1. Metta – praktyka końca medytacji, gdy zamiast obserwować własne doznania, projektuje się miłość do ludzi. Nic z tego nie kumam. Mam teraz co? Nie poruszać się, ale obejmować. Siedzieć, ale działać? Nie, ale tak?
2. Kobieta, tuż przed końcem lektury, na przedostatniej stronie, zamyka książkę i wysiada z metra.
3. Kiedy w metrze będziemy korzystać z tych bardziej zacienionych miejsc, tych pomiędzy stacjami, przypominających schrony?
4. Wrony siedzące na najwyższych gałęziach suchego drzewa i rozkładające skrzydła pod wiatr, kilka pól z pomarańczowymi dyniami.
5. Nie boję się być boomerem, bo zawsze byłem boomerem.
6. Moje tiki (ale jestem ciekaw waszych): najpierw dwa razy łapię się za nos i później pociągam za jego czubek. Potem delikatnie łapię za opuszkę ucha, następnie przeciągam ręką po całej głowie. Odkrycie w szybie kawiarni.
7. Schody ruchome, a u ich końca papierek, zgnieciona kartka. Wiatr wpycha go w czeluść schodów, schody znowu wynoszą na powierzchnię.
8. Zazdroszczę ludziom w kawiarniach, że oni piszą, a ja nie. A jeśli oni piszą arcydzieło, którego nie napisałem ja? Ta dziewczyna z notesem, ten mężczyzna z zeszytem, ten człowiek w garniturze, który rysował mapę. Co to za mapa? Gdzie skarb?
9. Do Polaka po angielsku prośba o papierosa. A my tu z jednego kraju, stąd.
10. Tęsknota za jednym słowem. Za uzdrowieniem. Czyli już, znów choroba pośpiechu.
11. Pani je obwarzanek w kształcie serca.
12. Spotkanie z A. A. ma zakład fryzjerski i obcina mi włosy. To ostatnio jedyna okazja, by spotkać się z rodziną. Kolejność tematów: najpierw jak jest dobrze, potem o pieniądzach, potem o kłopotach, potem u uczuciach, a potem kończą się włosy do obcięcia, trzeba się rozstać i obiecać sobie, że wkrótce znów się spotkamy.
13. Odkąd są aparaty w telefonach, a telefony stały się częścią ciała, fotografowanie stało się czynnością na poły biologiczną, jak zapamiętywanie. Po drugiej stronie niestety stoi prawo i purytanizm współczesnych hunwejbinów prywatności i tożsamości, którzy wieszają za pokazanie publicznie czyjejś twarzy bez zgody, i tak dalej. I tak zostaję z jednym wielkim skrępowaniem i poczuciem niezgody, które zatrzymuje mnie przed wyciągnięciem telefonu akurat wtedy, gdy trafiają się najlepsze kadry. Ale dziś, jak ostatni zbok, wyciągnąłem telefon i walnąłem kobiecie fotkę z tyłu – ten styl: czarna sukienka do ud, białe adidasy, papierowa torba z zakupami. Czego chcieć więcej. Tę fotę proszę włożyć mi do grobu. Razem z telefonem.
14. Ostatnie dni lata. Jest tak rozkosznie, że trudno wytrzymać.
15. Impreza firmowa w warszawskim hotelu. Najwyższe piętro, nad nami tylko wielki napis „Hotel”. Później już tylko niebo. W pracy czuję się dobrze, może nigdy nie byłem w lepszej. Jak w niebie. Z tym, że ten napis uzmysławia, że za ten komfort się płaci i nie trwa on wiecznie. Doba hotelowa…
16. Pierwsze zimne, jesienne dni. Najbardziej dojmująco czuję to w środku ciała, innym drżeniu kończyn, przewodzeniu wrażeń. Ręce i nogi nie mogą sobie poradzić z nadwyżką ciemności, lampek, komfortu. To samo wrażenie było na wiosnę, w okolicach maja. Co zrobić z tym światłem? Rytm w gruncie rzeczy zawsze zaskakuje, bo najpierw odpowiada na kolejne uderzenie ciało, a nie głowa.
