Naród ochotników
Są takie kraje, gdzie prawie każdy obywatel należy do jakiejś dobrowolnej struktury. Jak to się dzieje? Czy zaangażowanie wynika z bieżących potrzeb i lokalnych niedostatków? A może dotyczy szerszej społecznej agendy? Ze Stianem Slotterøy Johnsenem, szefem komunikacji Frivillighet Norge, Stowarzyszenia Organizacji Pozarządowych w Norwegii, rozmawia Anna Mazgal
Anna Mazgal: Kilka robiących wrażenie statystyk: rocznie 58 proc. dorosłych Norwegów pracuje jako wolontariusze, a 84 proc. należy do jednej lub więcej organizacji. Jakie są kluczowe czynniki tak wysokiego zaangażowania?
Stian Slotterøy Johnsen: Uważam, że najważniejsza jest możliwość wyboru między licznymi możliwościami uczestnictwa. Zawsze znajdziesz coś, co będzie ci pasowało. Mamy około 115 000 organizacji, które stwarzają wiele możliwości zaangażowania. Większość z nich to małe organizacje – mają mniej niż 50 członków, żadnych pracowników i bardzo niewielki dochód. Działalność tych małych organizacji opiera się całkowicie na aktywności społecznej. W Norwegii ludzie rozumieją, że wiele ważnych akcji, jak np. organizacja zajęć sportowych dla dzieci i młodzieży, nie miałoby szans powodzenia, gdyby nie takie organizacje. Żyjemy zatem w kulturze społecznego zaangażowania, którą wszyscy znają i rozumieją. Oczywiście ważnym czynnikiem jest przyjazne NGOs środowisko. Istotne jest też, żeby zaangażowanie w wolontariat było dla zainteresowanych tak proste, jak to tylko możliwe.
Jakie są najlepsze metody podtrzymywania motywacji ludzi do działania w organizacjach pozarządowych?
Ciągle jeszcze nie wiemy wystarczająco dużo i cały czas badamy ten temat. Ostatnio udało nam się nakłonić rząd do przygotowania „rozrachunku satelitarnego” sektora pozarządowego, opartego na wytycznych ONZ. Zachęcamy też inne kraje, by zrobiły to samo, żebyśmy wszyscy mieli lepszą świadomość tego, jak różne może być społeczeństwo obywatelskie.
Jakie są główne obszary zaangażowania tych organizacji?
NGOs są aktywne w bardzo różnych sferach. W wyniku rozwoju sektora coraz więcej z nich angażuje się w działania kulturalne, sport i aktywny wypoczynek. Ważnymi dziedzinami są także rozwój społeczności lokalnych, rzecznictwo, ochrona środowiska, zdrowie publiczne, sprawy socjalne, edukacja i kontakty międzynarodowe. Religia to kolejny obszar, ale od jakiegoś czasu liczba organizacji aktywnych na tym polu trochę się zmniejsza.
Czy organizacje chętnie angażują się w problemy natury ogólnej, które niekoniecznie bezpośrednio ich dotyczą? Innymi słowy: czy angażują się w debatę publiczną?
W Norwegii wiele organizacji bardzo aktywnie bierze udział w debacie publicznej. Kwestie te zwykle wiążą się z ich obszarem działania, np. prawami człowieka, ochroną środowiska czy przeciwdziałaniem nadużywaniu alkoholu. Jednak coraz więcej ludzi zdaje sobie sprawę, że wszystkie organizacje mają wspólną agendę i że w społeczeństwie zespołowo występują w pewnej roli. NGOs są ważne nie tylko ze względu na konkretne działania, ale także ze względu na to, co pośrednio wnoszą do społeczeństwa. Łączą ludzi z różnych środowisk, budują zaufanie, tworzą i podtrzymują demokrację, zapobiegają wykluczeniu i izolacji, dają głos pomijanym i marginalizowanym grupom, zapewniają przestrzeń do nauki i rozwijania umiejętności. Dzięki temu trzeci sektor stał się bardzo widoczny w naszym społeczeństwie.
Jak ocenia pan kondycję norweskich organizacji?
Norweski trzeci sektor jest w dobrej formie. Mówiąc ogólnie, jest finansowo samowystarczalny, z jedną trzecią budżetu pochodzącą ze środków publicznych i resztą generowaną przez same organizacje ze składek członkowskich, sprzedaży, loterii, darowizn, itp. Jednak organizacje bardzo się pod tym względem różnią. Jedne w ogóle nie korzystają ze środków publicznych, inne są od nich zależne w stu procentach. Innymi słowy, sektor jest bardzo zróżnicowany, również jeżeli chodzi o sytuację finansową.
A największe wyzwania?
Wydaje mi się, że lokują się one na dwóch poziomach. Z jednej strony musimy zadbać o to, żeby państwo zapewniało takie warunki funkcjonowania organizacji, w których mogą one prosperować. Chodzi o dostęp do różnych źródeł finansowania, jak najmniejsze obciążenie biurokracją oraz uznanie ich ważnej społecznie roli przez polityków wszystkich szczebli władzy. Z drugiej strony to organizacje muszą zaadaptować się do współczesnego stylu życia. Ludzie wolą poświęcać z góry ustaloną ilość czasu na bardzo konkretne zadania i skakać pomiędzy ofertami różnych organizacji, niż angażować się na całe życie w działania jednej z nich, co było bardziej popularne w przeszłości.
Czy zaangażowaniu w wolontariat i wysokiemu poziomowi członkostwa w organizacjach towarzyszy powszechne uczestnictwo w życiu publicznym?
Wierzymy, że tak, i potwierdzają to naukowcy. To prawda, że w Norwegii – tak jak wszędzie – odsetek głosujących w wyborach obniżył się trochę w ciągu ostatnich dekad. Ale są znaczące dowody na związek pomiędzy silnym sektorem pozarządowym i poziomem kapitału społecznego. Osobiście wierzę, że ludzie, zarówno w NGOs, jak i poza nimi, widzą, że partycypacja i zaangażowanie przynoszą rezultat. W organizacji dystans pomiędzy pomysłem a wprowadzeniem go w życie może być naprawdę krótki. Ludzie uczą się, że w stowarzyszeniach ich opinia ma znaczenie i potem domagają się, żeby liczyła się także w innych sferach życia społecznego.
* Stian Slotterøy Johnsen jest członkiem delegacji Frivillighet Norge odwiedzającej Polskę w dniach 8 – 10 lutego na zaproszenie Ogólnopolskiej Federacji Organizacji Pozarządowych. Wymiana ta jest możliwa dzięki wsparciu Norweskiego Mechanizmu Finansowego w ramach Programu Partnerstwa Transgranicznego.
„Kultura Liberalna” nr 56 (6/2010) z 9 lutego 2010 r.