Grzegorz Brzozowski
Sacrum, które nie odchodzi
William Dalrymple postawił przed sobą karkołomne zadanie: opisanie spektrum doświadczeń religijnych we współczesnych Indiach – od himalajskiej siedziby Dalajlamy po bengalskie pola kremacyjne. To opowieść, która łatwo mogła zlać się z potokiem orientalizującej literatury poszukującej w Indiach krainy zaginionej duchowości, by na jej tle piętnować jałowość zachodnich racjonalistów.
Tak się jednak nie stało. Odmiany sacrum opisywane przez Dalrymple’a są zadziwiająco współczesne, choć autor nie poświęcił uwagi na przykład duchowym poszukiwaniom spod znaku posthippisowskich wspólnot Goa. Jego bohaterami są za to często obrońcy tysiącletnich tradycji przeżywający bardzo współczesne dylematy, które sprowadzają się do pytania, jak pogodzić swoją postawę z wymaganiami nowoczesności. Dalrymple cierpliwie wysłuchuje ich rozległych biograficznych opowieści, traktując rozmówców niemal jak przyjaciół. Sam pozostaje w cieniu, nie próbuje uzasadniać swojego zainteresowania Indiami potrzebą autoanalizy, nie przybiera pozy zagubionego człowieka Zachodu. Pokazuje nam za to serię spotkań, tym bardziej zadziwiających, że jego rozmówcą niejednokrotnie okazuje się sadhu z dyplomem MBA, karmiciel czaszek rozważający emigrację do New Jersey czy rzeźbiarz bóstw ubolewający nad porzuceniem rodzinnej tradycji przez syna, informatyka.
Sacrum według Dalrymple’a zajmuje trwałe i mocne miejsce w przestrzeni publicznej Indii. Ponadto, mimo silnych związków z tradycją, praktykowanie własnej wizji świętości wcale nie oznacza przymusu – bohaterowie dokonują jej wyboru. Nierzadko daje im on możliwość poprawienia swej kondycji, ale równie często wiąże się z zapłatą ogromnej, osobistej ceny. Każda z tradycji opisanych przez Dalrymple’a jawi się zatem nie tyle jako zestaw dogmatów czy praktyk, ile raczej jako namacalne doświadczenie – tak autora reportażu biorącego udział w fascynujących praktykach, jak i samych wyznawców. To sacrum w działaniu, w pełni kształtujące życie konkretnych wyznawców, nieprzeistaczające ich wszakże w fundamentalistów.
Plątanina świętych dróg: religia publiczna w Indiach
Opowieść Dalrymple’a urzeka samym swoim rozmachem: udało mu się z równą starannością opisać tradycje skrajnie odmienne, od rytualistycznych praktyk dźinistów po kontestujących zewnętrzną obrzędowość sufich czy poszukujących świętości w muzyce indyjskich minstreli, baulów. W swój reportaż włączył ponadto tradycje tamtejszych pograniczy: od sufizmu w pakistańskim Sahwamie po wyznania tybetańskiego mnicha z Dharamsali. Można odnieść wrażenie, że na indyjskich drogach co chwila spotyka się jakiegoś wyznawcę, procesję czy przynajmniej usadowionego pod drzewem sadhu. Sacrum według rozmówców Dalrymple’a zdaje się bowiem niemal nieustannie fizycznie obecne w przestrzeni publicznej. Można je spotkać pod postacią widowisk i pielgrzymek; po kraju wędrują dźiniści, grajkowie baulowie czy asceci tantryści. Okazuje się, że właściwie wszyscy bohaterowie Dalrymple’a żyją w drodze, co nie zawsze oznacza gorączkowe pragnienie nawracania innych czy zawłaszczenia dla siebie sfery publicznej. Dają oni raczej świadectwo żywego, obecnego na co dzień sacrum, czasami milczącego, ale zdolnego do istnienia w jednej przestrzeni w różnorodnych przejawach.
