Zostało jeszcze tylko kilka spraw

Z Ambasadorem Republiki Litewskiej w Rzeczypospolitej Polskiej JE Egidijusem Meilūnasem rozmawia Łukasz Jasina

Łukasz Jasina: Panie Ambasadorze, czy historia jest pułapką dla naszych narodów?

Egidijus Meilūnas: Może, ale nie musi być. Podam tu dwa przykłady: Konstytucję 3 Maja i Unię Lubelską. Jeszcze kilka lat temu na Litwie uważano tę pierwszą za niekorzystną dla Wielkiego Księstwa Litewskiego, bowiem nie wspomniano tam jego nazwy. Jednak jak zauważa jeden z naszych profesorów, historycy obu krajów doznali pewnej amnezji, pomijając fakt, że przecież 10 października 1791 roku przyjęto Zaręczenie Wzajemne Obojga Narodów. W pewnym sensie oznaczało to odnowienie roli Wielkiego Księstwa Litewskiego w Unii. Dzięki świadomości tego faktu już od kilku lat rocznica uchwalenia Konstytucji jest na Litwie świętowana. Z kolei w wypadku Unii Lubelskiej na Litwie pojawia się coraz więcej opinii i prac dowodzących, że gdyby nie ona została zawarta, to w razie ewentualnego zagrożenia inwazją ze Wschodu Litwa nie zdołałaby uchronić swojej państwowości. Powiedzmy sobie także inną rzecz. Poczynając od Unii w Krewie do roku 1918 – przez ponad 500 lat – między naszymi krajami nie doszło do ani jednego konfliktu militarnego. Prawdziwym problemem jest interpretacja historii najnowszej.

Może niesłusznie? Przecież we wrześniu 1939 roku Litwa, choć przejęła Wilno z rąk sowieckich, zachowała neutralność w konflikcie polsko-niemieckim i przyjęła polskich uchodźców. Zakres prześladowań Polaków w Wilnie także był minimalny w porównaniu z tym, co działo się pod okupacją sowiecką i niemiecką…

Do tego Litwa przyjęła czternaście tysięcy polskich oficerów i żołnierzy. Tylko kilka innych krajów postąpiło w ten sposób: Węgry, Łotwa oraz, według niektórych stwierdzeń, także Estonia. W pamiętnikach pewnego polskiego oficera czytałem o tym, jak wielkim zaskoczeniem była zmiana litewskiego nastawienia wobec Polaków. Dzięki pomocy Litwinów wielu polskich oficerów nie trafiło do Katynia i ocaliło życie.

Porozmawiajmy teraz o dniu dzisiejszym. Litwa jest krajem, w którym Polacy stanowią największą mniejszość narodową. W latach 90. dochodziło przecież nawet do prób secesji. Z drugiej strony, Litwini podchodzą do owej mniejszości co najmniej podejrzliwie. Jak widzi pan jej rolę? Czy jest ona potencjalnym pomostem miedzy naszymi państwami, czy zarzewiem konfliktu?

Przede wszystkim chciałbym zareagować na to, co mówił pan o latach 90. Chcę sprecyzować, o co chodziło w tak zwanej sprawie Kraju Wileńskiego. Przeczytałem gdzieś, że była to obrona działaczy polskich przed nawrotem nacjonalizmu litewskiego. Prawda jest taka, że nie była to konfrontacja polsko-litewska – rzecz wykreowana została na Kremlu. Za ruchem tak zwanych autonomistów stali działacze partyjni z Komunistycznej Partii Związku Radzieckiego. Wracając do mniejszości polskiej: w niepodległej Litwie zawsze odgrywała ważną rolę. Odpowiedni procent polskich deputowanych zawsze znajdował się w Sejmie. Sukcesy odnosi Akcja Wyborcza Polaków na Litwie. Polacy działają również w partiach: konserwatywnej, socjaldemokratycznej i innych. Polacy na Litwie w wielu dziedzinach mają najlepsze warunki w Europie. Na przykład w wypadku szkolnictwa fakt ten potwierdzają przedstawiciele polskiego MSZ i MEN.