17. Obżarstwo w knajpie sushi. Sushi stało się rodzajem kotleta. I jest to dobre.
18. Powódź na południu Polski. Nakłaniam R.: jedź i pomagaj. Ja nie pojechałem w ‘97 roku i do tej pory żałuję. Nie miałem RiGCZu. Ty miej.
19. W czasie powodzi najbardziej żal mi ryb.
20. To duża powódź. Coś robię w tej sprawie, coś się dzieje wśród ludzi, ale oglądam te obrazki i myślę tylko o rybach. Gdzie się pochowały, co czują. Woda to ryby. To myśl wody.
21. Jedyną nauką dorosłego człowieka jest przemijanie. Mimo to i tak sobie kradnę z tego rozpoznania nadzieję, że nie, że jest jakiś stan constans, wyspa w przemijaniu. Ostateczna prawda, bezpieczeństwo. Wraca mnie to nawet do Jamesa i jego pragmatyzmu, którym interesowałem się w technikum. Dobrze, wszystko się zmienia, ale pod spodem jest stabilnie, coś wiadomo, jakaś jaźń. Ale teraz już wiem, że nic nie wiadomo, że to tylko drobna pomyłka, trudna skaza umysłu. Wejdź do wody, Wojtek. Płyń. Nie odmawiaj sobie powodzi.
22. Sen: apel szkolny w technikum, z jakiegoś powodu wychowawczyni rzuca mi but z informacją, że coś jest z nim nie tak, był tam gdzie nie powinien. Krzyczę: „tylko pani nie rzuca, nieee!”. I rzeczywiście but się niszczy. Mam do niej pretensje. Potem widzę te buty i są nie do pary, a nadto już wcześniej były zniszczone. [o krytyce, o lęku o narzędzia, o mocy].
23. Świt. W nocy gruszki przeniosły się z drzewa na trawę.
24. Poniedziałek. Znowu jestem tym gościem, który kocha jeździć metrem.
25. To dość częste, a myślę, że będzie jeszcze częstsze. Problemy gastryczne, problemy z pęcherzem. Galeria handlowa i te miłe muzyczki w kiblach. Atmosfera miłości i oddania.
26. Rasta girl. Patrzę na jej nogi, bo nie chcę patrzeć na twarz i tak robię to odrobinę za długo. Gdy podnoszę oczy, ona już mnie wyłapała, już się uśmiecha, już jest pojednanie. Nigdy nie było konfliktu płci, ostatnie lata musieliśmy się utrzeć, jakieś nieporozumienie. Jesteśmy razem, no, czego nie rozumiesz.
27. Sankiuloci. Ludzie, którzy nie mają portek, mają tylko tożsamość, a właściwie i jej też nie, więc atakują cudze tożsamości, bez wiedzy, że aby być kimś, trzeba uznać to samo w innych. Głębokie współczucie.
28. Życie jako niekończące się schody ruchome, na których można zamknąć oczy i poczekać na ciepło słońca zatrzymujące się na zamkniętych powiekach. Co nigdy się nie zdarza, ale zawsze jest nadzieja.
29. Śni mi się kamień, który staje się kanapką, a gdy się na niego naciska wypływa pasta rybna i masło. Obawiam się, że szaleję, podstawowy porządek: niejadalne, nieżywe nagle podnosi się i zmienia w życie. Dociekam: skąd sen, skoro nie jestem w stanie go interpretować? Ach, wczoraj czytałem o Claesie Oldenburgu i jego fascynacji amerykańskim żarciem. I ten cytat na końcu, nic trafniejszego: „ukrytą treścią zajmowania się konsumpcją jest zajmowanie się i uwaga skupiona na ciele”. To wszystko w kontekście jego wystaw (i to jest bezpośredni przyczynek) o rozpływających się przedmiotach gospodarstwa domowego: kiblu, lodówce. Dlaczego zatem by nie spróbować zjeść kamienia?