Warto zauważyć, że częstym narzędziem publicznego oddziaływania religii jest widowisko, na przykład popisy muzyczne (w przypadku minstreli bengalskich), procesje wozów yatr czy recytacje eposów przy odwijaniu zwoju zwanego par. Jednym z najbardziej rozbudowanych widowisk okazuje się teatr tejjam prezentujący rytualne odwrócenie kastowych stosunków społecznych w konserwatywnej Kerali. Pogardzani dalici stają się na krótki czas wcielonymi bóstwami, wielbionymi przez braminów. Udział w widowisku prowadzi jednak do wycieńczenia, a nawet przedwczesnej śmierci aktorów; wymaga wieloletniego treningu, także fizycznego. Praktykowanie tejjam wymaga dbałości o najmniejsze szczegóły widowiska, to swoisty kunszt, przynoszący jednak trwałe owoce. Chwilowe uwolnienie ze stosunków kastowych sprawia bowiem, że reprezentanci najniższej kasty nabierają szacunku do siebie i odwagi do podjęcia edukacji lub starań o awans społeczny.
Publiczna obecność sacrum często wiąże się bowiem u Dalrymple’a z istotnymi funkcjami społecznymi. W ten sposób odrzucone zostaje kolejne uproszczenie, o które łatwo w opisach transgresyjnych podróży przez Indie – sprowadzanie doświadczeń duchowych wyłącznie do sfery subiektywnych przeżyć. Wszystkie opisane przez Dalrymple’a tradycje łączy zdolność tworzenia communitas; przyciągają one do siebie przedstawicieli wszelkich grup społecznych, nawet jeśli po krótkim obrzędzie tejjam aktor, w którego wciela się bóstwo, wraca do dawnej pozycji dality. Być może tego właśnie Dalrymple w Indiach naprawdę szuka: ducha nie tyle zapomnianej w Europie duchowości, co raczej odpowiednika wspomnianych przez niego we wstępie „Opowieści kanterberyjskich”, momentów inkluzywnej wspólnoty, która może powstawać właśnie wokół religii. Obraz indyjskiego społeczeństwa bynajmniej nie jest przy tym przez Dalrymple’a idealizowany. Jest to sfera ostrych nierówności i opresyjnych relacji kastowych. Tradycyjna duchowość może ustanawiać azyl, a nawet sferę, w której wyrzutkowie przemieniają się w duchowych mistrzów. Przede wszystkim jednak sacrum w Indiach według Dalrymple’a pozostaje żywe właśnie przez swe społeczne oddziaływanie – a nie tylko przez to, że dostarcza jednostkom wyjątkowych przeżyć wewnętrznych (co nie zmienia faktu, że sacrum według Dalrymple’a potrafi, niczym u Rudolfa Otto, fascynować czy straszyć).
Nowoczesna cena sacrum
Być może tym, co łączy każde z opisywanych przez Dalrymple’a doświadczeń, jest osobista cena ponoszona za wybór danej tradycji. Koszt ten czasami wiąże się z samym brzemieniem usankcjonowanej tradycją przemocy czy opresji. Poruszające są wyznania dewadasi, dawnych służebnic bogini Jellamamy, które z czasem sprowadzone zostają wyłącznie do świadczenia usług seksualnych. Odrzuconym przez rodziny kobietom nieustannie grozi zarażenie HIV, swoje trwanie w służbie świątynnej potrafią sobie wytłumaczyć jedynie wiernością regułom religijnym: „Znosimy wielkie cierpienia. Lecz taka jest nasza tradycja. Taki jest nasz karman” (s. 92).
