0000398695
close
W walce o demokrację nie robimy sobie przerw! Przekaż 1,5% na Fundację Kultura Liberalna WSPIERAM
close
Kultura Liberalna solidarnie z Ukrainą

PRZEKAŻ
1,5%
PODATKU
close

W walce o demokrację

nie robimy sobie przerw!

Przekaż 1,5% na Fundację
Kultura Liberalna

Przekaż 1,5%
na Fundację Kultura Liberalna
forward
close

KULTURA LIBERALNA > Smakując > KIEŻUN: Gotowanie w...

KIEŻUN: Gotowanie w rytmie „danse macabre”

Piotr Kieżun

Gotowanie w rytmie danse macabre

W 1510 roku Hans Baldung Grün wykonał jeden ze swoich najsłynniejszych drzeworytów – „Sabat czarownic”. Na ilustracji widzimy grupę nagich kobiet biorących udział w nieznanym diabelskim misterium. Trzy z nich siedzą na ziemi. Czwarta, dosiadłszy latającego kozła, unosi się nad głowami pozostałych. Jedna z czarownic trzyma w rękach paterę z martwym ptakiem, inna wznosi wysoko ozdobny kielich. Okolica jest dzika. W tle majaczą gęste zarośla. Na pierwszym planie dominuje samotny kikut drzewa. Wokoło walają się ludzkie i zwierzęce kości oraz drewniane widły.

Hans Baldun Gruen Sabat czarownic 1510[1]

Oczywiście wszystkie przedmioty, wszystkie gesty ukazane przez Grüna mają swoje znaczenie. Widły (bądź w innych wersjach miotła lub szufla) są jednym z głównych atrybutów wiedźmy. Jak poucza nas wydany w 1487 roku i niezwykle popularny w XVI wieku „Malleus Maleficarum” (Młot na czarownice), służą one jako środek lokomocji. Wystarczy, że czarownica natrze je miksturą sporządzoną z ciał nieochrzczonych dzieci. Latający kozioł ujeżdżany na wspak to symbol odwrócenia obowiązującego porządku natury. Nagość to oznaka bezwstydu i złamania seksualnego tabu. Patera i kielich uniesione w dziękczynnym geście nawiązują do chrześcijańskiego rytuału. Sparodiowany przez czarownice staje się częścią czarnej mszy odprawianej ku czci szatana.

Jednak to nie widły czy patera są głównym rekwizytem w tym dziwnym przedstawieniu. Centralnym elementem drzeworytu jest naczynie, z którego na skutek magicznych zabiegów wytryska strumień niezidentyfikowanej, buchającej parą cieczy. Olbrzymia warząchew w ręku jednej z kobiet wyraźnie wskazuje, że kulminacyjna eksplozja została osiągnięta przede wszystkim dzięki kucharskim umiejętnościom czarownic. W ten sposób służki diabła stają się nie tylko mistrzyniami wszelkich transgresji i perwersji, ale w równym stopniu doskonałymi adeptkami piekielnej sztuki kucharzenia. W europejskiej ikonografii obok miotły, czarnego kota i kozła to właśnie kocioł z magicznym wywarem będzie wyróżnikiem czarownicy.

Co znajduje się w diabelskim kotle? Jaki jest smak, zapach, konsystencja, wreszcie skład owego wywaru, z którego czarownice wieszczą, którego oparami się inhalują, i który w baśniowych opowieściach podają do picia niezliczonym rzeszom bohaterów?

Sztuki plastyczne nie pozwalają rozwiązać tej zagadki. Na rycinie Grüna widzimy, że strzelający w górę strumień niesie ze sobą jakieś strzępki materii, lecz nie jesteśmy w stanie ich rozpoznać. Pod tym względem literatura staje się bardziej pomocna, choć również i ona niechętnie wyjawia piekielne tajemnice. W „Fauście” Goethe zaprasza nas co prawda do kuchni czarownicy, ale o znajdującym się w niej kotle nie pisze zbyt wiele. W europejskim folklorze znajdujemy wzmianki o ulubionych potrawach wiedźm, w których skład wchodzą zazwyczaj nieposłuszne dzieci (por. „Jaś i Małgosia” braci Grimm), jednak na ogół ludowi autorzy rzadko zaglądają czarownicom do garnków. W olbrzymiej literackiej spuściźnie Europy chyba tylko Szekspir odważył się podać precyzyjny przepis na prawdziwie czarci wywar.