W niektórych dziedzinach sytuacja jest jednak nie rozwiązania, jak w wypadku pisowni nazwisk i reprywatyzacji ziemi…

Chętnie wyjaśnię te sprawy bliżej. To nieprawda, że Polacy są zmuszeni do używania zlituanizowanych nazwisk. Za czasów sowieckich wiele nazwisk zniekształcono, dodając do nich rosyjskie, a czasem litewskie końcówki. „Kowalski” stawał się „Kowalskij” lub „Kovalskis” i tak dalej. W roku 1990 umożliwiono obywatelom powrót do nazwisk w brzmieniu oryginalnym. W Unii Europejskiej istnieją trzy sposoby rozwiązywania tej kwestii. Na przykład w Polsce i w Niemczech zapisuje się nazwiska z zachowaniem pisowni oryginalnej. Na Łotwie używa się wyłącznie gramatyki języka urzędowego. Tradycja anglosaska z kolei używa liter najbardziej zbliżonych do oryginału. Tak jest również na Litwie. I jeśli Sejm Litwy przyjmie odpowiednią ustawę, od 2013 roku nazwiska zapisywane będą w formie oryginalnej. Dodajmy do tego, że kwestia ta dotyczy nie tylko Polaków, ale na przykład również Litwinek, które wyszły za mąż za obcokrajowców. A zatem, cały problem nie wynika z niechęci do Polaków, ale ze splotu wielu innych czynników.

A gdy chodzi o kwestię reprywatyzacji ziemi?

Tu rzeczy są jeszcze bardziej skomplikowane. Jak pan zapewne wie, w przeciwieństwie do Polski w czasach sowieckich na Litwie nastąpiła kolektywizacja wsi. Po roku 1990 obywatele zgłosili roszczenia do areału w wysokości czterech i pól miliona hektarów. Do chwili obecnej zwrócono 98 proc. ziemi. Problematyczne pozostają dawne posiadłości w obrębie dzisiejszych wielkich miast. W Wilnie zwrócono zaledwie 15 proc. ziemi. Należy sobie uświadomić, że dzisiejsze Wilno to powierzchnia sprzed 1945 roku i dodatkowo terytorium sześćdziesięciu wsi! Ziemi brakuje fizycznie. Władze proponują jednak rekompensaty. W Wilnie ziemia jest najdroższa, a więc i żądania finansowe oscylują bardzo wysoko. Ostatnio nasze Ministerstwo Rolnictwa zaproponowało petentom zwrot ziemi w postaci lasu z wykorzystaniem na ten cel lasów państwowych. Natomiast żaden sąd – ani litewski, ani europejski – nie stwierdził, że w wypadku reprywatyzacji ziemi na Litwie ktokolwiek był dyskryminowany z powodów narodowościowych.

11 listopada 2009 roku prezydent Litwy wygłosiła przemówienie w języku polskim przed warszawskim Grobem Nieznanego Żołnierza. Kiedyś gest taki nie byłby możliwy z uwagi na integralne związanie tego święta z osobą Józefa Piłsudskiego, na Litwie często ocenianego negatywnie. Czy możemy wysunąć ryzykowną tezę, że stosunki polsko-litewskie mają się dobrze i pozostało jeszcze tylko kilka nierozwiązanych spraw?

Zgadzam się z panem, ale zredukuję to zdanie. Słowo „ryzykowna” nie jest potrzebne.

*Egidijus Meilūnas, lekarz, prawnik i dyplomata. Absolwent Wydziału Medycyny Uniwersytetu Wileńskiego i Wydziału Prawa Uniwersytetu Wileńskiego. Były doradca ds. polityki zagranicznej prezydenta Valdasa Adamkusa, od sierpnia 2004 roku ambasador Republiki Litewskiej w Warszawie.

** Łukasz Jasina, historyk, publicysta, członek redakcji „Kultury Liberalnej”.

„Kultura Liberalna” nr 58 (8/2010) z 23 lutego 2010 r.