Czasami ciężar tradycji przekłada się też na nadludzkie wymogi ascezy, które narzucają sobie bohaterowie Dalrymple’a. Otwierająca zbiór „Opowieść mniszki” odtwarza losy wyznawczyni dźinizmu, która po spektakularnej inicjacji – dikszy – wstępuje na drogę surowej ascezy, wyrzekając się domu, przedmiotów, przywiązania do rodziny i przyjaciół. Nieoczekiwane wyzwanie przychodzi ze strony innej mniszki, z którą się mimowolnie zaprzyjaźnia; gdy ta zaczyna chorować i wstępuje na drogę sallekhany, rytualnego postu prowadzącego do śmierci, bohaterka mimo wszystko zaczyna cierpieć – płacze za nią, choć stanowi to przeszkodę w drodze do oświecenia. Nawet wtedy jednak nie odmawia sensu rytuałowi zagłodzenia; od zachodniej koncepcji samobójstwa różni go według niej to, że nie stanowi świadectwa rozpaczy, ale raczej akt dźinijskiego pocieszenia, chwalebny do tego stopnia, że sama decyduje się wejść na drogę sallekhany.
Najczęściej jednak cena ponoszona za dochowanie wierności jakiejś formie sacrum występuje w momencie starcia tradycji z nowoczesną strukturą społeczną, zwłaszcza dylematu między skorzystaniem z kanałów społecznego awansu a zachowaniem ciągłości przekazywanej przez pokolenia tradycji. Wielu z bohaterów Dalrymple’a musi pogodzić się z tym, że ich dzieci nie przejmą po nich schedy: reprezentant trzydziestego piątego pokolenia rzeźbiarzy bóstw z Tamilnadu musi przyzwolić na to, by jego syn wybrał raczej studia informatyczne. Erozja tradycyjnych form sacrum w starciu z nowoczesnością następuje też na bardziej subtelne sposoby: dawni słuchacze eposów wybierają chętniej radio czy telewizję, oczekują dodania do tradycyjnej recytacji dowcipów, a część znaczeń – związanych chociażby z tradycyjnym rolnictwem – jest dla wielu z nich zupełnie nieczytelna.
Z opisu dziewięciu żywotów indyjskich wyznawców nie wyłania się wszakże jednoznaczna diagnoza – nieznany pozostaje rezultat starcia tradycji religijnej z nowoczesnością. Trudno przesądzać o zwycięstwie racjonalizacji czy też ostatecznym odnowieniu religijnego dziedzictwa Indii. Duchowość okazuje się tu raczej sferą ciągłych napięć podsycanych przez szalone tempo indyjskiej modernizacji, której świadectwem jest chociażby onieśmielający Europejczyków rozrost megamiast. Rozmowy Dalrymple’a stanowią zatem doskonałą ilustrację tezy Shmula Eisenstadta o wielu rozwijających się równolegle trajektoriach nowoczesności. Indyjska ścieżka wyznacza być może dla sacrum zupełnie inne zadania niż wracająca do kwestii sekularyzacji Europa. Być może są to cele zgoła dalekie od konserwowania tradycyjnych stosunków społecznych. Jak zauważył bowiem jeden z aktorów widowiska tejjam, „wielcy reformatorzy współczesności, tacy jak Karol Marks albo Ambedkar [przywódca polityczny dalitów], w istocie próbują jedynie wprowadzić w życie nauki, które dał nam wielki Bóg Śiva” (s. 58).
Książka:
William Dalrymple, „Dziewięć żywotów. Na tropie świętości we współczesnych Indiach”, przeł. Saba Litwińska, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec 2012.
* Grzegorz Brzozowski, szef działu „Patrząc” w „Kulturze Liberalnej”. Doktorant w Instytucie Socjologii UW, pracuje nad rozprawą doktorską z zakresu antropologii widowisk i socjologii religii. Absolwent kursu dokumentalnego w Mistrzowskiej Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Wajdy, autor dokumentu „Dzisiaj w Warszawie, jutro gdzieś w świecie” www.todayinwarsaw.pl.
„Kultura Liberalna” nr 193 (38/2012) z 18 września 2012 r.