Czy przeczuwała to matka, rodzina, sąsiedzi narratorki „Ponurego Tygrysa” Neige Sinno – książki, która ukazała się niedawno w Polsce nakładem Wydawnictwa Literackiego. Francuskie, oryginalne wydanie pojawiło się w 2023 roku i od tej pory zdobyło między innymi prestiżową nagrodę Premio Strega Europeo, Prix Femina i Prix Goncourt des lycéens. Czy to nagrody za odwagę mówienia albo za temat? Nie sądzę. To pierwsza taka książka, która jest zarazem fikcją, jak i wyznaniem. Pierwsza, która nie mówi wyłącznie o jednostkowym doświadczeniu gwałtu, ale która próbuje nam – czytelniczkom i czytelnikom – opowiedzieć historię przekroczeń i karze się nam przejrzeć w lustrze, w którym możemy zobaczyć bardzo nieprzyjemne odbicie. Kto bowiem odpowiada za gwałt? Czy tylko ten, który gwałci?
Dlaczego
Rodzice Neige rozstali się, gdy ona i siostra miały kilka lat, a jej matka ponownie wyszła za mąż. Oboje z partnerem kochali wspinaczkę górską i życie z dala od cywilizacji, dlatego mimo kiepskich warunków mieszkaniowych pozostali w częściowo wyremontowanym domu w małej alpejskiej wiosce. Z czasem do rodziny dołączyła dwójka przyrodniego rodzeństwa dziewczynki. Neige tęskni za ojcem, wyczekuje jego odwiedzin, chciałaby z nim zamieszkać, ale ten nie dorasta do swojej roli. Zostaje nieszczęśliwa i zraniona w domu z matką i ojczymem, który budzi w niej niechęć, opór, bo tak bardzo chce zająć miejsce taty, którym nie może się stać. Dwudziestokilkuletni mężczyzna nie potrafi tego znieść? Tak bardzo zależy mu na akceptacji, a może idealnej rodzinie, a może…? Tego nie wiemy, o to pyta narratorka. To jej punkt widzenia, to jej próba zrozumienia dlaczego. Cała ta książka to pytanie: dlaczego. Ale nie da się odnaleźć na tak postawione pytanie żadnej odpowiedzi, która byłaby satysfakcjonująca, która dałaby ukojenie, wybaczenie, zrozumienie.
„Gwałcą, ponieważ mogą, ponieważ społeczeństwo daje im taką możliwość, ponieważ udzielono im zezwolenia, a kiedy człowiekowi wolno gwałcić, będzie gwałcił. Jest tak, jakby stale był w nas obecny potencjał zła, a w sytuacji, gdy barbarzyństwo staje się możliwe, uruchamia się automatycznie. Tak wygląda teatr okrucieństwa” [s. 196].
Gwałciciel gwałci, bo może. To jedyna odpowiedź, jaką dostajemy. Odpowiedź, która niczego nie wyjaśnia, a jednocześnie wyjaśnia wszystko. A gwałcone dzieci milczą. Milczą uparcie, a gdy próbują mówić, nikt nie chce ich wysłuchać. Boimy się, że to, co możemy usłyszeć, jest zbyt trudne? A może wręcz przeciwnie – boimy się, że nasze „dobre życie” się rozpadnie? A „dobre życie” wymaga poświęceń. Poświęcamy się więc i choć wiemy, podejrzewamy, uparcie milczymy. Milczymy o wiele intensywniej niż sama ofiara, a nawet kat.
Milczy też narratorka „Ponurego tygrysa”. Dopiero kiedy wyjeżdża na studia, zaczyna się martwić o to, czy to samo nie spotka jej młodszego rodzeństwa. Przecież jej już nie będzie, nikt nie będzie już czuwał. Składa zatem zawiadomienie do prokuratury. Wybiera jawny proces, nie chce się ukrywać przed rodziną, mieszkańcami wioski, przed opinią publiczną, dość ma milczenia i nieistnienia. Chce jawnego procesu, bo chce zrozumieć. Zrozumieć dlaczego i dlaczego akurat ona.
„Ten, kto się decyduje mówić, musi być gotów na straty. Rzecz jasna, traci rodzinę, traci też swoją wieś, dzieciństwo, wspomnienia z dzieciństwa i swoje dziecięce złudzenia. Co zyskuje w zamian? Nie mam pojęcia. Zyskuje prawdę, ale czym dokładnie jest prawda, tego nie potrafię powiedzieć” [s. 234].
Niecodzienne jest zachowanie ojczyma – od razu przyznaje się do winy. To bardzo rzadkie w przypadku molestowania i gwałtów, zwłaszcza kiedy mamy do czynienia z pedofilią. A wiemy to od samej narratorki „Ponurego tygrysa”, która cały czas próbuje „wejść do głowy” swojego oprawcy. Uważnie słucha, co ma do powiedzenia na procesie.
„Kiedy się poznajemy, ja mam sześć lat, a on dwadzieścia cztery. Żywi wobec mnie najlepsze na świecie intencje. Chce mi zastąpić ojca, kochać mnie jak rodzoną córkę, dać mi stabilną rodzinę, zapewniać edukację godną tego miasta, skromną, ale uczciwą, i dach nad głową. Od samego początku staję okoniem. Nie chcę nazywać go tatą. Nie potrzebuję jego miłości, wychowania, jego czułych gestów. Nie mam ochoty, żeby mnie dotykał. Nie chcę, żeby się do mnie zbliżał. On za to pragnie mnie kochać, dąży do kontaktu. Nie pozwalam mu na to. Przychodzi więc w nocy i pieści mnie, kiedy mniej się przed tym wzbraniam” [s. 31–32].
Na procesie pytają: Jak często? W jaki sposób? Gdzie? Co mówił? Co robił? Jak to ukrywał, żeby inni nie wiedzieli. Oprawca mówi, opowiada, wydaje się przywoływać z głębi pamięci konkretne momenty, dni, zapachy. I mówi tak po prostu, bez poczucia, że mówić nie powinien. Dopiero jedno wydarzenie, o którym opowiada ofiara gwałtu, budzi jego sprzeciw. Stosunek analny. Ona doskonale pamięta ten dzień, każdą sekundę, on zaprzecza, żeby to w ogóle miało miejsce. Narratorka pyta: dlaczego? Przecież do wszystkiego innego się przyznaje. Czy naprawdę dlatego, że jako dziecko jej ojczym został zgwałcony, jak sam twierdzi? Czy to nie doskonała odpowiedź: gwałcę, bo sam byłem gwałcony? Czy to pozwoli wybaczyć? Czy to daje usprawiedliwienie albo chociaż pozwala zrozumieć? Jako społeczeństwo wierzymy w spiralę przemocy. Tak, taka spirala naprawdę istnieje, udowodnili to liczni badacze tematu, a doświadczenia dzieciństwa wpływają na nasze dalsze życie. Przekroczenia, trauma – idą z nami. Jednak doznawanie przemocy w dzieciństwie jest tylko czynnikiem ryzyka, a nie warunkiem koniecznym, aby tę przemoc przekazywać dalej.
Ofiara, rodzina, społeczeństwo
Ale Neige Sinno nie chce być ofiarą i nie chce być tak widziana, a „Ponury tygrys” nie jest żadną formą terapii. Narratorka nigdy zresztą żadnej psychoterapii się nie poddała. Próbuje zrozumieć, przyglądając się gwałconym, gwałcicielom i ich otoczeniu. Czyta i ogląda wszystko, co trafia w jej ręce na ten temat. Mamy zatem „Lolitę” Vladimira Nabokova, wspomnienia Virginii Woolf, którą wykorzystywali seksualnie dwaj bracia, wiersz Williama Blake’a „Tygrys”, Margaux Fragoso „Tigre, tigre!”, ale też „La familia grande” [Wielka rodzina] Camille Kouchner, podcast Charlotte Pudlowski „Ou peut-etre une nuit” [A może pewnej nocy], film Tima Rotha „Strefa wojny”. To przejrzenie się w tych tekstach w jakiś sposób ją ocala. Ocala w ten najbardziej podstawowy, fizyczny sposób. Zwłaszcza wtedy, kiedy wreszcie zaczyna mówić i staje się tą, która „zniszczyła rodzinę”. W sądzie musi słuchać opowieści bliskich i dalekich znajomych rodziny, którzy nie mogą czy nie chcą uwierzyć, że ten wspaniały człowiek mógłby dopuścić się takich „strasznych czynów”, a nawet jeśli, to jakaś chwilowa abberacja, wyłom, a wszystko zaraz wróci do normy.
