1. Gość w dom. Nasze zgranie, moje śmiechy, puenty, sposób opowiadania, jakby stanęły w miejscu, jakbym stracił moc czarowania siebie i innych. Od teraz będę nudziarzem.

2. Whatever, man.

3. Wiersz powyżej tysiąca znaków. No nie, odpadam.

4. Język I. Systemowy, analityczny, zdystansowany, a jednocześnie parodystyczny, sztuczny i drewniany. I wspomnienie socjologa z niedawnej konferencji. Mówił o strukturach, diachronii, synchronii i nie używał przykładów. Słyszałem jego emocję i widziałem, że jest ślepy.

5. Kiedy to google stał się nowym allegro?

6. Moja mama kilka lat temu przywozi mi koszulę z USA. Jest wielka, ogromna jak lokomotywa z Tuwima. Dlaczego? Bo wszyscy w USA są tacy? A może to ja jestem potężny w oczach mamy? I później ja – faktycznie potężny, dziesięć kilo cięższy niż wtedy – kupuję koszulę w Lidlu, która znów jest za duża. Gdzie jest miara mojej potęgi?

7. Sen. E. podaje mi jedzenie w drewutni, kiedy przy świątecznym stole brak najważniejszego mężczyzny. Króla. Taty już nie ma. Powinienem to być ja.

8. Długi spacer z psami. Ekran w paczkomacie wciąż zepsuty.

9. Spora część doznań z ciała, pokazujących prawdziwy stan twojej duszy, jest tak subtelna, że łatwo je przeoczyć. Gdy jedzie się za szybko autem, ryzyko niezauważenia znaków drogowych jest duże. Delikatny moment wysycenia (cała sobota) i poczucie, że coś zaczynam widzieć.

10. Dalej nie wychodzę z domu, złoszczę się i kumuluję energię. W poniedziałek jestem pociskiem.

11. Z lektur – nic. Pancake – nużący solipsyzm. Marcjalis – nużący dwór. Winnicott – ma może jakąś energię, ale ja już jestem znużony. Sztuka po 1900 roku – to samo. Wojtek, idź się z kimś pobij. Albo co.

12. Te czarne, lniane spodnie i koszula kupione w Lidlu (już jestem stałym klientem odzieżowym Lidla) przydałyby się na pogrzeb taty.

13. Sny mówią mi: jesteś ok, ale się zmieniasz. Dziś rozbiłem samochód, bo nie chciało mi się już na niego uważać (ego, potencja).

14. Najfajniejsze w śmierci taty jest to, że widzę go teraz w całej popkulturze. Jak przekazuje karabin synowi (film o snajperach), jak pożycza samochód (nonejmowy serial). Mam teraz obrońcę.

15. A czy chciałby, żebym chodził na jego grób?

16. W tygodniu zawsze dzień lub dwa idą na straty.

17. O sobie w trzeciej osobie. Odebrał od niej telefon, gdy przechodził obok okna życia. Zatrzymał się i słuchał jej słów. Przez chwilę bawił się myślą, czy nie odłożyć telefonu do okna, aby tam w dziecięcej kuwetce kwilił cichutko kobiecymi pretensjami. Gdy skończyła, rozłączył się i ruszył znowu. Mijał witryny butikowych przestrzeni stomatologicznych, start-upów sprzedających skarpety o tysiącu wzorów i wystawiał ciało na słońce. Tego wieczoru już nie dzwoniła.

18. Dobrze, a teraz tak: jestem w okolicy swojej podstawówki, na Woli, na Syreny. Włączam Depeche Mode, „Violator”. To tu słuchałem tej płyty po raz pierwszy. Idę dawną trasą z przystanku autobusowego do szkoły. I słucham, world in my eyes, i tak dalej. Świat jest mniejszy niż był, odcinki krótsze, niektóre przejścia między budynkami są zamknięte, ale pod spodem, u dna, tam, gdzie zbiera się osad pamięci, fusy z dni, nie zmieniło się wiele. Znowu napierdala.

19. Kolega z podstawówki kładł się na tej ulicy, zrozpaczony z powodu dwójki i czekał, aż przejedzie go samochód. Tak, żeby nie musiał wracać do domu. Okrutni, kładliśmy się razem z nim.

20. To przywilej. Mieszkać tam, gdzie wydarzyło się dzieciństwo.

21. Ilość ludzi wychodzących po południu z alkoholem ze sklepów. Najtrudniej wcale nie jest w robocie. Najtrudniej jest po niej, kiedy już wszystko jest zrobione.

