Donald Trump. Podsumowanie pierwszej kadencji
Jak to jest, że po czterech latach skandali i tysiącach tweetów, które dla „normalnego” polityka byłyby zabójcze, ponad 40 procent Amerykanów nadal chce głosować na Donalda Trumpa?
Jak to jest, że po czterech latach skandali i tysiącach tweetów, które dla „normalnego” polityka byłyby zabójcze, ponad 40 procent Amerykanów nadal chce głosować na Donalda Trumpa?
Partia Demokratyczna do pokonania Trumpa potrzebuje głosów kobiet, mniejszości i centrystów. To oni byli adresatami wirtualnej konwencji, w czasie której nominację na prezydenta i wiceprezydentkę otrzymali Joe Biden oraz Kamala Harris.
Tuż przed rozpoczęciem prawyborów dwójka najbardziej lewicowych kandydatów wdała się w niepotrzebny spór. Ale i tak Partia Demokratyczna pójdzie do wyborów z programem bardziej lewicowym niż Barack Obama przed dwunastoma i ośmioma laty. Pytanie tylko, czy pójdzie zjednoczona.
Żaden republikański kongresmen – choćby i prywatnie uważał Trumpa za niebezpiecznego szaleńca – nie odważył się zagłosować przeciwko niemu i zaryzykować utraty stanowiska w przyszłorocznych wyborach. W Senacie – dokąd teraz przeniesie się cała procedura i odbędzie się sąd nad postawionym w stan oskarżenia prezydentem – czeka nas, niestety, to samo.
Kandydaci na prezydenta USA z ramienia Partii Demokratycznej chcą opodatkować majątki miliarderów. Bill Gates i inni miliarderzy mają wątpliwości.
Biden ma największe poparcie w sondażach, jest bowiem na razie głównym przedstawicielem partyjnego establishmentu, więc to jego wybierają ci, którym wystarcza „pokonamy Trumpa i będzie jak dawniej”. Pod hasłem „status quo ante” trudno się jednak wygrywa wybory, co doskonale wiemy choćby z własnego podwórka.
Wybory w Stanach Zjednoczonych obnażyły paradoksalny stan, w jakim znalazła się amerykańska prawica. Donald Trump umocnił swoje panowanie nad Partią Republikańską, a jednocześnie jest dla niej śmiertelnym zagrożeniem.
W oczach wszystkich – mediów, opinii publicznej i samego Trumpa – zbliżające się wybory będą referendum nad dwoma latami jego prezydentury.
Nawet w epoce Trumpa, to co wydarzyło się wczoraj przed senacką komisją sprawiedliwości, było czymś zdumiewającym i zawstydzającym.
„To jest najbardziej skorumpowana administracja w historii Stanów Zjednoczonych. Pod każdym względem. Prezydent nadal prowadzi firmę o zasięgu globalnym i otrzymuje pieniądze od ludzi z całego świata. To w oczywisty sposób wpływa na jego decyzje polityczne”, twierdzi autor książki „Trumpocracy. The Corruption of the American Republic”.
Mamy taki obraz „półwęgierski”, czyli niedokończoną katastrofę. Tam wszystkim, którzy starają się działać, opadają już ręce. Wielu moich kolegów wciąż pyta, czy w Polsce jest jeszcze szansa. I ja odpowiadam: jest, ale niepokoi to, że jeśli nie dokona się po stronie liberalnej jakakolwiek zmiana, to PiS spokojnie wygra.
Spiker Izby Reprezentantów, Paul Ryan, ogłosił, że nie będzie ubiegał się o kolejną kadencję, tłumacząc się powodami rodzinnymi. Choć oczywiście nietrudno uwierzyć, że po 20 latach w Kongresie Ryan chce spędzić więcej czasu ze swoimi dziećmi, tylko ktoś bardzo naiwny może uwierzyć, że to jedyny powód jego decyzji.
Szanowni Państwo, czy liberalizm znajduje się w globalnym odwrocie? Brexit i zwycięstwo Donalda Trumpa w Stanach Zjednoczonych, jak wskazują krytycy, przypieczętowały symboliczny koniec dominacji tej ideologii na świecie. Coś do powiedzenia na ten temat mamy i na podwórku naszego regionu. Dla Viktora Orbána liberalizm to wspomnienie z młodości. A i rodzimy PiS z pewnością nie […]
„Liberałowie muszą nauczyć się mówić o narodzie inaczej niż to robią populiści, nie w kategoriach przeciwstawiających «prawdziwy lud» niepełnoprawnym obywatelom. Żeby to jednak zrobić, muszą przełamać tabu związane z tym tematem i odrzucić przekonanie, że jakakolwiek wzmianka o narodzie od razu pachnie nazizmem”, mówi amerykański politolog.
„Liberałom nie powinno sprawiać trudności zajęcie twardego stanowiska przeciwko nielegalnej imigracji. Podobnie w wielu kwestiach społecznych – powinni zdać sobie sprawę, że społeczeństwa zmieniają się powoli i ludzie potrzebują czasu, by dostosować się do tych zmian”, mówi dziennikarz CNN i felietonista „The Washington Post”.