30. R. – to byli ludzie bez większego talentu, za to z dużymi umiejętnościami w gry społeczne. Jeszcze przed rozwojem Facebooka, robili to jak na Facebooku. Kogo lajkować, kogo nie widzieć, kogo widzieć, ale tak, aby widział, że terminuje. Finalnie dało im to spokojną starość i mieszczańskie wycofanie.
31. Gdy mam więcej czasu, neurotyzuję. Gdy mam czasu mniej, potrzebuję takiego dziennika, żeby się zwyczajnie zatrzymać, nie trząść.
32. Uczymy się sylabek z U., codzienna kawa rano, babbycino i tłumaczenie la-pa-mu-do, i tak dalej. Obowiązkowym punktem tej lekcji było czytanie standu reklamowego stojącego przed kawiarnią: lato w pełni. Ale nie ma już standu, nie ma lata. Jest reklama cynamonek.
33. U. i jej niechęć do nauki. Moje przytrzymywania ją, niemal wrogie poszturchiwania. No, ucz się. To samo M. kiedyś wobec mnie, tyle że z większą agresją. Estreicher, który zbił swojego syna 11 listopada, ponieważ emocje – każde – podnoszą wagę materiału wchodzącego do głowy.
34. Sen: dostaję od siostry albo może kobiety mieszkającej obok, w każdym razie życzliwej, wódkę-sowiówkę. Ma logotyp z sową siedzącą na brzozie, to wódka w pięknym czeczotowym opakowaniu. Otwieram to opakowanie i zamykam, otwieram i zamykam, i cieszę się tym świątecznym prezentem. Aż do domu wchodzi sąsiadka, staje przy oknie i się nie odzywa. Zapada cisza. Próbuję ją zaciekawić tym pudełkiem, otwieranym i zamykanym dużym puzdrem z czeczotu, ale kobieta milczy. Sowiówka?
35. Gest wycierania łyżki w sukienkę. Babcia.
36. Czym jest modlitwa?
37. „To ustaw nasze spotkania co dwa tygodnie, tak w nieskończoność”. Wypowiedziane dnia 19.09.2024 o 10.02. Nieskończoność.
38. Zawsze, gdy widzę piękne i niepewne siebie kobiety, myślę o ich ojcach.
39. Kobieta, która mi się śniła i która milczała, to była śmierć – nie sąsiadka, nikt inny, to śmierć. Dlatego zadzwoniłem do kogoś rano.
40. Wrzesień. Żadne z trójki moich dzieci nie chodzi do szkoły publicznej.
41. Patrzę na psa, który nagle osamotniony przygląda się ulicy, murkowi. Jego brat nie może chodzić. Pies stracił stado. Myślę, że nawet doniczka obok i ten murek mają uczucia, tylko podobnie jak ten pies, źle je wyrażają.
42. Chciałem dodać dwie kostki cukru do tej powodzi.
43. K., która nie tylko czyta Marka Aureliusza, ale czyta książkę „Moja wewnętrzna twierdza. Komentarze do «Rozmyślań» Marka Aureliusza” – ze czterysta stron filozofii społecznej. Dla mnie Aureliusz zawsze był dziadersem. Może gdzieś przekręcił się licznik i nagle znajduje posłuch u nastolatek?
44. Kołowrót dnia. Rano robi się zamieszanie i podnosi się ciśnienie, wtedy się medytuje, wtedy zaczyna boleć głowa i po pewnym spowolnieniu rusza się dalej. Jak miłe są wtedy pingi, co kilkanaście sekund przesyłanych hektycznie wiadomości od ludzi, którzy nie kontrolują palca nad enterem.