22. Sam czuję się spragniony.

23. Koncert złych życzeń.

24. W gościach. X. opowiada o przewagach tej, a nie innej szkoły, a X.Y. świdruje wzrokiem i sprawdza, czy opowieść działa. Działa, czuję się ożywiony i złapany. Jak ryba na haczyku.

25. Na siłownię z moim bratem zacząłem chodzić miesiąc po śmierci taty. Brat zaczął mnie tam pouczać. Trochę się z tego śmiałem, trochę dawałem mu szansę na pouczenia. Trochę sam tego potrzebowałem. Taki niby jakby tata.

26. „Ubierz życie w to, co cenne” – wielki plakat nad metrem Płocka. „Skąd wzięło się życie” – mały plakat obok metra Płocka.

27. Son of a Dave, nóżka lata.

28. Jest lśniące wczesne popołudnie, czas kiedy każda praca, każde działanie staje się tak niemożliwe, jak przebycie drogi pomiędzy Ziemią a Księżycem, przepłynięcie wpław oceanu, dokopanie się do środka Ziemi. Można wtedy w sprawiedliwy i zacny sposób spocząć na wspomnieniach, kiedy jeszcze myśleliśmy, myślałem, że to wszystko możliwe. Choćby ten srebrny glob, jego srebrzystość… Wpatrywałem się lata temu – może w 1994 roku, może w 1993, kto by to policzył – w katalogi rowerów górskich. Pożądałem ich wypolerowanego aluminium i wydawało mi się, że gdy pozyskam – nie kupię, a pozyskam – taki rower, będę innym człowiekiem. Innym. Z Księżyca.

29. I tak to leci. Jeśli nie pompuję się kawą, pompuję się bieganiem i ćwiczeniami, jeśli nie pompuję się ćwiczeniami, pompuję się kompulsywną robotą, jeśli robotą, to przy okazji muzyką. Głośny blues, który można by sprowadzić do samego klaskania. Gdzie jest ten spokój ołszynu? Nie ma.

30. Ktoś mi wczoraj mówił o człowieku, który nie używa maila. Nie żyje.

31. Do Twojej multiskrytki dołączyła kolejna paczka.

32. Muszę se znaleźć jakiś powód, żeby pisać. Jakąś ideologię: obronę rzek, jakieś dzikie zwierzęta, ucisk kobiet albo psów. Coś, co sprawiłoby, że moja sprawa będzie większa niż ja i przez to pokochają mnie inni. Ale szczerze mówiąc, ilekroć próbowałem to zrobić, tylekroć dochodziłem do ściany. Czasem z rozpędu, czasem zygzakiem, już ze świadomością, że tylko ja-ja-ja. Tylko to mnie ratuje.

33. Czy wy też nie lubicie, gdy się marnuje jedzenie, ale nie chcecie go jeść?

34. Moja córka o Cannes. „No to jest zwyczajne, małe miasto”.

35. Upał sprawia, że ludzie zapominają założyć ciemnych okularów.

36. Pediatra i psycholog niemowląt Winnicott. „Zabawa a rzeczywistość”. I pojęcie obiektu zastępczego. Dlatego lubię sztukę, bo tych obiektów zastępczych miałem bez liku. Smoczek (całe składy smoczków), zaślinione rogi koców, w końcu misia. To się później przekłada na fetyszyzm, zbieractwo, czyli mówiąc eufemistycznie: kolekcjonerstwo.

37. Koniec historii. No kurde, nie wiem, ja bym zaryzykował słowa, że koniec przyszedł. Jeśli nie koniec, to przynajmniej zawieszenie, przynajmniej w Polsce. Trzecie pokolenie, które ma lepiej.

38. Na vipassanie zauważyłem, że wyduszam z siebie powietrze na siłę. Najpierw wduszam je w siebie, aby wyszło z tą dodaną resztą, która jest w żołądku. Na vipassanie mówili, żeby nie wymuszać, „nie tworzyć nowych węzłów”. Tu naocznie i nieprzyjemnie o tym.

39. Brud, niegodność, nieczystość. I ciąg dalszy.

40. Znajomy pisarz: „Współcześni krytycy nie krytykują siły, oni działają w imię siły. Jak można krytykować Tokarczuk, kiedy kusi miejscem w panelu na festiwalu? Kto byłby taki głupi? Więc czyszczą z młodych i niechętnych”.

41. J. – kolczyki z wiśniami, albo bakłażanami. Znacząca różnica.

42. Tak se zapuszczam te sutry na słuchawkach. Tipitakę, trójkosz. Wystarczyło kilka dni, aby zostać buddystą. Jakie łatwe te religijne konwersje. To przypomina ustawianie dzieci do zdjęcia. „A teraz, dzieci, stańcie pod tą flagą, a teraz pod tą” – a jak zdejmą wszystkie flagi, to gdzie mamy stać? Pod buddyjską.

