0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Patrząc > BARAN: Brzmienie kolorów....

BARAN: Brzmienie kolorów. Malarstwo Stanisława Puchalika w Pałacu Sztuki w Krakowie

Magdalena M. Baran

Brzmienie kolorów

Zamigotały światy. Kroków parę do Pałacu Sztuki wnętrza, gdzie zmienność niezawodna z oddali przygląda się wchodzącym. „Znasz mnie wszak od urodzenia”. Twarze cztery na wysmukłych płótnach. Światowid a rebours. „Wiosny”, „Lata”, „Jesieni” i „Zimy” baśnie się snują o korowodzie kobiecych wcieleń, co kołem powracają w każdym momencie życia. Pierwsza, w tulipanów przepychu, życiu ulotnym, brodzi. Oczami rozgwieżdżonymi świat opisuje – choć do ram własnych nawet niedorosła. Przekrzywiona czapeczka z papieru – niczym u dzieci Makowskiego – ku górze ciągnie kątem zaostrzonym. W „Lata” młodziankowatość. Tam w eteryczną rozwija się pannę, co gestem Życie daje światu, którego istnienia dotąd nie przeczuwaliśmy. Ot swawolnica, co wciąż dokądś spieszy, co kosmyk nieporządkiem zalotnym uparty z czoła odgarnąć nieskora. Wszak prawda taka. W „Jesieni” czuciem czas widziany, w barw przepychu czerwieni symfonia rozbrzmiewająca, złota migotliwe, zielenie, co w spokojnym odwrocie, brązy, co na własność duszy posiądą ziemię. „Zimy” w końcu samotność. Ta na progu zamarzania przysiadłszy, łzę nazbyt prędką chwyta na policzku. I „nic to” – w łzie świat zaklęty, niczym cierń, usuwa spod powiek. Cierń zaś tęczowo-perlisty.

Jest inna „Wiosna”, starsza. Pięknem swym uwodzi tak dalece, że nawet w kąt najciemniejszy wystawy wciśnięta, za drzwiami malowanymi wieszana, urokliwością i siłą barw swego imienia woła. Nie pozostawia miejsca na obojętność. W „Wiośnie” owej – co niczym w dziecinnym wierszyku „przyszła pieszo”, zieleni dywany światłem tkane, przepych fioletów, różów i żółci bogactwo, błękitu plamki, co w kwiaty orszakiem spieszące, co w nieb powietrza migoczącego złożoność czarowane doskonałością pędzla – spokój na świat wydany. Mityczna zjawa w światło od bieli odbite strojna, ku nowemu kroczy. Gdy Kora ze światłocieni zimnego Hadesu powraca, świat matka jej, z samotności wyrwana, kolorami stroi, radości naręcza niesie. A gdzie stopy cień choćby padnie, tam świat szerzej otwiera oczy. I szumią trawy zielonością pachnące, wiatrem pochylone. Tak w niezapomnianym plastycznym spacerze, obraz za obrazem snują historię zachwytu. Z ust do ust, z ram do ram podając sobie, świata migoczącą duszę. Krok po kroku – w „Niebo”, co piękne o deszcz modlitwą, w „Spokój po burzy”, co po łomocie przebrzmiałym, prześwietlonych błyskawic tłumie, w ciszy wód samotnością zapatrzony, w „Zachód słońca w Starym Młynie”, gdzie kolory stron artyście najbliższych, życie buchające. Spacer leniwy w ten zachwyt w barw świecie, który każdemu na wyciągniecie ręki. Byle oczy szerzej otwarte. Świat tu opowiada czująca barwa. W „Światło” wreszcie przechadzka – cieniem pisane dla odróżnienia. Ile barw ze światła, cieniów wśród innych cieni, wybrań jednego spośród wielu. W mieście uśpionym rozprasza się, z nocą, własnymi, igrając barwami. Snuje się opowieść o miejscu, gdzie „czerwień przechodzi w fiolet”, gdzie łatwiej zawisnąć w głębi chwili, od świata samotnego uczyć się siły istnienia.

Świat tu lżejszy, jakby unosił się niematerialnością pozorną przynaglany, jakby cały ze światła. W byciu niezmienny, a kruchy. W metafizyce pasteli zacierają się granice między źdźbłami traw, czerwień płatków myślami zawładnąć zdolna. Całość na szczegół, nieodłącznie w nim tkwiący, się tłumaczy, szczegół zaś, w niezastąpioności swej, z całością oddycha świata. Tu wszystko przeczute, prześnione, widziane, w harmonii niezwykłej kreską niesione piękno. Świat do nóg się łasi, niczym „Inny kot”. W czerni swej, aureolą złocistą rozbłyskujący, gdy Ona pląsa po ogrodzie. Światło wpada przez szyby rozdarte, gdy kot w spokoju pozorach, ogonem rytm dnia wystukuje. Gdy przyjedzie z ogrodu panna kwietna, łaskawym obdarzy spojrzeniem, o nogi – niby przypadkiem – się otrze. Niezauważalnie. „Wcale nie czekałem”. I minie czekanie, a świat znów tak prosty jak mgła miseczki mleka.

W płótnie, pasteli każdej świat tu na nowo tłumaczy się, rzeczy najprostsze, choć tajemne, noszą tu imiona. Tu barwa, w imieniu własnym się przeglądając, rozbita w niepoliczalność migotliwych kolorów. Któż nazwy spamięta? Artysty zaklęcia nie z materii, a ze światła świat tu czynią. Starczy tylko zawołać po imieniu.

Wystawa:

Malarstwo Stanisława Puchalika w Pałacu Sztuki w Krakowie, wystawa czynna 7-31 maja 2009.

* Magdalena M. Baran – doktorantka filozofii, reaktor kwartalnika „Res Publica Nowa”.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(20/2009)
25 maja 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj