Maria Spiss

Pocieszyciele smaku

Wiosna wiosną, ale nie zapominajmy o tych, bez których zimy nie można przetrwać, i dzięki którym staje się ona lekka i sprzyjająca. Niepozorne, ale liczne powinny zajmować jedno z naczelnych miejsc w kuchennej topografii. Niewątpliwie tylko ta fizyczna niepozorność sprawia, że zawsze umieszcza się je w drugiej części przepisów, mimo że decydują, czym i jaki jest smak potraw. Czasem zaglądam do nich, ot tak, z tęsknoty, żeby popatrzeć i powąchać, wypuścić ich zapachy więzione w szczelnych słoikach. Przyprawy. Z przyjemnością pozwalam im się spotykać w garnku albo na patelni. Chyba lubią te spotkania, bo chętnie się ze sobą łączą, zatracając jedna w drugiej. Kurkuma dodaje złocistego blasku, kmin indyjski gasi tę złocistość, dodając ciężkości. Biała gorczyca lekko podszczypuje przełyk, czarna dorzuca goryczy; anyż proponuje złamaną słodkość, kolendra natomiast ją tonizuje, wysuwając własny odcień efemerycznej słodyczy. Do tego sypcy, aromatyczni towarzysze – tymianek, bazylia, majeranek, oregano, no i nieocenione zimą suszone koperek i pietruszka, których zapach zawsze wywołuje u mnie poczucie bezpieczeństwa. Szanujmy więc przyprawy, bo cóż – czasem tak bywa, że to nasi jedyni pocieszyciele.

* Maria Spiss, reżyserka teatralna.

„Kultura Liberalna” nr 64 (14/2010) z 6 kwietnia 2010 r.