45. Sen: teraz znowu śnią mi się przepaści. Zaglądam w nadmorską przepaść. Krajobraz parku słowińskiego, w dole duża rzeka. Słupianka? Płyną nią wilki, wataha, wyłaniają się z wody i zaczynają bawić.
46. Babie lato. Wyrzeźbiony w gruszce dom os zawalił się od słodyczy i fermentu (nie mówiąc, że wyjadły go same osy).
47. O co tu chodzi?
48. Co innego myśleć o sobie pięknie, a co innego działać pięknie. Staram się nie odrywać od redakcji wywiadu, który jest potrzebny, ale odrywam się i przenoszę do Facebooka, bo tu myślę o sobie pięknie.
49. Dziś ktoś mnie prosił, żebym napisał, że w Ożarowie są fajni, mili i życzliwi ludzie. Maćku, proszę bardzo. Są.
50. Sen: zjeżdżam z góry rowerem – krętą, bieszczadzką serpentyną. Rower ma przyczepioną lotnię i uczę się na nim latać.
51. Tak, niby zrobiłeś coś z myślą, aby od tej pory ludzie w twoim otoczeniu działali w sposób, który uznajesz za słuszny, ale w istocie dałeś im tylko impuls, aby działali po swojemu. I musisz się do tego przyzwyczaić.
52. Jak to jest, że wyczuwam ludzi o agresji biernej, ułożonej, będącej częścią większej całości szybciej niż inni?
53. Notatki się jakoś same zadenuncjowały. Każdy pyta, czy to tam trafi.
54. Ten człowiek nie popełni samobójstwa, jest zbyt wściekły i rozumny na to, żeby dalej nie rozgrywać tej złości. Nawet na łożu śmierci kogoś wrobi w swój koniec.
55. Pani, która mówi do telefonu: „nie mogę ci powiedzieć”.
56. Ludzie w kolejce coraz grubsi, miejsca pomiędzy nimi coraz mniej.
57. Scena życia. Człowiek sukcesu, który dotąd onieśmielał swoimi działaniami, w końcu się obnaża. „Nic nie mam, to wszystko na kredyt”. Indeks do tej sytuacji:
a) a jednak jego bogactwo jest namacalne, jeszcze mu go nie odebrali,
b) a jednak ma doświadczenie,
c) a jednak po eseju Stempowskiego „Chimera jako zwierzę pociągowe” traktuję to jako zwykły los bogacza.
Bankrutuje trzeci raz, może dojdzie do siedmiu. Jego siedem żyć przeciwko mojemu jednemu.
58. Kiedy zarzucał nam, że nie byliśmy ludźmi, do których chciał zadzwonić, gdy był na dnie, patrzyłem tylko na ten misternie ukuty plan.
59. Wspólny śmiech moim kosztem. Mogę płacić.
60. Dwa przyciski na cudzej apce w metrze. Zielony i czerwony. Nad nią szara twarz człowieka w stresie.
61. Wrzesień miesiącem powrotów i spadków indeksów.
62. Ten stary, mały czerwony wyborek z poezji japońskiej w tłumaczeniu Umedy. Jak miło wiedzieć, że w XIII wieku w Japonii na dworze carskim kochano się i tęskniono za sobą tak samo jak dziś.
63. Rozczarowanie jako kategoria psychologiczna. Tak jak istnieje odczarowanie świata jako kategoria socjologiczna związana z końcem religii, tak ten brak w życiu jednostkowym jest tym samym zrzuceniem czaru, rozczarowaniem. Jestem pewien, że większość znanych mi osób w moim wieku, podobnie zresztą jak ja, przeżywa jedno wielkie rozczarowanie, gdy okazuje się, że świat nie jest ich własnością jak im obiecywano, że nie czeka, że okienko się zamknęło. Zostaje rozczarowanie. Jedyne co jest ciekawe w tym wymiarze indywidualnym, że wtedy też zaczyna się tajemnica.
64. Ale żeby ją poczuć, trzeba wiedzieć, że nie ma nadziei.