Katarzyna Kazimierowska
W poszukiwaniu innych, w odkrywaniu siebie
„My ludzie, cóż wiemy o sobie nawzajem?” – pyta Amadeu de Prado w swojej pośmiertnie wydanej książce „Złotnik snów”. Książkę de Prado czyta Raimund Gregorius, bohater powieści Pascala Merciera „Nocny pociąg do Lizbony”. Wszyscy trzej zadają sobie i nam to samo pytanie.
Jednak po kolei. Raimund Gregorius to berneński nauczyciel greki, łaciny i hebrajskiego. Jego życie płynie w spokojnym, od lat ustalonym rytmie tych samych czynności, słów i wyobrażeń. Rutynowa pewność codzienności zostaje jednak zachwiana, a to z powodu przypadkowego spotkania na moście pewnej tajemniczej Portugalki, a chwilę potem, wyjątkowego odkrycia w bibliotece. W ręce Gregoriusa wpada niezwykła książka, „Złotnik słów” autorstwa portugalskiego lekarza Amadeu de Prado. By jednak móc ją przeczytać, Gregorius musi nauczyć się ojczystego języka de Prado. Ta przygoda z książką doprowadzi nauczyciela greki do pociągu zmierzającego w stronę Lizbony. Ucząc się nowego języka i nieznanego miasta, Raimund odkrywa krok po kroku życie niezwykłego człowieka – lekarza, filozofa, działacza portugalskiego ruchu oporu, który zmarł tuż przed Rewolucją Goździków. Rozpoczyna prywatne śledztwo i odszukuje ludzi, którzy znali zmarłego przed 30 laty lekarza.
Czy można poznać drugiego człowieka przez cudze opowieści? Jaką część nas samych umieszczamy w historiach o innych? I wreszcie, pytanie, które zadaje sobie Gregorius: „Czy to możliwe, że najprostsza droga, by zyskać pewność, co do samego siebie, polegała na poznaniu i zrozumieniu kogoś obcego?” Więc z uporem maniaka Raimund spotyka się z kolejnymi osobami, które znały niezwykłego lekarza, a usłyszane historie układa niczym puzzle w mniej lub bardziej doskonały obraz obcego mu człowieka, o którym za chwilę będzie wiedział więcej niż o sobie samym. Wisława Szymborska już dawno wytłumaczyła nam, że wiemy o sobie tyle, na ile nas sprawdzono. I podobnie myśli autor „Nocnego pociągu do Lizbony”. Bo w końcu historia lekarza Amedeu de Prado, którego obraz w pełni zbuduje ze zlepków opowieści innych Gregorius, to odbicie w lustrze, także jego samego, który uparcie próbuje spojrzeć na siebie oczami innych, by dostrzec to, czego jeszcze o sobie nie wie. Słowa Prado „Jeśli naprawdę jest tak, że możemy przeżyć tylko małą część tego, co się w nas znajduje – co dzieje się z resztą?” bierze za swoje.
Ale Mercier podejmuje w swojej książce jeszcze jeden ciekawy wątek, który co chwila pojawia się między wierszami. Choć przez całą powieść przewijają się odniesienia do klasyków literatury (np. motyw płonącej biblioteki), to szwajcarski pisarz nie omieszka zacytować autora jednego z najdoskonalszych dzieł ostatnich dekad, „Księgi niepokoju” Fernando Pessoa, składając tym samym hołd pisarzowi. Ustami Gregoriusa mówi: „Czy to aż tak niewiarygodne? Pola zieleni są zieleńsze w opisie niż w swej zieleni?”. Ta piękna metafora wiele mówi o tym, jak zniekształcamy świat i innych naszymi słowami. Czy więc obraz lekarza Prado jest takim, jaki opowiadają po latach jego przyjaciele i rodzina? Czy nie jest to wypadkowa mniej lub bardziej prawdziwych historii, wyobrażeń, słów przebrzmiałych 30 lat temu albo pragnień serca? Jak opisać, opowiedzieć historię po raz kolejny, by nie zatrzeć prawdy, by nie wkradł się fałsz? Czy język kłamie? Czy wobec tego historie, które słyszmy o innych i o świecie to stek bzdur, bo tak naprawdę poznajemy nie prawdę, tylko obraz, jaki tworzy opowiadający? Z drugiej strony, czy to ma znaczenie? W rozmowie z przyjacielem Gregorius pyta: „Jeśli nie można brać ludzi za słowo, cóż innego można robić z cudzymi słowami? (…) Grek śmieje się głośno. „Traktować je jak okazję, by samemu pogadać!”.
Książka:
Pascal Mercier, Nocny pociąg do Lizbony, przeł. Magdalena Jatowska,
Noir sur Blanc, Warszawa 2008.
* Katarzyna Kazimierowska, sekretarz redakcji kwartalnika „Res Publica Nowa”.