki ukraińskie. W powszechnej świadomości Ukrainka akustycznie kojarzy się ze stukotem obcasów, wizualnie zaś z lateksową mini i przesadnym makijażem. Kupczenie ciałem stereotypowo odbierane jest jako przepustka do lepszego świata. Pożądanie mężczyzny i jego atencja okazują się zaś niezbędnym warunkiem zaistnienia – czy szerzej: istnienia – kobiety. Przeciw takiej światopoglądowej inkubacji Ukrainek pisze Oksana Zabużko. Autorka ta znana jest polskim czytelnikom głównie za sprawą powieści „Badania terenowe nad ukraińskim seksem”. Od lat osiemdziesiątych kreśli portrety ukraińskich kobiet miotających się po antypodach wolności i konieczności; kobiet czułych i (jednocześnie) nienawistnych wobec losu, którego determinizmowi złorzeczą, i za który równocześnie dziękują. O męstwie bycia brzydką pisze w wierszu „Portret kobiecy w odwróconej perspektywie” – jego palimpsestowym tytułem udało się objąć całą antologię. Bohaterka wiersza nosi swoją brzydotę jak ryngraf – wystudiowaną antyczną pogardą spojrzenia w duchu „mnie nie zależy” stara się maskować niską samoocenę i… pisać. Czyli: na cokole swojego talentu budować obecność, która ratuje przed bezadresowością męskich spojrzeń.
Interesująca i intertekstualnie bogata jest także powracająca tematyka ukontekstowienia ciała – głównie za pomocą przestrzeni miasta. Tekstem miasta-kobiety w utworach „Tatiana” oraz „Babalu” mówi czeska poetka, Markéta Pilátová. Interesujące rezultaty mogłoby dać oświetlenie aspektu dziewiczości miejskich przestrzeni, które pojawiają się w antologii. Wydaje się, że znacznie częściej w tym zbiorze miasto bywa jednak nierządnicą – „miastem brudu, biedy i trudu” (Markéta Pilátová, „Tatiana”). Bardzo wizyjne i mitologizujące obrazy rozpisane na tle przyrody obecne są z kolei w twórczości Kateřiny Rudčenkovej.
W tomie można dostrzec także i wiele aktów kapitulacji wobec nieuchronności poddawania się kulturowym matrycom (sic!): kochającej bezgranicznie matki; wiernej, całkowicie zintegrowanej ze szlafrokiem i rozdeptanymi kapciami żony (w roli matki gastronomicznej); wreszcie kochanki zredukowanej do rozkoszy ciała. Strach przed rytualnym odtworzeniem losu matki, przed dziedzictwem z lęku i niespełnienia, werbalizują poetki czeskie. Wywołują tym samym kolejny ważny temat antologii – relację matka-córka, którą można uogólnić dla szeregu pokoleń zapoczątkowanego już przez prababki. Marie Šťastná i Lenka Daňhelová przepracowują kroniki małżeńskich i zawodowych niespełnień swoich matek i babek w tonie dalekim od melancholijnego upamiętniania zmarnowanych szans. W ich utworach dominuje raczej resentyment – zdystansowana pretensja o brak odwagi w walce o własne szczęście. W wierszu „Wolności” Daňhelová pisze o potrzebie istnienia rzeczywistości magicznej, nadkruszania codzienności, która w przeciwnym razie przytłacza brakiem alternatyw.
Próba przenicowania poglądów na społeczną rolę kobiety najzuchwalej, i – rzec by można – ze zdarciem kurtyny, objawia się w twórczości poetek słoweńskich. Ważną rolę odgrywa w ich poezji wymiar językowy. Wiąże się on ze sposobami zapośredniczania prawdy, instrumentalizacją mowy i współczesną retoryką fałszywego aktywizmu. Posługując się liryką roli, Barbara Korun oddaje głos kobietom-emblematom współczesnej kultury. Zakładając maskę Moniki Levinski, „młodej wolontariuszki w kampanii prezydenckiej”, demaskuje naiwność kobiety, która ku chwale amerykańskiej flagi i w służbie ojczyźnie rozpętała tzn. Zippergate, paradoksalnie przyczyniając się do wzrostu społecznego poparcia dla Billa Clintona. Gdy wciela się w Hannę Arendt, rozprawia się z mitami obiektywności kwestionowanymi przez doświadczenie katastrofy. Obszerne raporty z procesu zbrodniarza wojennego Eichmanna – w pierwszym odczuciu podmiotu lirycznego – podążają za Adornowskim rozpoznaniem podważającym możliwość tworzenia poezji po Auschwitz. Pozostała po Zagładzie „blizna na języku” i konieczność odnawiania pamięci czynią tę pracę – według mówiącej – sensowną i ważną.
„Portret” jest kalejdoskopem, w którym w wielokrotnych odbiciach, powiększeniach, ale i redukcjach, można obserwować odcienie prozy kobiecej egzystencji, zamkniętej w poetyckim kształcie. Kalejdoskopem, który (jak każda zabawka) czasami jednak wymyka się twórczyniom z rąk.
Książka:
„Portret kobiecy w odwróconej perspektywie. 12 poetek z Czech, Słowenii, Ukrainy”, Wybór i przekład: Zofia Bałdyga, Agnieszka Będkowska-Kopczyk i Aneta Kamińska, Posłowie: Anna Kałuża, Wydawnictwo FA-art, Katowice 2013.