[Pęknięcia] Państwo
Podstawowa iluzja, jaką starają się stworzyć politycy, to iluzja kontroli. Tego, że pewnie trzymają w dłoniach ster wydarzeń. Ale to nieprawda. Rzadko potrafią trafnie odczytać sens tego, co się dzieje.
Podstawowa iluzja, jaką starają się stworzyć politycy, to iluzja kontroli. Tego, że pewnie trzymają w dłoniach ster wydarzeń. Ale to nieprawda. Rzadko potrafią trafnie odczytać sens tego, co się dzieje.
Uchodźca, podobnie jak przysługujące mu jakoby prawa człowieka, jest wynalazkiem nowoczesnej Europy. Jeżeli jakąś figurę człowieczeństwa da się uczynić symbolem XX-wiecznych doświadczeń naszego kontynentu, to tę właśnie.
Każda wspólnota potrzebuje obcych, bo tylko poprzez dialog z nimi odkrywa i pogłębia samą siebie; wznosi się ponad wąski partykularyzm. Jednocześnie nie można być po prostu otwartym na wszystko, bez odniesień do jakiegokolwiek, choćby tylko najogólniej zarysowanego zbioru wartości.
Charakterystycznym odpryskiem naukowej, stechnicyzowanej cywilizacji, okazuje się pewien (niekoniecznie politycznie rozumiany) konserwatyzm. Sęk w tym, że jest on tyleż nieodzowny, co niewiarygodny.
Jak dawniej, tak i teraz, Absolut ma być lekarstwem na dręczące ludzi lęki. Te zaś przeniosły się z płaszczyzny dotyczącej kruchości ludzkiego życia do sfery indywidualnej tożsamości. To ona okazuje się w zdekomponowanym świecie nowoczesności najbardziej chwiejna.
Wcześniej to seks był podporządkowany rozmaitym sferom ludzkiego życia. Obecnie to on przeprowadza w ich kierunku agresywną ekspansję. Narzuca im swoją logikę, organizuje wyobraźnię, ustala hierarchię ważności. Stał się swoistym logo, znakiem firmowym wszystkiego, co warto posiadać lub przeżyć.
Czy nie rozsądniej zamienić wielkie, acz nierealne marzenia o spełnionym człowieczeństwie na bezlik konkretnych, namacalnych uciech, obecnych tu i teraz? Dlaczego właściwie mielibyśmy nie przyłączyć się do radosnej, globalnej love parade w pełni wyemancypowanych konsumentów? Dlaczego nie skorzystać z błogosławieństw techniki, która już niedługo gładzić będzie grzechy świata?
Równość polityczna oznacza upodmiotowienie wchodzących w skład danej wspólnoty jednostek. Nie tylko nie jest więc sprzeczna z ideą wolności, a wręcz odwrotnie: bardzo ściśle ją wspiera. Równość zamienia bowiem pozbawionych elementarnych praw poddanych w mających wpływ na swój los obywateli.
Czas pracy naśladuje czas konsumowania. Ma być radosny, pełen niespodzianek i wyzwań. Miejsce pracy staje się siecią społecznych znajomości. Między konsumentem a pracownikiem korporacji nie ma zasadniczej sprzeczności. Przeciwnie, te figury znakomicie się uzupełniają. Pytanie: czy ta niewidoczna zrazu symbioza świadczy o tym, że pod wpływem stworzonej przez siebie kultury konsumpcjonizmu kapitalizm stał się bardziej ludzki?
Radykalni przeciwnicy rynku zapominają o tym, że poza powodowaniem rozwarstwienia, buduje też dobrobyt. Że choć z jednej strony ogranicza swobodę jednostki, to z drugiej ją wyzwala. Co być może jeszcze bardziej jednak istotne, nie potrafią w przekonywający sposób pokazać, czym właściwie mielibyśmy go zastąpić.
Żyjemy w podzielonych, popękanych społeczeństwach. Kategoria „klasy” nie wydaje się najzgrabniejszym ujęciem istniejącego rozwarstwienia. To nieprawdziwa nazwa dla realnego problemu. A jest nim narastająca obcość w widzeniu i rozumieniu świata między różnymi grupami.
Żyjemy w czasach przesilenia. W „międzyepoce” o niewyraźnych, rozmytych konturach. W nowym cyklu felietonów Jan Tokarski zastanawia się nad tym, w których miejscach następują w naszym świecie pęknięcia oraz do czego mogą prowadzić.