„Jestem surowa wobec matki. Wiem, że również czytelniczki, czytelnicy na ogół nie będą skłonni do pobłażliwości. To odruchowa reakcja, jaką dyktuje kultura, kiedy w grę wchodzi kazirodztwo. Często ludzie bardziej potępiają matkę, która nie potrafiła uchronić swojego dziecka, niż gwałciciela. […] Kiedy się dowiedziała, kiedy jej opowiedziałam pewnego dnia, podczas jazdy samochodem, nie wyrzekła ani słowa, nie była w stanie myśleć. Straciła grunt pod nogami. Zaraz po przyjeździe poszła prosto do ojczyma i zapytała, czy to wszystko prawda. Później została z nim jeszcze rok; mówiła, że nie da się inaczej, musiała skończyć szkołę pielęgniarską, by móc utrzymać moje rodzeństwo. Potępiałam ją za to, ale to nie ona mnie zgwałciła. Złożyła zawiadomienie o przestępstwie razem ze mną, rozwiodła się, straciła dom, odwrócili się od niej ludzie ze wsi i znajomi. Jej życie legło w gruzach” [s. 112–113].
Gwałt niszczy gwałconą, ale także jej rodzinę. Wpływa na jej rozkład, rozbicie. Nigdy nie da się jej odzyskać. O tym także pisze narratorka „Ponurego tygrysa”. Wychodzi poza własne doświadczenie, spogląda na siebie i swoją rodzinę z zewnątrz. Zauważa także, że sam proces nie pozwala dotrzeć do żadnej prawdy. Jest jedynie okazją do poznania i skonfrontowania wszystkich faktów, ustalenia wersji wydarzeń, która będzie się zgadzać z pamięcią oskarżającej. I stworzyć wersję do wiadomości publicznej, dla społeczeństwa. Bo ono chętnie uczestniczy w takich sprawach. Interesuje się nimi, śledzi kolejne doniesienia. Uczestniczy w „spektaklu przemocy”, fascynuje się nim. Tak jak często kobiety fascynują się seryjnymi mordercami, którzy popełnili szczególnie okrutne zbrodnie. To hybristofilia. Według Sheili Isenberg, autorki książki „Women Who Love Men Who Kill”, często stwierdza się ją u kobiet, które były ofiarami nadużyć seksualnych bądź innego rodzaju przemocy. Ojczym narratorki podczas pobytu w areszcie śledczym także ma swoje fanki, w tym kobietę, która była założycielką i przewodniczącą stowarzyszenia ofiar.
Szufladki
Czy pisząc książkę o gwałcie i pedofilii – o przekroczeniu, które w większości z nas wzbudzi nie tylko szok, ale obrzydzenie czy wściekłość – można uciec od szufladek literackich, w których umieści nas krytyka oraz osoby czytające? Jak to zrobić? Czy można oddzielić wyraźną, grubą kreską narratorkę takiej książki od jej autorki? To pytania, które zajmują Neige Sinno od samego początku.
„Za sprawą tej książki, ograniczającej się do osobistych refleksji, mojej biografii, narażam się na to, że czytelnicy zaczerpną z niej elementy, które wykorzystają później w oderwaniu od pierwotnego kontekstu. Moje wypowiedzi zostaną poddane interpretacjom, zniekształceniom, urojeniom. Splotą się z innymi ideami. To jedyny sposób, w jaki ze starych myśli mogą się rodzić naprawdę nowe, nie przez podział kłączy, odrosty z korzeni, tylko przez losowe zapylenie” [s. 214–215].
Narratorka zadaje też pytania o obowiązek pisania o traumie, którą się przeżyło. Czy osoby, które przetrwały Auschwitz, mają moralny obowiązek zostawić świadectwo? Czy inne osoby, które wiedzą, że to, co zapiszą, ma wartość nie tylko indywidualną, są do tego zobowiązane? I tu nie ma właściwej odpowiedzi. Ale kiedy posiadasz doświadczenie nietypowe, inne niż większość społeczeństwa (a przynajmniej tak ci się wydaje), to czemu o tym nie napisać? Po przeczytaniu setek tekstów dotyczących przemocy seksualnej w stosunku do dzieci i nie tylko, narratorka wie jedno. I z tą wiedzą nas zostawia.
„Wiem, że język nie zawiera prawdy. Wiem, że prawda nie zawiera się w niczym. Wiem, że opowieść może niekiedy przywoływać doświadczenie całkiem innego rodzaju niż to, o którym mowa. Najbardziej ze wszystkiego od zawsze interesuje mnie fikcja. Fascynuje mnie ów porządek rzeczy, w którym mowa o czym innym niż to, co się mówi. W którym jest naturalne, że to, co zostało powiedziane, odsyła do czego innego, do mrocznego obszaru języka, gdzie czeka prawda, której nigdy nie będzie się dało powiedzieć” [s. 185].
Książka:
Neige Sinno, „Ponury tygrys”, przeł. Katarzyna Marczewska, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2025.