43. Obajtek i afera, że nie umie czytać po angielsku. Jakie to wdzięczne, jakie niewinne. Nawet w przypadku największych niegodziwców przychodzi w ich życiu taki moment, kiedy to życie ich obnaża, ich twarz staje się twarzą dziecka, które przed czterdziestu laty nie dostało lodów i wymyśliło sobie taki, a nie inny sposób ich zdobycia. Wówczas tamta przeszłość i teraźniejszość się łączą. W tym człowieku – w jego słowach, tembrze głosu, pośpiechu, pisku. Cudowne, cudowne, cudowne.

44. Operacja: moja racja.

45. Makijaż. Nadobecność nawet nie histeryczna, obowiązek.

46. Gdy przemysł wpadnie na pomysł, jak zachęcić ludzi do noszenia ogonów, będziemy z dumą nosić ogony.

47. Taniec. Różne koleżanki, różne style tańca. I ta koszarowa mądrość, niby klucz do tego tańca: „tak jak tańczy, tak się r…”. Dziś olśnienie. Również taniec jest – mówiąc po psychoanalitycznemu – o relacji niemowlęcia z obiektem, z piersią. O sile przyciągania, o koordynacji ruchów, przyzywaniu, o życiu bez słów. A ile tam jest jeszcze bogactwa w tej teorii relacji z obiektem. Oprócz tańca jest przecież i zbieractwo (zatrzymać obiekt, to ja!), jest nawet o zatrzymywaniu stolca. To, co piszę, powinno być wstydliwe, ale nie jest. Nie może być. Tak właśnie miesza się niskie z wysokim. Ciało ze słowami.

48. Kawa, espresso na początek dnia. Lekka smuga gorzkiego smaku na języku.

49. Teoria Winnicotta, psychoanalityczki Melanie Klein. Mówią o tym, że wklejenie w niewystarczająco dobrą matkę czy kompleks Edypa przeżyty inaczej niż u większości mężczyzn przynoszą homoseksualizm. Jestem ciekaw, co na to współczesne teorie równościowe. Jak gender ma się do psychoanalizy?

50. „Uważni nie umierają, nieuważni już są martwi”. Cytat z jakiegoś buddyjskiego tekstu, może Dhammapady. Killer. Ale… z jedną uwagą. Wszystkie te jebane religie, muszą pokazywać palcem. Chorują, jak nie pokażą. A co cię obchodzi, że ktoś nie żyje? A po co ci ten palec wskazujący lata? Wkurwia mnie to. A może to ty nie żyjesz.

51. I kolejny cytat: „Zabij swoją matkę, zabij swojego ojca. Zabij swoje pragnienia, zabij swoje ego”. Buddo, przepraszam, nikt nie wyraził tak jasno.

52. Z tym wskazywaniem palcem… No wiesz! Przecież sam sobie przeczysz!

53. Ta ustawiła tę, a tamta tamtą i tamta teraz do mnie mówi jak ta, co mówiła wczoraj.

54. Starzy ludzie rozmawiający o zupie pho.

55. Upał. Piekło puka w posadzkę i pyta, czy może wejść.

56. Rozmowa z bogatym człowiekiem i rozmowa z biednym człowiekiem to ta sama rozmowa. To rozmowa o cenach obrazów.

57. Umarł Shrek – ktoś cytuje nastolatki po śmierci Stuhra.

58. Deszcz. Autobusy pełne rowerów.

59. Plotkujący mężczyźni.

60. W muchach w domu najbardziej mnie denerwuje, że one myślą, że to ich dom.

61. Pewne, do tej pory największe, osobiste problemy znikają. Myślisz – teraz jestem zdrowy. Wtedy inne problemy, które uważałeś dotąd za część natury ludzkiej, stają się nowymi najważniejszymi problemami, które – jak to z przestrzenią – na razie widzisz na widnokręgu, ale zbliżasz się do nich. A potem widzisz, że to mur. Dopóki się przez niego nie przedrzesz, nie pójdziesz dalej.

62. „Głodny? Eatyx. Pełnowartościowy posiłek w płynie”. Reklama diety w proszku. Kiedy przyjdzie taki czas, gdy będziemy jedli tylko papki? Hummus to zaledwie przedśpiew.

63. Twarz, na której emocje – od radości do złości, smutku i żalu – zmieniają się w ciągu sekund. Twarz wyczerpana, chora od zmian. Twarz bliskiego mi człowieka.

64. Chciałbym podejść i zamknąć mu oczy, jak zamyka się je osobom nieżywym.