Opis tego tajemniczego specyfiku znajduje się w pierwszej scenie czwartego aktu „Makbeta”. Tytułowy bohater, który po zabójstwie Duncana i Banqua jest już królem Szkocji, postanawia ponownie udać się do trzech wiedźm, które spotkał w pierwszym akcie tragedii. Na scenie widzimy wnętrze chaty stojącej gdzieś na wrzosowiskach nieopodal Forres. Pośrodku znajduje się kipiący na ogniu kocioł. Trzy czarownice dodają do kotła kolejne ingrediencje, głośno komentując cały proces warzenia. Jeśli komuś przyszłoby do głowy spisanie wszystkich składników diabelskiej nalewki, otrzymałby mniej więcej taką oto listę:

Flaki otrutego człowieka
Nabrzmiała jadem ropucha
Filet z bagiennego węża
Ślepia traszki
Żabi ogon
Puch ze skrzydeł nietoperza
Psi ozór
Język żmii
Żądło padalca
Noga jaszczurki
Skrzydło puszczyka
Smocza łuska
Wilczy ząb
Mumia wiedźmy
Gardziel rekina
Rwany w nocy korzeń cykuty
Wątroba bluźniącego Żyda
Koźli łój
Ekstrakt z cisu dojrzewającego w nowiu księżyca
Nos Turka
Wargi Tatarzyna
Palec uduszonego w rowie noworodka
Flak tygrysa
Jucha maciory pożerającej swoje młode

wreszcie:

Tłuszcz skapujący z powieszonego mordercy

W ten sposób skomponowaną miksturę należy doprowadzić do stanu wrzenia, a następnie schłodzić krwią pawiana. Jej konsystencja powinna być w miarę gęsta i zwarta.

Nasza ciekawość została zaspokojona. Warto jednak w tym miejscu zadać sobie pytanie: co nam – widzom dramatu – daje wiedza o składzie diabelskiego wywaru? Przecież wyliczenie wszystkich jego komponentów wygląda raczej na makabryczny żart niż próbę przekazu rzetelnej wiedzy. Nikt zresztą nie podejrzewa Szekspira o realną znajomość czarnej magii. Jaki efekt chciał zatem osiągnąć?

Otóż Szekspir świadomie wymieszał w kotle czarownic to, czego lękał się XVI-wieczny Europejczyk. Obok jawnie trujących substancji takich jak trupi łój, cis czy cykuta, znajdziemy tu całą gromadę zwierząt, które dla widza były oczywistymi symbolami podziemnego, piekielnego świata. Również Turek i Tatarzyn to przedstawiciele cywilizacji niosących ze sobą śmierć. Bluźniący Żyd to znowuż odwieczny religijny i obyczajowy oponent, który mimo bliskości zawsze pozostaje obcy. Objaśnienia można by mnożyć.

Ten niejednorodny koktajl wzbudzał zapewne lękliwą niechęć i obrzydzenie. Dziś przepis podawany przez czarownice jest dla nas co najwyżej dobrą próbką szekspirowskiego czarnego humoru. Ciekawe jednak, co sami – zupełnie na poważnie – wrzucilibyśmy do naszego wrzącego kotła lęków i obaw. Współczesny wywar byłby zapewne nie mniej zawiesisty niż ten serwowany pośród odludnych okolic Forres.

* Piotr Kieżun, doktorant w Instytucie Stosowanych Nauk Społecznych UW.
** Źródło.

Skoro tu jesteś...

...mamy do Ciebie małą prośbę. Żyjemy w dobie poważnych zagrożeń dla pluralizmu polskich mediów. W Kulturze Liberalnej jesteśmy przekonani, że każdy zasługuje na bezpłatny dostęp do najwyższej jakości dziennikarstwa

Każdy i każda z nas ma prawo do dobrych mediów. Warto na nie wydać nawet drobną kwotę. Nawet jeśli przeznaczysz na naszą działalność 10 złotych miesięcznie, to jeśli podobnie zrobią inni, wspólnie zapewnimy działanie portalowi, który broni wolności, praworządności i różnorodności.

Prosimy Cię, abyś tworzył lub tworzyła Kulturę Liberalną z nami. Dołącz do grona naszych Darczyńców!

SKOMENTUJ
(42/2009)
2 listopada 2009

PRZECZYTAJ INNE Z TEGO NUMERU

KOMENTARZE



WAŻNE TEMATY:

TEMATY TYGODNIA

drukuj